niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 100

Oddałam Jaya w ręce Alice, a sama poszłam do sypialni. Położyłam się na łóżku i przysunęłam do twarzy poduszkę Nathana. Przez te trzy miesiące zdążyła nasiąknać jego zapachem. Hugo Boss szary. Tylko on go używał ze wszystkich moich znajomych i ludzi, których znałam. Usłyszałam pukanie do drzwi.
     - Vic - to była Ali.- Siva właśnie karmi małego. Jeśli nie masz nic przeciwko, pojadę do domu, przebiorę się i wrócę do ciebie.
     - Przecież nie musisz traktować mnie jak małe dziecko
     - Ale Ty masz małe dziecko i potrzebna Ci teraz pomoc 
     - Poradzę sobie
     - Wiem, że nie
Podeszła do mnie, pocałowała w głowę i wyszła. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, co by było gdyby. Czy Nath byłby teraz w domu gdyby nie moja głupota? Odtrąciłam go mimo iż strasznie go kocham. Jestem idiotką! Nie mam pojęcia dlaczego wciąż to robię, dlaczego go odpycham. On i Jay są dla mnie wszystkim. Nagle do pokoju wszedł Siva.
     - Młody nakarmiony, Alice zaraz przyjedzie, a mojego telefonu jak nie było tak nie ma
     - Dałam go Ali
     - Trzeba było mi powiedzieć zanim zadzwoniłem do Toma
     - Problem ?
     - Duży. Tom miał pogadać z Maxem i Jayem, którzy mieli do mnie  oddzwonić
     - ojejku, straszne
     - No bardzo
Spojrzałam na niego. A raczej na wypukły kształt w jego spodniach. Nie, zboczeńce -..- Spojrzałam na kieszeń.
     - a może sprawdzisz w prawej kieszeni ?
     - Przecież nie jestem taki głupi, poza tym już..
W pokoju rozległ się cichy dźwięk. Miałam racje, telefon był uwięziony w jego kieszeni.
     -....sprawdzałem - dokończył.
     - Nie sądzę
Znów się położyłam, a Siva odebrał. Niecały kwadrans później miałam gości. Byli nimi Max, Jay i Tom, a także Alice. Przyjaciółka od razu przyszła do mnie, do sypialni, gdzie ciągle leżałam na łóżku mocząc poduszkę Nathana łzami. Płakałam odkąd tylko wróciliśmy ze szpitala. Nie byłam długo sama z Ali, bo w końcu do pokoju zawitał Jay. Później jeszcze Tomax. Jay mnie przytulił i wszyscy usiedli obok na łóżku.
     - To moja wina - szeptałam.
     - Vicki, nie mów tak, jakby Nathana już nie było - powiedział Tom
     - Ale to moja wina. Gdyby nie ja, Nath leżałby teraz obok mnie i przytulał
     - Vic, to nie jest Twoja wina - wtrącił Max
     - Nathan zrobił to tylko i wyłącznie z własnej głupoty. Ty nie masz w tym najmniejszego udziału - odezwał się Jay
     - Ale to ja go do tego zmusiłam. Sam powiedział, że zrobił to, żebym się nim w końcu zainteresowała. To jest moja wina
Spojrzałam każdemu głęboko w oczy. Chłopacy odwracali wzrok. Normalka. Jay i Alice ciągle mnie przytulali. Wspaniale jest mieć takich przyjaciół. Nie chodzi mi tylko o tą dwójkę. Tom, Jay i Ali w końcu poszli do salonu. Ja zostałam z Maxem. A raczej on ze mną.
     - Nie musisz się nade mną litować - powiedziałam.
     - Vicki, nie bądź śmieszna. Nikt się nad Tobą nie lituje. Staramy się tylko pomóc. A Nathanem się nie przejmuj
     - Skąd wiesz o Nathanie? O tym jak mnie potraktował?
     - Siva wszystko nam powiedział. Współczuję Ci. Nie wiem co bym zrobił, gdybym zobaczył Michelle nieprzytomną, a wokół niej te wszystkie  tabletki... - westchnął.
Max usiadł obok mnie i przytulił. Do pokoju wszedł Jay i Max stwierdził, że nas zostawi. James usiadł obok mnie i spojrzał w oczy. Położyłam się. On zrobił to samo. Leżeliśmy tak obok siebie i pierwszy raz tego dnia uśmiechnęłam się.
     - Lubię kiedy się uśmiechasz
     - Wow, Jay romantyk...
Nagle położył dłoń na moim policzku, przybliżył się i pocałował delikatnie. Na początku odwzajemniłam pocałunek, ale wiedziałam, że źle robię.
     - Jay przestań - oderwałam się od niego.
Przyjaciel wstał i złapał się za głowę.
     - Co ja zrobiłem?
     - Nic nie mów. To zostanie między nami, a my o tym zapomnimy
     - Musimy
Spojrzał jeszcze na mnie i wyszedł z pokoju. Słyszałam jak tłumaczy się na korytarzu:
     - Słuchajcie, ja już będę leciał - mówił.
     - Odwieźć Cię ? - spytał Max
     - Nie no. Przecież mam własne auto
     - Ale czemu chcesz już iść ? - spytał Tom. - Myślałem, że razem pojedziemy do szpitala zobaczyć się z Nathanem
     - Coś mi wypadło. Muszę jechać do Nottingham
     - Teraz ? Przecież to trzy godziny drogi stąd ! Nie będziemy na Ciebie czekać - oburzył się Siva. - Jeśli nas tutaj nie będzie, znajdziesz nas przy naszym przyjacielu, który próbował... nie ważne
     - Serio muszę lecieć. Mama do mnie dzwoniła
Brawo, Jay. Zawodowy kłamca z Ciebie. Już widzę jak drapiesz się po głowie z zakłopotania.... znaczy się z dumy.
     - No dobra - odpuścił Tom. - Ale wracaj szybko. Nath nas teraz potrzebuje cokolwiek mu odbiło
Usłyszałam stukanie trampek o panele w korytarzu aż w końcu lekkie trzaśnięcie drzwiami. Przebrałam się w świeżą parę czarnych jeansów, mimo iż było gorąco. W końcu mamy maj. Na górę założyłam przewiewną białą koszulkę bez rękawków. Wyszłam z pokoju boso stąpając po chłodnych panelach. Zajrzałam do salonu. Na kanapie siedzieli Tom i Alice, w kuchni krzątał się Max, a Siva chodził w tę z powrotem. Gdy już rozejrzałam się po pokoju wszystkie spojrzenia spoczęły na mnie.
     - Która jest godzina ? - spytałam kompletnie zdezorientowana.
     - Jest już późno - odezwała się przyjaciółka.
     - Może nie powinniśmy do niego jechać ? - zaczął Tom i wszyscy na niego spojrzeli. - Chodziło mi jedynie o to, że mógłby być zmęczony
     - Tommy ma rację - przyznała Ali.
     - Więc jedziemy jutro ? - spytał Max.
     - Na to wygląda. Dobra, zbieramy się - powiedział Seev patrząc znacząco na swoją narzeczoną. - Dobranoc, trzymajcie się
Para pocałowała się na rozstanie i w końcu w mieszkaniu zostałam tylko ja, Alice i mój synek.
     - Chyba o Tobie zapomnieli - zauważyłam idąc do kuchni.
     - Nie zapomnieli, bo zostaję na noc
Odwróciłam się i spiorunowałam ją wzrokiem. Psychicznie chora jestem, jeżdżę na wózku i w dodatku moczę się w nocy. Taaa, bo ja potrzebuję opiekunki.
     - Nie potrzebuję pomocy przy dziecku - widziałam jak otwiera buzię. - Sama ze sobą też jakoś wytrzymuję
     - Wiedziałam, że jak Siva Ci to zaproponuje, to się nie zgodzisz. Vicki pozwól nam...
     - Zaopiekować się Tobą i Twoim dzieckiem ? - przerwałam jej. - Właśnie, to moje dziecko. Ja też sobie radzę. Nie potrzebuję opiekunki !
     - Vicki o to nam właśnie chodzi. Nie radzisz sobie. To widać na kilometr !
     - To jakim cudem ze mną wytrzymujecie ?
     - Bo jesteś naszą przyjaciółką, częścią rodziny. Każdy kocha Cię najmocniej jak tylko może. Wyjątkiem jest Nathan. Nikt nie kocha Cię bardziej niż on
     - Ale widzisz co ta miłość z nim robi. Oszalał. W dodatku leży w szpitalu. A to jest moja wina
     - Vic, to nie Twoja wina ! Nie masz w tym najmniejszego udziału. Zrobił to, bo go odtrąciłaś. On sam już nie wie co robić. Kocha Cię. On by się zabił dla Ciebie !
     - No. Przedsmak widziałam - nalałam sobie wody do szklanki.
     - Zrozum, że każdy chce jak najlepiej. A Nath... - westchnęła. - On po prostu musi odpocząć. Nieprzespane noce, kłótnie, plotki. To go już powoli wykańcza. Oboje musicie wyluzować i w końcu się pogodzić. Kochasz go ? - milczałam. - No kochasz ?
     - Tak ! - krzyknęłam. - W ogień bym za nim skoczyła ! Co mam jeszcze powiedzieć ? Że odkąd tylko go poznałam, w moim życiu nie ma ważniejszego mężczyzny od niego ? Oczywiście wykluczam mojego ojca, brata i syna. Jestem idiotką. Nie dość, że odtrącałam tak cenny skarb, to jeszcze pocałowałam Jaya. Jak ja mu to wytłumaczę ? Wkurzy się. Bardzo. Boję się jego reakcji. Boję się, że... że on mnie zostawi. W końcu tym razem naprawdę go zdradziłam
Przyjaciółka przyglądała mi się z otwartą szeroko buzią. Gratuluję, Vicki, jest przypał. Wygadałaś tajemnicę, którą kazałaś nawet Jayowi zachować dla siebie. Głupia jesteś. Z poważaniem Twój głos wewnętrzny, który zawsze mówi Ci jaka jesteś beznadziejna, a Nathan seksowny.
     - Całowałaś się z Jayem ?!
     - To była tylko sekunda. Oboje tego nie chcieliśmy. Tak wyszło
Podeszła do mnie i przytuliła. Wiedziała przez co przechodzę. Chociaż szczerze mówiąc wątpię. Jej narzeczony nie połknął różnych tabletek, ona nie próbowała skoczyć z mostu i utopić się w wannie po pijaku, jak również, nie musi teraz sama wychowywać dziecka. Ma idealnego narzeczonego. I tego jej zazdroszczę. Kiedy ja myślałam, że Nathan chce mi się oświadczyć, zerwał ze mną. Właśnie... zerwał ze mną. Już nie jesteśmy razem. Czyli, że go nie zdradziłam.
     - Nikomu o niczym nie powiem - wspomniała Ali. - To dlatego Jay się tak spieszył ?
     - Wcale nie musiał jechać do Nottingham
Na chwilę zapadła cisza.
     - Chciałabym pojechać do Nathana
     - Nie ma sprawy. Ubierzemy się, weźmiemy Lil'Jaya. Chyba, że chcesz jechać sama. Zrozumiem
     - Zostałabyś z nim ?
     - Oczywiście - pocałowała mnie w policzek. - Tylko zadzwoń do mnie jak dojedziesz i wróć do domu na noc
     - Dobrze
Ubrałam czarną bluzę, a włosy związałam w wysoką kitkę. Na nogi założyłam swoją znoszoną parę czarnych conversów i wzięłam do ręki kluczyki swojego land rovera. Zbiegłam na dół klatki schodowej, pchnęłam ciężkie drzwi wydostałam się na powietrze. Wyciągnęłam z kieszeni bluzy paczkę papierosów i zapalniczkę. Tak, Vicki wróciła do nałogu. Coś czuję, że nie prędko się go pozbędę. Wsiadając do auta wyrzuciłam wypalonego papierosa na chodnik i odpaliłam silnik. A więc moja komórka była w samochodzie przez cały ten czas. Mimo wszystko nawet nie wiedziałam jak się tutaj znalazła. W każdym bądź razie do szpitala dojechałam w niecały kwadrans. Podeszłam do recepcjonistki, która nie chciała przepuścić mnie dalej, póki nie podałam swoich danych. W końcu jako pani Sykes zostałam puszczona do korytarza, który prowadził do sali Natha. Otworzyłam cicho drzwi i usiadłam przy łóżku Nathana. Spał. Wysłałam wiadomość do Alice, że nie musi się martwić. Złapałam chłopaka za rękę. Pogładziłam po policzku. Wtedy otwarł oczy. Świetnie Vicki, obudziłaś go.
     - Przepraszam - powiedziałam. - Śpij jeszcze
     - Nie, to ja przepraszam. Potraktowałem Cię strasznie. Wybaczysz mi ?
     - Oczywiście, że tak - uśmiechnęłam się.
     - Nic poważnego mi nie jest, więc jutro wypisują mnie ze szpitala. Mogę wrócić do mieszkania, prawda ?
     - Jest przecież Twoje
     - Jest nasze
Wdrapał się na łokcie, musnął dłonią mój policzek i pocałował. Ohh nareszcie ! Jadąc tu nie mogłam się doczekać tej chwili. Usiadłam na skraju łóżka i wplątałam palce w jego brązowe włosy.
     - Wiem, że to nie najlepszy moment, ale ... - zaczął. - Vicki ?
     - Nathan ?
     - Zostaniesz moją dziewczyną ? Znowu...
     - No pewnie, głuptasie
Przytuliłam się do niego i oznajmiłam, że przyjadę rano. W końcu muszę go stąd zabrać.
Kiedy wróciłam, w mieszkaniu panowała cisza.
     - Ali ? - szepnęłam.
Czyli śpi. I faktycznie tak było, kiedy zobaczyłam ją śpiącą na moim łóżku. Uśmiechnęłam się i wzięłam synka na ręce. Przytuliłam go i poszłam do salonu. Nie, nie obudziłam go. Gaworzył, więc nie chciałam, aby przeszkadzał przyszłej mamusi w drzemce. Poszłam z nim do salonu. Zapaliłam lampkę, która dawała co prawda mało światła, ale jakoś się odnalazłam i położyłam malucha na kanapie. Sama podeszłam do blatu w kuchni. Dawno nic nie jadłam, głód powoli mi dokuczał. Zalałam ciepłą wodą jakąś chińską zupkę, chyba pomidorową, bo była czerwona. Najbardziej lubię z tego makaron. Nie wiem czemu. Tak jakoś. Nath nauczył mnie jak zjeść jeszcze taki chrupiący zanim nasiąknie wodą. Kiedy zjadłam, kubek z resztkami po zupie trafił na stolik. Lil'Jay był nieobecny, również zasnął. Zaniosłam go więc do jego pokoiku i położyłam do łóżeczka. Wróciłam do salonu. Zdjęłam buty, choć sama nie wiem po co. Założyłam kaptur od bluzy i wyszłam na balkon. Nie grzeszył wielkością, ale przynajmniej był przytulny. Uroki mieszkania w bloku, kamienicy, szeregowcu... cokolwiek to było ! Brudząc białe skarpetki stąpałam po zimnych kafelkach. Usiadłam na nich i oparłam się o ścianę. Oglądałam z niej jedną z ulic Londynu. Oczywiście dużo ruchu. Co chwilę przejeżdżało auto, przechodził jakiś człowiek i wlókł za sobą psa. Ja nigdy nie miałam zwierzątka. Zapaliłam papierosa i uśmiechnęłam się pod nosem. Znów mam dla kogo żyć. Już nie jestem niczyja. Znów do kogoś należę i czuję się z tym świetnie. Kocham Nathana jeszcze bardziej. Nie wiem, jak on mógł powiedzieć, że moje uczucie nie jest już takie silne i ciągle gaśnie. Rzuciłam papierosa na ziemię obok siebie, przygniotłam go palcem. Wstałam i wróciłam do domu. Zdjęłam swoje brudne skarpetki i wrzuciłam je do kosza w łazience. Trzeba było zostać w trampkach. Związałam włosy w koka, rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic. Gorąca woda spływała po mojej twarzy, brzuchu. Wyszłam z łazienki odziana w ręcznik. Ciemna sylwetka na korytarzu przyprawiła mnie o lekki zawał serca.
     - Max, ja Cię kiedyś zabiję ! - "wykrzyknęłam" szeptem
     - Przepraszam - zapalił światło i podszedł bliżej. - Słyszałem, że byłaś u Nathana
     - Skąd ?
     - Dzwonił do mnie
     - Nie miał telefonu
     - W szpitalu mają. Poprosił pielęgniarkę, bo chciał ze mną pogadać
     - Z Tobą - powiedziałam cicho.
     - Mówił, że znowu zdobył się na odwagę, żeby poprosić Cię o chodzenie
     - Skoro mowa o chodzeniu. Chodź do salonu, Ali śpi
Poszliśmy do pokoju i usiedliśmy na sofie. Wtedy przypomniało mi się, że mam na sobie tylko ręcznik.
     - Poczekaj chwilkę
Najciszej jak mogłam weszłam do sypialni, gdzie spała przyjaciółka. Wzięłam z szafy jakieś czarne rurki, biały t-shirt. Z pewnością Nathana. Szybko się ubrałam i wróciłam do salonu, bo Max na mnie czekał.
     - Lubisz nachodzić ludzi w nocy, prawda ? - spytałam i usiadłam obok niego.
     - Nie wszystkich. Tylko Ciebie
     - I w międzyczasie nie dajesz mi spać ?
     - Jak Nath ?
     - Przecież do Ciebie dzwonił
     - Mówił tylko, że znowu jesteście razem i mam tutaj przyjechać
     - Po co ?
     - Martwi się. Nie chce, żebyś była sama w domu
     - Nie jestem sama. jest Jay i Alice
     - Jay ?
     - Mam syna, jakbyś zapomniał
     - Twój syn ma to samo imię, co kumpel, który się do nas nie odzywa
     - Jak to ?
     - Wyjechał do Nottingham i nie dał znaku życia. Jutro Tom do niego jedzie
     - Sprawdzić, czy jeszcze żyje ?
     - Żyje na pewno. Godzinę temu dodał tweeta, że idzie do baru
     - W środku nocy ? Cóż, przynajmniej mamy od niego jakieś informacje
     - Szkoda, że nic nam nie powiedział
     - Skoro idzie do baru - ma powód !
     - Tylko jaki... - zaczął rozmyślać, a Lil'Jay płakać.
     - Idź już - powiedziałam. - Ja mam na głowie dziecko i przyjaciółkę
     - Ale Nathan mówił...
     - Że masz zostać, wiem. Ale jedź do domu
     - A co jeśli Wam się coś stanie ? Będę miał Was na sumieniu
     - Jedź już
Po chwili przytaknął i wyszedł z mieszkania. Zamknęłam za nim drzwi i pobiegłam do dziecka. Kiedy się uspokoił, nakarmiłam go, przebrałam pieluszkę i zaniosłam do łóżeczka. Sama wróciłam do salonu i zasnęłam.

Rano, dosyć wcześnie, otworzyłam oczy. Dopiero świtało. No i spałam w ciuchach. James też nie spał. Ubrałam go więc w spodenki, jakąś bluzkę na długi rękaw i skarpetki. Sama tylko się uczesałam i założyłam buty. Wzięłam kluczyki do auta, małego na ręce i wyszłam z mieszkania starając się nie obudzić Alice. W aucie zapięłam synka w foteliku i ruszyłam do szpitala.
Nathana od razu wypisali. Wymieniłam groźne spojrzenie z recepcjonistką i wyszliśmy z budynku. Nath nie zgodził się, żeby James jechał z tyłu w foteliku. Musiał trzymać go na kolanach, przytulać go. Uśmiechnęłam się na ten widok.
     - Jesteście do siebie bardzo podobni - zauważyłam.
     - Mówisz jak moja mama, Twoja mama i jeszcze Jess
     - Wszystkie się znają na rzeczy
     - Albo się zgadałyście
Zadzwonił mój telefon. O wilku mowa.
     - Hej Jess ! - zawołałam, gdy odebrałam.
     - Cześć, przepraszam, że tak wcześnie
     - I tak już nie śpię. Co u ciebie ?
     - Dobrze... chyba. Jak Nathan ?
     - Właśnie jedziemy do domu. Wszystko z nim w porządku
     - Ulżyło mi ! Cieszę się, że nic mu nie jest
     - Oprócz głupoty ? Tak, ja też się cieszę
     - Ughh... muszę kończyć. Idę do szkoły
     - Biedactwo. Trzymaj się. Pa !
     - Pozdrów Nath'a i Jaya
Rozłączyłam się.
     - Dzwoniła Jess - poinformowałam chłopaka. - Macie pozdrowienia
     - Jesteś piękna
     - A z Tobą na pewno wszystko okej ? Mogę jeszcze zawrócić do szpitala
     - Jesteś idealna
     - Nath ?
     - I jesteś moja
Zatrzymałam się na czerwonym, a chłopak mnie pocałował. Roześmiałam się.
     - Mógłbym Ci jakoś wynagrodzić to wszystko co zrobiłem ?
     - Nie sądzę - udałam grymas.
     - Trudno, bo już coś zaplanowałem
     - Kiedy ? - ruszyłam po ukazaniu się zielonego światła.
     - Nie mogłem spać w nocy. Miałem wyrzuty sumienia
     - Przestań - szturchnęłam go lekko w ramię.
     - Mówię serio. Nie potrafię sobie wybaczyć, że...
     - Nie ważne - przerwałam mu wymuszając uśmiech. - Zapomnijmy o tym wszystkim
     - Ale ja nie mogę
     - Postaraj się. Chyba nie chcesz tego rozpamiętywać ?
     - Nie, oczywiście, że nie
     - Ja również. Więc teraz zajmij się naszym synem i nic już nie mów
Dotarliśmy do domu w momencie, gdy Ali wychodziła z łazienki.
     - Gdzieście byli ? - spytała.
     - Ja w szpitalu - Nath podniósł ręce w geście niewinności.
     - Ja też - przyznałam się. - Jaya wzięłam ze sobą, bo on nie spał, a Ty tak. Wyobraź sobie konsekwencje, gdybym go zostawiła. Czemu wstałaś tak wcześnie ?
Odłożyłam kluczyki na stół w salonie i poszłam do sypialni. Musiałam się przebrać.
     - Vic, czy to mój t-short ? - krzyknął za mną Nath.
     - Tak, kochanie, to Twoja bluzka ! Ali ? Odpowiesz ?
Wyjęłam z szafy koronkową, czarną spódniczkę, białą bluzkę i jeansową koszulę.
     - Zgłodniałam po prostu - odpowiedziała w końcu przyjaciółka.
Chciałam iść do niej do kuchni, ale przy drzwiach  od sypialni Nath złapał mnie w pasie.
     - Co powiesz dzisiaj na kolację ? - wyszeptał mi do ucha bardzo kuszącym głosem.
     - No nie wiem - droczyłam się z nim. - A z jakiej okazji ?
     - Z okazji naszej spóźnionej rocznicy
     - Ale my jesteśmy razem od wczorajszej nocy
     - Od roku. To była tylko krótka przerwa. Jak widać nie możemy bez siebie żyć
     - Oj nie, nie możemy
     - To jak ? Zgadzasz się ?
     - Może
     - Czyli tak czy nie ?
     - Może
     - Lubisz mnie wkurzać, prawda ?
     - Zdecydowanie !
Poklepałam go po policzku i uciekłam do Alice. Coś kroiła, coś wrzucała co miski.
     - Co robisz ? - spytałam.
     - Sałatkę
     - Nie łatwiej iść do jakiejś knajpy i zamówić sobie coś na wynos ?
     - Jestem w ciąży - powiedziała powoli, patrząc na mnie z pogardą.
     - Spokojnie, jeszcze tylko cztery miesiące.

Wieczorem zaczęłam się szykować. Pomyślałam, że skoro to kolacja z okazji rocznicy, muszę wyglądać jakoś elegancko, stylowo i ładnie. Nathan ubrany w czarne spodnie, białe conversy, biały t-shirt i czarną bluzę, stał przy garach. Tylko po co jak wychodzimy ? Chyba wychodzimy. Ale skoro mieliśmy zostać w domu, to myślałam, że ten znakomity szef kuchni ugotuje kaczkę, albo coś tego rodzaju. Kiedy jednak podeszłam... W garnku była woda i trzy jajka ! Plus dla Ciebie, Sykes, za planowanie romantycznej kolacji. -.-
     - Spokojnie - zaśmiał się widząc moje rozczarowanie. - Wychodzimy do restauracji
     - To po co te jajka ?
     - Dla Ali. Skoro ma się zajmować dzieckiem, dam jej dodatkowy problem
     - Nic nie rozumie ! Możesz od początku ?
     - Wkroję jej jajka do "dietetycznej" sałatki z samą sałatą, pomidorami i ogórkiem
     - Jesteś żałosny
     - Dziękuję - odpowiedział z uśmiechem.
     - Obraziłam Cię
     - Wiem
     - Więc czemu podziękowałeś ?
     - Bo to oznacza, że popierasz mój niecny plan
     - Ona się wkurzy
     - Wiem
     - Na Ciebie
     - Wiem
     - I na mnie
     - Wiem
Podeszłam i wyłączyłam gaz.
     - Ej ! Co robisz ?!
     - Popieram Twój niecny plan - zadzwonił dzwonek do drzwi. - A teraz idź otworzyć
Nath posłusznie, lecz z przygnębioną miną, pobiegł otworzyć drzwi.
     - Sorry, Jus, ale wychodzimy na kolację - usłyszałam. - Może wpadniesz jutro ?
     - No, rzeczywiście szkoda, bo obiecałeś mi, że poznam Vicki
     - Właściwie... - chwila ciszy. - Dobra, wchodź !
Ok. Dwóch... poprawka trzech mężczyzn jest w moim domu. Nathan, James i jakiś Jus. Kiedy wylewałam wrzącą wodę do zlewu, oparzyłam się i na dodatek syknęłam z bólu... właśnie przy nich. Tylko byłam odwrócona tyłem. Tak, moje maniery są powalające.
     - Vic ? - zawołał Nath. - To jest Justin
Powoli odstawiłam garnek i z palcem w buzi się odwróciłam. Zaczęłam oddychać szybciej, zrobiło mi się gorąco i na dodatek zaczęłam piszczeć.
     - Tak, to ja, Justin Bieber - powiedział towarzysz Natha.
     - Stary, ona nawet na mój widok się tak nie cieszy
     - Mogę... mo...mogę...mogę Cię...przy...przytulić...mogę ? - wyjąkałam.
     - No pewnie ! - rozłożył ramiona, w które po sekundzie wpadłam trzęsąc się ze szczęścia. - Tylko nie rób nic niestosownego. Wiesz, ja mam dziewczynę, Ty chłopaka
     - Czyżby ? - spytał ironicznie Nathan.
Uśmiechnęłam się do obydwu i starałam opanować kiedy wreszcie odeszłam na metr od Justina.
     - Coś jakoś ładnie pachnie - zauważył z uśmiechem. - Albo ktoś
     - Nath kupił mi na gwiazdkę Someday
     - Ona się tym psika trzy razy dziennie !
     - Bo to super perfum !
Justin przyglądał się nam i śmiał pod nosem. Nasza wymiana zdań na temat jego perfum było bardzo interesująca, jednak po chwili się zakończyła.
     - Vic, robisz mi wstyd przy kumplu
     - Wstyd ? - włączył się Bieber. - Nie ma mowy ! Ona jest urocza !
     - Ej ! Ej ! Ej ! Uważaj sobie ! Ona jest także moja !
     - Chłopcy - zaczęłam. - nie kłóćcie się o mnie. Zaraz przyjdzie moja przyjaciółka. Nie chcę, żeby zastała Was jak bijecie się w salonie
Ominęłam ich i poszłam do sypialni. Zakluczyłam drzwi nie ryzykując, że ktoś wejdzie i wyjęłam z komody różową sukienkę bez ramiączek i do tego dopasowałam pasek i jakąś małą torebkę.
Założyłam czarne, lekko połyskujące szpilki, które już od rana mnie wołałby i poszłam do łazienki. Na twarz nałożyłam puder, róż na policzki, brzoskwiniową pomadkę na usta, a co do oczu to pomalowałam je na lekki brąz, zrobiłam kreskę i wytuszowałam rzęsy. Włosy rozczesałam i wyprostowałam, co nie zajęło mi wiele czasu. Gotowa poszłam do salonu. Chłopacy siedzieli na sofie i grali na xboxie. Dzieci, pomyślałam. Przewróciłam oczami i usłyszałam dzwonek do drzwi, po raz drugi tego wieczoru. Byli to Alice i Siva, którzy przyszli opiekować się Jamesem.
     - Ślicznie wyglądasz - przyjaciółka puściła do mnie oczko.
     - Dziękuję
     - Powodzenia na randce - Seev poklepał mnie po ramieniu. - Kto wie, czy czasem do domu z pierścionkiem nie wrócisz - uśmiechnął się chytrze.
Ale, że niby ZARĘCZYNY ?! Rety, jak ja o tym marzę ! Ale przecież, gdyby to było prawdą, Siva siedziałby cicho.
Wróciłam do salonu. Podszedł do mnie Nath.
     - Ślicznie wyglądasz - powiedział, a ja i Ali wybuchnęłyśmy śmiechem. - Serio. Co w tym zabawnego ?
     - Nic - odezwał się Justin. - Powiedziałbym to samo
Podszedł do nas, ale Nathan spiorunował go wzrokiem. Lekko się zamachnął, ale Jus zdążył się nachylić. Przyznam, że miałam z nich niezły ubaw. Chwile udawali, że potrafią się boksować.
     - Nathan, kocie, chyba o czymś zapomniałeś - wspomniałam na co przestali się "bić".
     - Przecież nie kazałaś wrzucać jajek do sałatki Alice
     - Chciałeś wrzucić tam jajka ? - oburzyła się przyszła mama. ^^
     - Ja...no...więc... Vicki ?! - jąkał się Nath i patrzył na mnie błagalnie.
     - Tak, Nathan chciał Ci zrobić na złość i wkroić jajka do Twojej dietetycznej sałatki, zwanej "Sałata, pomidor, ogórek", ale strasznie Cię za to przeprasza, tylko mu jakoś mowę odjęło - powiedziałam na jednym wydechu.
     - No niech mu będzie. Przyjmuję przeprosiny. Przecież to mój brat
     - Ali ? Nath ? Czy ja o czymś nie wiem ? - Seev był tak samo zszokowany jak ja.
     - No tak sobie powiedzieć nie można ?
     - Macie coś do mojej siostry ? - odezwał się Nathan. - Moja siostra jest spoko !
     - A niedługo z niej coś wyjdzie i też będzie spoko, tylko trochę mniej - żartowała przyjaciółka gładząc się po brzuchu.
     - Dobra, obiecałem mojej dziewczynie kolację, to jedziemy - podjął Nath.
     - Naprawdę ? Jedziemy ? Teraz ? - tak, to ironia. - Myślałam, że nigdy z tego mieszkania nie wyjdziemy !
     - Nie marudź, Vic
Pociągnął mnie za rękę do drzwi. Pomachałam tylko Justinowi, Alice, Sivie i Jamesowi ze smutną minką, jakby mnie na kolonie brali. Wsiadłam do wypasionej limuzyny i nie mogąc pozbyć się uśmiechu z twarzy, patrzyłam na Natha.
     - Wszystko zorganizowałeś w jeden dzień ? - spytałam.
     - W jedną noc, chciałaś powiedzieć
     - W nocy to wszystko załatwiałeś ?
     - Nie - wyszczerzył zęby. - To było zaplanowane już pół roku temu
     - Pół... pół roku temu ?! - otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia.
     - Nie mogłem się doczekać naszej pierwszej rocznicy i wszystko zorganizowałem. Chciałem, żeby było idealnie. Tak idealnie, jaka Ty jesteś
     - Nie jestem idealna
     - Jesteś - spojrzał uwodzicielsko w moje oczy. Trochę się chyba zarumieniłam.
     - Nikt nie jest idealny, Nath
     - Ty jesteś. Jako jedyna na całym świecie i w moim sercu
Nachylił się nade mną, wplątał dłoń w moje włosy i pocałował namiętnie. Zsunął rękę do mojego ramienia, a chwilę później była już w mojej talii i przy udzie. Położyłam się na siedzeniach, a Nathan na mnie. Przerwał nam jednak lekki błysk fleszy za oknem i dźwięk opuszczającej się szyby ze strony kierowcy. Spojrzał ze zdziwieniem w lusterko, z którego idealnie nas widział.
     - Już jesteśmy - powiedział z zakłopotaniem.
     - A szkoda - dodał cicho Nath. - Gdybyśmy jechali troszkę dłużej...
     - Nie kończ - przerwałam mu i zepchnęłam go z siebie poprawiając sukienkę i włosy. - Teraz muszę się na nowo pomalować
     - Przecież wyglądasz ślicznie - chłopak ponownie położył dłoń na moim udzie.
     - Daj spokój - założyłam małe, ledwie widoczne kolczyki - Nie będę się z Tobą kochać w limuzynie !
Dobra, wykrzyknęłam to trochę za głośno. Nath złapał mnie za rękę i otworzył drzwi. Przez przyciemnione szyby flesze nie były tak oślepiające jak teraz. Przysłoniłam dłonią oczy i lekko się skrzywiłam. Po raz drugi tego wieczoru poprawiłam sukienkę, która lekko zsunęła się ze mnie podczas.... jazdy. Trzymając dłoń Nathana, wysiadłam elegancko z limuzyny i uśmiechnęłam się do paru obiektywów.
     - Zróbmy nasze własne, małe show. Co Ty na to ? - spytał chłopak.
     - Co ?
Odpowiedzi słownej nie uzyskałam, natomiast Nath przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Kiedy się od siebie odkleiliśmy (pożywka dla mediów, oj i to duża), poprawiłam Sykesowi krawat, w którym wyglądał uroczo i weszliśmy do restauracji. Było duża, urządzona na bogato. Na środku sali znajdował się pięknie podświetlony stolik dla dwojga, do którego prowadziły płatki róż. Zauważyłam, że nie ma tam nikogo oprócz nas i zapewne obsługi.
     - Wow - zaniemówiłam. - To jest...
     - Super, nie ? - dokończył za mnie chłopak.
     - No !
     - Chodź - wyszeptał.
Zaprowadził mnie na środek parkietu, na którym znajdował się stolik. Kiedy siadałam, Nathan jak prawdziwy dżentelmen, przysunął mi krzesło. Hah, romantyk. Zjedliśmy jakąś przystawkę i danie główne. Potrawy były wyśmienite ! W życiu nie jadłam czegoś tak dobrego.
- Chcę, abyś czuła się dziś wyjątkowo - mówił co chwilę.
Ale ja zawsze przy nim czuję się wyjątkowo. Choć przyznam ten wieczór zrobił na mnie duże wrażenie. A Nath zaplusował. Może nawet należy mu się jakaś nagroda ? Kręgle ? Wesołe miasteczko ? Jeszcze pomyślę. Byle nie dziś. Dziś chcę myśleć tylko o nim. O moim Nathanie. Nagle usłyszałam piosenkę, która zwykle skłania mnie do płaczu. Sykes uklęknął przy mnie, pocałował moją dłoń... Może Seev miał rację ?! A jeśli ?! Jeśli Nathan właśnie mi się oświadcza ?! Moje serce zabiło mocniej, zrobiło mi się gorąco, ledwo oddychałam.
     - Zatańczysz ? - spytał.
-.-
     - Oczywiście ! - wymusiłam uśmiech.
Pogadam z Sivą kiedy wrócę do domu. Teraz niech trwa ten wieczór. Przytuliłam się do Nathana i zaczęłam stąpać nogami w rytm, jaki wydawał fortepian. Nagle światło padło na jeden ze stolików w rogu sali. Siedział tam uśmiechnięty Justin. Odwzajemniłam uśmiech i przytuliłam Sykesa mocniej. Bieber zaczął śpiewać "Nothing Like Us". O mało co się nie poryczałam. Lecz usłyszałam ciche "tylko nie płacz, kochanie" z ust Natha. Kiedy Justin skończył śpiewać, jedyne światło na sali znów padło na nas.
     - Miłej rocznicy, zakochańce - i ten śmiech piętnastolatka.
Chwilę później usłyszałam pisk fanek, bo Justin najwyraźniej opuścił lokal i znów byłam w nim tylko ja, Nathan i obsługa. Usiedliśmy przy stole i zjedliśmy deser truskawkowy. Wpatrywałam się w jedzącego Nathana jednocześnie bawiąc się sztućcami, i myślałam, że spokojnie mógłby zastąpić mi powietrze, gdyby tylko była taka możliwość.
Po kolacji przed restauracją ulice świeciły pustkami. Wsiedliśmy znów do limuzyny i wtuleni w siebie pojechaliśmy do domu.
Na blacie w kuchni zobaczyłam schludnie złożoną i popisaną karteczkę o kolorze żółtym.
     - Zabraliśmy Lil'Jaya do nas. Macie trochę czasu dla siebie. ~Ali - przeczytałam na głos.
     - Skoro mamy już ten czas...
W jednej chwili zjawił się obok mnie chłopak, którego kochałam bezgranicznie. Zaczął całować moje usta, szyję, dekolt. Oddałam mu się. Cała. Jak zwykle, nie potrafiłam mu odmówić.

Rano obudziłam się na cieplutkiej poduszce. Nie, chwila, to tylko tors Nathana. Spojrzałam na niego. Jeszcze spał. Opuszkami palców dotknęłam jego policzka. Uśmiechnęłam się i starając go nie obudzić wygramoliłam się z łóżka. Wzięłam potrzebne rzeczy i poszłam do łazienki. Znów poczułam się jak prawdziwa nastolatka na wakacjach. Bez dziecka i domu na głowie. Ubrałam się w to co wzięłam z brzegu szafy. Razem nawet tworzyło fajny outfit. Włosy związałam w solidnego koka i poupinałam wsuwkami, żeby grzywka nie opadła mi na twarz.
Kiedy kończyłam zmywać makijaż z wczoraj, zadzwonił dzwonek do drzwi.
     - Kurwa - powiedziałam cicho i pobiegłam do drzwi.
     - Cześć ! - wykrzyknęła Alice jednak ją uciszyłam.
     - Nathan śpi
     - Bo zaszaleliście w nocy ?
     - Nie interesuj się - powiedziałam z zadziornym uśmiechem zamykając drzwi.
Jednak nie mogłam ich zamknąć, bo ktoś je przytrzymał.
     - Miło tak mi przed nosem zamykać ? - ...Siva.
     - Ups.. przepraszam - wpuściłam go do środka i od razu wzięłam swojego synka na ręce. - Chodź do mamusi. Jak było beze mnie całą noc ? Płakałem ?
     - Spał jak aniołek - Ali pogładziła się po brzuchu. - Tylko raz obudził się na mleko
     - Czyli jest okej. Da mi pospać jeszcze przez dwa, trzy lata
     - On może i tak - przyjaciółka spojrzała porozumiewawczo na Seeva.
     - Śmieszne - przewróciłam oczami i poszłam w kierunku sypialni.
     - A Ty gdzie ?
     - Jak to gdzie ? Tatuśka obudzić. Spać cały dzień nie będzie. Oj nie
Otworzyłam drzwi i ujrzałam przesłodkiego dwudziestolatka, który okrył się cały kołdrą i w dodatku zrobił uroczą minkę. Położyłam malucha na poduszce obok.
     - Dobra młody, działaj - wyszeptałam.
Odsunęłam się o kilka kroków i patrzyłam jak ten mały łobuz ciągnie Nathana za włosy.
     - Ałć ? - skrzywił się chłopak.
     - Ohh, przepraszam - powiedziałam teatralnie i położyłam się obok niego. - Dzień dobry
Uśmiechnęłam się i pocałowałam go.
     - Wiesz, że on mnie ciągle ciągnie za włosy, prawda ?
     - Już go biorę
     - Nie ! Co Ty ! Niech się pobawi, byleby się nie przyzwyczajał
     - Raz mu pozwolisz - będzie to robił cały czas
     - To jednak go weź. Pośpię sobie jeszcze
Wstałam i wzięłam Lil'Jaya na ręce. Kiedy odchodziłam Nath mnie zawołał.
     - Wstanę, jak dostanę jeszcze jednego buziaka
     - Stawiasz mi jakieś warunki ?
     - Nie, tylko... no tak
     - Rusz dupę i chodź tu - oparłam się o futrynę.
     - Ładnie dziś wyglądasz
     - Dziękuję. Nie podlizuj się, nie podejdę
     - Zawsze ładnie wyglądasz
     - Ty też wczoraj nie wyglądałeś tak źle
Wtedy za mną stanęła ta ciężarówka. ^^ Zaśmiałam się pod nosem.
     - Vicki, jeśli znowu pomyślałaś o mnie "ciężarówka", to obiecuję, że gdy urodzę, zabiję Cię - powiedziała.
     - Nie bądź taka. Ja Cię kocham !
Poszłam do salonu, natomiast Ali weszła do łazienki.
     - Gdzie pierścionek ? - spytał Siva.
     - Tyle Ci pokażę - mignęłam mu przed oczami środkowym palcem, wyminęłam i usiadłam na sofie sadzając Lil'Jaya na kolanach.
     - Jakaś Ty milutka
     - Taka, że aż dziecko Ci przebrać pozwolę
     - Żartujesz ?! Nie ma mowy !
     - Jak to nie ? Przyzwyczajaj się, bo niedługo będziesz to robił kilka razy dziennie - uśmiechnęłam  się zadziornie.
     - Dobra, dawaj tego małego śmierdziela - wziął młodego na ręce.
     - Tylko nie śmierdziela, Irlandczyku !
     - Niech Ci będzie, nie-śmierdziel
     - Seev, nie przeginaj
     - Problem ?
     - Idź już ! W pokoju Jaya możesz go przebrać
     - Oh, no co Ty ?!
Zmierzyłam go i przewróciłam oczami. Kilka minut później już wszyscy siedzieliśmy przy stole w kuchnio-salonie (bo wstawiliśmy niedawno stół, by jeść tam razem śniadanie, obiady, kolacje i różne inne posiłki), bo ustawiony był między kuchnią a salonem. Gdy zjedliśmy pyszne tosty spod ręki kuchmistrza Sivy, nasi przyszli rodzice opuścili mieszkanie numer 4, czyli moje i Nathana.
     - Jak Ci się wczoraj podobało ? - spytał Nath upijając łyk z puszki coli.
     - Było cudownie - uśmiechnęłam się. - Jak z bajki. Nie sądziłam, że potrafisz sam przygotować coś takiego
     - No dobra, masz mnie. Nie wszystko zorganizowałem na własną rękę. Siedział w tym ktoś jeszcze - poprawił się na krześle i odchrząknął.
     - Seev ? - uniosłam brwi mając nadzieję, że zgadłam.
     - Strzelaj dalej
     - Tom ?
     - Nie ma mowy ! On nawet nie wie jak się za ugotowanie obiadu wziąć, a co dopiero rocznicę planować ! - zaśmiał się słodko, więc przygryzłam dolną wargę. Taki mój nawyk, gdy słyszę, jak on się śmieje
     - Na pewno Jay !
     - Nie, kochanie. To nie Jay
     - Poddaję się !
     - Nigdy się nie poddawaj, jeśli jesteś tak blisko celu - wyszeptał i oparł się łokciami o stół wpatrując we mnie z lekkim uśmiechem.
     - Max. To był Max. To Max Ci pomógł
     - Bingo ! Zgarniasz główną nagrodę !
     - Główną nagrodę ? Wygrałam coś ?
     - Już dawno
     - Ale co ?! Powiesz mi wreszcie ?!
     - Mnie
Zadziorny uśmiech i sekunda nie minęła, żeby był przy mnie. Pocałował mnie, żeby chwilę później przerwać to wybuchem śmiechu.
     - Nath ? - oburzyłam się. - O co znowu chodzi ? Jak mnie wkręcasz, to...
Nie dokończyłam. Oczywiście. Przerwano mi w brutalny i niechlujny sposób. Nathan już tarzał się po brązowym dywanie, a ja wstałam i otworzyłam okno, czym wpuściłam do mieszkania cały gwar z londyńskiej ulicy.
     - Musiałaś otworzyć aż okno ? - spytał, ale nic więcej z siebie nie wydusił, bo zalała go kolejna fala śmiechu. Muszę przyznać, że trochę uroczy był, chociaż dziecinny. Bardzo !
     - Właśnie poczułam najgorszą woń w moim życiu ! A tak na marginesie, nigdy nie jedz na raz tostów, czipsów i tortu czekoladowego popijając to colą i sokiem pomarańczowym.
     - Oj, kochanie wyluzuj ! - jest postęp, usiadł szeroko się uśmiechając.
     - To nie bekaj mi w twarz !
     - Po coli tego nie kontroluję ! - znowu śmiech i tarzanie się po podłodze. -.-
     - To się postaraj
     - Obiecuję !
Wstał i pobiegł do łazienki. Przez szum i hałasy z ulicy słyszałam jak żwawo pracuje jego elektryczna szczoteczka do zębów. Chłopak się stara, mimo iż wie, że nigdy mnie nie straci.
     - To teraz dokończmy - powiedział idąc w moim kierunku niczym macho.
     - Ale co dokończymy ?
     - Ty już dobrze wiesz co
Kolejny uśmiech z serii "Cześć! Jestem Nathan! Strasznie mnie pociągasz! Zabawimy się?", czyli w skrócie "ten zadziorny". Objął mnie w talii i nim się spostrzegłam, dosłownie pożerał mnie pocałunkami.

CZERWIEC
Cóż mogło się ciekawego zdarzyć w czerwcu ? Prócz cotygodniowych wizyt rodziców moich i Natha, nic interesującego nie miało miejsca. No i oprócz moich urodzin. Teraz jestem dziewiętnastoletnią mamą. W sumie dużego przyjęcia nie było. Tylko rodzina i znajomi. I kilka stronek plotkarskich i trochę ponad tysiąc fanek złożyło mi życzenia. Nie mogłam odpowiadać na wszystkie tweety, więc większość po prostu retweetowałam. Coraz częściej rozważamy wyjazd nad morze lub na Hawaje. Szczególnie, że strasznie podobało nam się w Barcelonie. Chcielibyśmy zabrać tam Lil'Jaya, żeby zwiedził trochę świata : )
Chociaż na razie to tylko plany...

LIPIEC
Jeśli chodzi o lipiec... na dworze jest coraz cieplej, a słońce mocno grzeje, nawet jak na Londyn. W tym roku pogoda jest nie z tej ziemi. Kilka razy kolesie z aparacikami przyłapali naszą trójkę, jak byliśmy na spacerach w parku. Poza tym Nathan udzielił fascynującego wywiadu:
   Reporterka: A więc, doszły nas słuchy, że oświadczyłeś się swojej dziewczynie. Czy to prawda ?
   Nathan: A wie pani co to twitter ? To coś takiego jak Facebook, ale fajniejsze. Tam się pisze co tylko się chce. Gdybym oświadczył się swojej dziewczynie, napisałaby o tym na twitterze, żeby wszyscy wiedzieli ! A napisała ? Nie napisała ! I teraz pani wyleci z roboty !
Całe szczęście, a raczej jego, że nie podali tego urywka w gazetach -.- Niestety jest w wanted wednesday. No i jeszcze w niektórych filmikach są fragmenty ze mną i Lil'Jayem. Obiecali, że ich nie będzie, ale jeśli The Wanted coś obiecuje - nie wierz im ! Kilka fanek się oburzyło, że nie mamy prawa być w tych filmikach i tak dalej. Chociaż większość zachwycała się małym Sykesem ^^

A co do planów na sierpień.... : )

____________________________________________________
DŁUGI ?!
Mam nadzieję : )
PODOBA SIĘ ?!
Pisałam ten rozdział przez.... dobra, sama nie wiem ile ;p
Ale mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu : )
A dla tych co znają mnie tylko pod nickiem "Vicki ; *" mam niespodziankę,
dzięki której będziecie mogli poznać mnie bliżej.
JEJKU !
Komentujcie, czy Wam się podoba !
Błagam ^^
A tak wgl o.O
Ktoś pamięta co dziś za dzień ?
24 luty ^^
Pamiętacie co to za data ?
<3
Wasza Vicki ; *

poniedziałek, 4 lutego 2013

POWTARZAM OSTATNI RAZ!

Zaraz mnie krew chyba zaleje !
Dobra, inaczej ... -.-
Dziewczyny ?
A pamiętacie, tak przypadkiem, co kiedyś pisałam odnośnie nominacji ?
Serio, dzięki, ale jak mówiłam, mnie to totalnie wisi i nie mam zamiaru brać w tym udziału.
Naprawdę nie chcę być niemiła, ale już mówiłam to samo odnoście tego całego Liebster Blog, czy jakkolwiek się to nazywało.
Nie obchodzą mnie takie konkursy, nominacje, nawet nie wiem co to jest !
Więc kiedy widzę komentarze z nominacją od razu je usuwam
Zawsze mam nadzieję, że ktoś skomentował informację albo rozdział, a tu takie o, nominacja
Mówię serio, denerwuje mnie takie coś.
Nie chcę nikogo urazić, tylko proszę, żebyście już mnie do niczego nie nominowali.
Dziękuję !
~Vicki ; *
<3