niedziela, 27 maja 2012

Rozdział 57

Gdy się obudziłam Nathan nie spał. Przytulał mnie i bawił się moimi włosami. Gdy na niego spojrzałam, on tylko się uśmiechnął i powiedział :

- Trzeba Cię do domu odwieść. Mama pewnie się martwi.
- Pewnie, że się martwi, ale ja nie chcę stąd wyjeżdżać. Chcę tu zostać... z Tobą. - odpowiedziałam
- Wiem, ale muszę odstawić Cię do domu. Wytrzymasz beze mnie jakiś miesiąc ? - spytał a ja podparłam się na łokciach
- Jak to ?! Dlaczego miesiąc ?!
- No bo znając życie, dostaniesz szlaban. - wytłumaczył spokojnie
- Ty idioto. - szturchnęłam go - Myślałam, że wyjeżdżacie w trasę.
- Trasa trwa więcej Kochanie. - i pocałował mnie
- Głodna jestem.
- Spoko. Zjemy i jedziesz do domu.
- Ale z Tobą.
- No ze mną, ze mną. - zaśmialiśmy się


Podczas gdy Nath robił tosty, ja dzwoniłam do mamy :
- Halo ? Vicki ? - odebrała
- Tak. Przepraszam mamo. 
- Chociaż dobrze, że dzwonisz. Martwiłam się.
- Wiem. Zjem śniadanie i jadę do domu.
- Sama ?
- Nie. Nathan mnie odwiezie. - usłyszałam jak odetchnęła - A co ?
- Nic. Dobrze, że sama nie jedziesz, bo bym się bała.
- Rodzice. - powiedziałam cicho
- Co ? Nie dosłyszałam.
- Nic.
- Vic, śniadanie. Chodź. Musisz się najeść. - wołał chłopak z kuchni
- Już idę ! - powiedziałam po czym zwróciłam się do mamy - Muszę kończyć. Widzimy się w domu.
- Pa. Ostrożnie.
- On zawsze jeździ ostrożnie. Musi przecież na mnie uważać. - uśmiechnęłam się mając nadzieję, że mama nie zapyta o co chodzi
- To się cieszę. Do zobaczenia.
- Pa. - rozłączyłam się


Poszłam na śniadanie. Tosty były pyszne. Jadłam je tak długo jak mogłam. Koniec końców były zimne :
- Głuptasie, nie możesz siedzieć u mnie wiecznie. Poza tym obiecałaś mamie, że przyjedziesz jak tylko zjesz śniadanie. - powiedział Nathan, gdy zorientował się co jest na rzeczy
- Nie rozumiem.
- Rozumiesz. Ja też nie chcę się rozstawać. Świadomość tego, że jesteśmy w dwóch różnych miastach doprowadza mnie do szału. Mam ochotę odpalić samochód, jechać do Ciebie i Cię przytulić. 
- Ja też Cię kocham. - pocałowałam go
- Zbieraj się.
- Ale dasz mi swoją bluzę ? - zrobiłam słodkie oczka
- Dobra. Ale nie tą czarną.
- Ty masz dużo czarnych.
- Gadamy o full capach czy bluzach ? - spytał zdezorientowany
- O bluzach, ale full capów masz w 3 dużo.
- W 3 ?
- Nooo... nie chcę przeklinać.
- To powiedz jakoś inaczej.
- Full capów masz o wiele za dużo. Lepiej ?
- Lepiej. - pobiegłam na schody - Nie bierz żadnej czarnej ! 
- Dobrzee ! 


Zabrałam mu niebieską bluzę. Do tego założyłam rurki, Vansy i białą bokserkę. Wzięłam torebkę i wpakowaliśmy się do auta :
- Ale ja nie chcę jechać. - powiedziałam
- A ja nie chcę, żebyś jechała. Ale jeśli tam nie będziemy za jakieś trzy godziny, to Twoja mama mnie zabije, a Tobie da szlaban. Nie chcemy tego, prawda Vic ?
- Mówisz jak Jason. - znowu go szturchnęłam
- Przestań mnie bić.
- Ja Cię nie biję.
- To co robisz.
- Samoobrona.


Zaczęliśmy się śmiać i już śmialiśmy się całą drogę. No zeszło akurat trzy godziny. Połowę z tego staliśmy w korkach. Nathan pozwolił mi nawet założyć swojego Full Capa. Byłam zachwycona, dopóki nie weszłam do domu ...




_____________________________________________


Bluza Natha :


Full Cap Natha : 

2 komentarze:

  1. genialnie kocie:*
    czekam na następne i życzę weny ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. trafiłam na ten blog przypadkowo i dobrze się składa, czekam na następne

    OdpowiedzUsuń