wtorek, 19 czerwca 2012

Rozdział 71

Rodzice uradowani weszli do domu, a ja i Nathan zostaliśmy na parkingu. Od razu musiałam obczaić autka. Usiadłam za kierownicą Jeepa, a Nath obok, na miejscu pasażera. Chwila ciszy, bo musiałam sprawdzić co jest gdzie i odezwał się mój chłopak z uśmiechem :
- A wiesz, że tylko jedno auto jest od Twoich rodziców ? - spojrzałam na niego pytająco - Zgaduj.
- Poczekaj. Poczekaj. Łączę wątki. Ej chwileczke. - chwila ciszy - Mówisz, że tylko jeden samochód jest od rodziców ?
- No.. tak. Co znaczy... - przerwałam mu
- Co znaczy, że jeden dostałam... - zaczęłam krzyczeć


Jakimś cudem wlazłam na Natha i pocałowałam go. Uśmiechnęłam się i powiedziałam :
- Nie będę zgadywać. Liczę, że sam mi powiesz.
- Dobrze. Jak chcesz. Złaź ze mnie.


Wyszliśmy z auta i stanęliśmy z boku. Zaczęłam porównywać oba samochody. Koniec końców chłopak przemówił :
- No błagam.
- Co ?
- Myślisz czasem ?
- Nie mów tak do mnie.
- Przepraszam Księżniczko. - przytulił mnie i wyszeptał - Nie zabij się tylko. Wybrałem szybkie auto, dlatego żebyś się nie spóźniała. Pamiętaj, nie zabij się.
- Alfa Romeo Giulietta. - powiedziałam z uśmiechem
- W dziesiątkę. - pocałował mnie, a ja zaczęłam się śmiać- O co chodzi ? Chyba umiem całować.
- Umiesz, ale... - wybuchnęłam śmiechem
- Ale co ?
- Ale wyobraziłam sobie, że całuję się z kimś innym ! - poleciały mi łzy i śmiałam się jeszcze bardziej; Nathan tylko założył ręce na klatce piersiowej i udawał klasycznego focha
- Czyli co ? Ja Ci nie wystarczam ? Kogo ? Seeva ? Toma ? Maxa ? Już wiem. Jay'a ! Pewnie, że Jay'a !
- Nie ! Nikogo z tych, co wymieniłeś.
- Więc ? Kogo ? - powiedziałam niewyraźnie, lecz nie zrozumiał i spytał ponownie - Kogo ?
- No wiesz, że... lubię Ollie'ego..
- Ollie ? Jaki Ollie ?
- Ollie Garland. - zaśmiałam się
- Młodszego ? - wzruszyłam ramionami z uśmiechem - Idź Tyy ! - znów mnie pocałował, a rodzice czatujący z okna zaczęli się śmiać


Wtedy oderwaliśmy się od siebie. Ja zabrałam mu kluczyki i pobiegłam do domu. Nathan pobiegł za mną. Gdy wpadliśmy do przedpokoju, poczuliśmy zapach mojego ulubionego dania :
- Tosty na obiad ? - zapytałam
- Jak byłaś mała to jadłaś tylko to. - powiedziała mama podając mi talerz i zapraszając do stołu
- Mmm.. pychaa ! - smakował Nath
- Ty tylko o żarciu.
- Sorry. - mówił z pełną buzią


No więc śniadanie na obiad było bardzo smakowite. Zjadłam z mamą, tatą, bratem i chłopakiem. Coś lepszego niż urodziny z rodzinką ?! Nie sądzę.
Później poszłam z Nathanem na górę.


____________________________________________
Taki trochę krótszy, ale nie mam weny .
Ogółem teraz jestem zajęta imaginami .
Mam nadzieję, że dziewczyny nie są złe ;D
Kooochaaaam Was !
Oto link jeśli ktoś chce poczytać : KLIK 
Zapraszam do komentowania i wypełniania ankiety ! ;P

sobota, 9 czerwca 2012

Rozdział 7O

MIESIĄC PÓŹNIEJ ! Dokładniej 4 czerwca .
Wczoraj nocował u mnie Nathan i z nocy niewiele pamiętam. Chyba oglądaliśmy mecz. Przy tym dużo piliśmy, więc jakoś mi uciekło.
Dziś jest moja osiemnastka. Obudziłam się rano i zobaczyłam, że telewizor jest włączony. Na ekranie moje ulubione `9O21O`. Mój wzrok skupił się na drzwiach. Otworzyły się i w progu ujrzałam mojego chłopaka. W rękach trzymał tacę, a na niej mnóstwo rzeczy. Mój ulubiony kubek z Coca-Colą, serwetki ze słodkim reniferem, jakąś kopertę z serduszkiem i szklankę z małą, czerwoną różyczką :
- Dzisiaj będę Cię nazywał Księżniczką, czy tego chcesz, czy nie. - zawiadomił i podał mi tacę siadając przy mnie
- Dzisiaj nie będę zaprzeczać. - pocałowałam go
- Cieszę się, bo mam niespodziankę. - odwzajemnił pocałunek, ale bardziej namiętnie
- Jaką niespodziankę ?
- No jak powiem `niespodzianka`, to nie powiem jaka. Logiczne nie ?
- Niespodzianką byłaby Twoja obecność. Najlepszy prezent dla mnie, to poczuć Cię, Twoje usta, Twoje dłonie, całego Ciebie. - mówiłam całując go
- To raczej byłaby niespodzianka dla mnie.
- No więc, po co czekać ? Zróbmy to teraz. - wyszeptałam


Zdjęłam mu koszulkę i odłożyłam tacę. Całując zaczęłam rozpinać jego pasek i usłyszałam śmiech rodziców. Zarumieniona odwróciłam się :
- Wiecie, że drzwi się zamyka ? - mówił zaśmiany tata
- Do niczego nie doszło. - powiedziałam
- Doszłoby, gdybyśmy nie przerwali. - rzuciła mama
- No racja. Mogliśmy zamknąć. - dodał Nath
- To Ty je otwarłeś. A poza tym, po co mam zamek w drzwiach ? - awanturowałam się
- No, żeby je zamknąć, żebyśmy my mogli spokojnie..
- Nie kończ. - powiedziała mama, a my zaczęliśmy się śmiać - Może się ubierzesz ?
- Dobry pomysł. - wtrącił tata i odeszli
- Ciąg dalszy nastąpi... - wyszeptał Nathan


Kiedy chłopak zapinał pasek, chwyciłam jego dłonie. Znów zaczęłam całować, jednak oderwałam się od niego, aby zamknąć drzwi na klucz :
- Niech ten ciąg dalszy nastąpi teraz. - powiedziałam cicho


Kiedy znów zaczęłam go całować, znów usłyszałam coś na korytarzu. W pewnej chwili zdałam sobie sprawę, że mam urodziny. A u mnie w domu uroczystości te obchodzi się w jeden sposób : rano pobudka beznadziejną piosenką, w której powtarza się praktycznie co drugie słowo, zjedzenie zamówionego dwa dni wcześniej małego tortu z napisem `Happy Birthday` niby upieczonego przez mamę, zero prezentów, bo to dopiero przy kolacji. Ale nie rozumiem tego ostatniego. Po co dostawać prezenty dopiero wtedy, kiedy urodziny się kończą ?! A i jeszcze wyjście z rodzicami i bratem na zakupy, gdzie mama mówi `wybierz sobie coś, a my kupimy`. Wtedy jest przesada. A jakbym chciała sobie kupić coś `niegrzecznego`, to ciekawa jestem, czy wtedy też będzie komentarz `Spoko. Kupimy jak chcesz.` w ogóle nie patrząc na cenę.


Wstałam, otworzyłam drzwi, a tam coroczny widok. Mama w środku, tata gdzieś z tyłu, a Jason z torbą papierową. Piosenka na szczęście się skończyła, gdy drzwi się uchyliły. Ale jeszcze jedno :
- Wszystkiego Najlepszego Vicki ! - krzyknęli wszyscy, a ja taki zonk o.O
- Dzięki. - powiedziałam obojętnie
- Proszę. To dla Ciebie. - rzucił Jason i podał mi torebkę
- Co ? Znowu słodycze ? Błagam ludzie, ogar. Bo będę gruba.
- Nie. Nie słodycze. Coś innego. - powiedziała mama uśmiechając się - Wiemy, że już od dawna tego chciałaś, ale w końcu zebraliśmy odpowiednią ilość pieniędzy, żeby Ci to kupić.
- A przynajmniej czekaliśmy do Twoich urodzin. - dodał tata
- Czyli ile ? - spytałam
- Jakieś trzy miesiące. - poinformował mnie brat
- Aha. Fajnie.
- No otwórz ! - nalegali
- No dobrze. - podeszłam do ubierającego się Nathana i usiadłam na łóżku


Powoli i delikatnie zaczęłam otwierać torbę, a tam co ? Kluczyki do auta. Zaczęłam się cieszyć jak dziecko ! Skakałam po łóżku, a co się z tym równa, skakałam też po Nathanie. Koniec końców mama przemówiła :
- Ale nie chcesz go zobaczyć ?
- A co ?! Jest w garażu ?!
- Jest i czeka na nowego właściciela. - uśmiechnął się tata


Założyłam szybko Vansy, wzięłam chłopaka za rękę i pobiegłam za tatą. Biedny Nathan omal ze schodów nie spadł. Staliśmy przed garażem chwilkę, bo rodzice mówili, że najpierw mam się uspokoić, ale jakoś nie mogłam. W końcu zdecydowali się pokazać mi to cudo. Uznałam, że drzwi otwierają się za wolno, więc pospieszałam tatę :
- Spokojnie. - powiedział Nath
- Ale chcę w końcu zobaczyć to.. - zaniemówiłam -.. Land Rover Discovery.
- To jeszcze nie wszystko. - powiedziała mama, a mój chłopak wręczył mi... jeszcze jedne kluczyki
- Jak to nie wszystko ? Mam na własność najlepsze auto świata, a Wy, że jeszcze nie wszystko. - wtedy zobaczyłam.. - ALFA ROMEO Giulietta. - i prawie zemdlałam


Złapał mnie Nathan, a ja usiadłam na ziemi i nadal nie mogłam uwierzyć. `Czas zacząć najlepsze urodziny na świecie!` - pomyślałam.
_________________________________________________
Moje auta :
Land Rover Discovery :
i Alfa Romeo Giulietta :

czwartek, 7 czerwca 2012

Rozdział 69

Obudziłam się około 12.oo. Patrzę w komórkę i myślę `prawie trafiłam`. Było tam 36 SMSów ! No więc zrobiłam wielkie oczy, jakimś cudem wygrzebałam się z łóżka, pomaszerowałam do łazienki z telefonem w ręce i wykręciłam numer chłopaka. Odebrał akurat jak myłam zęby :
- Zasnęłaś, nie ? - usłyszałam
- No. A czego się spodziewałeś ? Że do rana gadać będziemy ? - powiedziałam niewyraźnie ze szczoteczką w buzi
- Umyj te zęby, to pogadamy. - zaśmiał się i zakończył rozmowę


Z bananem na ryjcu dokończyłam szorowanie kłów i znów wylądowałam na łóżku. Znów wykręciłam numer Nathana i znów odebrał :
- Już ? - spytał
- Już. - potwierdziłam - 36 wiadomości to nie za dużo ?
- Bałem się, że zemdlałaś.
- Nie przypominaj.
- Sorry. Jak noc ?
- Dobrze. Dopiero wstałam.
- Ja spać nie mogłem. Myślałem o Tobie i o tym, że Cię tu nie ma.
- Uroczo.
- Nie inaczej. - oboje się uśmiechnęliśmy - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
- Przeprowadź się na stałe do Londynu.
- Wiesz, że dopiero jak skończę osiemnastkę mogę takie coś brać pod uwagę.
- Wiem, ale osiemnastkę masz już za około miesiąc.
- A pamiętasz kiedy ?
- 4 czerwca.
- Skąd wiesz ? Przecież Ci nie mówiłam.
- Mam swoje źródła. - wtedy usłyszałam pukanie do drzwi
- Nie ma mnie. Śpię jeszcze. Wypad ! - krzyknęłam
- Vic, to ja, Jason.
- Nie ! Święty Mikołaj. Czego chcesz ? - spytałam przez drzwi
- Chodź na śniadanie. Nic od wczoraj nie jadłaś. Mama się martwi.
- Mama się martwi, tata się nie interesuje, a braciszek robi za informatora. Śniadanie mówisz ? Nie dzięki. Będę głodna to przyjdę sama. - powiedziałam i przyłożyłam telefon do ucha - Sorry. Rodzina się zaczęła mną interesować.
- Vicki Watson Sykes ! Czy ja dobrze usłyszałem ? Nie jesz od wczoraj ?!
- Nath... jeszcze nie Sykes.
- Nie jesz od wczoraj ? - powtórzył pytanie
- Nie byłam głodna.
- Idź jedz. Bo nie będzie niespodzianki.
- Jakiej znowu niespodzianki ?
- Kocham Cię. Pa. Smacznego. - i się rozłączył


Ubrałam jaskrawo zielone spodnie dresowe i białą bokserkę. Włosy uczesałam w kucyk, a na nogi założyłam skejty. Kit, że po domu. Komórka do kieszeni i mogę opuścić pokój. Najpierw ostrożnie ominęłam pokój brata, później cicho weszłam na schody i kiedy wpadłam do kuchni niczym tygrysica, bezszelestnie, usłyszałam mamę. Rozmawiała z tatą. Nie chciałam podsłuchiwać, ale i tak nikt się nie dowie :
- Ona coś ukrywa. Jestem tego pewna. - mówiła
- Nie. Gdyby coś ukrywała wiedzielibyśmy o tym. Ale ona nic nie ukrywa. Zawsze nam wszystko mówi. - wtrącił tato


No zatkało mnie. Gadają o mnie. Obgadują normalnie. Fakt, wszystkiego im nie mówię. To dlatego, że nie chcę, aby mnie to psychiatryka wysłali. Po dwóch sekundach spostrzegłam, że stoi obok mnie Jason :
- Czego chcesz ? - spytałam cicho
- Nie wolno podsłuchiwać. - upomniał
- Nie Twoja sprawa.


Poszłam znów do siebie. Postanowiłam, że zadzwonię po Alice i przejdziemy się po mieście. Powiedziała, że jest akurat w Nottingham z mamą i tatą na zakupach. Zaproponowała wspólne wyjście, a gdy przyjdzie na to czas, ulotnienie się. Zgodziłam się, bo nie mogłam odmówić. Umówiłyśmy się za dwie godziny na przystanku obok mojego domu. `Trzeba się przebrać` - pomyślałam drapiąc się po głowie. No więc tak...Ostatecznie nic nie wymyśliłam, także poszłam w tym co miałam. Gdy Alice mnie zobaczyła, podniosła się gwałtownie z ławki i powiedziała :
- W domu aż tak źle ?
- O co chodzi ? - zapytałam oglądając się, jakbym sprawdzała, czy nie jestem gdzieś brudna
- Jak Ty wyglądasz ?
- Normalnie ?
- Twoim zdaniem, to - wskazała na spodnie - jest normalne ?
- Tak ?
- Idziemy do miasta, czy na biwak ?
- Do miasta ?
- Przestaniesz zadawać pytania zamiast odpowiadać ?!
- Dobra. - stwierdziłam, a przyjaciółka zrobiła taki zonk o.O


Ruszyłyśmy w stronę miasta.
Gdy byłyśmy na miejscu, spoglądałyśmy na wszystkie wystawy. Ja nic nie kupiłam, natomiast Ali wracała do domu z sześcioma ogromnymi torbami wypchanymi po brzegi. Nie wiem jak zapakowała się do auta.
Po czterech godzinach pożegnałyśmy się. Alice odjechała z rodzicami do Londynu, gdzie była cała paczka, a ja wróciłam do beznadziejnego domu.
Przed budynkiem usiadłam na przystanku. Miałam szczęście. Drzewa zasłaniały widoki z okien. Nie było szans, że rodzinka mnie sprawdzi.
Po drodze do domu zatrzymałyśmy się w kiosku. Kupiłam paczkę fajek. Po prostu. Siedząc i myśląc, przypomniałam sobie o nich. Chwyciłam po torebkę i wyjęłam papierosy. Zapalniczką wykonałam jeden ruch. Najpierw lekko się zakrztusiłam, ale później mi się spodobało. Zamknęłam oczy. Zaciągnęłam się dłużej, głębiej. Powoli wypuszczając dym, usłyszałam ... Jay'a :
- Vicki ? Co Ty wyprawiasz ? - otworzyłam oczy i zgasiłam fajkę
- Ja ? Nic. Co Ty tu robisz ?
- Chciałem iść z Tobą na spacer.
- A dzwoniłeś ? - wstałam
- Nie. Chciałem Ci zrobić niespodziankę.
- Za dużo niespodzianek !


Wtedy dłońmi zakryłam twarz. Jay, jako najlepszy przyjaciel, podszedł do mnie i przytulił. Lubiłam, jak mnie przytulał...

środa, 6 czerwca 2012

Rozdział 68

Weszłam do domu i jak zwykle zaczęły się pytania :

- No cześć, jak było ? - odezwała się mama
- Dobrze. - powiedziałam obojętnie
- Nie powiesz nic więcej ? - przyłączył się tata - Jak tam ten Twój Nathan ?
- No właśnie. Nie powiesz nic więcej ? - powtórzył Jason
- Wiecie co ? Nie jestem w nastroju. - zaoponowałam 
- Ale ani słowa nie piśniesz ? - dopytywała mama
- Dajcie mi wszyscy święty spokój ! - nakrzyczałam na rodzinę, złapałam się za głowę i ruszyłam do swojego pokoju


Wchodzę, patrze i mi coś nie gra. `Jason tu był` - pomyślałam. Ale płyty były na swoim miejscu. `Mama sprzątała` - rozwinęłam myśl. Miałam rację. Posprzątała. Spojrzałam na biurko. Laptop tam, gdzie go zostawiłam, puszki po Coca-Coli zniknęły, full cap, który zabrałam Nathanowi też leży tam, gdzie zawsze. Łóżko pościelone. Z pewnością nie było, kiedy wyjeżdżałam. Komoda ? Cóż... otworzyłam szuflady, a tam posegregowana bielizna. `Moja mama jest dziwna.` - pomyślałam nie chcąc mieć kłopotów. 
Rzuciłam torebkę na dywan, zamknęłam drzwi, usiadłam przy biurku. Ściągając buty i włączyłam laptopa. Weszłam na Twittera. Poczekałam kilka godzin aż Nath też się zaloguje. Wpadłam na niego pod wieczór. Zaczęliśmy pisać prywatne wiadomości :
V.: `Heej Kochanie :-*`
N.: `Siema. Co tam ? Jak się czujesz ?`
V.: `Dobrze. Tylko rodzice nalegają, żebym opowiedziała o wszystkim.`
N.: `To powiedz. Wyjaśnij, że pojechaliśmy do klubu.`
V.: `Powtórzę : WSZYSTKO.`
N.: `Czyli nie powiesz.`
V.: `Nie. Nie powiem.`
N.: `Ej ?`
V.: `Co ?`
N.: `Kochasz mnie ?`
V.: `Zdaje mi się, czy my coraz częściej się o to upominamy ?`
N.: `Ale odpowiedz.`
V.: `Tak. Kocham Cię. :-*`
N.: `Uwielbiam, kiedy tak mówisz ! Szkoda, że nie ma Cię przy mnie. Leżę w łóżku. SAM !`
V.: `Przepraszam. Wiesz, że musiałam wrócić.`
N.: `Wiem.`
V.: `Więc ? O co chodzi ?`
N.: `Chciałbym Cię tutaj, żebyś była ze mną. Mam wielką ochotę przyjechać po Ciebie.`
V.: `Ty tylko o jednym...`
N.: `Nie możesz do mnie przyjechać ? Albo ja przyjadę. Proszę. Tak na szybko. :-D`
V.: `Muszę kończyć Głupku. :-P Pilnuj się, bo mnie odstraszasz. Kocham Cię. Pa.`
N.: `Ej Kochanie. Nie idź. Co ja zrobię bez Ciebie ?!`
V.: `Twój problem. Papa. Kocham Cię ! <3`
N.: `Ja Ciebie też. Napiszę później. :-*****`
V.: `Dobrze.`


Uśmiechnęłam się do siebie. Widać, że brakowało mu mojej obecności. Przyzwyczaił się do mojego towarzystwa. Wtedy usłyszałam, jak woła mnie mama. Zeszłam na dół i zobaczyłam kolację na stole. Podeszłam bliżej :
- No. Nareszcie. - mówił Jason
- Czego się odzywasz ?! Pytał ktoś o zdanie ?! - wybuchnęłam
- Victoria. Przestań. Co Ci jest ? Dziwnie się zachowujesz. - pytał tata
- Pewnie ma okres. - wymądrzał się mój brat
- Nie. Mam menopauzę.
- Vicki ! No przesadzasz ! - mówiła mama
- Dobra ! - wstałam - Wygląda na to, że mogłam zostać z Nathem w Londynie. Wam tu nie jestem potrzebna ! Nie mogę mieć złego humoru ?! Idę do siebie i nie przeszkadzajcie mi ! Mam Was wszystkich w dupie ! Nie wiecie nawet co dzieje się w moim życiu ! I wiecie co ?! Nawet dobrze, bo wielu rzeczy bym Wam nie powiedziała ! - wykrzyczałam a oni zrobili wielkie oczy


Po tym popłynęły mi łzy. Nie chciałam tego. Natychmiast się odwróciłam i pobiegłam na schody. Szybkim tempem wpadłam do pokoju, zamknęłam drzwi i rozpłakałam się. 


Minęły około dwie godziny. Usłyszałam swój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz : `Nath<3 :**`. No więc odblokowałam i weszłam we wiadomość. SMS jak SMS. Treść bardzo prosta : `Kocham Cię. Kotku szkoda, że nie jesteś teraz ze mną. Mam ochotę płakać, bo za bardzo tęsknię. Chcę Cię tu i teraz. Błagam odpisz, bo umrę!!!`. Wytarłam policzki, pociągnęłam nosem, usiadłam na łóżku i odpisałam : `Też Cię kocham. Właśnie pokłóciłam się z rodzicami i Jasonem i chcę, żebyś był ze mną. Też cholernie tęsknie i chcę, żebyś siedział teraz obok mnie na łóżku. Dwuosobowe, a Ty zawsze jesteś w nim mile widziany. Przy okazji... mam Twoją czapkę. Właśnie w niej leżę.`. Odpisał, że wie, i że bardzo się cieszy, że podobają mi się jego full capy. 


Leżałam i pisałam z moim chłopakiem aż do O1.oo w nocy. Później zasnęłam przy telefonie. `Jak się obudzę, to będę miała z 3O SMSów.` - pomyślałam i odpłynęłam.

wtorek, 5 czerwca 2012

Rozdział 67

Po rezonansie znów zrobiło mi się niedobrze. Nie zdążyłam pobiec do toalety. Do sali wszedł doktor. Nagle mi się odechciało. Spojrzał na mnie, a ja na niego. Rozejrzałam się. Nathana ani śladu. Alice i Seev też zniknęli. Koniec końców lekarz przemówił :
- Więc, pani Watson, mam dobre wieści. - spojrzałam na niego pytająco - Rezonans nic złego nie wykazał. Jest pani wolna od.. - spojrzał na zegarek - .. teraz.
- Dziękuję. Mówiłam, że nic mi nie jest.
- Ja wolę być pewny. - zaśmiał się i wyszedł


Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Wzięłam swoje ubrania, ostrożnie wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Przebrałam się, uczesałam i otworzyłam drzwi. Znów znalazłam się w pobliżu łóżka i założyłam szpilki. Spakowaną wcześniej torebkę założyłam na ramię i już chciałam chwycić klamkę od drzwi, gdy ktoś je otwarł. Na przeciw mnie stanął mój chłopak. Nie odzywał się, tylko patrzył. W końcu doczekałam się słów z jego strony :
- Vic ?
- Tak ?
- Wychodzisz ? - spytał z uśmiechem
- Jak widać. - również się uśmiechnęłam
- Ale się cieszę ! - podszedł i przytulił tak, że nie dotykałam ziemi
- Ja też się cieszę.


Wtedy postawił mnie na gruncie, spojrzał mi głęboko w oczy. Powoli przysunął mnie do siebie i pocałował delikatnie. Chwilę później zaczął całować bardzo namiętnie. Gdy już się ode mnie oderwał, powiedział :
- Kocham Cię Vic.
- Wiem. Ja Ciebie też. A teraz zabierzesz mnie do domu ?
- Oczywiście.


Pocałował mnie jeszcze raz i wyszliśmy ze szpitala. Nagle mnie olśniło :
- Poczekaj.
- Co ? - zapytał zdziwiony Nath
- A Ali ? Poszła coś zjeść, nie ?
- No. Coś w związku z tym ?
- Seev też mi zniknął.
- Pojechali do domu.
- Ciekawe.
- Co ciekawe ?
- Nic.
- Powiedz.
- Nie. - zaczął mnie łaskotać
- Powiedz ! Ja nie żartuję.
- Dobrze. - przestał
- Więc ?
- O nic mi nie chodziło.
- O coś Ci chodziło. Gadaj, bo.. - już chciał mnie połaskotać, ale mu przerwałam
- Dobra ! Dobra. Ciekawe czemu się nie pożegnała.
- Musiała jechać, a Ty miałaś badania.
- Nie przypominaj.
- Przepraszam. Wsiadaj. - powiedział i otworzył mi drzwi do auta
- Dzięki.
- Spoko. - i poszedł z drugiej strony
Gdy już byliśmy w aucie, zapytał :
- Pasy też Ci pomóc zapiąć ?
- Byłam tylko na badaniach ! Nie miałam żadnej trudnej operacji. Umiem zapiąć te durne pasy. - zaśmiał się - Przestań.
- Przepraszam. 
- Głupek. 
- Nie jestem głupek. - oburzył się i spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem
- Nie pacz tak na mnie.
- Mówi się nie patrz.
- A ja powiem nie pacz.
- Paczę.
- Nathan.
- Vicki.
- Przestań !
- Dobrze. - rzucił i mnie pocałował


Resztę drogi... do domu Natha... jechaliśmy śpiewając różne piosenki. Często wracaliśmy do `ChasingTheSun` i `GladYouCame`. Najlepiej wychodziło nam `Satellite` i `Warzone`. 
Chłopak parkował auto na podjeździe, gdy nagle przemówił :
- Kocham Cię Vic.
- Ja Ciebie też. 
- Zostaniesz na noc, prawda ? - zrobił słodkie oczka
- Nie. 
- Proszę.
- Nie rób tak, bo ulegnę. Muszę jechać do domu. Mama mnie zabije.
- A jak ja zadzwonię ?
- Nathan.
- Chodźmy na górę. Pomogę Ci się spakować.
- Spakować. Coś jeszcze ?
- I odwiozę Cię do domu.
- Kiedy ?
- Juu... - chciał powiedzieć jutro, ale go szturchnęłam - Dzisiaj.
- Grzeczny chłopczyk. - dałam mu całusa w policzek


Jak powiedział tak zrobił. Poszliśmy na górę. Pomógł mi się spakować. Coś jeszcze zjedliśmy i odwiózł mnie pod sam dom. Zaczekał aż wejdę i odjechał z powrotem do Londynu. 

niedziela, 3 czerwca 2012

Rozdział 66

Obudziłam się w łóżku szpitalnym. Znowu. Nathan siedział przy mnie. Twarz miał zakrytą dłońmi. Co jakiś czas pociągał nosem. Nie zauważył, że się obudziłam. Odwróciłam głowę. Spojrzałam w okno. Była piękna pogoda. `Ali pewnie jest u Seeva.` - pomyślałam. No i wtedy usłyszałam głos mojego chłopaka...chyba chłopaka :
- Vic, przepraszam. To przeze mnie.
- Ale co ?
- No przeze mnie zemdlałaś.
- Nie gadaj. To przypadek.
- Nie. Przepraszam. To moja wina. - ujrzałam jego czerwone oczy
- Nie mów tak. - po chwili dodałam - Męczy mnie jedno.
- Co ?
- Czy my ... no wiesz ... nadal ...
- Jesteśmy parą ?
- No. Po tej kłótni to wątpię, żebyś chciał być ze mną. - zrobiłam smutną minę i westchnęłam
- Nie mów tak. Wiesz, że.... 
- Że ?
- Wiesz, że Cię kocham. 
- To to akurat lubisz mi często uświadamiać.
- No racja.
- A jeśli chodzi o to z wczoraj... - Nath mi przerwał
- Z dzisiaj.
- Z dzisiaj... - wyprostowałam - ... to zrozumiem, jeśli.. - znów mi przerwał
- Nic nie rozumiesz. - powiedział z uśmiechem - Ja tylko mam nadzieję, że Ty chcesz ciągnąć ten związek dalej.
- Zdaje mi się, czy ten dialog nie ma sensu ?
- Czemu ?
- Bo wystarczyło od razu powiedzieć `Kocham Cię` i spokój. Albo `Ustalmy, że wczorajszej..... dzisiejszej kłótni nie było`.
- Dzisiejszej kłótni nie było.
- Gdybym tylko mogła kliknąć `Lubię To`.
- A to lubisz ? - spytał i pocałował mnie
- To lubię. I to bardzo. Nawet kocham. 
- A mnie kochasz ?
- Pytanie bez sensu.
- Racja. Ty mnie kochasz.
- Głupek.
- Ej ! Nie przeginaj. - zaśmialiśmy się


Wtedy próbowaliśmy dokończyć rozmowę, ale nam nie wyszło. Do sali zawitali Alice i Seev. Chłopak mojej przyjaciółki od razu zaczął :
- Z buta wjeżdżam !
- Vicki ? Co się stało ? - po czym skierowała się do Nathana - Nathan ? Płakałeś ?
- Nic. - powiedziałam .. również za mojego chłopaka - Nie. 
- Dzięki. Umiem mówić.
- Wiem Kochanie.
- Chłopcy zostawicie nas na chwilę ? - spytała Ali szturchając Sivę - Ty powiesz jemu. - i wskazała na Natha
- OK. - powiedział Seev i wyszli
- O co chodzi ? - zapytałam niepewnie
- Pamiętasz, jak kiedyś przyrzekałyśmy sobie, że gdy się zaręczymy, zadzwonimy do siebie i powiemy `nie upuść telefonu` ? - podała mi komórkę - Vic, nie upuść telefonu.
- No nie wierzę ! Zaręczyłaś się z Seevem ?! Czemu ja nic o tym nie wiem ?!
- Przyszłam Ci to powiedzieć. Najpierw podjechaliśmy pod dom Natha, ale dostałam SMSa, że leżysz w szpitalu. A właśnie co się stało ?
- Zaręczyłaś się ze Sivą ! Ale fajnie ! Kiedy ślub ? No bo wiesz, do ślubu raczej się w wieku 18 lat nie idzie, chyba że ciąża.
- Vicki ?
- Co ?
- Dlaczego tutaj leżysz ?
- Bo dobiłaś mnie tą informacją. 
- Ale tak serio.
- Tak serio to... zemdlałam... dwa razy.
- Dlaczego ? Co się stało ? To po tej imprezie ?
- Noo... tak. Wyszliśmy przez klub i zrobiło mi się niedobrze. Później cały czas wymiotowałam, a gdy chciałam wyjść po prawie zerwaniu, znowu zemdlałam i obudziłam się tutaj. 
- Ojej. No nic, idę coś zjeść. Otwarli bufet.
- Zostawisz mnie tu ? Samą ?
- Nie samą. Masz Nathana. - zaśmiała się
- Ale zauważ, że Nathan nie jest moją najlepszą przyjaciółką.
- Masz Jay'a. Dzwoń do niego. 
- Nie wiem gdzie jest.
- Peszek. - i wyszła


Chwilę jeszcze myślałam, czy zadzwonić do Jay'a i powiedzieć mu o wszystkim. Ostatecznie odłożyłam telefon. Gdy chciałam podejść do okna, poczułam ukłucie w sercu. Zgięłam się w pół. Wtedy do pokoju weszła pielęgniarka. Podbiegła do mnie i zawołała lekarza. Przestraszony Nath również do mnie podbiegł...prawie. Zatrzymał się w pół drogi. Sądziłam, że to przez nadmiar adrenaliny. Nie wiedział co się dzieje. W tym momencie do pomieszczenia wpadł doktor. Wyprowadził chłopaka i podszedł do mnie. Pomógł mi położyć się na łóżku. Następnie mnie zbadał :
- No cóż. Mamy pewność, że to nie zawał. - zawiadomił
- No cóż. Mamy pewność, że żyletki też nie połknęłam. - dodałam
- Zabawna pani jest. - zaśmiał się - Pielęgniarka zostanie z panią chwilę. Ja pójdę zlecić rezonans.
- Rezonans ? Po co ? Przecież ze mną wszystko dobrze. Prawda ?
- Niby tak. Chcę sprawdzić dla pewności.


Dobra. Przyznam się. Byłam przerażona....

sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział 65

Podczas gdy Alice i Seev siedzieli na dachu wpatrzeni w słońce, niebo, siebie... ja i Nathan również opuściliśmy klub ...nieźle wstawieni. Przed budynkiem zaczęliśmy się namiętnie całować. Zapytałam go jaki tekst zapodałby mi na podryw. Powiedział :

- Hej . Jesteś bezpańska ? Bo mam tu smycz na takie suczki.
- To było niegrzeczne.
- Gdzie tam nierzeczne. Niegrzeczna to jesteś Ty w.. - przerwałam mu
- Nie kończ.
- Dlaczego ?
- A nie widzisz, że stoimy na ulicy ?
- Widzę. Co z tego ?
- Kurwa, ale mi nie dobrze.
- Będziesz rzygać ?
- Będę. O kurwa. - złapałam się za brzuch - Ale boli.
- Boli ?
- No chyba mówię, że boli.
- Spokojnie. Usiądź. - zaprowadził mnie na krawężnik
- Wiesz ? Czuję się jak w Dublinie. Wtedy też wracaliśmy jakby z klubu.
- Ale wtedy nie byliśmy w klubie.
- No mówię jakby.
- Dobrze. 
- Kochasz mnie ?
- A co ? Wątpisz ?
- Nie. Zastanawiam się tylko.
- Nigdy w to nie zwątpisz. Obiecaj mi. 
- No właśnie. Nasz związek to jedna wielka obietnica !
- Kochanie. 
- Nie ! 
- No to nie ! Nie masz zamiaru ciągnąć dalej tego związku to go  zakończ !
- Nie potrafię ! Nathan ! Ja nie chcę !
- To czemu tak mówisz ?!
- Bo jestem pijana ! Jak cholera ! Boli mnie brzuch ! Czuję, że zaraz zwymiotuję ! 
- Uspokój się !
- Nie ! - i wtedy zakręciło mi się w głowie
- Vic ? Wszystko dobrze ?
- Nie. Nie czuję się najlepiej. Chyba zaraz.... - nie dokończyłam


Zdążyłam wtedy tylko wstać i ... zemdlałam. Nathan nawet mnie nie złapał. Gdy leżałam na ziemi, uklęknął przy mnie. Złapał się za głowę i powiedział `kurwa`. Później wyciągnął telefon. Zadzwonił po karetkę. 
Przyjechała bardzo szybko. Zabrała mnie do szpitala. Podwiozła przy okazji Natha. Okazało się, że za dużo wypiłam. Resztę nocy....było już rano, więc od momentu gdy się obudziłam, nie mogłam przestać wymiotować. Przed salą, w której leżałam, mój chłopak rozmawiał z lekarzem :
- I ? Co z nią ? Długo jeszcze ?
- Bardzo mi przykro, panie Sykes, ale nie siedzę w jej organizmie. Nie wiem kiedy przestanie. 
- Fuck. - powiedział cicho


Postanowił do mnie zajrzeć. Pakowałam torebkę stojąc przy łóżku :
- Vic ? Co robisz ?
- Pakuję się. Nie widać ?
- Ale dlaczego ?
- Taksówka zaraz tu będzie. Pojadę autobusem do Nottingham i tam nagadam rodzicom, że coś zjadłam i mi zaszkodziło.
- Nie możesz. 
- Mogę. - spojrzałam w jego kierunku
- Vic ? Płakałaś ?
- I co ? Tego też nie mogę ?
- To przeze mnie ?
- W dziesiątkę.
- Ale co ja Ci zrobiłem ?
- Tak myślałam. Jesteś jeszcze zbyt pijany. Jak wytrzeźwiejesz, to zadzwoń i powiedz, że wiesz o co chodzi.
- Ale nie jedź. Zostań u mnie na noc. Nie chcę Cię stracić. - zatrzymałam się - Nie jedź. - złapał mnie za rękę
- Za późno. 


Wtedy wyrwałam się i wyszłam. No cóż... nie doszłam za daleko, bo już w progu znów zakręciło mi się w głowie i znów zemdlałam. 

Rozdział 64

Gdy oboje byliśmy gotowi, pod dom podjechała taksówka. Seev ją zamówił. 

Po kilkunastu minutach drogi zatrzymaliśmy się przed klubem :
- Wiedziałam ! - wykrzyknęłam wychodząc z auta
- Co niby ? - spytał Nathan
- No wiedziałam, że pojedziemy do ` DirtyCats`.
- A Alice ?

- Co Alice ?

- Też wiedziała ?

- Domyśliła się.

- Aha. - powiedział niepewnie i weszliśmy



W oddali dostrzegliśmy Ali i Seeva siedzących na kanapie. Siva coś szeptał jej do ucha, a ona się uśmiechała :

- Może zostawmy ich samych ? - zaproponowałam

- Dobry pomysł. Chcesz coś do picia ? - poparł mnie Nath

- Nie piłam już z trzy tygodnie. Należy mi się. 

- No to chodź. - zaprowadził mnie do baru



Zamówiliśmy drinki i zaczęliśmy gadać. Jak na pierwszej randce, na której nawet nie byliśmy. 

Trochę już wstawieni poszliśmy na parkiet. Tam dostrzegli nas zakochańce. Podeszli do nas. Wręczyłam Ali prezent. Bardzo się ucieszyła. Pobiegła do łazienki, a Seev pomógł jej założyć naszyjnik. Na dancefloor wyszła jak gwiazda. Postanowiłyśmy zrobić nasz popisowy numer. Wszyscy zrobili koło, w którym tańczyli :

- Wasza kolej. - wyszeptał mi do ucha mój chłopak



Puściłam jego rękę, kiwnęłam w stronę Ali i wyszłyśmy na środek. Tańczyłyśmy do Rihanny `Where Have You Been`. Idealnie ! Właśnie do tej piosenki ćwiczyłyśmy układ. Nie obyło się bez małego DanceHall'u. W momencie, gdy schodziłyśmy powoli w dół, aby z wdziękiem znów wzbić się w górę i kontynuować taniec, wszyscy chłopacy w klubie `wiwatowali`, a raczej wydawali z siebie dźwięki typu `Ona musi być moja`. Po zakończeniu piosenki, również naszego układu, zgasło światło. Okazało się, że DJ włączył cichą muzykę i naszym oczom ukazały się lasery. Każdy tańczył nie zważając na to, że kompletnie nic nie widać. Światło padało tylko na DJ'a.



My pochłonięci tańcem, a Alice i Siva zniknęli. Zdaje mi się, czy to samo zrobili w Dublinie ? 

Wymknęli się przed klub. Chłopak zaczął ją całować, jednak ona była zaciekawiona :

- O co chodzi ?

- O nic. Chcę Ci coś pokazać.

- Na co czekasz ?

- Na odpowiedni moment. - pocałował ją jeszcze raz - Teraz możemy iść.



Zabrał ją na najwyższy budynek w Londynie. Przetańczyliśmy połowę nocy, więc do wschodu słońca pozostało niewiele. Zdziwiona zachowaniem `Kena Czekoladki` znów zadawała pytania :

- Co robisz ?

- Odliczam czas. - patrzył na zegarek

- Po co ?

- Cicho.

- Możesz mnie nie uciszać ?

- Cicho.

- Ej ! To niegrzeczne.

- Możesz siedzieć cicho ? Nie chcę mówić `zamknij się`, a uwierz, prowokujesz mnie.

- Dobra. - zamilkła



Nie minęło 5 minut, a Seev zakrył jej oczy :

- Kocham Cię. - powiedział i oczom Alice ukazało się czerwone niebo

- Siva ! Ja... ja ... ja nie wiem co powiedzieć ! - rzuciła mu się na szyję - To jest piękne !

- Najlepsze będzie za chwilę. - wskazał na chmury - Patrz teraz.



Moja przyjaciółka wykonała jego polecenie. Zawsze marzyła o tym, aby ujrzeć wschód słońca, jednak zawsze była zbyt leniwa. Teraz wpatrzona była w horyzont, który powoli zaczynał tracić kształt. Niebo zamiast czerwone, stawało się trochę różowe, błękitne, miejscami nawet fioletowe. Ukazało się i słońce. Lekko ciemne, jednak po chwili biło pełnym blaskiem. Wszystko stało się tak szybko. Nagle Seev stanął naprzeciw Alice :

- Kocham Cię wiesz ?

- Wiem.

- Teraz już na zawsze  razem.

- Mówisz, jakbyśmy byli po ślubie.

- Ale teraz jesteś pełnoletnia. Możemy się zaręczyć, wziąć ślub, mieć dzieci. - złapał ją za ręce i spojrzał w oczy - Alice Sanders. - uklęknął - Bardzo, bardzo, bardzo Cię kocham. Gdyby tak nie było, nie zabrałbym Cię tutaj i nie klęczałbym przed Tobą. Chcę spędzić z Tobą resztę życia. Pytanie, czy Ty tego chcesz. Powtórzę. Alice Sanders... Zostaniesz moją żoną ? Wyjdziesz za mnie ?

Ali miała zły w oczach. Chciała tego i to bardzo. Przez głowę przebiegło jej tysiące myśli. Przez te kilka sekund zastanawiała się, czy nie jest za młoda. Ale przecież... `Ślub może poczekać. Teraz będę szczęśliwą narzeczoną.` - pomyślała i wreszcie z siebie wykrztusiła :

- Kocham Cię ! I TAK ! Chcę zostać Twoją żoną ! Chcę wyjść za Ciebie ! - rzuciła mu się na szyję

- Poczekaj. - powiedział szczęśliwy Seev i włożył na jej palec pierścionek



Teraz już mieli 1OO% pewności, że będą razem i nikt ich nie rozdzieli.