środa, 23 maja 2012

Rozdział 54

Gdy dojechaliśmy, a właściwie dojeżdżaliśmy do Londynu, obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Poszperałam w torebcę i wyciągnęłam go :

- Tak ? - odebrałam
- Vic ? Gdzie jesteś ? Mama się denerwuje ! - powiedział Jason
- Sorry. Powiedz, że jestem w Londynie z Nathanem, Ali i ogółem całą paczką. - gdy mówiłam czułam jak w moje gardło wbija się tysiąc szpilek
- Dam Ci ją. - już prawie przekazał telefon
- Nie ! - powiedziałam dość głośno
- Czemu ?
- Po prostu jej powiedz. Muszę kończyć. Pa. - rozłączyłam się
Komórka znów znalazła się w torbie, a ja oparłam głowę o ramię Nathana :
- Co się stało ? - spytał troskliwie
- Nic. Mama się denerwuje, że nie wrócę na noc do domu. - odpowiedziałam
- Raczej na dzień. Połowę nocy to my na moście spędziliśmy. - objął mnie
- Nie przypominaj. 
- Przepraszam. - pocałował mnie w czoło
Kiedy podjechaliśmy pod dom Nath zaprowadził mnie do kuchni. Zrobił mi herbaty i zaniósł do salonu. Włączył cicho telewizor i wręczył kubek. Nic nie mówiąc obejrzeliśmy to co włączył i zasnęłam. 
Obudziłam się dość późno. Rano ? Chyba to było nawet południe. Leżałam w łóżku Nathana owinięta ciepłym kocem. Rozejrzałam się. Nigdzie go nie było. Usiadłam na podłodze i spojrzałam na wyświetlacz. Odblokowałam go, a tam wiadomość :
N: `Kochanie śpij. Potrzebne Ci to. Ja idę na zakupy z chłopakami. Ali z Tobą zostanie. Kocham Cię!` 
Uroczo..
Odpisałam `Też Cię kocham. Wróć do mnie szybko! :-*`
Okazało się, że napisał to dwie godziny temu, ale nie wnikajmy. 
Byłam ciągle ubrana w tą sukienkę. Dziwie się, że się nie zniszczyła. Wstałam i podeszłam do dużej komody. Przyciągnęłam do siebie drugą szufladę. Tam były moje rzeczy, które kiedyś zostawiłam u Nathana. Pięknie je poskładał. Aż miło popatrzeć. 
Wzięłam jakieś krótkie spodenki, bokserkę i czarną bluzę z kapturem. 
Gdy się ubrałam kaptur zaciągnęłam na głowę i wyszłam z pokoju. Dostrzegłam Alice robiącą śniadanie :
- No cześć. - powiedziała - Wyspana ?
- Można tak powiedzieć. - otworzyłam szklane drzwi na taras
- Jak chcesz to zjemy na zewnątrz.
- Tak. Chcę. - wyszłam i usiadłam przy drewnianym stole
Przyjaciółka jeszcze chwilę na mnie patrzyła. Później wróciła do swoich zadań.
Usiadłam na krześle i wyjęłam komórkę. Na tapecie ja i Nathan... całujący się. Uśmiechnęłam się i spojrzałam przed siebie. Jak wiadomo na każdym tarasie musi być barierka. Spuściłam wzrok i znów moja głowa zawisła nad telefonem. W tym momencie do domu weszli chłopcy śpiewając Glad You Came :
- Gdzie Vic ? - Nath spytał od razu Alice
- Na tarasie. Jakaś zamulona. - po chwili zwróciła się do chłopaków - Ej dzieci ! Zaraz śniadanie ! Do stołu !
- Którego ? - zapytał Jay
- Do salonu. Vic i Nath muszą pobyć chwilę sami. - spojrzała za szybę


Nathan klęczał przy mnie z uśmiechem. Ja również się uśmiechałam. Po chwili zdjął mi kaptur z głowy i delikatnie pocałował :
- Co robisz ? - spojrzał na wyświetlacz
- Patrzę na nas. Jak my ładnie razem wyglądamy nie ? - spytałam poprawiając mu grzywkę
- Dokładnie. Dlatego jesteś tylko moja. - znów mnie pocałował
- Dlatego jesteś tylko mój. 
- Głodna ? 
- Nie. No może trochę. - uśmiechnęłam się
- Trochę ?
- Dawaj to śniadanie !
- Dobrze ! Już idę ! - zaśmialiśmy się


Nathan zniknął za drzwiami. Po chwili wrócił z talerzem kanapek. Były przeróżne. Szynka, pomidor, sałata. Szynka, żółty ser, ogórek. Szynka, majonez. Pycha ! Ja zjadłam zestaw typu żółty ser i ketchup. Dodałam tylko sos czosnkowy. Chłopak patrzył na mnie dziwnie. W końcu przemówił :
- Smakuje ? - pokiwałam głową mówiąc `tak` - To dobrze.
- A Twoja ? Smakuje ?
- Może być.
- To dobrze. - zaśmialiśmy się
- Masz lusterko ? - Nathan wybuchnął śmiechem
- WTF ?!
- Jesteś brudna ! - śmiał się jeszcze bardziej
- Gdzie ? - spytałam sięgając po chusteczkę
- Poczekaj. - powiedział i podszedł do mnie


Przekazałam mu chusteczkę, a on wytarł mój czubek nosa. Potem się uśmiechnął. Odwzajemniłam. 


Z salonu dochodziły śmiechy innych. Pewnie świetnie się bawili całą paczką. Ja i mój chłopak również świetnie potrafimy spędzić czas. Chwilę zwlekaliśmy. Nikt się nie odzywał. Koniec końców powiedziałam :
- Przepraszam.
- Co ?
- Przepraszam.
- Za co ?
- Za wczoraj.
- Wiem. Nic się nie stało.
- Stało. Co Ty musiałeś przeżywać. Pewnie doprowadziłam Cię do granic wytrzymałości.
- Owszem. Doprowadziłaś. Ale kocham Cię i wiedziałem, że nie jesteś w stanie tego zrobić.
- Wiesz ? - popatrzył na mnie pytająco - Wczoraj pierwszy raz widziałam jak płaczesz.
- I jeszcze nie raz zobaczysz. - uśmiechnął się
- Co masz na myśli ?
- Jak Vicki Watson stanie się moją żoną i będzie dumnie nosiła nazwisko Sykes. Wtedy będę płakał ze szczęścia. Jak urodzi nam się mały brzdąc. Wtedy też będę płakał ze szczęścia. Jak się wyprowadzi z domu. Też będę płakał.
- Ze smutku ?
- Nie. Ze szczęścia, że wreszcie radzi sobie sam, ma pracę, nie musi dostawać kieszonkowego, i że jesteśmy sami.
- Tak Ci się śpieszy, żeby się dziecka pozbyć ? - oburzyłam się
- Nie. Ale chcę Cię mieć na własność. Przecież wiesz, że jesteś tylko moja. - pocałował mnie
- Wiem, panie Sykes.
- Dobrze. Przejdźmy teraz do zajęć praktycznych.
- Żartujesz ? - zaśmiałam się
- Nie. A czemu ?
- Wiesz co ? Idź na nauczyciela. W podrywaniu uczennic będziesz mistrzem. - wstałam i zaczęłam się śmiać
- Chyba raczej w chwaleniu się, że mam taką śliczną dziewczynę u boku. - objął mnie w pasie


Pocałowaliśmy się jeszcze. Później poszliśmy do reszty. Panowała przez chwilę niezręczna cisza, ale wszystko się zmieniło, gdy Tom beknął. Oczywiście.. śmiech na sali !

7 komentarzy:

  1. genialnie kochanie:*
    czekam na następne<3!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwa komentarze ! Jest jeden nie ma nexta ! I dzięki Kociek ! <3 ;**

      Usuń
  2. Swietny ;**
    Czekam na next`a

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na Barcelone... ;D
    Swietnie ci idzie... ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. płacze , jedzenie na SWIERZYM POWIETRZU , APETYT SERIO JAK BY W CIĄŻY

    OdpowiedzUsuń