sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział 65

Podczas gdy Alice i Seev siedzieli na dachu wpatrzeni w słońce, niebo, siebie... ja i Nathan również opuściliśmy klub ...nieźle wstawieni. Przed budynkiem zaczęliśmy się namiętnie całować. Zapytałam go jaki tekst zapodałby mi na podryw. Powiedział :

- Hej . Jesteś bezpańska ? Bo mam tu smycz na takie suczki.
- To było niegrzeczne.
- Gdzie tam nierzeczne. Niegrzeczna to jesteś Ty w.. - przerwałam mu
- Nie kończ.
- Dlaczego ?
- A nie widzisz, że stoimy na ulicy ?
- Widzę. Co z tego ?
- Kurwa, ale mi nie dobrze.
- Będziesz rzygać ?
- Będę. O kurwa. - złapałam się za brzuch - Ale boli.
- Boli ?
- No chyba mówię, że boli.
- Spokojnie. Usiądź. - zaprowadził mnie na krawężnik
- Wiesz ? Czuję się jak w Dublinie. Wtedy też wracaliśmy jakby z klubu.
- Ale wtedy nie byliśmy w klubie.
- No mówię jakby.
- Dobrze. 
- Kochasz mnie ?
- A co ? Wątpisz ?
- Nie. Zastanawiam się tylko.
- Nigdy w to nie zwątpisz. Obiecaj mi. 
- No właśnie. Nasz związek to jedna wielka obietnica !
- Kochanie. 
- Nie ! 
- No to nie ! Nie masz zamiaru ciągnąć dalej tego związku to go  zakończ !
- Nie potrafię ! Nathan ! Ja nie chcę !
- To czemu tak mówisz ?!
- Bo jestem pijana ! Jak cholera ! Boli mnie brzuch ! Czuję, że zaraz zwymiotuję ! 
- Uspokój się !
- Nie ! - i wtedy zakręciło mi się w głowie
- Vic ? Wszystko dobrze ?
- Nie. Nie czuję się najlepiej. Chyba zaraz.... - nie dokończyłam


Zdążyłam wtedy tylko wstać i ... zemdlałam. Nathan nawet mnie nie złapał. Gdy leżałam na ziemi, uklęknął przy mnie. Złapał się za głowę i powiedział `kurwa`. Później wyciągnął telefon. Zadzwonił po karetkę. 
Przyjechała bardzo szybko. Zabrała mnie do szpitala. Podwiozła przy okazji Natha. Okazało się, że za dużo wypiłam. Resztę nocy....było już rano, więc od momentu gdy się obudziłam, nie mogłam przestać wymiotować. Przed salą, w której leżałam, mój chłopak rozmawiał z lekarzem :
- I ? Co z nią ? Długo jeszcze ?
- Bardzo mi przykro, panie Sykes, ale nie siedzę w jej organizmie. Nie wiem kiedy przestanie. 
- Fuck. - powiedział cicho


Postanowił do mnie zajrzeć. Pakowałam torebkę stojąc przy łóżku :
- Vic ? Co robisz ?
- Pakuję się. Nie widać ?
- Ale dlaczego ?
- Taksówka zaraz tu będzie. Pojadę autobusem do Nottingham i tam nagadam rodzicom, że coś zjadłam i mi zaszkodziło.
- Nie możesz. 
- Mogę. - spojrzałam w jego kierunku
- Vic ? Płakałaś ?
- I co ? Tego też nie mogę ?
- To przeze mnie ?
- W dziesiątkę.
- Ale co ja Ci zrobiłem ?
- Tak myślałam. Jesteś jeszcze zbyt pijany. Jak wytrzeźwiejesz, to zadzwoń i powiedz, że wiesz o co chodzi.
- Ale nie jedź. Zostań u mnie na noc. Nie chcę Cię stracić. - zatrzymałam się - Nie jedź. - złapał mnie za rękę
- Za późno. 


Wtedy wyrwałam się i wyszłam. No cóż... nie doszłam za daleko, bo już w progu znów zakręciło mi się w głowie i znów zemdlałam. 

2 komentarze:

  1. hahaha :)
    no nie moge z tego tekstu
    czekam na kolejne !

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo dużo akcji :)
    jestem ciekawa jak to się skończy

    OdpowiedzUsuń