piątek, 11 maja 2012

Rozdział 38

PRZED SZPITALEM postanowiliśmy, że lepiej będzie, jeśli chłopcy odwiozą mnie do domu :

- To może dzisiaj też zostanę u Ciebie na noc ? - zapytał Nath
- Nie. Dzisiaj wraca tata. Nie musisz się martwić. - podeszłam i przytuliłam go czule
- Jesteś pewna ?
- Tak. Na 1oo%. - pocałowałam go
- No dobrze. Pakuj się do auta. - powiedział i wskazał na samochód
Gdy w końcu podjechaliśmy pod mój dom, wysiadłam a za mną Nathan. Jeszcze raz mnie pocałował i zaczekał, aż wejdę do budynku. Dopiero kiedy pomachałam mu z okna, wsiadł do auta i pojechali :
- Nathan. Spokojnie. - powiedział Max widząc jak Nath nerwowo rusza nogą
- Mam być spokojny, bo moją dziewczynę napadli ? - spytał łagodnie i znów wlepił wzrok na widoki za szybą
- Dobra. Rób jak chcesz. Ja się już nie udzielam, ale serio, dziewczyna źle na Ciebie działa. 
- Przestańcie ! Macie coś do niej ? - spytał Jay
- Tak. - mówił Max
- Nie. - odezwał się Seev
- No właśnie. Nikt nic do niej nie ma oprócz Ciebie, Max. 
- No trudno. - powiedział Max 
Dalej jechali w ciszy aż do hotelu.
Gdy weszłam do domu również panowała cisza. Zero hałasu. A to nie jest podobne do mojej rodziny. Miał przyjechać tata, ale auta nigdzie nie widziałam. Jason zwykle biega jak popieprzony, ale tym razem w ogóle nie było go widać. Mama, która zwykle robiła coś w kuchni też gdzieś zniknęła. Co się dzieje ?! Gdzie są wszyscy ?! Poszłam do swojego pokoju. Wszystko było na swoim miejscu, tak gdzie to zostawiłam. Nagle usłyszałam, jak ktoś wchodzi do domu. Zero stresu. Schodzę po schodach a tam pijani rodzice i ledwo żywy Jason. What The Fuck ?!?!?!?! Gdzie oni byli ?! No cóż. Zaproponowałam, że odprowadzę brata do pokoju, a oni niech robią co chcą byle cicho. Szliśmy po schodach na górę, gdy Jason zapytał :
- Mogę dziś spać u Ciebie w pokoju, jeśli Nathana nie ma ?
- Jasne, że możesz. Nie ma go.
- OK. Pójdę tylko po piżamę.
Zdziwiło mnie to. Ciekawe czemu mnie o to poprosił....
No nic. Życie. Rano obudziliśmy się niemal równo. Zeszliśmy na śniadanie i okazało się, że mama i tata jeszcze śpią. Nie chcąc im przerywać postanowiliśmy pójść się przejść :
- Ale nie ma mowy o tym, że idziemy przez Cromwell Street ! - uprzedziłam brata
- Dobrze.
Ubraliśmy się i próbowaliśmy wyczaić najkrótszą a jednocześnie najdalszą drogę od Cromwell St. 
Poszliśmy Gedling Grove i jakoś trafiliśmy do sklepu. Jason zażyczył sobie jakieś cukierki, czekoladki i lizaki. Kupiłam. Sobie wzięłam kawę. Około 14.oo powiedziałam, że musimy wracać. Tak też zrobiliśmy. 
W domu zastaliśmy skacowaną mamę :
- Gdzie byliście ? Martwiłam się ! - wypaliła
- Byliśmy na spacerze. - mówił Jason - Nie wiedziałem, że mam taką super siostrę. Vic kupiła mi żelki i cukierki.
- I czekoladki i lizaki. - dokończyłam
- Vicki, kupiłaś mu tyle słodyczy ? 
- Taak ? - bardziej stwierdziłam niż zapytałam
- Nie ważne. - powiedziała i poszła na górę z kubkiem wody i tabletką na ból głowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz