poniedziałek, 28 stycznia 2013

Zmiana? Poważnie?

No więc taak...
Na początku chciałam Wam przekazać, że troszkę mi z tego powodu przykro i napewno niektórzy (z pewnością nieliczni) będą mi to odradzać.
I tu następuje panika :)
Czy ona właśnie sugeruje, że usuwa bloga przed 100 rozdziałem ?!
Czy ona chce uśmiercić dosłownie WSZYSTKICH bohaterów ?!
Czy ona ... skończyły mi się argumenty :p
Otóż bez nerwów.
Chodzi mi o małą zmianę.... dekoracji. Strasznie przyzwyczaiłam się do tego wyglądu bloga, ale zaczyna mi się, szczerze mówiąc, powoli nudzić. Co WY na to ? Zmieniamy totalnie (!) wygląd bloga na jaśniutkie kolory, czy zostawiamy takim, jakim jest ?
Mam totalną pustkę w głowie :(
Dlatego liczę na Waszą pomoc !
No tak właściwie to trochę mi przykro mówić o tym look'u bloga, że mi się "znudził", ale jak patrzę, czytam, wyświetlam inne, to po prostu jest tam mega dużo kolorów, wszystko czarno na białym (dosłownie) i w dodatku noo.... jaśniutko tak jakoś. A tutaj tak ciemno. Szczerze, to lepiej mi się czyta na ciemnym tle, ale już mi ten wygląd nie wystarcza. Zastanawiałam się jeszcze, czy zdołam się przyzwyczaić do innego i czy w ogóle warto go zmieniać, kiedy blog ma już prawie rok. Wow ! Pierwszy rozdział opublikowałam dokładnie 25 kwietnia 2012 roku o godzinie 17:54. Sprawdźcie, jeśli nie wierzycie ; )
Oczywiście, znając mnie, nie będę mogła się powstrzymać i wspomnę o tym jeszcze w rozdziale tak wyczekiwanym potocznie zwanym "setką" ^^
A z tego miejsca, czyli mojego czerwonego fotela, na którym siedzę sobie wygodnie machając nogą, przy laptopie, zerkając na ciemność i śnieg za oknem, chciałam Wam serdecznie podziękować za :

  • 23,768 WYŚWIETLEŃ
  • 3O OBSERWATORÓW
  • KOMENTARZY NAWET NIE JESTEM W STANIE ZLICZYĆ !
Jesteście serio kochani :')
Wielkie DZIĘKUJĘ po raz kolejny.

A tak wracając do sensu tego postu.....
Zmieniać wygląd ?
Bo uprzedzam, że tak się już przyzwyczaiłam, że zmienię jedynie tło na jaśniejsze ! :)
Ale muszę mieć Waszą zgodę ^^
A teraz uciekam odrabiać lekcje, uroki końca ferii, pozdrawiam. -.-
I... pomocy !
(po rozdziale 100 będzie niespodzianka i każdy, kto zna mnie tylko z pseudonimu...^^)
Wasza Vicki ; *
<3
Zaglądajcie, bo są tam niektóre odpowiedzi na Wasze pytania :p
INFORMACJE!

sobota, 26 stycznia 2013

Gdzie jest 100?

Otóż chciałabym Wam przekazać pewne informacje, iż rozdział setny pojawi się najwcześniej za tydzień. W poniedziałek idę już do szkoły, ponieważ kończą mi się ferie. Nie codziennie mój blog ma okazję wyświetlić "Rozdział 100". Dlatego też chciałam Was nim zaskoczyć. Postanowiłam, że będzie długi, a opisane w nim sytuacje będą ilustrować kilka dni w mieszkaniu Nathana, Vicki i Jaya, domu Ali i Sivy, a także kilka chwil ze szpitala. W następnym rozdziale chciałam również opisać poród Alice chociaż nie wiem czy zdołam :)
Mam nadzieję, że będziecie cierpliwie czekać na setny rozdział i gdy w końcu go opublikuję, będziecie zadowoleni. Prawdę mówiąc robi mi się ciepło na serduszku kiedy czytam te wszystkie Wasze wypowiedzi. Jeszcze kilka rozdziałów temu widziałam dwie opcje: albo "brak komentarzy" albo "dwa komentarze". Jest to dla mnie miła niespodzianka czytając Wasze zdanie na temat publikowanych postów. Chciałabym Wam za to całe wsparcie podziękować. Szczególnie jednej osobie, która jest ze mną od samiutkiego początku i najbardziej nalega na kolejne rozdziały, jak również, zna bliską i daleką przyszłość bohaterów opowiadania. Także moja kochana bardzo Ci za wszystko dziękuję. Chodzi mi tu o moją najlepszą przyjaciółkę, Martyne. ^^ Nie mogę zapomnieć o całej reszcie wspaniałych ludzi, którzy to czytają i teraz pewnie zastanawiają się dlaczego ten post nazywa się tak jak się nazywa, a nie na przykład "Podziękowania" albo "Dziękuję". W każdym bądź razie dziękuję wszystkim, rozdział setny przewiduję na początku miesiąca lutego, chyba, że moja niepoczytalna wena natchnie mnie wcześniej. Chociaż wątpię, bo teraz szkoła i mama mi nie pozwoli tak długo siedzieć na komputerze. Ale mam jeszcze telefon. :]
Zapraszam również na blog Martyny, który często, jak to ona mówi, reklamuję. ;)
Niestety nie mogę podać linku ze względu na to, że jestem na telefonie, ale poszperajcie po rozdziałach poprzednich.
Także do następnego.
Wasza Vicki ;*
PS - wiecie, w którym miesiącu ciąży jest Alice ? Jestem ciekawa, czy czytaliście uważnie i potraficie to ocenić bez sprawdzania. <3

środa, 23 stycznia 2013

Rozdział 99

W ogóle nie chciało mi się spać. Ale przynajmniej w końcu się zamknęłam. Podeszła do nas jedna z pielęgniarek. Pracowało ich tutaj tysiące, a każda wyglądała tak samo. Każda była identyczna, jak oczy Nathana i Lil'Jaya.
- Victoria Sykes ? - spytała.
- Tak - odpowiedział za mnie Siva.
- A pan jest...
- Przyjacielem
- Przykro mi, ale może wejść tylko rodzina
- Rozumiem
Nie mogłam wstać. Miałam nogi jak z waty, które odmawiały mi posłuszeństwa.
- Może jednak ją zaprowadzę - zaproponował Seev.
- No dobrze
Wstał z krzesełka i chwycił mnie w pasie. Podniosłam się i ruszyliśmy w kierunku... nie wiem. Nie mam pojęcia gdzie szliśmy. Biały korytarz ciągnął się w cholerę, a ja myślałam tylko o tym, by Nathanowi nie stała się krzywda. Bzdury. Logiczne, że stała mu się krzywda. Ale skoro pielęgniarka po mnie przyszła, to raczej przeżył. W końcu uchyliła drzwi do jakiejś sali, pokoju, pomieszczenia. Cokolwiek to było. Dała znak lekarzowi, że teraz wejdzie tutaj psychicznie chora dziewczyna, której chłopak chciał się zabić i prawdopodobnie ściągnął ten pomysł od niedoszłej samobójczyni. Czy ona nazwała mnie Sykes ?
- Dalej idź sama
Spojrzałam jeszcze na Sivę. Miał czerwone oczy. Ale on przecież nie płakał. Wróciła mi władza w nogach i doczłapałam do krzesła obok łóżka Nathana. Siedziałam w bezruchu patrząc na ojca mojego dziecka. Szczypały mnie oczy, natomiast rzadko mrugałam.
- Pani mąż - zaczął jakiś koleś w białym fartuchu. WSZYSTKO BIAŁE ! - połknął bardzo dużą dawkę różnych leków. Aktualnie jest po zabiegu płukania żołądka. Na szczęście w miarę szybko powiadomiono karetkę, nim leki zaczęły działać. Organizm mógł różnie zareagować na takie tabletki. Pan Sykes mógłby nawet umrzeć
Powoli odwróciłam głowę i spojrzałam na niego. Nie. Nie mógłby umrzeć.
- Dziękuję za informacje - powiedziałam. - Ale wiem coś o samobójstwie
Lekarz wydawał się lekko zdezorientowany. Ja natomiast z powrotem przeniosłam wzrok na Nathana. Wtedy zadzwonił telefon Sivy. Słyszałam jak rozmawia z kimś na korytarzu.
- Tak więc zostawiam panią z mężem
Ale on jeszcze nie jest moim mężem, pomyślałam. Miło było poczuć się jak jego żona. Hmm.. żona Nathana Sykesa. Vicki Sykes. Victoria Sykes. Victoria Watson - Sykes. Już to widzę.
Złapałam go za rękę. Ścisnęłam jego dłoń.
- No obudź się - wyszeptałam. - Spójrz na mnie
- Vicki - do sali wszedł Seev. - Dzwoni Ali
Podał mi telefon.
- Cześć, Ali
- Siva mi wszystko powiedział, chociaż sam wie niewiele
- Pani mąż połknął bardzo dużą dawkę równych leków - zaczęłam nieświadomie recytować słowa lekarza. - Aktualnie jest po zabiegu płukania żołądka. Na szczęście w miarę szybko powiadomiono karetkę, nim leki zaczęły działać.
- Vic ? A z Tobą wszystko okej ?
- Organizm mógł różnie zareagować na takie tabletki. Pan Sykes mógłby nawet umrzeć
- Vicki, a może Siva zabierze Cię do domu ? Zjesz coś, napijesz się, zdrzemniesz
- Nie
- Jutro do niego przyjedziemy. Wszyscy
- Nie chcę
- Co masz zamiar zrobić ?
- Być przy nim. Cały czas
- Wiesz, że on się tak szybko nie obudzi, prawda ?
Odłożyłam telefon na etażerkę obok tego z pewnością niewygodnego szpitalnego łóżka i położyłam głowę na na ręce Nathana. Na tej ręce, którą ściskałam z całych sił.
- No obudź się - szeptałam. - Nath, obudź się. Pamiętasz, jak Ci powiedziałam, że godzinami mogłabym słuchać, jak mówisz, że mnie kochasz ? Chciałabym to teraz usłyszeć. Kocham Cię
Dlaczego go wtedy odepchnęłam ?! Jestem głupia. Strasznie głupia. Kocham go. Mogłabym za niego zginąć. Rzucić się pod pociąg, dać się pokroić, zastrzelić. Zrobiłabym dla niego dosłownie wszystko. Nawet jeśli mieliby mnie pogrzebać żywcem. Zamknęłam oczy. Zasnęłam.
"Las. Pada deszcz. Noc. W ziemi na jednej z polanek jest wykopany podłużny rów, jak na trumnę. Obok niego kupka piachu. Nagle zza drzew wyłania się jakaś postać w czarnym płaszczu. Nie widać jego twarzy. Tak pada, że jego mokre włosy opadają na oczy. Nie wiem kto to. Podchodzi bliżej. W ręku trzyma łopatę. Zaczyna gwizdać jednocześnie zakopując dziurę w ziemi. Gdy skończył powiedział : Dobranoc Vicki - zaczynając się śmiać"
Od razu się obudziłam. Kiedyś już mi się to śniło. W Barcelonie. Ktoś przeciągnął palcem po mojej dłoni. Spojrzałam w lewo.
- Nathan ? - spytałam.
- No chyba
- Ale przecież Ty śpisz
- No jak widać się obudziłem - uśmiechnął się.
Nie mogąc powstrzymać łez wstałam z niewygodnego, drewnianego krzesła i przytuliłam go mocno.
- No już dobrze, dobrze
- Po co to zrobiłeś ?!
- Z tego samego powodu co Ty
- Ale ja nie łykałam tabletek !
- Ale chciałaś się utopić
- Zauważ, że byłam pijana
- Ale mimo wszystko robiłaś to świadomie
- A Ty niby nie ?
- Ja nie byłem pijany
- Więc ? Dlaczego ?
- Chciałem, żebyś w końcu zwróciła na mnie uwagę, żebyś w końcu przejęła się moim życiem, żebyś w końcu powiedziała, że mnie kochasz
- Jaki Ty jesteś głupi
- Boję się, że mogę Cię stracić. Że w każdej chwili znowu spakujesz swoje rzeczy, weźmiesz naszego synka i wyjedziesz. Boję się, że już Was nigdy nie zobaczę
- Nie musiałeś doprowadzać się do śmierci
- Przecież żyję !
- No właśnie. Żyjesz, bo uratowali Cię najlepsi lekarze w mieście
- To źle ? Miałem umrzeć ?
- Chciałeś powiedzieć "zabić się"
- Co za różnica ?
- Bardzo duża
- Nie dla mnie
- Wiesz, jak się przeraziłam, kiedy zobaczyłam Cię nieprzytomnego w salonie ? Wokół tylko pełno tabletek i opakowań po lekach. Popiłeś to wszystko dwoma butelkami wody ? Ile Ty tego połknąłeś ?
- Nie musisz wiedzieć
- Nathan...
- Nie chcę teraz o tym rozmawiać
- Ale ja chcę
- Masz problem
- I doświadczenie
- Nigdy nie wylądowałaś przez to w szpitalu
- A wiesz co nas łączy w tej dziedzinie ?
- Co niby ?
- To, że razem się ratujemy. Najpierw odwiodłeś mnie od głupiego skoku, później totalnie pijaną wyciągnąłeś mnie z wanny pełnej wody
- A Ty zadzwoniłaś po karetkę, kiedy nawpierdalałem się tabletek
- Nie przeklinaj
- Nie pouczaj mnie
- Rozumiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać
- Z Tobą rozmawiałbym 24h/dobę, tylko nie teraz. Teraz nie mam ochoty rozmawiać z nikim
- Aha, czyli jestem nikim
- Vicki, do cholery, zostaw mnie po prostu samego !
Spojrzałam na niego smutna. Nie chciał ze mną rozmawiać. To dawało mi trochę do myślenia. Jaki on jest głupi. Najadł się tabletek, prawie umarł, tylko po to, żebym w końcu się nim przejęła ? Przecież to robię. Myślę o nim odkąd tylko pierwszy raz usłyszałam jego nazwisko, odkąd pierwszy raz go zobaczyłam.
Wstałam z krzesła. Spojrzałam jeszcze na Natha. Miał głowę odwróconą w drugą stronę. Otworzyłam drzwi i wyszłam z sali. Usiadłam na podłodze, oparłam głowę o zimną ścianę i zaczęłam płakać. Nathan potraktował mnie jak zwykłą szmatę. Przynajmniej tak poczułam się ja. Obok mnie usiadł Siva. Przytulił mnie, pogłaskał po ramieniu.
- Jedziemy do domu ? - spytał.
Pokiwałam głową zgadzając się. Kilka minut później wyszliśmy ze szpitala, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do mieszkania, które wynajmował Nathan.

Dojechaliśmy dwadzieścia minut później. Nie spieszyliśmy się specjalnie. Zresztą jak można się spieszyć stojąc w korku. W telefonie włączyłam internet. Świetnie ! Fotki z akcji ratunkowej !
- No to mamy przesrane ! - wypaliłam przekraczając próg.
- O co chodzi ? - spytała Alice.
- Oni się karmią tym, że my cierpimy - podałam przyjaciółce telefon, a sama poszłam do pokoju synka.
Wzięłam małego Jaya na ręce i przytuliłam mocno. On jest jeszcze malutki, nie wie co się dzieje. Ale... jak tylko pomyślę, że mógłby się od kogoś dowiedzieć, że jego rodzice to niedoszli samobójcy... znienawidziłby nas.

"Nathan Sykes (20l.) godzinę temu został transportowany karetką do londyńskiego szpitala! Co dziwne, nie było z nim jego dziewczyny, Vicki Watson (18l.). Czyżby wstydziła się jechać ambulansem z ukochanym? Z tego co wiadomo w szpitalu pojawiła się kwadrans po przywiezieniu tam wokalisty. Niestety nie wiemy dlaczego najmłodszy z The Wanted trafił do Moorfields Eye Hospital."

_______________________________________
5 KOMENTARZY = 100 ROZDZIAŁ
Masarka ^^
Nie sądziłam, że tyle napiszę ; )
Mam nadzieję, że ŻYWY NATHAN się podoba
Bo chyba gdyby umarł, musiałabym się w domu
zabarykadować :D
Wiem, że chcieliście mnie zabić ;P
W następnym rozdziale postaram się opisać kilka
dni. Tak, żeby go było spooooro ^^
Miała być niespodzianka, no ale cóż.
A i nikt nie umrze. ; )
Vicki z Nathanem w przyszłości będą mieli
trójkę dzieci i ładny dom w centrum Londynu.
Pasuje ? :)
Ale serio mam takie plany ^^
No to do następnego.
Wasza Vicki ; *
<3

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 98

*perspektywa Vicki*
Kocha mnie... Nathan mnie kocha. A ja głupia miałam wątpliwości. Pocałował mnie, ale go odepchnęłam. Spojrzał na mnie zaskoczony. Przyłożyłam dłoń do ust, jakbym nie wiedziała co się stało.
- Wiedziałem - powiedział. - Ty już tego do mnie nie czujesz
Wstał z podłogi i odszedł kilka kroków w tył. Ja również podniosłam się z łóżka i podeszłam do ogromnego okna. Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. To wszystko się coraz bardziej komplikuje. Czuję, że to przeze mnie. Gorące kropelki paliły moją twarz niczym płomyki ognia.
- Vicki ? - spytał Nathan. - Ty płaczesz ?
- Nie - odpowiedziałam szybko i wytarłam łzy.
- Przecież widzę
- Ale Ty rzadko co widzisz
- Co ? N...nie rozumiem
Pomyślałam, że nawet nie zauważył, jak bardzo go pragnę. Jak bardzo brakuje mi tych dni, kiedy od rana do późnej nocy z naszego mieszkania słychać było tylko nasz śmiech. Pomyślałam, że chcę mieć z nim jeszcze jedno dziecko. Może tym razem córeczkę. Zresztą on też by chciał dziewczynkę. To była jego prośba pod choinkę. No właśnie... święta spędzone razem. Dostałam od niego chyba milion różnych prezentów ! Kartkę, która cała zapisana była tylko dwoma słowami powtarzającymi się na okrągło, na całą długość i szerokość, "kocham Cię". Kiedy ją przeczytałam, spojrzałam na niego z uśmiechem, a on dodał tylko "nawet nie wiesz jak bardzo". Perfum Someday od Justina Biebera. Wiedział, że strasznie mi się podoba. Ramkę ze zdjęciami moim, jego i Lil'Jaya. Kostkę Rubika, żebym miała co robić, kiedy maluszek będzie spał, a on będzie pracował. Później próbowaliśmy ją ułożyć, ale nam nie wychodziło. Bluzkę w kolorze lekkiego różu. Mówił, że w tym kolorze mi najładniej. I jeszcze w błękitnym i białym. Koszulę nocną. Tłumaczył, że to na podróż poślubną. Pokaźny plik zdjęć dokumentujący przebieg mojej ciąży. Wprawdzie byłam dopiero w szóstym miesiącu, a raczej pod koniec. Nową deskorolkę. Bo przecież ja nie mam w domu jeszcze czterech. Zdałam sobie sprawę, że dawno nie jeździliśmy. Nie tylko przez to pół roku, ale długo przed wyjazdem do Barcelony. A przecież to jest nasze hobby, całej szóstki. Moje i całego zespołu.
- Umknęło Ci coś bardzo ważnego, panie Sykes - odezwałam się w końcu.
- Co takiego ?
- To, że Cię kocham - powiedziałam niemal bezdźwięcznie.
Zwątpiłam, czy cokolwiek usłyszał, a przecież chciałam, żeby wiedział. Chciałam, żeby wiedział, że ciągle myślę tylko o nim. Że moje oczy chcą widzieć tylko jego. Że moje usta wciąż pragną posmakować jego ust. Że moje dłonie chcą ciągle dotykać jego dłoni, twarzy, ciała. Że moje serce chce bić w rytmie jego serca.
- Co mi umknęło ? - spytał znów.
Nie usłyszał. A miałam taką ogromną nadzieję. Nagle rozpłakałam się jak małe dziecko. Osunęłam się po dużej szybie na podłogę. Schowałam twarz w dłoniach i położyłam się na panelach. Poczułam, jak podłoga się chwieje. Miałam wrażenie, że zaraz się przewrócę, mimo iż leżałam jak nieprzytomna. Chwilę później faktycznie straciłam panowanie nad tym wszystkim. Zamknęłam mimowolnie oczy i zasnęłam.
Obudziłam się na naszym łóżku. Byłam tylko w koszulce Nathana i bieliźnie. Przeczesałam ręką włosy, czochrając lekko grzywkę. Rozejrzałam się. Byłam sama w pokoju. Wtedy otwarły się drzwi sypialni i ujrzałam Alice. Spojrzała za siebie, jakby wchodziła tu w sekrecie i zamknęła za sobą drzwi. Usiadł obok mnie na łóżku i przytuliła.
- Co się stało ? - spytała.
- Nie wiem. Nie mam pojęcia. Chyba zemdlałam
- Tyle to my też wiemy. Pytanie dlaczego ?
- A skąd mam to wiedzieć ?
- Masz rację. Głupie pytanie. Odpocznij teraz
- A gdzie Lil'Jay ?
- W salonie. Z Sivą i Nathanem. Gdybyś Ty widziała, jak Nath mocno przytulił tego dzieciaka, kiedy tylko przekroczyliśmy próg mieszkania. Stęsknił się za nim
- Tak, strasznie
- No mi nie wierzysz ? - zachichotała przyjaciółka. - Przywieźliśmy Twoje rzeczy
- Wszystkie ?
- Myślałam, że się pogodziliście i znowu się do niego wprowadziłaś
- Tak, tak. Już jest okej - wymusiłam uśmiech. - Mogę zobaczyć Lil'Jaya ?
- Poczekaj. Przyniosę go
Usiadłam i rzuciłam kołdrę na sam brzeg łóżka. Zamknęłam oczy. Poczułam jak ktoś siada obok i obejmuje mnie z całej siły. Hugo Boss szary. Nathan. Nie chciałam go odpychać, ale wiedziałam, że prędzej czy później to zrobię. Nie potrafię tego kontrolować. Robię to całkiem nieświadomie. Kiedy otworzyłam oczy widziałam, że jest mu przykro. Otworzyłam usta, żeby przeprosić za moje zachowanie, ale przerwała mi Alice.
- Bardzo proszę, mały Jay idzie do mamusi
- Dzięki - uśmiechnęłam się i wzięłam dziecko na ręce.
W momencie kiedy przytuliłam Jamesa do siebie, Nath wstał i wyszedł z pokoju. Słyszałam, jak trzaska drzwiami od łazienki.
- Przejdzie mu - powiedziała Ali.
- A co jeśli to moja wina ?
- Nie zadręczaj się tak. Oboje jesteście winni tym kłótniom
- Ale on mnie kocha
- A Ty kochasz jego
- Nawet nie wiesz jak bardzo
- Domyślam się
Uśmiechnęła się do mnie i wyszła z pokoju. Położyłam małego Jaya obok siebie, na poduszce. Sama również się położyłam. Przykryłam nas kołdrą i złapałam go za malutką rączkę. Spojrzał na mnie tymi swoimi wielkimi, zielonoszarymi oczkami i uśmiechnął się szeroko.
- Masz oczy jak tatuś. Identyczne - powiedziałam.
Nie wiem ile tak leżeliśmy. Chyba do momentu aż oboje nie zasnęliśmy.
Kiedy się obudziłam, już trzeci raz tego dnia, Lil'Jay leżał obok i wpatrywał się we mnie.
- Cześć, maluszku. Czemu mnie nie obudziłeś ?
Wzięłam go na ręce i włożyłam do łóżeczka. Pocałowałam w główkę i ubrałam rurki, które jako jedyne z moich ciuchów zdobiły ogromną szafę obok łóżka. Poszłam do kuchni. Nie zwróciłam uwagi na salon. Nawet nie spojrzałam w tamtym kierunku. Może to źle... Nalałam do szklanki trochę wody. Wypiłam wszystko jednym duszkiem i odstawiłam naczynie do zlewu. Przez chwilę patrzyłam w zawartość lodówki, jak jakaś psychicznie chora. Później chwyciłam ten sam nóż, który miałam w ręce zeszłej nocy. Trochę się nim pobawiłam i odłożyłam. Gdy chciałam wracać do sypialni, do Jaya, zobaczyłam coś czego nie wyobrażałabym sobie nawet w najgorszych snach. Nathan. Nathan leżący na kanapie. Nieprzytomny Nathan leżący na kanapie. Na stoliku tabletki. Całe mnóstwo. Rozsypane i pomieszane. Kilka pudełek leżało na miękkim, brązowym dywanie. Dwie litrowe butelki wody leżały prawie puste na podłodze. Podbiegłam do niego zapłakana. Sprawdziłam puls. Ledwo go wyczułam. Później oddech. Strasznie płytki. Bałam się, że mogę go stracić. Że w każdej chwili może przestać oddychać. Patrząc na stół mogłam wnioskować jedynie, że połknął z każdego opakowania przynajmniej połowę tabletek. Wyciągnęłam komórkę z jego prawej kieszeni i zadzwoniłam na pogotowie. Nie wiem czy zrozumieli coś z mojego bełkotania, jednak kilka minut później byli już u nas w mieszkaniu. Niektórzy sąsiedzi nawet wyszli na klatkę zobaczyć co się dzieje. Po chwili karetka zabrała Nathana. Znów wykonałam połączenie. Tym razem do Ali. Przyjechała od razu.
- Popilnujesz Jaya, prawda ? - spytałam z lekką chrypką.
- Jasne. Tylko zadzwoń do mnie, jak będzie już coś wiadomo
Sądzę, że chciała powiedzieć "Zadzwoń, jeśli Nathan będzie żył". Ale ja nie dopuszczałam do siebie myśli, że może go zabraknąć.
Po siedmiu minutach dojechaliśmy z Sivą pod szpital. Szybko zaparkowaliśmy i pobiegliśmy do recepcji.
- Gdzie jest mój chłopak !? - krzyknęłam.
- Proszę się uspokoić
- Bardzo za nią przepraszam - zaczął Seev. - Może nam pani powiedzieć, gdzie zabrali Nathana Sykesa ?
- Oczywiście. Kiedy go przywieźli ?
- Kilka minut temu
Sprawdziła coś w głupim, białym notesie i powiedziała, że nie ma żadnych informacji. Kazała nam się udać na korytarz, do jakiejś dennej poczekalni. Usiedliśmy tam. Siva mocno mnie przytulił.
- Chcę Nathana. Ja chcę do Nathana. Błagam, zabierz mnie do Nathana - powtarzałam zapłakana.

_____________________________________
Nathan i jego pierwsza próba samobójcza.
Nie mówię, że będzie więcej ; )
Ale nie mówię także, że przeżyje ^^
Zabijcie mnie !
Prosze bardzo !
Wiem, że tego chcecie ; *
5 komentarzy = rozdział 99 <3
A może z rozdziałem 100 przyjdzie epilog...
kto wie :D
Koooocham Was . ; *
Wasza Vicki !
<3

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział 97

*perspektywa Nathana*
Odłożyłem nóż na swoje miejsce i przytuliłem od tyłu robiącą śniadanie Vicki. Zsunąłem t-shirt z jej prawego ramienia i pocałowałem. Zachichotała. Później pocałowałem jej szyję, policzek. Aż w końcu odwróciłem ją do siebie i połączyłem nasze usta. Położyła dłonie na mojej klatce piersiowej. Czemu to zawsze musi być zły znak ? Halo ? Jezu, pytam się dlaczego ?
Spuściła wzrok i przygryzła dolną wargę.
- Daj mi skończyć to śniadanie. - powiedziała - Idź usiądź na sofie. Zaraz Ci przyniosę.
Jak kazała - tak zrobiłem. Nie chciałem, ale przecież nie miałem wyjścia. Faktycznie chwilę później wręczyła mi miskę z płatkami. Usiadła na fotelu. Nie na sofie. Nie miała ochoty siadać blisko mnie.
- Chodź tutaj. - poklepałem ręką miejsce obok siebie
- Nie. Tu mi wygodnie. - posłała mi uśmiech
No kurde, Vicki, wiem, że jestem palantem, ale chociaż usiądź obok mnie ! Nie rób mi tego ! Znów spadło na mnie wielkie poczucie winy. Odłożyłem ciepłą miskę płatków śniadaniowych i powlokłem się do łazienki. Wsparłem się o umywalkę i spojrzałem w lustro. Zrobiło mi się smutno. Kocham Vicki, ale ona widocznie nie czuje już tego do mnie. Przynajmniej to uczucie nie jest już takie silne. Zacząłem myśleć gdzie jest Lil'Jay. A no tak, Vic zatrzymała się u Sivy i Alice. Pewnie tam go zostawiła. Niech przyszły tatuś i mamusia nabiorą doświadczenia. Nagle usłyszałem coś w rodzaju tłukącego się szkła. Wybiegłem z łazienki i stanąłem na korytarzu. Vicki spojrzała na mnie przerażona z kuchni.
- Z rąk mi wypadło. - wzruszyła ramionami i sięgnęła po nową szklankę
Podszedłem i posprzątałem szkło. Kiedy już było czysto, Vic chciała mnie wyminąć. Chwyciłem ją za rękę.
- Co ? - spytała
- Nie uciekaj.
- To mnie puść. - wykonałem polecenie
- Lepiej ?
- Lepiej.
- O co chodzi ?
- O nic. A jest jakiś problem ?
- Jest. I to duży. Chodzi o nas.
- Nath, nie pamiętasz ? Nie ma już nas. Zerwałeś ze mną.
Ponownie złapałem ją za rękę, widząc, jak robi krok na schodki.
- Poczekaj. - powiedziałem - Ale ja Cię kocham.
- Wiem.
- Daj nam szansę.
- Ale to Ty wszystko zniszczyłeś.
- Vic, proszę.
- Puść mnie.
- Vicki...
- Puść.
Wzięła rękę i poszła do sypialni ze szklanką wody w ręce. Nie chcę jej znowu stracić. Nie mogę. Inaczej to mnie zniszczy.

*perspektywa Alice*
Kiedy się obudziłam, zobaczyłam obok siebie Sivę śpiącego jak niemowlak.
- Ssiesz kciuka ? - spytałam
- Co ? Nie. - automatycznie się obudził
- Widziałam. - zaczęłam się śmiać
- Nic nie widziałaś !
Wtedy obudził się Lil'Jay. Vicki najwyraźniej o nim zapomniała wprowadzając się znów do Nathana.
- Weź Jaya i nakarm go, okej ? - zaproponowałam
- Nie możesz Ty ?
- Jestem w ciąży kochanie. Jupi ! Jeszcze 4 miesiące, jeszcze 4 miesiące, jeszcze 4 miesiące.
I tak powtarzałam, póki Siva mi nie przerwał.
- Skarbie ?
- No ?
- Wpadniemy do nich ?
- Podrzucimy im dziecko i uciekniemy ?
- Idealny plan.
- Trzeba się przebrać.
- No to szybko ! Może jeszcze śpią !

*perspektywa Thomasa*
Obudziłem się u boku mojej ślicznotki. Pocałowałem ją w czoło i nie chcąc jej obudzić cicho wygramoliłem się z łóżka i włączyłem w salonie laptopa. Włamałem się na konto Nathana na tt... i tak każdy z zespołu zna jego hasło ! No cóż, nie trudno zgadnąć jakie ma. Ale nie tylko ja siedzę na jego koncie. Jay, Max i Siva też już na nim byli... dobra, pogrążam się.
Sprawdzając tweety napotkałem jakiś link. Było w nim jasno postawione, że fani nie życzą sobie takiego zachowania ze strony Nathana. WTF ?!
Otworzyłem link i przeczytałem na głos artykuł ze strony o gwiazdach :
- Dziewczyna tego słodziaka chyba nie będzie zachwycona. Nathan miał już okazję flirtować z Dionne Bromfield, a kilka godzin temu został przyłapany pod jej domem ?! Kurna, Nath, w co Ty się pakujesz ? Dziewczyna wraz z dzieckiem, o którym pisze każda prasa, wyprowadziła się z ich wspólnego mieszkania jeszcze wczoraj wieczorem ?!
Zamknąłem laptopa i poszedłem do łazienki się przebrać.
- Tom ? - spytała Kelsey - Co Ty robisz ?
Wyszła ze sypialni przeciągając się, ziewając.
- Sorry, kotek, ale muszę coś załatwić. - pocałowałem ją w policzek
- Ale co ? To takie ważne ?
- Tak. Nathan pokłócił się z Vicki, ona się wyprowadziła razem z Jamesem, a ja dowiaduję się o tym ze strony internetowej z plotkami.
- Poczekaj. Przebiorę się. Pojedziemy do niego razem.
- No szybko. Mam nadzieję, że nam to jakoś wytłumaczy.
30 minut później byliśmy gotowi i staliśmy pod budynkiem, w którym mieszka Nathan. Dziwne, drzwi były otwarte.
- Nathan ? - wszedłem do środka, a zaraz za mną Kels
- O ! Cześć, Tom. - powiedział
Stał oparty o blat w kuchni. Kiedy nas zobaczył zszedł na dół i poklepał mnie po ramieniu.
- Hej Kelsey.
- Cześć.
- Widziałem artykuł. - przerwałem im powitanie
- Jaki ?
- Dobrze wiesz jaki. O co chodzi z Vicki ? Czemu się wyprowadziła ?
Przestałem interesować się tym, że mówię głośno. Kelsey odeszła do tyłu a ja podszedłem do Nathana.
- Już jest dobrze. Nie musisz się wściekać.
- Co robiłeś w nocy u Dionne ?!
- Poszedłem tam tylko po to, żeby na nią nawrzeszczeć, ale Ty i tak mi nie uwierzysz.
- Nawrzeszczeć ? Za co ?!
- Bo nagadała mi różnych bzdur !
- Po co byłeś u niej w nocy ?! Wiesz, co ta głupia strona o Tobie pisze ?! Że poszedłeś do niej się pocieszyć, bo Vic z Tobą zerwała !
- Wiem. Czytałem to.
- Tom. - przerwała Kels
Odwróciłem się. Zatkało mnie. Na korytarzu obok mojej dziewczyny stała Vicki. W dodatku w t-shircie Natha. Między nimi rzeczywiście musiało być już okej. A ona chyba nie wiedziała o żadnym wyjściu do Dionne.
- Byłeś u niej ? - spytała cicho
Nie odpowiedział.
- Co u niej robiłeś ? - spytała ponownie
- To nie jest tak jak myślisz.

*perspektywa Nathana*
Podszedłem do niej, ale się odsunęła.
- Kochanie, byłem tam tylko po to, żeby coś wytłumaczyć.
- Ciekawe co.
Odeszła do sypialni i zamknęła za sobą drzwi. Na szczęście nie na klucz. Otworzyłem je i ujrzałem ukochaną siedzącą na łóżku.
- To właśnie ona nagadała mi tych wszystkich bzdur.
- Może powiesz mi jeszcze, że chciała się mnie pozbyć, żeby mieć Cię na wyłączność.
- Też tak myślałem.
- Wiedziałam.
- Vicki, wierzysz mi ?
Milczała.
- Nic między nami nie zaszło ! Byłem tam przez 2 sekundy !
- Co niby jej powiedziałeś ?
- Że ma się nie wtrącać do naszego wspólnego życia. Kocham Cię. - pocałowałem ją delikatnie

5 marca. Drugi dzień w nowym mieszkaniu, które dzielę z Nathanem. Postanowiłam iść do kościoła. Chociaż jest wtorek. No ale musiałam. Po mszy poszłam do spowiedzi. 
- Ostatni raz u spowiedzi byłam tydzień temu. Niestety zmartwiła mnie ilość przekleństw, które padły z moich ust przy porodzie.
Ksiądz spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Zdjął okulary, przetarł je. To samo zrobił z oczyma. Włożył z powrotem na nos swoje "kujonki" i zadał mi dziwne pytanie:
- Ile Ty masz lat ?
- 18 proszę księdza.
- Wspominałaś o porodzie. Twoja matka urodziła Ci rodzeństwo ?
- Nie. Chodziło mi o mój poród. Mam synka.
- Więc mówisz, że ile ma ?
- Tydzień. Właściwie 8 dni.
- No to gratuluję. - był wyraźnie zdezorientowany. Pewnie przeraziło go to, że w wieku 18 lat mam syna - Tak więc odmówisz 10 razy "Zdrowaś Mario".
____________________________________________________
No to jest 97 ^^
Cieszy się ktoś ? ; )
5 komentarzy = rozdział 98 
Kurde, dużo ich już o.O
Zapraszam :
<3

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 96

*perspektywa Nathana*
"Dziewczyna tego słodziaka chyba nie będzie zadowolona. Nathan miał już okazję flirtował z Dionne Bromfield, a kilka godzin temu został przyłapany pod jej domem ! Chłopak najwyraźniej nie mógł się powstrzymać, widząc ją w seksownej koszuli nocnej i wszedł do środka ! Czyżby miało to związek z kłótnią z Vicki ? Chyba przechodzą kryzys, bo dziewczyna wraz z dzieckiem, o którym mówi każda prasa, wyprowadziła się z ich wspólnego mieszkania jeszcze wczoraj wieczorem ! Fani młodego wokalisty są w szoku !"
Spojrzałem na komentarze. Mimo iż artykuł wyciekł kilka minut temu, wypowiedzi było sporo.
- Suka z niej ? Mam nadzieję, że zerwali ? - czytałem na głos - Czemu się pokłócili ? Ciekawe co on robił u Dionne ? Oh... - zamknąłem laptopa i przeczesałem dłonią włosy - Vicki, nie dotykaj komputera ani komórki. Błagam. - opadłem na łóżko

*perspektywa Vicki*
W końcu Siva i Alice poszli spać. Na szczęście zabrali Lil'Jaya na górę, do swojej sypialni, bo mieli tam łóżeczko. Ja zaproponowałam, że zdrzemnę się na kanapie, bo "oglądałam film". Kiedy miałam pewność, że zasnęli, ubrałam bluzę i wyszłam. Mamy maj, jest ciepło. Nie muszę już ubierać kurtki. Chociaż przyznam, że wczoraj było cholernie zimno. Oh, jak ta pogoda szybko się zmienia.
Wyszłam nie robiąc hałasu i skierowałam się do mieszkania Nathana... do naszego mieszkania. Z kieszeni wyciągnęłam klucze i otworzyłam drzwi. Poszłam do kuchni. Zabrałam najostrzejszy nóż, jaki tam się znajdował. Powoli i bezszelestnie przeszłam te trzy schodki, minęłam fotel w salonie i podeszłam do drzwi od sypialni. Były uchylone. Popchnęłam je lekko. Nathan leżał na łóżku odwrócony do okna. Tak słodko spał... Podeszłam do niego. Klękając na łóżku przyłożyłam zimny metal do szyi. Wtedy otworzył oczy. Jednym ruchem rzucił mnie na łóżko i obezwładnił. Nóż rzucił na podłogę i przytrzymał swoimi dłońmi moje nadgarstki. Jednak robił to delikatnie. Na jego twarzy dostrzegłam lekki uśmiech.
- Co Ty chciałaś zrobić ? - spytał, jakby go to śmieszyło
- Nie wiem. - odparłam szeptem
- Zabić mnie ? Oj Vicki..
- Nie. Nie chciałam Cię zabić.
- Dlaczego ? Bo jestem dupkiem ? Bo pozwoliłem Ci odejść ? Bo Cię uderzyłem ? Bo uwierzyłem w bzdury, które nagadała mi jakaś wariatka ?
- Nie.
- Więc ? Czemu mnie nie zabiłaś, co ? Przecież mogłaś to zrobić. Wystarczyło tylko mocniej przyłożyć nóż. Dlaczego tego nie zrobiłaś ?
- Bo Cię kocham, idioto. - wyszeptałam niemal bezdźwięcznie
Nie musiałam czekać długo na odpowiedź. Nathan pochylił się nade mną i pocałował. Chwilę później poczułam jego lodowate dłonie pod koszulką, na policzku. Położyłam ręce na jego klatce piersiowej.
- Poczekaj. - powiedziałam - Nie teraz. Nie chcę.
Nath wstał i podszedł do okna. Oparł się o nie łokciami i przycisnął czoło do ogromnej szyby. Wzdrygnął się, gdy przytulałam go od tyłu. Potrzebowałam tego. Tęskniłam za tym.
- Nie wiem, czy w ogóle będziesz w stanie mi przebaczyć. - warknął obwiniając sam siebie - Jestem po prostu idiotą.
Uśmiechnęłam się. Jeszcze chwilę wcześniej nazwałam go tak, gdy mówiłam mu, że go kocham. No właśnie. Kocham go. Nie możemy być osobno. Nie możemy być w dwóch różnych domach. Nie możemy nie być razem.
- Kocham Cię, Nathan. - powtórzyłam wyznanie
- Ale czy mi wybaczysz...
- Spójrz na mnie. - zwolniłam uścisk i pozwoliłam, aby zaczarował mnie po raz kolejny swoimi błyszczącymi tęczówkami. Zawsze kiedy lśniły, myślał o dwóch słowach. "Kocham Cię" - Masz rację. Zachowałeś się jak kretyn. Uderzyłeś mnie.
Oczy zaczęły mnie szczypać. Nie becz, Vic, nie teraz. Nath położył dłonie na moich policzkach.
- Nie chciałem. Zrobiłem to... właściwie nie wiem dlaczego w ogóle to zrobiłem. Przepraszam.
- Przestań przepraszać. Przestań pytać, czy Ci wybaczę. Tylko powiedz. Powiedz to, co chodzi po Twojej głowie.
Chwilę zwlekał. Patrzył na mnie z zakłopotaniem. Jak małe dziecko, które próbuje wykręcić się od winy.
- Kocham Cię, Vicki. - wyszeptał w końcu do mojego ucha

*perspektywa Alice*
Wstałam, żeby napić się wody, a tu co ? Oczywiście magia ! Vicki się rozpłynęła ! Zniknęła ! Nalałam sobie cytrynowej wody mineralnej, bo Seev innej mi pić nie każe. Uroki bycia w ciąży -.- pozdrawiam.
Wróciłam na górę i postawiłam szklankę na etażerce. Szturchnęłam narzeczonego.
- Siva, Vic się wymknęła. - powiedziałam
- Rozumiem, że muszę po nią jechać ?
- Co ? Nie. W życiu.
- Więc po co mnie obudziłaś ? Miałem taki piękny sen. - poprawił poduszkę
- No ale pomyśl. Uciekła pewnie do Nathana. No bo gdzie ?
- Taaak. - wymamrotał
- Ja Ci się śniłam, prawda ?
- Tak kochanie.
- Powiedz mi coś czego nie wiem. - uśmiechnęłam się na myśl, że tamta dwójka może się pogodzi - Opowiedz mi ten sen.
Przytuliłam się do Sivy i w końcu zasnęłam.

*perspektywa Nathana*
Obudziłem się rano, jako poduszka. Najlepsze uczucie jakiego mogłem doświadczyć. Pogładziłem Vicki po głowie, pocałowałem w czoło. Spała tak słodko. Nie miałem serca jej budzić. Brakowało mi tego. Nawet, jeśli nie było jej zaledwie dobę. Spostrzegłem jej czekoladowe tęczówki, wpatrujące się wprost we mnie.
- Dzień dobry, księżniczko. - uśmiechnąłem się
- Cześć. - odwzajemniła uśmiech i ziewnęła - Dawno tak dobrze nie spałam.
- Dawno nie miałem tak pięknego budzika.
Zaśmialiśmy się oboje. Vic usiadła na łóżku tyłem do mnie, odsłaniając swoje nagie plecy.
- Idę się ubrać. - powiedziała
Wstała i zakryła się ciuchami w drodze przez pokój.
- Vicki, daj spokój ! Przecież nie pierwszy raz widzę Cię w bieliźnie ! - teraz to już wybuchnąłem śmiechem
Nie wiem czemu. Po prostu. To przez nią. Kiedy jest obok mnie czuję radość. Wiem, że mam obok siebie swoją własną czterolistną koniczynkę. Mam przy sobie moje szczęście. Moją miłość.
- A nawet bez... - dodałem przewracając oczami
- Jeszcze jedno słowo, a obiecuję, że pomieszkasz sam przez dwa tygodnie. - wychyliła się zza drzwi
- Dobrze. Przecież już nic nie mówię. - uniosłem ręce w geście niewinności
- A to sześć słów ? - zamknęła łazienkę na klucz, nie jest w stanie w pełni mi zaufać
Już miałem coś powiedzieć, ale nie chciałem budzić się bez niej przez całe 14 dni. To by było jak samobójstwo.
- Płatki ? - spytała, gdy weszła do sypialni ubrana we wczorajsze ciuchy
- Śniadaniowe ?
- A widziałeś takie na lunch, podwieczorek, obiad albo kolację ?
- Tak, mogą być płatki.
Puściłem do niej oczko, a ona pokazała mi język. Nucąc Glad You Came poszła do kuchni. Pościeliłem łóżko i ubrany w swoje szare dresy zgarnąłem nóż z podłogi i odniosłem go na swoje miejsce.

___________________________________________________________________
Trochę krótszy niż pozostałe, ale no cóż. ^^
MAM FERIE !
Może jeszcze w tym tygodniu dobiję do setnego rozdziału ! :D
Nina Yo - kiedy będzie rozdział ?! Niecierpliwię się . ; )
no więc, tak jak zwykle :
5 komentarzy = rozdział 97 ^^
To do następnego ; )
Wasza Vicki ; *
<3

czwartek, 10 stycznia 2013

Rozdział 95

7 marca. Oh, to niesamowite jak ten maluch szybko rośnie. Ma już trzy tygodnie. Idę do łazienki, z Lil'Jayem na rękach. Nathan stoi przy lusterku i poprawia grzywkę. Podchodzę do niego i przygryzam wargę. Spoglądam na niego. Mierzę wzrokiem od góry do dołu. Patrzę mu w oczy. Uśmiecha się. 
- Kup mi jacht. - mówię, a on zaczyna się cicho śmiać
- Po co Ci jacht ?
- Bo jak mnie wkurzysz to sobie popłynę.
- Chyba mnie nie zostawisz ? Weźmiesz mnie ze sobą ?
- Nawet jeśli mnie wkurzysz bardzo, bardzo, bardzo mocno, to i tak ja wiąż będę Cię bardzo, bardzo, bardzo, bardzo kochać. - całuję go
- Ale my jesteśmy mistrzami w 5'minutowych kłótniach. Nie zdążysz na jacht wejść, a już Ci przejdzie.
- Mówiłeś tak w Barcelonie.
- Mówiłaś tak w Barcelonie.
Uśmiechamy się do siebie i śmiejemy z własnych wypowiedzi. Nathan bierze maluszka na ręce. 
- To kiedy dostanę tego misia z Twoimi oczami ? - pytam robiąc słodką minkę
- Po co Ci jakiś durny pluszak, skoro masz moje oczy na wyłączność. Możesz na nie patrzeć kiedy tylko zechcesz.
- Ale ja znam je na pamięć.
- To może pouczmy się czegoś innego.
Wychodzi z łazienki i kieruje się do pokoju Lil'Jaya. Po chwili wraca.
- Powkuwajmy. 
Przyciąga mnie do siebie i całuje namiętnie.

*perspektywa Vicki*
- Vic, wiemy, że Ci ciężko. - powiedział Siva
- Jak James ? - zmieniłam temat
- Dobrze. Wypił całą butelkę. Łakomczuch. - dodała Ali
Uśmiechnęłam się. Wytarłam mokre policzki. Płakałam podczas snu. To wszystko co się dzisiaj stało... powtórzyło się w mojej głowie. Poszłam do salonu. Upewniłam się, że mnie nie widzą. Poszperałam po torbie i wyszłam cicho na balkon. Było cieplutko. Rozpięłam bluzę. Moim oczom ukazał się t-shirt Nathana. Łzy wkradły mi się pod powieki, ale szybko je wygnałam. Nie chciałam płakać. Nie teraz. Nie znowu. Na parapecie dostrzegłam zapalniczkę. Sięgnęłam po nią drżącymi rękoma. Czyżbym wróciła do nałogu ? Się okaże. Włożyłam papierosa do ust, a z zapalniczki buchnął maleńki płomyk. Odprężyłam się wypuszczając dym, który jeszcze przed chwilą wypełniał doszczędnie moje płuca. Gdyby Nathan mnie zobaczył, wściekłby się, że znów palę. Ale ja już z nim nie jestem. A on jest teraz w swoim mieszkaniu. 
Poczułam się dziwnie. Jakby ktoś przystawiał mi broń do skroni. Jakby miał mnie zaraz zabić. Bez litości. Bez ostatnich słów. Po chwili zdałam sobie sprawę, że to ja zabijam sama siebie i ludzi wokół mnie. Sobą wykańczam tych, których kocham. Czuję, że mają mnie dosyć. 
Odłożyłam zapalniczkę tak, aby wyglądała na nietkniętą. Rzuciłam papierosa na ziemię. Zdeptałam podeszwą moich czarnych conversów i kopnęłam go za balkon. Alice i Siva są z pewnością ostatnimi osobami, którzy chcieliby wiedzieć o moim nałogu. Ale czułam, że jestem przez to spokojniejsza.

3 marca. Idę z Nathanem do galerii. Z naszym synkiem została moja mama. 
Trzymamy się za ręce. Śmiejemy się. Po drodze robimy sobie zdjęcie z jedną fanką. Życzy nam szczęścia i cieszy się z naszego dziecka. Szczerze mówiąc mało takich fanek spotykamy. Większość po prostu stara się wszystko zepsuć. 
- Na co masz ochotę ? - pyta Nath
- Na ciuchy ! Przydadzą mi się nowe. Lil'Jay rozciągnął mi wszystkie bokserki.
- Ale przecież, Ty chodziłaś prawie cały czas w moich bluzkach.
- Cicho. - ciągnę go za koszulkę, całuję - Mraśnie wyglądasz w okularach. 

*perspektywa Aarona*
Szedłem sobie spokojnie do domu, a tu ni stąd ni zowąd, dostałem czymś w ramię. Spojrzałem do góry. Zobaczyłem opartą o barierkę dziewczynę. Na oko 18 lat. Czarne, długie włosy, grzywka na prawą stronę.
- Vicki ? - spytałem mając nadzieję, że to ona
Rozejrzała się. 
- Aaron ? 
- No chyba ja. - zaśmiałem się
- Co Ty tu robisz ?
- No miałem iść do domu, ale zobaczyłem pewną ślicznotkę, która siedzi sama i...
- Daruj sobie. - przerwała mi
- Coś nie tak ?
- Nie czytasz gazet ? Nie sprawdzasz stron internetowych z plotkami na temat gwiazd ?
- No....nie.
- No to powiem Ci co się stało. Nathan Sykes, przystojniak z The Wanted, zerwał ze swoją dziewczyną-dziwką, która wmawiała mu, że dziecko jest jego. Ponad to, żeby pokazać jej, jak bardzo jest wściekły, uderzył ją. Prosto w twarz. A teraz wybacz, ale muszę wracać do mojego syna.
Odeszła. Trzasnęła za sobą drzwiami od balkonu zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. A przysięgam, że miałem do powiedzenia coś bardzo ważnego. Chyba powinna to wiedzieć. 
Spojrzałem w dół. A... już rozumiem. Dostałem wypalonym papierosem. Tylko od kiedy Vicki pali ?

*perspektywa Vicki*
Dupek. Jeszcze jego mi tutaj brakowało. Wchodząc do salonu, wszyscy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Spojrzałam na nich przestraszona. 
- Otworzę. - rzuciłam bez namysłu
Idąc do drzwi karciłam się pod nosem. Nie miałam pojęcia kto to. Zresztą nie chciało mi się nad tym rozmyślać. Ze znudzoną miną przekręciłam zamek i otworzyłam drzwi. 
- Vicki. - powiedział 
- Co Ty tu robisz ? - spytałam przestraszona
- Nie.. nie mów, że się mnie boisz. 
- Czemu tu przyszedłeś ? Mało Ci ?
- Vicki wybacz mi.
- Nie. - odpowiedziałam szybko - Nie chcę Ci wybaczyć. 
- Wiem, że zrobiłem coś głupiego ale..
- Nie.
- Vic, błagam.
- Kto to ? - Siva podszedł do drzwi i głośno westchnął - Co tu robisz ?
- Przyszedłem do niej. - wskazał na mnie, a Seev wykonał gest głową, abym wróciła do salonu; wykonałam jego polecenie - Czemu poszła ? Siva, zawołaj ją. Chcę z nią porozmawiać. Vicki !
- Nie krzycz. - skarcił go - Jest środek nocy, a Twoje dziecko śpi.
Zamknął drzwi na klucz i usiadł z powrotem na kanapie obok Alice.

*perspektywa Nathana*
Powoli docierało do mnie co powiedział. "Jest środek nocy, a Twoje dziecko śpi." Rety ! Jestem idiotą ! Jak mogłem jej uwierzyć, kiedy mówiła, że Vic mnie okłamała ?! Muszę do niej jechać. Wyjaśnić to.
Pół godziny później stałem już pod jej drzwiami. Zadzwoniłem dzwonkiem. Raz, dwa, trzy i jeszcze sześć kolejnych. Nic. Dopiero po jakimś czasie w drzwiach stanęła dziewczyna w ciemnych włosach i krótkiej koszuli nocnej odsłaniającej jej nogi.
- Nathan ? - spytała z uśmiechem - Jest noc. Co tu robisz ?
- Musimy pogadać. - oparłem rękę o futrynę i spojrzałem na nią z pogardą
- Jasne, wejdź. - zaproponowała zachęcająco - Może się czegoś napijesz ?
- Nie. Przyszedłem tu na rozmowę. 
- Ohh, rozumiem. - usiadła na dużej, wiktoriańskiej sofie - Chodź, usiądź obok mnie.
Przecież to było jasne. Nagadała mi bzdur tylko po to, żeby mogła zająć się mną. Chciała, żebym nie miał dziewczyny. Miałem być załamany, smutny. A ona... ona miała mnie pocieszyć.
- Okłamałaś mnie. Przez Ciebie straciłem miłość mojego życia i moje dziecko ! - krzyknąłem
- Nie, Nath. To ona okłamała Ciebie. To nie Twój syn.
- Zamknij w końcu mordę i przestań pierdolić głupoty !
Walnąłem pięścią o ścianę i wybiegłem z jej domu. 
Kiedy wróciłem do siebie... było tak pusto. Półki, które jeszcze dobę temu zajmowały rzeczy Vicki, były jak do wynajęcia. Bez jej śmiechu jest tu tak cicho. Ta cisza mnie zabija. 
Włączyłem laptopa i spojrzałem na twittera. Super. Mnóstwo fanek znów prosi o follow. Ale zaciekawił mnie jeden tweet z linkiem. Kliknąłem w niego. Strona na temat gwiazd. No oczywiście. A nagłówek ?! Miejmy nadzieję, że Vicki tego nie zobaczy ! Już nigdy mi nie wybaczy ! 

"Ciekawe co na to Victoria Watson (18l.) ?! Jej ukochany, Nathan Sykes (20l.) z The Wanted, widziany był dziś w środku nocy w domu..... 


_________________________________________________
Grafika była ale dodaję drugi raz ^^
Nie mogłam się powstrzymać !<3
A co do rozdziału, to dla Weroniki, która ciągle mnie pospieszała,
żebym w końcu pisała nexta ; )
No to masz ; *
I ogółem dzięki Wam wszystkim za te komentarze. 
Jeszcze dwa miesiące temu, jak wchodziłam na bloga, to 
pod postami widziałam ledwie jeden komentarz - mojej bff.
Teraz ? Proszę o 5, a tu z 7-8 ^^
Dziękuję Wam serdecznie ! <3
Sykesówna ? Wytłumaczysz mi dlaczego chcesz mnie zabić ? ; )
A i wielka prośba !
Wbijecie do niej ? To co ona pisze, to dopiero opowiadanie :
Link taki niewidoczny, bo nigdy nie dodawałam i muszę w końcu
w ustawieniach zmienić ;/
Ale się rozpisałam o.O
No ... to 5 komentarzy = rozdział 96 ^^
<3 

środa, 9 stycznia 2013

Rozdział 94

Patrzył w moje oczy, ale wciąż był wściekły. Nachylił się nade mną i pocałował.
- Dlaczego to zrobiłaś ? - spytał i znów połączył nasze usta
Po chwili zrobił kilka kroków w tył. Złapał się za głowę i zaśmiał pod nosem, jakby mówił "ale ze mnie idiota". Znów na mnie spojrzał, podszedł i ... uderzył. Upadłam na ziemię. Złapałam się za policzek. Łzy zaczęły się wkradać do moich oczu. Nathan się przestraszył. Jakby zrobił to nie on. Ponownie złapał się za głowę. Zacisnął pięści.
- Vicki, przepraszam. - wyciągnął do mnie rękę
Odsunęłam się. Wstałam i pobiegłam do sypialni. Zakluczyłam drzwi. Jak ... jak on mógł mnie uderzyć ?
- Vicki ! - krzyknął za mną
Usiadłam na łóżku i nerwowo oddychałam. Mój policzek strasznie piekł. Podeszłam do etażerki i związałam mokre włosy. Nie mogłam wytrzymać. Krzyknęłam. Lil'Jay zaczął płakać. Wzięłam go na ręce cicho łkając.
- Ciii. Nie płacz. - uspokajałam go sama nie mogąc dojść do spokoju.
Kiedy w końcu przestał płakać. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Vicki, błagam otwórz. - Nathan
Nie, pomyślałam. Chciał, żebym się wyprowadziła i to zrobię. Wyjęłam z szafy moją walizkę. Złożyłam wszystkie ubrania i spakowałam je. To samo zrobiłam z rzeczami Jamesa.
Ubrałam jeansy. Sweter zastąpiłam jego bluzką. Nie mogłam się powstrzymać. Zadzwoniłam do Alice.
- Halo ? - odebrała
- Przyjedź po mnie. - poprosiłam szeptem
- Vic, wszystko dobrze ?
- Nie. Nic nie jest dobrze. Ali przyjedź po mnie.
- Co się stało ?
- Ali przyjedź po mnie.
- Dobrze. Zaraz będziemy.
- Nie dzwoń do nikogo. Po prostu przyjedź po mnie. Czekaj pod domem.
- Okej. Już jadę.
Komórkę włożyłam w kieszeń jeansów. Ubrałam swoje czarne conversy. Jayowi założyłam kurteczkę, szalik i czapkę. Na maleńkie nóżki włożyłam grube skarpetki. Sama również założyłam bluzę, kurtkę, szalik. Zapięłam walizkę i torbę. Otarłam łzy, wzięłam Jaya na ręce i otworzyłam drzwi. Mały jakby wiedział co się święci, wtulił się we mnie. Idąc przez korytarz nie obchodziło mnie, czy robię hałas ciągnąć walizkę po panelach. Chciałam wyjść z tego domu. Jak najszybciej. Otwierając drzwi spojrzałam na salon. Nathan spał na kanapie. Lepiej dla mnie. Kiedy zamknęłam drzwi zauważyłam Sivę na schodach.
- Co tu robisz ? - spytałam
- Daj.
Wziął moją walizkę i torbę. O nic nie pytał. Po prostu wziął moje rzeczy i zszedł na dół. Do samochodu. Co miałam zrobić ? Poszłam za nim. Wychodząc z budynku podbiegła do mnie Alice. Przytuliła mnie. Nie musiałam jej mówić co się stało. Wiedziała, że potrzebuję jej pomocy.
- Mogę zatrzymać się u Was, prawda ? - spytałam
- Tak długo, jak zechcesz.
Usiadłam na tylnym siedzeniu. Zapięłam Jaya w foteliku. Seev odpalił auto. Spojrzałam przez okno. Drzwi od klatki otwarły się i wybiegł Nath.
- Vicki ! - krzyknął - Wracaj ! Gdzie jedziesz ?! Proszę, nie zostawiaj mnie ! Nie chciałem ! Przepraszam ! Vicki !
Łzy znów pociekły mi po policzkach. Paliły jak ogień. Spojrzałam ostatni raz w jego szaro-zielone tęczówki i spuściłam wzrok. Nath oderwał ręce od szyby. Seev powoli opuścił parking.

Będąc już w domu mojej przyjaciółki i jej narzeczonego, chcąc nie chcąc, musiałam im wszystko wyjaśnić. Zaprowadzili mnie do salonu. Usiadłam na sofie i zdjęłam ubranie wierzchnie mojego synka.
- Vic - Alice złapała mnie za rękę - Co się stało ?
- Pokłóciłam się z Nathanem. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą
Zdjęłam szalik i kurtkę.
- I ? - dopytywał Siva - To chyba nie wszystko.
- Czemu masz mokre włosy ?
- Pokłóciłam się z Nathanem. - powtórzyłam - Wróciłam do domu. Napiłam się. Zasnęłam w wannie. A później...
Nie wytrzymałam. Rozpłakałam się. Ali mocno mnie przytuliła.
- Spokojnie. - powiedziała - Co się stało później.
- Nathan.
- Nathan ? Ale .. ale co zrobił ?
- Uderzył mnie. - spojrzałam na nią
Ali i Seev wymienili znaczące spojrzenia. Po chwili narzeczony przyjaciółki wstał i wyszedł z domu.

*perspektywa Nathana*
Ughh ! Dlaczego to zrobiłem ?! Co we mnie wstąpiło ?! Jestem idiotą ! Jak mogłem uderzyć dziewczynę, która jest dla mnie wszystkim ?!
Usłyszałem jak drzwi się otwierają. Miałem nadzieję, że to Vicki. Ale ona już do mnie nie wróci. Nie po tym wszystkim. Okazało się, że to Siva. Podszedł do mnie i wymierzył lewym sierpowym prosto w nos. Upadłem na ziemię.
- Ałł ! Co Ty robisz ?! - krzyknąłem
- To samo, co Ty zrobiłeś Vic !
- Poczekaj, to nie było tak !
- Wytłumacz mi w takim razie !
- To było niechcący !
- I myślisz, że nagle wszyscy Ci uwierzą ?! Mylisz się !
- Ja nie chciałem ! Przysięgam ! Byłem wściekły ! Nie wiedziałem co robię !
- Byłeś wściekły ?! Ciekawe na co !
- Zdradziła mnie, okej ?! Wystarczający powód ?!
- Nie ! Mi jakoś nie wystarcza !
- To nie jest moje dziecko !
- Więc Twoim zdaniem czyje ?!
- Przespała się z Jayem !
Wstałem.
- Teraz przesadziłeś.
No cóż. Jak się okazało nie potrzebnie, bo po chwili znów leżałem na ziemi.
- Siva ! Ogarnij się !
- To Ty się ogarnij ! Tylko idiota potrafi uderzyć dziewczynę !
- Sam nie wiem czemu to zrobiłem.
Usiadłem na sofie. Na tej samej sofie, na której jeszcze dwa miesiące temu przytulałem moją  ukochaną oglądając z nią komedię romantyczną.
- Ona Cię nie zdradziła. - Seev także się uspokoił i usiadł obok mnie - A dziecko jest Twoje.
- Ale słyszałem coś zupełnie innego.
- Od kogo ? - milczałem - Tak myślałem.
Wstał i wyszedł. Ale to co powiedział... Jak mogłem być taki głupi ?!

*perspektywa Alice*
Patrzyłam na śpiącą przyjaciółkę i zastanawiałam się, dlaczego to wszystko się stało. Powiedziała, że Nath myśli, że go zdradziła, że dziecko nie jest jego. Ale jak on mógł ją uderzyć ?
Po pół godzinie Seev wrócił do domu. Wziął Jamesa na ręce i usiadł ze mną w kuchni.
- Gdzie byłeś ? - spytałam stawiając przed nim butelkę z mlekiem, by nakarmił małego
- U Nathana.
- Uderzyłeś go. - stwierdziłam
- Dwa razy. - zrobił minę niewinnego dzieciaka
- Oh, Seev, żebym tylko nie miała później problemów.
- Sam się o to prosił. On uderzył Vicki, więc ja uderzyłem jego. Proste.
- Żeby tak lać swojego przyjaciela. Oj nieładnie.
- Uderzył swoją dziewczynę. - spojrzał na mnie poważnie - Jak Jessie ?
Pogładziłam mój brzuch. Fakt. Jestem już w piątym miesiącu. Wygląda na to, że Jessie i Jay będą chodzić razem do klasy.
- Dobrze. Jest bardzo grzeczna. - uśmiechnęłam się
Wtedy do kuchni weszła przyjaciółka. Miała mokre policzki. Płakała.
- Vic, nie płacz. Wszystko będzie dobrze. - przytuliłam ją.

--------------------------------------------------------------------
Jaka lipa -.-
coś niewypał z tego rozdziału ;/
I nikt mnie nie kopiuje. Spokojnie ; )
5 komentarzy = rozdział 95 ^^
A ten dla mojej Ali, bo mówiła, że chce więcej siebie w rozdziałach.
no to masz Ty marudo ; * <3

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Rozdział 93

Trzy miesiące później !
*perspektywa Nathana*
Musiałem to zrobić. Skończyć to. Ukrywała to przede mną prawie rok. Ale ... kiedy zobaczyłem ją uśmiechniętą, w spódnicy w kwiaty, czarnym t-shircie i skórzanej kurtce, uświadomiłem sobie, że kocham ją jeszcze bardziej.
Podbiegła do mnie i zawiesiła się na szyi. Przytuliłem ją mocno, jakby ostatni raz. Pocałowała mnie.
- Chciałeś się spotkać. - powiedziała radośnie - O co chodzi ?
- Vic, chciałem z Tobą porozmawiać. Poważnie.
- Coś się stało ?
- Wiesz... - wziąłem ręce z jej tali, poprawiłem koszulkę i włożyłem je w kieszenie moich czarnych spodni - Muszę Cię o coś zapytać.
- Do czego zmierzasz ? - położyła dłonie na mojej klatce piersiowej
- Zdradziłaś mnie. - bardziej stwierdziłem niż spytałem
- Co ?! To śmieszne !
Spojrzałem w jej piękne oczy. Nie wiedziałem, czy kłamie. Położyłem swoje dłonie na jej, zdjąłem je z mojej koszulki, a swoje znów włożyłem w kieszenie.
- Myślę, że.....- zawahałem się lekko
- Że ?!
- Że to koniec.
- Co ?!
- To co słyszałaś. Koniec. Z nami.
Bezwładnie spuściła ręce wzdłuż ciała, a co się z tym wiążę.. zerwała również niewidzialną więź między nami.
- Nie wiem, jak mogłaś to zrobić. - wykonałem krok do tyłu
- Nic nie zrobiłam !
- Kłamiesz. Wiem, że James nie jest moim synem.
Odwróciłem się i odszedłem. Słyszałem jak płacze, jak krzyczy. A przecież byłem już daleko od niej. A może to tylko moja wyobraźnia, moja głowa, moje serce nie pozwalają mi o niej zapomnieć. Ale muszę. Przecież mnie zdradziła, wmawiała mi, że dziecko jest moje.

*Perspektywa Vicki*
Wróciłam szybko do domu. Usiadłam na naszym łóżku i spojrzałam na śpiącego Jaya. Nie chcę go zostawiać...
'Kocham Cię. Chcę tylko, żebyś to wiedział. I chcę, żebyś mi wybaczył, chociaż nic nie zrobiłam. Jest mi cholernie przykro z powodu... tego wszystkiego. Nie szukaj mnie. To już i tak nic nie zmieni. Ucałuj ode mnie Lil'Jaya. I moich rodziców i Jasona i Alice i resztę zespołu.. Wspomnijcie o mnie czasami. Kocham Cię...
Twoja ... tylko Twoja Vicki ; *`
Napisałam do Nathana. Rzuciłam telefon na łóżko i poszłam do salonu. Z barku wyjęłam dwie butelki wódki. No cóż. Zaczęłam się upijać. Kiedy obie butelki były puste, wszystko mi się rozmazywało, poszłam do łazienki. Usiadłam na brzegu wanny i puściłam wodę. Patrzyłam jak strumień powoli wypełnia wannę. Gdy woda sięgała już maksymalnej wysokości, zdjęłam szpilki i chwyciłam kran, aby zakręcić wodę. Weszłam do wanny w ubraniu. Spódnica i bluzka stanęły we wodzie. Oparłam się o jedną `ściankę` powoli zsuwając się niżej.
- Tak jak kiedyś, Vic. Dasz radę. Nikt już Ci nie przeszkodzi.. oprócz Ciebie. - bełkotałam do siebie - Dasz radę. - powtórzyłam jeszcze i rozpłakałam się - Dlaczego ? Nathan, dlaczego mi to robisz ?
Zamknęłam oczy. Całe moje życie należało i ciągle należy do Nathana.
- Daję Ci 5 sekund.
I zaczęłam odliczać w głowie.
- 5... wiesz, że zawsze będę Ci ufać. 4... wiesz, że zawsze będę Twoja. 3... wiesz, że zawsze mogłeś na mnie liczyć. 2... wiesz, że nigdy Cię nie okłamałam. Pospiesz się. 1... wiesz, że zawsze będę Cię kochać.
W końcu moje usta sięgnęły wody. Później mój nos. Po chwili oczy stały się mokre, rozmazując tym samym mój makijaż. Położyłam się we wodzie wypuszczając ostatnie bąbelki na powierzchnię.
- To koniec. - pomyślałam i wstrzymałam oddech
Nie wiem jak długo tam leżałam, ale choćby nie wiem co, nie umiałam umrzeć. Miałam wstrzymany oddech przez cały czas, a mimo to nie traciłam przytomności, nie dusiłam się. W końcu do łazienki wszedł Nathan.

*perspektywa Nathana*
- Vicki ? - nie dostałem odpowiedzi - Vicki ?! - zacząłem krzyczeć, gdy zobaczyłem jej dłoń, jej bezwładną dłoń opartą o wannę - Vic, co Ty robisz ?! - powiedziałem podnosząc ją do góry - Vicki...- mówiłem, a łzy zaczęły spływać mi po policzku; zaczęła kaszleć leżąc w moich objęciach na podłodze
- Przepraszam. - wyszeptała po chwili i przytuliła się do mnie.. nie chciałem jej uścisku, wstałem
- Chciałaś się zabić ?! - mówiłem zaciskając zęby - Znowu ?!
Spojrzała powoli w górę, na mnie. Nic nie mówiła. Milczała.
- Powiedz coś. Proszę... Powiedz coś ! Błagam, Victoria ! Błagam...powiedz... - mówiłem
Sytuacja z jej samobójstwem znowu się powtórzyła...
Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do salonu na sofę. Zdjąłem jej bluzkę i spódnicę. Z sypialni przyniosłem sweter zakładany przez głowę i czarne leginsy. Pomogłem jej się ubrać, zrobiłem ciepłą herbatę. Owinąłem ją ciepłym kocem, a sam usiadłem na drugim brzegu sofy. Nie obchodzi mnie to, co zrobiła. Albo raczej miała zamiar zrobić. Zdradziła mnie. Przez rok wmawiała mi, że to moje dziecko. A tak naprawdę przespała się po pijaku z moim kumplem. Nagle upuściła kubek na ziemię. Stłukł się, a herbata rozlała.
- Uważaj co robisz. - powiedziałem
Wstałem. Pozbierałem stłuczone kawałki i wyrzuciłem je do kosza. Z łazienki wziąłem mopa i wytarłem mokrą plamę z podłogi. Odniosłem go z powrotem do łazienki i znów zająłem miejsce jak najdalej Vicki.
- Nie odezwiesz się ? - wybełkotała
- Zamówię Ci taksówkę. - patrzyłem w przeciwnym kierunku - Spakuję Cię. Pojedziesz do domu. Jeszcze dzisiaj.
- Nathan...
- Nie. - przerwałem jej - Okłamałaś mnie. Wiesz jak się cieszyłem ?! - spojrzałem na nią, ale tylko przez chwilę - Zjebałaś wszystko !
- Nie rozumiem. - widziałem jej łzy
- Zrozumiesz, jak wytrzeźwiejesz.
- Nathan ! Jay jest Twoim synem ! - wykrzyczała
- Nie wierzę Ci.
- Ale on ma Twoje oczy.
- Ten głupi pluszak z Barcelony też miał. Może mi powiesz, że jestem jego ojcem ?!
- Nathan, błagam, uwierz mi.
- Nie. Nie chcę Cię na oczy widzieć !
Wstałem i poszedłem do łazienki. W wannie ciągle było pełno wody. Wypuściłem ją. Spojrzałem w lustro. Miałem szkliste oczy. Przecież nie chciało mi się płakać. A może... Straciłem do Vicki zaufanie. Jak ona mogła mi to zrobić ?!
Trzasnąłem drzwiami od łazienki i podszedłem do szafy w naszej sypialni. Przeciągnąłem rozsuwane drzwiczki w lewo i spojrzałem na równo pokładane ciuchy Vicki. Przecież ich tak po prostu nie wyrzucę. Nie chcę. Nie mam na to siły.

*perspektywa Vicki*
Nic nie zrobiłam. Czemu on mi nie wierzy ?! Lil'Jay jest jego synem... Nie spałam z Jayem. Nigdy. Nie wiem kto nagadał mu takich głupot. Drgającą dłonią sięgnęłam po telefon. A przynajmniej wydawało mi się, że to komórka. Niestety pomyliłam ją z pilotem do telewizora. Swoją Lumię zostawiłam na łóżku w naszym pokoju.
- Nath .. - wyszeptałam nic nie słysząc z sąsiedniego pokoju - Nathan ? - spytałam głośniej
Wstałam. Zrzuciłam koc na ziemię. Poszłam cicho do sypialni. Nathan siedział na łóżku i krył twarz w dłoniach. Stanęłam w drzwiach.
- Nathan. - powiedziałam
- Nie chcę Cię słuchać. - zauważyłam jego wściekły wyraz twarzy - Nie chcę Cię nawet na oczy widzieć. Wyjdź stąd.
- Nath, daj mi wytłumaczyć.
- Nie chcę Cię słuchać. - powtórzył
- Nathan ! Wysłuchaj mnie !
Wstał i podszedł do mnie. Złapał mocno za nadgarstki. Przestraszyłam się.
- Nie ma zamiaru. - mówił - Zdradziłaś mnie. Na dodatek urodziłaś dziecko mojego kumpla ! Nie wiem, jak mogłaś mi to zrobić. Wiesz, że Cię .... kochałem. Straciłem do Ciebie zaufanie. Raczej go szybko nie odbudujesz. Teraz się spakuj. Ja idę zamówić taksówkę.
Puścił mnie. Opadłam na drzwi i sekundę później leżałam na podłodze. Płakałam. Nie wiedziałam, czemu on mi nie wierzy. Nie zdradziłam go...
- Pakuj się ! - krzyknął jeszcze
- Nie.
Wstałam, otarłam łzy i podeszłam do niego. Spojrzał mi w oczy. Położył delikatnie dłonie na moich policzkach.

___________________________________________
5 komentarzy - nowy rozdział
Ale z tym się nie mogłam powstrzymać ^^
Spokojnie !
Nie wściekać się !
Nie zabijcie mnie !
^^
Oni... nie powiem Wam czy będą razem :D
Sami się domyślcie.
hahahahah !
Wredna ja ; )
<3

niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 92

Nie minęła sekunda, a już byłam zwinięta w kłębek i spałam na naszym nowiutkim, miękkim łóżku. Nathan uspokoił maluszka i poszedł zrobić mu ciepłe mleko. Nakarmił Lil'Jaya i nosił go na rękach jeszcze jakiś czas. Później włożył go do łóżeczka w naszej sypialni. Czułam jak całuje mnie w czoło i słyszałam jak delikatnie i cichutko wychodzi z pokoju przymykając drzwi. Nie otwierałam oczu. Spałam dalej. Byłam strasznie wykończona. Ciekawe czemu... ? ^^

Kiedy się obudziłam, James leżał w swoim łóżeczku i rozglądał się po rysunkach na baldachimie swojego łóżeczka. Cicho wstałam i podeszłam do niego. Wzięłam go na ręce i pocałowałam w policzek.
- Cześć maluszku. Jak Ci się podoba nasz nowy dom ? - spytałam szeptem - Jest świetny, prawda ? Mi też się podoba.
Odłożyłam go z powrotem do łóżeczka i podreptałam w skarpetkach do salonu. Jak się spodziewałam Nath oglądał film... bez dźwięku. Usiadłam mu na kolanach, czym również go lekko wystraszyłam.
- Już nie śpisz ? - spytał całując mnie w usta
- Jak widać. A Ty czemu oglądasz bez dźwięku ?
- Nie chciałem Was obudzić.
- Chyba mnie. - zachichotałam - Lil'Jaya interesują rysunki na jego łóżeczku.
Nathan też się uśmiechnął.
- Przynajmniej coś. - urwał na chwilę i popatrzył na ekran dużego telewizora. Reklama. Nierealnie porządna i zadbana rodzina jedzą śniadanie w swojej malutkiej i w dodatku brzydkiej kuchni. - Głodna ?
- Zawsze.
Zaśmialiśmy się i poszliśmy do kuchni. Nathan zrobił mi tosty z serem z czego byłam bardzo zadowolona. Zniknęły z talerza w zastraszającym tempie.
- Głodna to Ty byłaś. - uświadomił mi Nath, trzymający już Jamesa na rękach
- No byłam. Nie jadłam śniadania.
- No to smacznego.
- Po fakcie ?
- Oj no przepraszam.
Udawałam, że jestem wściekła. Droczyć to ja się z nim lubię . ^^
- Jesteś taka słodka, kiedy udajesz wściekłą. - powiedział z prowokującym uśmiechem
- Masz. - rzuciłam w niego pieluchą - Tatuś musi wykonywać swoje obowiązki.
- Przebrać mu pieluchę ? - wzdrygnął się
- Nie. Zdjąć ze mnie ciuchy. - rzuciłam bez zastanowienia
- Dobra !
- Żartowałam ! Bierz się za tą pieluchę, przystojniaku.
Zdjęłam z jego głowy czarny full cap z krzyżykiem i poszłam się rozpakować. Do komody włożyłam bieliznę, natomiast do szafy obok łóżka ciuchy. Dziwne, zmieściłam się w dwóch niewielkich półkach. Mama może być ze mnie dumna. I że ja niby "bałaganiara". Pff.
Zabrzęczał mój telefon. Wiadomość. Podbiegłam do łóżka i wzięłam komórkę do ręki. Alice napisała. "Wpadnę dzisiaj zobaczyć jak się mieszka. Jeżeli nie macie nic przeciwko?". Odpisałam, że oczywiście, że nie. Przecież jest moją przyjaciółką. W dodatku najlepszą. Otworzyłabym jej drzwi o każdej porze dnia i nocy. Fakt, że czasami się obrażamy, krzyczymy na siebie, robimy głupie rzeczy by sobie pomóc, a one wychodzą tak średnio, bo później jedna ma żal do drugiej, ciągle jesteśmy bff i mam nadzieję, że nic tego nie zmieni.
Podeszłam do Nathana, który siedział w pokoju maluszka i bawił się z nim. Właściwie czytał jakąś śmieszną bajkę. Drugi raz dzisiaj usiadłam na jego kolanach.
- Masz moją koszulkę. - zauważył
- Ale Ty jesteś spostrzegawczy.
- Wiem, że masz ją od rana.
- A wiesz, że lubię chodzić w Twoich ciuchach ?
- Zauważyłem po Twojej minie, kiedy dałem Ci pierwszy raz bluzę. Zgubiliśmy się w Dublinie, bo szliśmy prosto, a później już trafiliśmy na jakieś odludzie. - skrzywił się na samą myśl o tym
- Pamiętasz. - wyszeptałam
- Pamiętam wszystkie chwile spędzone z Tobą.
Odłożył książkę na najbliższą szafkę, usiadł wygodniej na fotelu i wtulił się we kładąc głowę na moim ramieniu.
- Gdzie się poznaliśmy ? - spytałam
- W Birmingham. Podszedłem do Ciebie po koncercie i zaproponowałem tydzień z fanką.
- Co i tak było ściemą. - zachichotałam - Jaką bluzę dałeś mi wtedy w Dublinie ?
- Czarną bejsbolówkę. Chodziłaś w niej później cały wieczór.
- Kiedy pierwszy raz mnie pocałowałeś ?
No i go zatkało. Nie pamiętał. Wiedziałam.
- Pierwszy raz pocałowałem Cię to na imprezie po koncercie.
Teraz to mnie zatkało. Rzeczywiście pamiętał.
- Nie znałeś mojego nazwiska, wieku, nic o mnie nie wiedziałeś. Znałeś tylko moje imię.
Uśmiechnęłam się i pocałowałam go.
- Alice dzisiaj wpadnie. Chciałaby zobaczyć jak tu jest. - powiedziałam
- Spoko. O której ?
- A która jest godzina ?
- Około 17.00.
- Co ?! Nie obudziłeś mnie?!
- Przepraszam, jesteś taka słodka, kiedy śpisz.
- Zamknij się.
Znów go pocałowałam.
- Chodź  do salonu. Dajmy mu spać. - zaproponował
- On tylko śpi.
- Ty też.
Trąciłam go lekko w ramię. Zaśmiał się i objął mnie w pasie.
- Nathan ! Puść mnie ! - śmiałam się
Położył mnie na sofie w salonie i zaczął łaskotać. Nie pamiętam, kiedy ostatnio to robił.
- Przestań ! Błagam ! - mówiłam przez śmiech
- Nie podoba Ci się ?
- Jestem w ciąży !
Coś trzeba było wymyślić. Miałam nadzieję, że łyknie i przestanie.
- Sorry, kochanie, ale nie spaliśmy ze sobą, odkąd urodziłaś Lil'Jaya.
- Kurde ! No ale może czas to zmienić ?
To zadziałało.Przestał mnie łaskotać.
- Że co ?
- No przecież wiesz.
Przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam całować. Jednak on oderwał się ode mnie, wstał i poszedł do kuchni.
- Zadzwonię do Ali. Spytam kiedy przyjdzie. - przyłożył telefon do ucha - Nie odbiera.
Podniosłam się na łokciach z miną "Are U kidding me ?!".
- Jak tak dalej pójdzie, to prześpię się z Jayem po pijaku ! - stwierdziłam
Na szczęście Nathan mnie nie słuchał. Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Nath, Twój telefon.
- Faktycznie. Gdzie ja go zostawiłem ? ... Przecież ja go mam przy uchu !
Zaczęłam się śmiać i poszłam otworzyć drzwi. W progu zobaczyłam przyjaciółkę.
- No cześć, mamusiu ! - przywitała się ze mną
- Zamknij się.
Uśmiechnęłam się i przytuliłam ją.
- Wejdź.
- Ale macie przyjemnie.
- Nie dziw się. Chłopacy urządzili. - wtrącił Nath i pocałował mnie w głowę
- Ty też, głupku.
- Cii.
Ali zachwycała się wszystkimi pokojami i co chwilę mówiła, że też chciałaby mieć takie mieszkanie. Tyle, że sąsiedzi jeszcze nie wiedzą, że ich sąsiadami są nastoletni rodzice z dzieckiem, a tatuś jest mega sławny i jest jednym z pięciu członków The Wanted. Cóóóż... kiedyś się im powie. ^^

Gdy było już późno, Ali stwierdziła, że musi wracać. Zadzwoniła po Sivę i pojechali do niego. Poszłam się przebrać do łazienki. Ubrałam czarne spodenki, przecież wiem, że mamy zimę, t-shirt Nathana z napisem "Game Over" i do tego swoje różowe skarpety. Wróciłam do naszej sypialni. Nath akurat wkładał do łóżeczka nasze maleństwo. Wskoczyłam na łóżko, ale oczywiście zostałam skarcona. No bo muszę być cicho. Nathan położył się obok mnie i wziął mnie w ramiona.
- Mimo, że czasem się kłócimy, wymieniamy nieprzyjemne zdania, mimo że nie jest nam łatwo... nigdy nie zamieniłbym mojej rodziny na żadną inną. Kocham Cię, Vicki. Kocham Cię nad życie.
- Też Cię kocham Nathan.
Podniosłam głowę, która do tej pory znajdowała się na klatce piersiowej mojego chłopaka, a on mnie pocałował. Później uśmiechnęliśmy się do siebie i zasnęliśmy.

czwartek, 3 stycznia 2013

SKwR ? o.O

Jak już pisałam pod rozdziałami :
Słowa Kluczowe w Rozdziale !
Jak dotąd tylko jedna osoba zwróciła na to uwagę.
Były już :
`1. "Dobrze mamo"
`2. "Kocham Cię"
Prosiłam, żebyście pisali swoje propozycje ; )
Chodzi tutaj o to :
w każdym rozdziale (od 90 oczywiście) będę pisała pewne słowa kluczowe. Znaczy to, że cały rozdział będzie się na nich opierał. Tylko jak dotąd, jak już mówiłam, tylko jedna osoba w ogóle zwróciła na to uwagę. No cóż. Cieszę się, że chociaż czytacie ; )
Obecnie piszę następny rozdział... mam jedno zdanie ^^ Ale chyba jakoś go skończę. Najwyżej coś wymyślę.
No to do następnego. Myślę, że jutro (piątek 4.1.) już będzie tak popołudniu/wieczorem ; )


Wasza Vicki ; *





wtorek, 1 stycznia 2013

Rozdział 91

Kiedy w końcu przestałam się śmiać, spojrzałam na wszystkich. Wlepiali we mnie gały, jakbym była jakaś nienormalna... Albo tak wyglądała...
- Cóż. - odchrząknęłam i usiadłam porządnie na sofie - To co z tym pakowaniem i tak dalej ?
- Ja Ci pomogę jeśli chcesz. - zaproponował Jay
- Okej. Chodź. - uśmiechnęłam się i poszliśmy na górę
- Co pakujemy ?
- Moje rzeczy ?
- A Nathan ?
- Sam się spakuje ?
- Racja.
Zachichotaliśmy. Dawno nie spędziłam chwili z Jayem. A przecież to mój kumpel. Znamy się od 17 lat. Wow ! Długo już.
- Ile razy dziennie będziesz mnie odwiedzała ? - spytał wyciągając moją czarną walizkę z szafy
- Nie wiem. Poczekaj... dziennie ? - zaśmiałam się - Raz na tydzień nie wystarczy ?
- Nie. Absolutnie !
- Jay ? - spojrzałam na niego jakby coś przeskrobał i bał się przyznać - Teraz i tak siedzicie cały czas w Londynie.
- We czwórkę. Nathan woli Wasze towarzystwo.
- Dziwisz się ? Tatuśkowi się dziecka zachciało. Skoro je ma, niech je wychowuje.
- A Ty ?
- A będę się urywać na jakieś imprezy, czy domówki. W końcu Londyn. A jak mnie fotoreporterzy złapią, to będę się tłumaczyć, że to nie ja. Proste.
- Genialny plan. Czemu kiedy ja się zwykle tłumaczę, nikt mi nie wierzy ?
- Bo u Ciebie każdy poznaje loczki, oczy, styl ?
- Masz rację.
- Ja zawsze mam rację.
- A tak na serio ?
- Co na serio ?
- Co będziesz robić w Londynie ?
Dotychczas klękałam przy komodzie, lecz kiedy Jay zadał to pytanie, uśmiechnęłam się szerzej i usiadłam na brzegu łóżka. On zajął miejsce po drugiej stronie, bo obok mnie była walizka -.-
- Tak na serio ? Będę całe dnie i noce spędzać w mieszkaniu, które kupił Nath. No i oczywiście, które Wy urządziliście. - dodałam widząc, że Jay otwiera buzię - Postaram się być z Wami cały czas, ale wiesz, że nie będzie to możliwe. Sama z Nathanem spędzam niewiele czasu, a co dopiero z Tobą. On co chwilę dostaje wezwania do studia, na wywiady. Tak samo jak Ty, Tom, Max i Siva. Kiedy mam spędzać z Wami czas ? Nie byliście nawet w szpitalu, bo mieliście kilka wywiadów pod rząd. Spędziłam tam tydzień - byli ze mną tylko mama, brat, tata i Nath. Was nie było. Teraz tak będzie zawsze.
- Vicki, zrozum...
- Wasza kariera nabiera coraz szybszego tempa. - urwałam mu i kontynuowałam swoją wypowiedź - Nawet nie wiesz, jak bardzo się z tego cieszę. Lubię obejrzeć sobie w sieci Wasz koncert i nucić cicho Wasze piosenki do malutkiego uszka Lil'Jaya, kiedy czas na drzemkę. Chociaż... on ciągle śpi.
Znów oboje zachichotaliśmy i w ciszy dokończyliśmy pakowanie. Kiedy komoda była pusta, tj. wszystkie bluzki, bielizna, skarpetki i buty były spakowane, przyszedł czas na szafę.
- Całą ? - spytał z niedowierzaniem kumpel
- Nie, głuptasie. Chcę tylko dwie bluzy: cienką i grubą, sweterek, ten przez głowę, szary, wiesz który, prawda ? Potrzebne mi tam jeszcze spodnie. Może cztery pary. Nie więcej. Po resztę przyjadę kiedy indziej.
- Dobra. - wzruszył ramionami. Wtedy wyrzuciłam, dosłownie, z szafy rzeczy, które chcę zabrać do Londynu. Jay posłusznie składał wszystko w kostkę i pakował do mojej niebieskiej torby z nutkami. Co jak co, ale tą torbę to lubiłam. Zmieściłam w niej wszystko: ubrania, jedzenie, jaszczurkę Jaya..kiedy była mniejsza rzecz jasna.
Kiedy zapinałam torbę, uświadomiłam sobie, że muszę jechać w dresach i za dużym o dwa rozmiary t-shircie Nathana. Cóóóż.... No i wtedy wszedł mój chłopak z synkiem na rękach. Karmił go. Co za niesamowity widok. Nathan Sykes trzyma na rękach swojego własnego syna i karmi go z uśmiechem. Sama się uśmiechnęłam. To naprawdę wyglądało słodko. Zauważyłam, że Jay robi mu zdjęcie-suprajs ! Haha ; )
- A teraz do mamusi. Nie trzymała Cię na rączkach całe południe. - zaśmiał się Nath wiedząc ile razy wstawałam do dziecka w nocy - Opróżnił całą butelkę. - zwrócił się do mnie
- To może go potrzymaj, aż mu się nie odbije ?
Nath tylko przewrócił oczami i zaczął chodzić po korytarzu w tę i z powrotem, żeby Jamesowi się odbiło. Taak. Przesłodko ^^
Zeszłam na dół już w koczku, dresach, bluzce Natha oczywiście, czarnych conversach i białej bluzie przez głowę bez kaptura. Ubrałam swoją czarną kurtkę, jaskrawy różowy szalik i wzięłam otulonego w niebieski kocyk Lil'Jaya. Miał na sobie białą czapeczkę i śpioszki. ^^
Jay zniósł z góry moją walizkę, bo ja zabrałam torbę. Jak się okazało Nath spakował się dzień wcześniej. -.- Jak niby ? No dobra, nie wnikajmy. Kiedy wychodziłam z domu, zatrzymała mnie mama.
- Tylko uważajcie na siebie. - powiedziała - Zadzwoń jak dojedziecie. Albo Ty, albo Nathan. Dobrze ?
- Okej, mamo, nie panikuj.
- Kocham Cię córeczko. - przytuliła mnie delikatnie, bo ciągle miałam na rękach dziecko - Ciebie też mały brzdącu.
- My Was też.
Podeszłam jeszcze do taty i brata i wsiadłam na przednie siedzenie samochodu. Jechaliśmy tradycyjnie moim autem -.- No przecież to było do przewidzenia.
Trzy godziny. Ja rozumiem, że Nathan nie chciał jechać za szybko, czy coś, ale były "puste" drogi. W sensie zero korków i cały czas praktycznie zielone. Spokojnie zajęłoby nam to półtorej godziny ! Ale nie. Nath musi jechać 50km/h. -.-
Kiedy w końcu podjechaliśmy pod nasze mieszkanie, zobaczyłam pięknie wyremontowany, nowoczesny szeregowiec/blok. Był biały i na oko miał cztery piętra. Nathan zdradził mi po drodze, że mieszkamy na drugim. Pod numerem 5. Od razu skojarzyło mi się The Wanted. ^^
Wchodząc po schodach, obudził się Lil'Jay.
- Chyba wie, że dojechał do nowego domu. - stwierdził Nath
- Pewnie tak. - zaśmialiśmy się oboje
Nathan włożył klucz do srebrnego zamka i duże, mosiężne, brązowe drzwi się otworzyły. Spojrzałam na niego niepewnie.
- Wejdź. - uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek - Ja idę po walizki.
Popchnęłam delikatnie drzwi, żeby otwarły się szerzej. Zatrzymały się na prawej ścianie, która ciągnęła się prosto przez cały korytarz. Spoglądając w lewo zauważyłam kuchnie na podeście, którą od salonu oddzielały tylko trzy schodki i blat. W salonie była długa ciemna kanapa i dwa fotele do kompletu. Wyglądały na wygodne. Na ścianie obok sofy mieścił się duży telewizor, a zaraz obok wyjście na balkon. Spojrzałam na ścianę po mojej prawej. Na końcu korytarza można było wybrać trzy opcje: drzwi na wprost, po lewej lub po prawej. Wybrałam te na wprost. Przeszłam cały kremowy korytarz, mijając kuchnię i salon i otworzyłam drzwi. Moim ochom ukazał się pokój dziecięcy. Panowały w nim barwy białe, brązowe, kremowe. Podeszłam do łóżeczka. Włożyłam do niego Lil'Jaya i otuliłam przygotowaną, niebieską kołderką. Zostawiając drzwi otwarte wybrałam opcję numer 3. Duża, szaro - żółta łazienka z prysznicem, wanną, umywalką wbudowaną w blat, a obok pustego kosza na brudną bieliznę zauważyłam mały, niebieski nocnik. Zaśmiałam się pod nosem i zrobiłam dwa koki w tył. Wtem ktoś mnie objął. Zamknęłam oczy czując jego zapach. Hugo Boss Grey. Takiego perfum używała tylko jedna osoba, jaką znałam.
- Najlepsze na koniec, kochanie. - wyszeptał mi do ucha i pocałował w skroń - Masz zamknięte oczy ? - przytaknęłam - Więc chodź.
Złapał mnie za rękę i wprowadził powoli i ostrożnie do ostatniego pokoju. Pachniało w nim wanilią.
- Jeszcze nie. - powiedział - Jeszcze poczekaj.
Dotknęłam dłonią futrynę i czekałam z uśmiechem na twarzy. Słyszałam jego kroki. Stanął przede mną w odległości mniej więcej metra.
- Proszę, kochanie, otwórz oczy. To dla Ciebie. Kocham Cię.
Wykonałam jego polecenie. Otwarłam oczy. Zauważyłam dużą sypialnię w spokojnych, jasnych kolorach. Światło wpadało do pokoju przez trzy ogromne okna. Podążając wskazówkami zegara, widziałam komodę, na której było zdjęcie moje i Nathana oraz to ze szpitala; była tam również niewielka taca, na której znajdowały się dwie zapachowe świece.
- Wanilia. - wyszeptałam, na co się uśmiechnął
Dalej zobaczyłam jeszcze jedno łóżeczko. Identyczne jak w pokoiku Lil'Jaya.
- Żeby noce spędzał tutaj. - powiedział - Tam będzie drzemał jedynie w dzień.
Za łóżeczkiem dostrzegłam ogromną, lecz sprawiającą wrażenie lekkiej...płachty. Była kremowa, tak jak cały pokój.
- Niespodzianka. - szepnął
Później były trzy okna, a z nich widok na ulicę, na której zostawiliśmy auto i BigBena. Spojrzałam na trzecią ścianę. Etażerka, łóżko, etażerka. Typowe. Ale za to jakie ładne. Nad dużym, dwuosobowym łóżkiem był obraz albo zdjęcie całej długości tych trzech mebli. Tamiza.
Uśmiechnęłam się szeroko.
- Wiedziałem, że Ci się spodoba.
Obok drugiej etażerki... nooo. może tak półtora metra od niej była duża szafa. Podejrzewam, że na ciuchy.
Widząc to wszystko aż zaniemówiłam. Zdjęłam szalik, kurtkę i rzuciłam je na łóżko.
- I jak ? - spytał - Może być ?
- Żartujesz ?! - podbiegłam do niego i uwiesiłam mu się na szyi. - Tu jest pięknie.
- Cieszę się, że Ci się podoba.
- Kocham Cię, Nathan.
- Ja Ciebie też.  - pocałował mnie. I wtedy nasz synek dał znać, że nie jesteśmy sami. Roześmialiśmy się chcąc nie chcąc, oderwaliśmy od siebie.
- Pójdę do niego. - zaproponował
- Dobrze.
Wpatrywałam się w drzwi z uśmiechem. Nie minęła sekunda, a Nath wrócił, przyciągnął mnie do siebie i złożył na ustach namiętny pocałunek.
- Kocham Cię, Vicki.
- Ja Ciebie też.
Znów się zaśmiałam i odprowadziłam go wzrokiem do sąsiedniego pokoju. Sama zrzuciłam kurtkę i szalik na ziemię i położyłam się na wygodnym łóżku.
_____________________________________________
Taki tam.
Pierwszy w tym roku.
Przypominam, że za 5 komentarzy nowy rozdział.
Dziś zrobiłam wyjątek, booo :
`1. Ali się czepiała, bo obiecałam ; *
`2. pierwszy w tym roku ^^
Dłuuuugi w dodatku.
Podoba się chociaż ?
I co z SKwR ?
(patrz opis poniżej poprzedniego rozdziału)
W tym :
`Kocham Cię`.
A z końcówką po prostu nie mogłam się powstrzymać ^^
Wszystkiego Najlepszego w 2013 roku !
Zdrowia, szczęścia i spełnienia marzeń ; *
Do następnego.
Wasza Vicki ; *
<3