sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 103

Kiedy weszłam do domu, modliłam się, żeby tylko nie było tam Nathana. Nie wiadomo co by zrobił, gdyby zobaczył, że jest ze mną Aaron. Pospiesznie zamknęłam za nami drzwi i skierowałam się do salonu.
- Ładnie tutaj - przyznał chłopak
- Dziękuję - odpowiedziałam uśmiechając się do niego - Nath urządzał
- Yhmm.. - mruknął lekko zirytowany
Nie lubił tematu o Nathanie. Może rzeczywiście nadal coś do mnie czuł. Może wciąż uważał, że to z nim powinnam być, nie z Nathanem. Ale nie obchodziło mnie to. Aaron to kumpel ze szkoły. Nikt więcej. Nie zamierzam zrywać z Nathanem, bo sobie coś ubzdurał.
- Chcesz coś do picia? - spytałam, gdy zauważyłam, że Aaron ciągle rozglądał się po mieszkaniu
- Tak, jak możesz to nalej mi wody
- Nie ma sprawy. A może coś byś zjadł?
- Nie jestem głodny, dzięki
- Na pewno?
- Vic, błagam
- Ok, już nic nie mówię..
Kiedy nalałam do czarnego kubka wody cytrynowej, podałam go Aaronowi. Wtedy zorientowałam się, że nadal mam na sobie jego bluzkę.
- Poczekasz tu chwilkę? - spojrzałam na siedzącego na sofie chłopaka - Muszę się przebrać
- Jasne, idź
Skierowałam się do sypialni. Stanęłam przed szafą i zaczęłam się zastanawiać co ubrać. Na dworze zrobiło się w miarę ciepło, więc mogłam sobie pozwolić na zwykłą koszulkę na krótki rękaw i krótkie ogrodniczki.

Kiedy już się przebrałam wyszłam do Aarona związując włosy w kucyk.
- Ładnie wyglądasz - powiedział z chytrym uśmiechem
- Wal się
- Ej no, ładnie to tak?
Dzwonek do drzwi. Dzięki Bogu. Nie miałam ochoty wdawać się z nim w dyskusję.
- To pewnie Alice, pójdę otworzyć
Nie przejmując się za bardzo, otworzyłam drzwi z uśmiechem, który dość szybko zniknął mi z twarzy.
- Nathan? - próbowałam się uśmiechnąć i zatrzymać go w drzwiach - Co tu robisz?
Spojrzał na mnie jak na idiotkę.
- Wydawało mi się, że mam nieograniczony wstęp do mojego mieszkania - zachichotał całując mnie w policzek i wchodząc do środka
Będzie piekło za 3.. 2.. 1..
- Co Ty tu robisz?! - uniósł się Nath
- Nathan błagam, nie krzycz - powiedziałam
- Wpuściłaś go do mieszkania?!
- Nie unoś się tak
- Pytam o coś!
- Nie krzycz na mnie!
Nath przejechał dłońmi po włosach uśmiechając się i kręcąc przecząco głową. Nie lubię kiedy to robi.
- Nie wierzę - powiedział cicho
- Dasz mi wytłumaczyć?
- Nie wierzę - powtórzył
- W takim razie pozwól, że ja Ci opowiem jak było - wtrącił się Aaron
- Stul pysk, psie! - krzyknął Nath, zamknęłam oczy zdziwiona jego nagłym wybuchem
- Nie - Aaron ciągnął dalej. Będzie bójka, już to widzę - Musisz wysłuchać co mamy do powiedzenia! Vicki jest w niebezpieczeństwie!
- Pierdolisz, bo chcesz zgrywać jakiegoś bohatera!
- On mówi prawdę - potwierdziłam
- Co?!
- Nathan, słuchaj, zależy mi na Vicki i chciałem ją tylko chronić. Dlatego tu jestem. Ktoś ją prześladuje. I uwierz mi, ten ktoś jest naprawdę niebezpieczny. Nie wiadomo do czego jest zdolny.
- A co sprawdziłeś go?
- Tak - po słowach Aarona, Nathanowi zrobiły się oczy jak dwa funty
- Wy próbujecie mnie oszukać, czy jak? To jest jakiś pieprzony żart? Jakoś nie jest śmieszny
- Nathan, to nie żart - spojrzałam na niego z troską - Też na początku trudno mi było w to uwierzyć, ale Aaron chyba serio mówi prawdę
- Ok, mówcie
Usiedliśmy na sofie i zaczęliśmy rozmawiać. W większości to Aaron mówił, ja tylko przytakiwałam. Kiedy skończył wszystko wyjaśniać, Nath wypuścił ciężko powietrze.
- Kto to jest? - spytał cicho
- Benjamin Axel - rzucił Aaron - Niezły jest jako haker, czy zdobywca dobrze ukrywanych informacji, ale to jednak prześladowca i to bardzo niebezpieczny. Kiedyś był już za kratkami, ale nie na długo, bo nie udowodniono mu winy. Wybiera cel, którym w tym przypadku jest piękna, młoda dziewczyna. Najpierw ją obserwuje. Później przychodzi czas na spotkanie. Pewnie już to zrobił. Przypominasz coś sobie? Jakiegoś podejrzanego kolesia? - spytał patrząc na mnie i nagle mnie oświeciło
- Może podawać się za kogokolwiek?
- Jest za głupi, żeby to robić. Podaje swoje nazwisko i zabiera do mieszkania przy czwartym spotkaniu. Ale z tego co wiem, pracuje w wesołym miasteczku
- W wesołym miasteczku? - ożywiłam się - O mój Boże..
- O co chodzi? - spojrzał na mnie zdziwiony
- Wysoki brunet, zielone oczy, pracuje w budce w wesołym miasteczku i podaje maskotki - powiedziałam cicho
- No tak. Skąd wiesz?
- Bo ze mną rozmawiał - szepnęłam
- Cholera! - Aaron zaczął chodzić po salonie w tę i z powrotem - Przeszedł już do spotkania
- Więc co teraz? - zainteresował się Nathan
- Zawsze działa według tego samego schematu. Obserwacja, rozmowa, przypadkowe spotkanie, spacer, kolacja u niego...
- Sugerujesz, że teraz gdziekolwiek się nie ruszę, on będzie łaził za mną? - poczułam jak moje oczy robią się szkliste
- On może nawet przyjść do Waszego mieszkania. Cholera wie co wymyśli. Może nawet już tu był
Spojrzałam na niego przerażona


________________________________________
Przepraszam, że nie było rozdziału od zeszłego
roku :c
Wybaczcie, chociaż i tak pewnie już nikt tego
bloga nie czyta eh
No nic.
Rozdział krótki, ponieważ nie mogłam wymyślić
nic sensownego :c
Przepraszam.