*perspektywa Vicki*
Kocha mnie... Nathan mnie kocha. A ja głupia miałam wątpliwości. Pocałował mnie, ale go odepchnęłam. Spojrzał na mnie zaskoczony. Przyłożyłam dłoń do ust, jakbym nie wiedziała co się stało.
- Wiedziałem - powiedział. - Ty już tego do mnie nie czujesz
Wstał z podłogi i odszedł kilka kroków w tył. Ja również podniosłam się z łóżka i podeszłam do ogromnego okna. Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. To wszystko się coraz bardziej komplikuje. Czuję, że to przeze mnie. Gorące kropelki paliły moją twarz niczym płomyki ognia.
- Vicki ? - spytał Nathan. - Ty płaczesz ?
- Nie - odpowiedziałam szybko i wytarłam łzy.
- Przecież widzę
- Ale Ty rzadko co widzisz
- Co ? N...nie rozumiem
Pomyślałam, że nawet nie zauważył, jak bardzo go pragnę. Jak bardzo brakuje mi tych dni, kiedy od rana do późnej nocy z naszego mieszkania słychać było tylko nasz śmiech. Pomyślałam, że chcę mieć z nim jeszcze jedno dziecko. Może tym razem córeczkę. Zresztą on też by chciał dziewczynkę. To była jego prośba pod choinkę. No właśnie... święta spędzone razem. Dostałam od niego chyba milion różnych prezentów ! Kartkę, która cała zapisana była tylko dwoma słowami powtarzającymi się na okrągło, na całą długość i szerokość, "kocham Cię". Kiedy ją przeczytałam, spojrzałam na niego z uśmiechem, a on dodał tylko "nawet nie wiesz jak bardzo". Perfum Someday od Justina Biebera. Wiedział, że strasznie mi się podoba. Ramkę ze zdjęciami moim, jego i Lil'Jaya. Kostkę Rubika, żebym miała co robić, kiedy maluszek będzie spał, a on będzie pracował. Później próbowaliśmy ją ułożyć, ale nam nie wychodziło. Bluzkę w kolorze lekkiego różu. Mówił, że w tym kolorze mi najładniej. I jeszcze w błękitnym i białym. Koszulę nocną. Tłumaczył, że to na podróż poślubną. Pokaźny plik zdjęć dokumentujący przebieg mojej ciąży. Wprawdzie byłam dopiero w szóstym miesiącu, a raczej pod koniec. Nową deskorolkę. Bo przecież ja nie mam w domu jeszcze czterech. Zdałam sobie sprawę, że dawno nie jeździliśmy. Nie tylko przez to pół roku, ale długo przed wyjazdem do Barcelony. A przecież to jest nasze hobby, całej szóstki. Moje i całego zespołu.
- Umknęło Ci coś bardzo ważnego, panie Sykes - odezwałam się w końcu.
- Co takiego ?
- To, że Cię kocham - powiedziałam niemal bezdźwięcznie.
Zwątpiłam, czy cokolwiek usłyszał, a przecież chciałam, żeby wiedział. Chciałam, żeby wiedział, że ciągle myślę tylko o nim. Że moje oczy chcą widzieć tylko jego. Że moje usta wciąż pragną posmakować jego ust. Że moje dłonie chcą ciągle dotykać jego dłoni, twarzy, ciała. Że moje serce chce bić w rytmie jego serca.
- Co mi umknęło ? - spytał znów.
Nie usłyszał. A miałam taką ogromną nadzieję. Nagle rozpłakałam się jak małe dziecko. Osunęłam się po dużej szybie na podłogę. Schowałam twarz w dłoniach i położyłam się na panelach. Poczułam, jak podłoga się chwieje. Miałam wrażenie, że zaraz się przewrócę, mimo iż leżałam jak nieprzytomna. Chwilę później faktycznie straciłam panowanie nad tym wszystkim. Zamknęłam mimowolnie oczy i zasnęłam.
Obudziłam się na naszym łóżku. Byłam tylko w koszulce Nathana i bieliźnie. Przeczesałam ręką włosy, czochrając lekko grzywkę. Rozejrzałam się. Byłam sama w pokoju. Wtedy otwarły się drzwi sypialni i ujrzałam Alice. Spojrzała za siebie, jakby wchodziła tu w sekrecie i zamknęła za sobą drzwi. Usiadł obok mnie na łóżku i przytuliła.
- Co się stało ? - spytała.
- Nie wiem. Nie mam pojęcia. Chyba zemdlałam
- Tyle to my też wiemy. Pytanie dlaczego ?
- A skąd mam to wiedzieć ?
- Masz rację. Głupie pytanie. Odpocznij teraz
- A gdzie Lil'Jay ?
- W salonie. Z Sivą i Nathanem. Gdybyś Ty widziała, jak Nath mocno przytulił tego dzieciaka, kiedy tylko przekroczyliśmy próg mieszkania. Stęsknił się za nim
- Tak, strasznie
- No mi nie wierzysz ? - zachichotała przyjaciółka. - Przywieźliśmy Twoje rzeczy
- Wszystkie ?
- Myślałam, że się pogodziliście i znowu się do niego wprowadziłaś
- Tak, tak. Już jest okej - wymusiłam uśmiech. - Mogę zobaczyć Lil'Jaya ?
- Poczekaj. Przyniosę go
Usiadłam i rzuciłam kołdrę na sam brzeg łóżka. Zamknęłam oczy. Poczułam jak ktoś siada obok i obejmuje mnie z całej siły. Hugo Boss szary. Nathan. Nie chciałam go odpychać, ale wiedziałam, że prędzej czy później to zrobię. Nie potrafię tego kontrolować. Robię to całkiem nieświadomie. Kiedy otworzyłam oczy widziałam, że jest mu przykro. Otworzyłam usta, żeby przeprosić za moje zachowanie, ale przerwała mi Alice.
- Bardzo proszę, mały Jay idzie do mamusi
- Dzięki - uśmiechnęłam się i wzięłam dziecko na ręce.
W momencie kiedy przytuliłam Jamesa do siebie, Nath wstał i wyszedł z pokoju. Słyszałam, jak trzaska drzwiami od łazienki.
- Przejdzie mu - powiedziała Ali.
- A co jeśli to moja wina ?
- Nie zadręczaj się tak. Oboje jesteście winni tym kłótniom
- Ale on mnie kocha
- A Ty kochasz jego
- Nawet nie wiesz jak bardzo
- Domyślam się
Uśmiechnęła się do mnie i wyszła z pokoju. Położyłam małego Jaya obok siebie, na poduszce. Sama również się położyłam. Przykryłam nas kołdrą i złapałam go za malutką rączkę. Spojrzał na mnie tymi swoimi wielkimi, zielonoszarymi oczkami i uśmiechnął się szeroko.
- Masz oczy jak tatuś. Identyczne - powiedziałam.
Nie wiem ile tak leżeliśmy. Chyba do momentu aż oboje nie zasnęliśmy.
Kiedy się obudziłam, już trzeci raz tego dnia, Lil'Jay leżał obok i wpatrywał się we mnie.
- Cześć, maluszku. Czemu mnie nie obudziłeś ?
Wzięłam go na ręce i włożyłam do łóżeczka. Pocałowałam w główkę i ubrałam rurki, które jako jedyne z moich ciuchów zdobiły ogromną szafę obok łóżka. Poszłam do kuchni. Nie zwróciłam uwagi na salon. Nawet nie spojrzałam w tamtym kierunku. Może to źle... Nalałam do szklanki trochę wody. Wypiłam wszystko jednym duszkiem i odstawiłam naczynie do zlewu. Przez chwilę patrzyłam w zawartość lodówki, jak jakaś psychicznie chora. Później chwyciłam ten sam nóż, który miałam w ręce zeszłej nocy. Trochę się nim pobawiłam i odłożyłam. Gdy chciałam wracać do sypialni, do Jaya, zobaczyłam coś czego nie wyobrażałabym sobie nawet w najgorszych snach. Nathan. Nathan leżący na kanapie. Nieprzytomny Nathan leżący na kanapie. Na stoliku tabletki. Całe mnóstwo. Rozsypane i pomieszane. Kilka pudełek leżało na miękkim, brązowym dywanie. Dwie litrowe butelki wody leżały prawie puste na podłodze. Podbiegłam do niego zapłakana. Sprawdziłam puls. Ledwo go wyczułam. Później oddech. Strasznie płytki. Bałam się, że mogę go stracić. Że w każdej chwili może przestać oddychać. Patrząc na stół mogłam wnioskować jedynie, że połknął z każdego opakowania przynajmniej połowę tabletek. Wyciągnęłam komórkę z jego prawej kieszeni i zadzwoniłam na pogotowie. Nie wiem czy zrozumieli coś z mojego bełkotania, jednak kilka minut później byli już u nas w mieszkaniu. Niektórzy sąsiedzi nawet wyszli na klatkę zobaczyć co się dzieje. Po chwili karetka zabrała Nathana. Znów wykonałam połączenie. Tym razem do Ali. Przyjechała od razu.
- Popilnujesz Jaya, prawda ? - spytałam z lekką chrypką.
- Jasne. Tylko zadzwoń do mnie, jak będzie już coś wiadomo
Sądzę, że chciała powiedzieć "Zadzwoń, jeśli Nathan będzie żył". Ale ja nie dopuszczałam do siebie myśli, że może go zabraknąć.
Po siedmiu minutach dojechaliśmy z Sivą pod szpital. Szybko zaparkowaliśmy i pobiegliśmy do recepcji.
- Gdzie jest mój chłopak !? - krzyknęłam.
- Proszę się uspokoić
- Bardzo za nią przepraszam - zaczął Seev. - Może nam pani powiedzieć, gdzie zabrali Nathana Sykesa ?
- Oczywiście. Kiedy go przywieźli ?
- Kilka minut temu
Sprawdziła coś w głupim, białym notesie i powiedziała, że nie ma żadnych informacji. Kazała nam się udać na korytarz, do jakiejś dennej poczekalni. Usiedliśmy tam. Siva mocno mnie przytulił.
- Chcę Nathana. Ja chcę do Nathana. Błagam, zabierz mnie do Nathana - powtarzałam zapłakana.
_____________________________________
Nathan i jego pierwsza próba samobójcza.
Nie mówię, że będzie więcej ; )
Ale nie mówię także, że przeżyje ^^
Zabijcie mnie !
Prosze bardzo !
Wiem, że tego chcecie ; *
5 komentarzy = rozdział 99 <3
A może z rozdziałem 100 przyjdzie epilog...
kto wie :D
Koooocham Was . ; *
Wasza Vicki !
<3
Jak zwykle boooski :3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :P
Aha i nie ma być żadnego epilogu xD
OdpowiedzUsuńMają być następne działy ( przynajmniej do 200 )bo nie wytrzymam i Nath ma żyć!!
Wiem że to dużo rozkazów ale masz talent a ja nie umiem się doczekać kolejnego działu ^^ :P
Powodzenia :D xD :**
Porypało cię ? Żaden epilog skarbie ! ;* To opowiadanie jest najlepsze z najlepszych jakie czytam i nie ma mowy żeby już się skończyło ! W przeciwnym razie zacznę czytać od początku i tak cały czas ! A co do rozdziału to boski świetny i przefantastyczny ale jak Nath nie przeżyje to dowiem się gdzie mieszkasz i tam zawitam ! ~Szczepann
OdpowiedzUsuńYhym ja Ci dam epilog. Mam być co najmniej 200 rozdział:)
OdpowiedzUsuńA ten oczywiście jak zawsze boski;)
Czekam na następny:)
Aaaa zajebisty rozdział:)
OdpowiedzUsuńCzekam na następne:)
Ma być co co najmniej około 200:)
Żadnego epilogu!!! Ja chcę ponad 200 rozdziałów. :)
OdpowiedzUsuńSiedzę i mną telepie. Jak moglaś ?
OdpowiedzUsuńma być happy end !
Taaa... i teraz wszyscy za mną żeby ciągnąć do 200 ( przynajmniej ) xD
OdpowiedzUsuńJak w 100 bd epilog to jak cię znajdę to będziesz wąchała kwiatki od dołu... :***
nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE !!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNathan żyje i będzie żył laalalalalalalala
i tak zabiję cię jak umrze !!!
sezamkami ^^
i żadnegooooo EPILOGU !!!!!!!!!!!!!!!!!
jasne ?!
ma być 200 a może 300 rozdziałów !!!
no wiesz nie pogniewam się jak będzie 400 ^^
czekam na next :)
ON MUSI ŻYC!!!!! wspaniały rozdział!!! <3
OdpowiedzUsuń