czwartek, 10 maja 2012

Rozdział 37

Jeździłam w tę i z powrotem po Cromwell Street, kiedy usłyszałam, że ktoś mnie woła :

- Ej ! Ślicznotko ! Ty w czarnych Vansach ! 
Nie odwracałam się. Bałam się. Po chwili znów zawołał :
- No chodź tu ! Nie każ nam Cię gonić ! Ej ! Mała !
- Mam rozumieć, że to do mnie ? - zatrzymałam się, zeszłam z deski i odwróciłam
- Tak. Do Ciebie. - powiedział jeden z nich i podszedł do mnie
- Odsuń się. - odepchnęłam go, ale wrócił
- No ej. Nie bądź taka zadziorna. Chociaż w sumie my takie lubimy. - wskazał na pozostałych chłopaków, było ich około czterech
- Odsuńcie się ode mnie. Sorry, ale muszę jechać. - chciałam wrócić na deskę, ale nie mogłam, jeden z nich trzymał moją rękę - Zostaw mnie ! Powiedziałam, że macie się odsunąć ! 
- Spokojnie. Taka dzielnica. Laska sama nie przychodzi to trzeba ją sobie załatwić. - na swoją niekorzyść uderzyłam go w twarz; chwilę nic nie mówił, tylko patrzył na mnie krzywo - Oj, przegięłaś ! 
Zaczęłam uciekać. Deska by mi nie pomogła, więc wzięłam ją w ręce i zaczęłam biec. Byli coraz bliżej. Błędem było jeżdżenie po tej ulicy. Jay miał rację, mieszkają tu dziwni ludzie. Z każdą sekundą doganiali mnie. Nie było mowy o tym, żebym się odwróciła. Wystarczyło mi, że słyszałam ich kroki za sobą. Przyspieszyłam. Biegłam tak szybko, że w końcu oni też przyspieszyli. Wybiegłam na ulicę. Pech a raczej szczęście chciało, że wpadłabym pod jakiś samochód. Spojrzałam za kierownicę.... Seev. Ze samochodu szybko wysiedli Jay, Max i Nathan. Siva do mnie podszedł, pomógł wstać i wejść do auta. Słyszałam jak Nath na nich krzyczy :
- Co to miało być ?! Będziecie do mojej dziewczyny zarywać ?! Idźcie wyrwać jakąś łatwą dupę na swojej dzielnicy !! A teraz nie chcę was widzieć !! 
WOW ! Posłuchali. Spojrzeli jeszcze raz w pełne złości oczy Nathana i uciekli. Mój chłopak natychmiast wszedł do samochodu i przytulił mnie mocno. Siva nie marnował czasu tylko ruszył. Poczułam jeszcze dotyk Jay'a. Miło, że obaj mnie wspierali, mimo iż często kłócą się właśnie przeze mnie :
- Mieliśmy jechać do Toma do szpitala, ale dla Ciebie chyba lepiej będzie, jeśli podwieziemy Cię do domu. - mówił Nathan
- Nie. Wolę jechać do szpitala. Później mnie odwieziecie. - zaprotestowałam
- Dobrze. Zrobimy jak zechcesz. - stwierdził Jay i pojechaliśmy do Toma
W SZPITALU wcale nie było tak źle. Pomimo tego, że cały czas miałam przygnębioną minę, nikt nie pytał co się stało. I dobrze. Nie lubiłam tego. Kiedy pozwolili nam zobaczyć się z Tomem, Jay, Max i Seev zostawili nas na chwilę :
- Chcesz mi coś powiedzieć ? - zapytał dla pewności Nath
- Nie. Po prostu się wystraszyłam. - mówiłam
- Ale wiesz, że tam jest niebezpiecznie.
- Teraz już wiem. Muszę wykombinować sobie inną ulicę do jeżdżenia.
- Myślisz tylko o desce ! A co jeśli..... 
- Nie kończ. - powiedziałam i poszłam do kumpla
Leżał na szpitalnym łóżku z nogą owiniętą w bandaże. Ucieszył się na mój widok. Ciekawe dlaczego.... :
- O ! Vicki ! No siema ! 
- Hej ! Jak tam ? Kiedy Cię wypisują ? - spytałam
- Już za dwa dni. Powiedzieli, że lepiej mnie tu potrzymają, bo jeszcze wskoczę na deskę i sobie pogorszę. - zaśmiał się
Nic nie odpowiedziałam. Tom gadał przeważnie z chłopakami, jednak czasami mnie o coś zapytał, czasami po prostu coś do mnie powiedział. Gdy stwierdził, że jest zmęczony, wszyscy musieliśmy opuścić salę i wyjść przed szpital. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz