środa, 23 stycznia 2013

Rozdział 99

W ogóle nie chciało mi się spać. Ale przynajmniej w końcu się zamknęłam. Podeszła do nas jedna z pielęgniarek. Pracowało ich tutaj tysiące, a każda wyglądała tak samo. Każda była identyczna, jak oczy Nathana i Lil'Jaya.
- Victoria Sykes ? - spytała.
- Tak - odpowiedział za mnie Siva.
- A pan jest...
- Przyjacielem
- Przykro mi, ale może wejść tylko rodzina
- Rozumiem
Nie mogłam wstać. Miałam nogi jak z waty, które odmawiały mi posłuszeństwa.
- Może jednak ją zaprowadzę - zaproponował Seev.
- No dobrze
Wstał z krzesełka i chwycił mnie w pasie. Podniosłam się i ruszyliśmy w kierunku... nie wiem. Nie mam pojęcia gdzie szliśmy. Biały korytarz ciągnął się w cholerę, a ja myślałam tylko o tym, by Nathanowi nie stała się krzywda. Bzdury. Logiczne, że stała mu się krzywda. Ale skoro pielęgniarka po mnie przyszła, to raczej przeżył. W końcu uchyliła drzwi do jakiejś sali, pokoju, pomieszczenia. Cokolwiek to było. Dała znak lekarzowi, że teraz wejdzie tutaj psychicznie chora dziewczyna, której chłopak chciał się zabić i prawdopodobnie ściągnął ten pomysł od niedoszłej samobójczyni. Czy ona nazwała mnie Sykes ?
- Dalej idź sama
Spojrzałam jeszcze na Sivę. Miał czerwone oczy. Ale on przecież nie płakał. Wróciła mi władza w nogach i doczłapałam do krzesła obok łóżka Nathana. Siedziałam w bezruchu patrząc na ojca mojego dziecka. Szczypały mnie oczy, natomiast rzadko mrugałam.
- Pani mąż - zaczął jakiś koleś w białym fartuchu. WSZYSTKO BIAŁE ! - połknął bardzo dużą dawkę różnych leków. Aktualnie jest po zabiegu płukania żołądka. Na szczęście w miarę szybko powiadomiono karetkę, nim leki zaczęły działać. Organizm mógł różnie zareagować na takie tabletki. Pan Sykes mógłby nawet umrzeć
Powoli odwróciłam głowę i spojrzałam na niego. Nie. Nie mógłby umrzeć.
- Dziękuję za informacje - powiedziałam. - Ale wiem coś o samobójstwie
Lekarz wydawał się lekko zdezorientowany. Ja natomiast z powrotem przeniosłam wzrok na Nathana. Wtedy zadzwonił telefon Sivy. Słyszałam jak rozmawia z kimś na korytarzu.
- Tak więc zostawiam panią z mężem
Ale on jeszcze nie jest moim mężem, pomyślałam. Miło było poczuć się jak jego żona. Hmm.. żona Nathana Sykesa. Vicki Sykes. Victoria Sykes. Victoria Watson - Sykes. Już to widzę.
Złapałam go za rękę. Ścisnęłam jego dłoń.
- No obudź się - wyszeptałam. - Spójrz na mnie
- Vicki - do sali wszedł Seev. - Dzwoni Ali
Podał mi telefon.
- Cześć, Ali
- Siva mi wszystko powiedział, chociaż sam wie niewiele
- Pani mąż połknął bardzo dużą dawkę równych leków - zaczęłam nieświadomie recytować słowa lekarza. - Aktualnie jest po zabiegu płukania żołądka. Na szczęście w miarę szybko powiadomiono karetkę, nim leki zaczęły działać.
- Vic ? A z Tobą wszystko okej ?
- Organizm mógł różnie zareagować na takie tabletki. Pan Sykes mógłby nawet umrzeć
- Vicki, a może Siva zabierze Cię do domu ? Zjesz coś, napijesz się, zdrzemniesz
- Nie
- Jutro do niego przyjedziemy. Wszyscy
- Nie chcę
- Co masz zamiar zrobić ?
- Być przy nim. Cały czas
- Wiesz, że on się tak szybko nie obudzi, prawda ?
Odłożyłam telefon na etażerkę obok tego z pewnością niewygodnego szpitalnego łóżka i położyłam głowę na na ręce Nathana. Na tej ręce, którą ściskałam z całych sił.
- No obudź się - szeptałam. - Nath, obudź się. Pamiętasz, jak Ci powiedziałam, że godzinami mogłabym słuchać, jak mówisz, że mnie kochasz ? Chciałabym to teraz usłyszeć. Kocham Cię
Dlaczego go wtedy odepchnęłam ?! Jestem głupia. Strasznie głupia. Kocham go. Mogłabym za niego zginąć. Rzucić się pod pociąg, dać się pokroić, zastrzelić. Zrobiłabym dla niego dosłownie wszystko. Nawet jeśli mieliby mnie pogrzebać żywcem. Zamknęłam oczy. Zasnęłam.
"Las. Pada deszcz. Noc. W ziemi na jednej z polanek jest wykopany podłużny rów, jak na trumnę. Obok niego kupka piachu. Nagle zza drzew wyłania się jakaś postać w czarnym płaszczu. Nie widać jego twarzy. Tak pada, że jego mokre włosy opadają na oczy. Nie wiem kto to. Podchodzi bliżej. W ręku trzyma łopatę. Zaczyna gwizdać jednocześnie zakopując dziurę w ziemi. Gdy skończył powiedział : Dobranoc Vicki - zaczynając się śmiać"
Od razu się obudziłam. Kiedyś już mi się to śniło. W Barcelonie. Ktoś przeciągnął palcem po mojej dłoni. Spojrzałam w lewo.
- Nathan ? - spytałam.
- No chyba
- Ale przecież Ty śpisz
- No jak widać się obudziłem - uśmiechnął się.
Nie mogąc powstrzymać łez wstałam z niewygodnego, drewnianego krzesła i przytuliłam go mocno.
- No już dobrze, dobrze
- Po co to zrobiłeś ?!
- Z tego samego powodu co Ty
- Ale ja nie łykałam tabletek !
- Ale chciałaś się utopić
- Zauważ, że byłam pijana
- Ale mimo wszystko robiłaś to świadomie
- A Ty niby nie ?
- Ja nie byłem pijany
- Więc ? Dlaczego ?
- Chciałem, żebyś w końcu zwróciła na mnie uwagę, żebyś w końcu przejęła się moim życiem, żebyś w końcu powiedziała, że mnie kochasz
- Jaki Ty jesteś głupi
- Boję się, że mogę Cię stracić. Że w każdej chwili znowu spakujesz swoje rzeczy, weźmiesz naszego synka i wyjedziesz. Boję się, że już Was nigdy nie zobaczę
- Nie musiałeś doprowadzać się do śmierci
- Przecież żyję !
- No właśnie. Żyjesz, bo uratowali Cię najlepsi lekarze w mieście
- To źle ? Miałem umrzeć ?
- Chciałeś powiedzieć "zabić się"
- Co za różnica ?
- Bardzo duża
- Nie dla mnie
- Wiesz, jak się przeraziłam, kiedy zobaczyłam Cię nieprzytomnego w salonie ? Wokół tylko pełno tabletek i opakowań po lekach. Popiłeś to wszystko dwoma butelkami wody ? Ile Ty tego połknąłeś ?
- Nie musisz wiedzieć
- Nathan...
- Nie chcę teraz o tym rozmawiać
- Ale ja chcę
- Masz problem
- I doświadczenie
- Nigdy nie wylądowałaś przez to w szpitalu
- A wiesz co nas łączy w tej dziedzinie ?
- Co niby ?
- To, że razem się ratujemy. Najpierw odwiodłeś mnie od głupiego skoku, później totalnie pijaną wyciągnąłeś mnie z wanny pełnej wody
- A Ty zadzwoniłaś po karetkę, kiedy nawpierdalałem się tabletek
- Nie przeklinaj
- Nie pouczaj mnie
- Rozumiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać
- Z Tobą rozmawiałbym 24h/dobę, tylko nie teraz. Teraz nie mam ochoty rozmawiać z nikim
- Aha, czyli jestem nikim
- Vicki, do cholery, zostaw mnie po prostu samego !
Spojrzałam na niego smutna. Nie chciał ze mną rozmawiać. To dawało mi trochę do myślenia. Jaki on jest głupi. Najadł się tabletek, prawie umarł, tylko po to, żebym w końcu się nim przejęła ? Przecież to robię. Myślę o nim odkąd tylko pierwszy raz usłyszałam jego nazwisko, odkąd pierwszy raz go zobaczyłam.
Wstałam z krzesła. Spojrzałam jeszcze na Natha. Miał głowę odwróconą w drugą stronę. Otworzyłam drzwi i wyszłam z sali. Usiadłam na podłodze, oparłam głowę o zimną ścianę i zaczęłam płakać. Nathan potraktował mnie jak zwykłą szmatę. Przynajmniej tak poczułam się ja. Obok mnie usiadł Siva. Przytulił mnie, pogłaskał po ramieniu.
- Jedziemy do domu ? - spytał.
Pokiwałam głową zgadzając się. Kilka minut później wyszliśmy ze szpitala, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do mieszkania, które wynajmował Nathan.

Dojechaliśmy dwadzieścia minut później. Nie spieszyliśmy się specjalnie. Zresztą jak można się spieszyć stojąc w korku. W telefonie włączyłam internet. Świetnie ! Fotki z akcji ratunkowej !
- No to mamy przesrane ! - wypaliłam przekraczając próg.
- O co chodzi ? - spytała Alice.
- Oni się karmią tym, że my cierpimy - podałam przyjaciółce telefon, a sama poszłam do pokoju synka.
Wzięłam małego Jaya na ręce i przytuliłam mocno. On jest jeszcze malutki, nie wie co się dzieje. Ale... jak tylko pomyślę, że mógłby się od kogoś dowiedzieć, że jego rodzice to niedoszli samobójcy... znienawidziłby nas.

"Nathan Sykes (20l.) godzinę temu został transportowany karetką do londyńskiego szpitala! Co dziwne, nie było z nim jego dziewczyny, Vicki Watson (18l.). Czyżby wstydziła się jechać ambulansem z ukochanym? Z tego co wiadomo w szpitalu pojawiła się kwadrans po przywiezieniu tam wokalisty. Niestety nie wiemy dlaczego najmłodszy z The Wanted trafił do Moorfields Eye Hospital."

_______________________________________
5 KOMENTARZY = 100 ROZDZIAŁ
Masarka ^^
Nie sądziłam, że tyle napiszę ; )
Mam nadzieję, że ŻYWY NATHAN się podoba
Bo chyba gdyby umarł, musiałabym się w domu
zabarykadować :D
Wiem, że chcieliście mnie zabić ;P
W następnym rozdziale postaram się opisać kilka
dni. Tak, żeby go było spooooro ^^
Miała być niespodzianka, no ale cóż.
A i nikt nie umrze. ; )
Vicki z Nathanem w przyszłości będą mieli
trójkę dzieci i ładny dom w centrum Londynu.
Pasuje ? :)
Ale serio mam takie plany ^^
No to do następnego.
Wasza Vicki ; *
<3

11 komentarzy:

  1. Jejjj super! Dawno nie komentowalam z braku czasu, ale wszystko przeczytalam. Super! Chce wiecej takich! Ciekawi mnie jak nazwa kolejne dzieci?! Zdradzisz?

    OdpowiedzUsuń
  2. aaaa !!! jak dobrze że do siebie wrócą nie mogłam przez to spać <33333

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chce więcej prób samobójczych! Bo napisałaś w 98 rozdziale , że to pierwsza próba Nathana, czyli będzie więcej?!

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowny rozdział ;)
    poproszę o następny

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeżeli 100 rozdział to będzie epilog, to obiecuję Ci, że nawet jak się zabarykadujesz w domu, to i tak cię znajdę i zmuszę do pisania kolejnych rozdziałów. Ja chcę co najmniej 150 rozdziałów ZROZUMIAŁAŚ!!!
    A teraz pozwól, że poczekam niespokojnie na następny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest extra!!! Pisz nexta!!! Koniecznie;P

    OdpowiedzUsuń
  7. pisiaaj 100 ^^ i niedługo mam napisać podobny komentarz, tylko że '100' mam zamienić na '200' ! ;^ ~Szczepann

    OdpowiedzUsuń
  8. ten blog jest zajebiaszczy :-) pisz nexta, juz nie moge sie doczekac ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. jejku, nie mogę się doczekaać ^^
    gdzie następny rozdział ??? ;D

    OdpowiedzUsuń