niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 90

Kiedy Nath dawał mi buziaka, obudził się nasz synek. W sumie i tak dużo spał, a pewnie jest bardzo głodny.  Alice spojrzała na nas przerażona :
- Ja nic mu nie zrobiłam ! - krzyknęła
- Spokojnie. - zaśmiał się Nathan - Jest po prostu głodny.
- Czytasz mi w myślach ? - spytałam
- Po prostu wiem co dla niego najlepsze.
Spojrzał na mnie z chytrym uśmiechem i zaniósł maluszka do kuchni. Tam podał go mojej mamie, a sam napełnił butelkę ciepłym mlekiem.
- Daj. Nakarmię go. Ty idź odpocznij. - powiedziała mama - Nie spałeś przez cały tydzień.
- Spałem. Może z dwie noce.
- Widzisz ? Idź się zdrzemnąć. Natychmiast !
- Dobrze mamo.
Oboje się do siebie uśmiechnęli i Nath wrócił do nas na górę.
- Widzieliście Seeva ? - spytała Alice
- Jest w salonie. Je jajecznice. To już jego druga porcja.
- Widocznie smakuje mu moja kuchnia. - uśmiechnęłam się
- Dobrze. Ja się zmywam. - przyjaciółka wstała z mojego łóżka i podeszła do mnie - Muszę jechać z Sivą do Londynu, bo mamy dzisiaj rodzinny obiad u moich rodziców.
- Skoro musisz.
Przytuliłam ją i dałam całusa w policzek. Pożegnałyśmy się i zamknęłam drzwi od mojego pokoju. Położyłam się obok wykończonego Nathana na łóżku i zamknęłam oczy.
- Zmęczony ? - zapytałam
- Nie.
- Przecież wiem. Nie kłam.
- Kochanie, mówię prawdę. Nie jestem...  - przerwało mu ziewnięcie - ...zmęczony.
- Zmęczony może nie, ale śpiący na pewno. Spadaj. - zepchnęłam go z łóżka - Idź się przebierz w piżamkę, umyj ząbki i przyjdź tu pod kołderkę.
- Dobrze mamo.
Jak kazałam - tak zrobił. Czarne jeansy, które odsłaniały tradycyjnie białe gacie, błękitny t-shirt i czarny full cap zastąpił szarymi, dresowymi spodniami. I tak wszedł pod kołdrę obok mnie.
- Już ? - zdziwiłam się
- Tak. Już. A teraz idę spać. Dobranoc. - pocałował mnie
- Będzie Ci zimno.
- Zawsze śpię bez koszulki.
- To dziwne. Przed wyjazdem do szpitala widziałam Cię, jak kładłeś się spać w t-shircie. Dzień przed tym także. I jeszcze jeden dzień przed.
- Dobrze, Vicki, masz rację. Przestańmy ciągnąć ten temat. Chciałbym się zdrzemnąć.
- Tylko 15 minut.
- Oczywiście. Noo... może 20. Nie dłużej. Obudzisz mnie ?
- Tak, skarbie, obudzę Cię.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
I po tych słowach odleciał.
Godzinę później mama przyniosła Lil'Jaya i włożyła go do łóżeczka. Ten dzieciak ciągle spał. A jak nie spał to pił mleko. Cóż. Tak czy inaczej był uroczy ^^
- Dobranoc, Vicki. Połóż się spać.
- Ale mamo, jest dopiero piąta po południu.
- No i ? Nathan śpi. Powinnaś brać z niego przykład. James też już słodko drzemie.
- Jeszcze 5 minut ?
- Nie. Do spania. Teraz. - powiedziała gasząc światło i wyłączając telewizor
- Dobrze mamo.
Mama uśmiechnęła się, wręcz zaśmiała pod nosem i wyszła zamykając za sobą drzwi. Nie chciało mi się już przebierać, więc zostając w dresach i t-shircie przykryłam się kołdrą, rzuciłam telefon na etażerkę i przytuliłam Nathana od tyłu. Zwykle on to robił, ale co ja mogę na to poradzić, że podkusiło mnie, aby go uściskać, a leżał plecami do mnie. Wsparłam prawy policzek na jego ramieniu i zamknęłam oczy. Z uśmiechem na twarzy zasnęłam.

2:18. Niestety Lil'Jay się obudził i musiałam do niego wstać. Nie sądziłam, że będzie to takie trudne, ale czułam, że ten nocy się nie wyśpię. Właściwie uświadomiłam to sobie wstając do niego czwarty raz. Ale jak mam być szczera, to nie przeszkadza mi to. Ja też często miewam humory. Chyba ma to po mnie. ^^
Kiedy stałam przy łóżeczku z maluszkiem na rękach, ocknął się Nathan.
- Która godzina ? - spytał
- 6:34. - odpowiedziałam szeptem - Śpij,kochanie.
- Miałaś mnie obudzić.
- Nie miałam serca. Wiesz jaki jesteś słodki jak śpisz ?
- Niestety nic nie może równać się z Tobą.
Posłał mi flirciarski uśmiech i przetarł oczy. Później westchnął i wstał z łóżka. Podszedł do mnie i już chciał wziąć Jamesa, ale włożyłam go do łóżeczka.
- Czemu to zrobiłaś ? - spytał takim tonem, jakbym go spoliczkowała za błahostkę, może nawet za nic
- Masz się wyspać. - cmoknęłam go w usta - Tam jest łóżko, kociaku. - wskazałam w odpowiednią stronę
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale". Idziesz spać i koniec. Ostatnio mało śpisz. Nie chcę, żebyś mi zemdlał czy coś. A jutro mamy przeprowadzkę.
- No tak.
Nath wziął mnie za rękę i razem położyliśmy się w łóżku. Co jak co, ale tam to ciepło było. A może to tylko Nathan ? W każdym bądź razie zasnęłam szybciej niż mi się wydawało.... oczywiście w jego ramionach.

12:00 ! W dodatku punktualnie otwarły się drzwi mojego pokoju.
- Vicki ! Nathan ! - zawołał Jason i zaczął skakać po łóżku.... po nas znaczy... - Wstawajcie. Ktoś na Was czeka.
- Goście ? Dzisiaj ? - zapytałam przecierając oczy
- Tak. - Jas zeskoczył z łóżka i zdjął z niego kołdrę, tym samym odkrywając nas - Idziecie ?
- Nie. - odpowiedzieliśmy równo. Postanowiłam, że, z kołdrą czy nie, i tak będę jeszcze spała i zatopiłam twarz w poduszce.
- Jak sobie chcecie. Powiem, że mają przyjść do Was. - i wyszedł z pokoju
- Vicki ? - zaczął Nath
- Co ?
- Wiesz, kochanie, że jest coś takiego jak kluczyk w drzwiach ? Zamek ? Żeby nieproszeni goście nie wchodzili i nie przeszkadzali ?
- Tak, wiem. Już mi to kiedyś wypominałeś. Zaraz...moment.... kiedy to było ? A no tak. W moje urodziny.- podniosłam się i spojrzałam na niego wrogo
- Przebież się. - pocałował mnie w czoło i pogładził po policzku - Ja idę zobaczyć, co to za zamieszanie.
Wyszedł przeciągając się, poprawiając niesforną grzywkę i ziewając. Zamknął za sobą drzwi. Wtedy ogarnęłam włosy. Rozpuściłam i przeczesałam szczotką. Również poprawiłam swoją, prostą choć lekko przydługą, grzywkę i spojrzałam w stronę łóżeczka. Było puste. Normalna matka by zaczęła panikować, ale nie ja. Wiedziałam, że moja mama wzięła małego już wcześniej. Około 8:00.
Zeszłam na dół i podreptałam do salonu. Zobaczyłam tam Toma, który siedział na sofie obok Jaya. McGuiness trzymał na rączkach maluszka, a mama siedziała obok nich. Na dywanie zajmował miejsce Jason, na fotelu tata - obaj wpatrzeni w telewizor. Ja natomiast dosłownie opadłam na kanapę, na której siedział wygodnie Nathan.
- No i mamy ten słynny duet ! Wreszcie ! - Tom był wyraźnie uradowany. Podszedł do mnie, przytulił, dał buziaka w policzek. Nathanowi uścisnął rękę i wrócił na swoje miejsce obok Jaya - Gratuluję.
- Jest śliczny. - podpowiedział Jay
- Po mamusi. - Nath wyszczerzył zęby w uśmiechu i szturchnął mnie lekko w ramię
- Po nas obu.
- Ale oczy to czysty tata. - zauważyła moja mama posyłając mu uśmiech
Mama nawet nie wściekła się na wieść o ciąży. Tak samo jak tata. Wręcz przeciwnie. Cieszyli się. Tylko martwiło ich jedno - zostali dziadkami w tak młodym wieku. No ale w sumie mnie też mama urodziła wcześnie. Tyle, że ona miała 22 lata. Ja ją przebiłam. Miałam 18.
- Szkoda, że teraz będzie tak pusto w domu. - westchnął tata - Zero zamieszania. Chyba, że z zadaniami domowymi Jasona.
- Spokojnie. - powiedziałam - Odwiedziny minimum raz w tygodniu.
- A skoro mowa o odwiedzinach. Gdzie jest Max ? - zdziwił się Nath
W tym momencie drzwi frontowe się otworzyły i do salonu wpadł...
- O wilku mowa, a wilk tuż tuż. - zażartował Tom
- A więc to jest to maleństwo. - zainteresował się Maxiu - Jesteś bardzo fotogeniczny, wiesz ?
No tak.... Ani ja, ani Nathan nie byliśmy na twitterze od okrągłego tygodnia. A właśnie wtedy Alice tweetnęła nasze zdjęcia ze szpitala.
- Dużo spamu ? - skrzywiłam się na samą myśl
- Raczej dużo pozytywnych komentarzy. - odpowiedział Jay - Sorry, Nath, że korzystałem z Twojego konta.
- Z mojego konta ?! - zerwał się chłopak - Ale błagam, powiedz, że nie odpisywałeś nikomu !
- Nie denerwuj się tak. Tylko sprawdzałem wiadomości..... to znaczy tweety.
- Haha ! - zaczęłam się głośno śmiać - Jaythan Forever !


______________________________________________
Co powiecie na SKwR ?
(czyt. Słowa Kluczowe w Rozdziale)
W tym o tutaj słowami kluczowymi były "dobrze, mamo"
Co Wy na to, żeby pisać mi w komentarzach Wasze
propozycje ? ; )
Taka nowa `gra`... bo wiecie... tak okazyjnie .
Bo napisałam Wam 90-siąty rozdział ^^
<3

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozdział 89

Po tygodniu wreszcie wypuścili nas ze szpitala. Wpakowałam się na tylne siedzenie mojego Land Rovera i włożyłam małego Jaya do fotelika. Fakt, chłopacy zobaczą go dopiero w domu. Specjalnie przyjadą z Londynu.
Po upływie 10 minut byliśmy już na Waverley Street. Co prawda pokoju dla maluszka tam nie mieliśmy, ale chyba łóżeczko wystarczy. Zresztą i tak jutro wyjeżdżamy do Londynu. Nath kupił tam mieszkanie, wyremontował, a chłopakom daliśmy wolną rękę, jeśli chodzi o ustawienie mebli. Z wyjątkiem sypialni i pokoiku dla Jamesa. To Nathan konsultował ze mną. Szkoda, że dopiero jutro zobaczę efekty ich pracy. Totalna niespodzianka. No nic. Miejmy nadzieję, że będzie mi się podobać...chociaż Nathan zawsze potrafi wszystko urządzić... trafiając w moje gusta.
Od razu włożyłam Lil'Jaya do łóżeczka. Zasnął w aucie. Jaki przeuroczy widok. ^^
Poszłam pod prysznic. Później przebrałam się w szare dresy, duży, biały t-shirt, a włosy związałam w niechlujnego koka.
- Zrobię jajecznicę. - oznajmiłam
- Z bekonem ?! - spytał Nath
- Jeśli chcesz.
- Byłoby fajnie.
Uśmiechnęliśmy się do siebie i poszłam do kuchni. Zauważyłam, że Nathan bardzo zaangażował się w rolę ojca. Zresztą jest w tym bardzo dobry. Wpatruje się w Jamesa jak w obrazek. Robiąc jajecznicę nuciłam I Found You, później talerze z parującą żółto-brązową papką zaniosłam do mojego... do naszego pokoju. Nath siedział na łóżku i wpatrywał się z uśmiechem w naszego synka.
- Smacznego, kochanie.
Pocałowałam go w czoło, odgarniając tym jego grzywkę i podałam mu talerz, który sekundę później i tak leżał obok niego. Sama usiadłam po turecku i włączyłam telewizję. Cartoon Network. Akurat leciał Tom i Jerry. Ciekawe czy pełne imię tego kota, to Thomas.
- Nie odrywasz od niego wzroku. - spostrzegłam i włożyłam do buzi widelec z bekonem
- Jest taki śliczny jak mamusia. - powiedział Nath z uśmieszkiem
- Będzie łamał serca tak, jak tatuś.
Odłożyłam talerz na etażerkę, Nath zrobił to samo. Położył się na łóżku obok mnie, ale chwilę później już był bliżej. Czułam jego oddech na ustach. Krótko mówiąc, nagle poczułam, że strasznie go potrzebuję. Wtuliłam się więc w niego i zamknęłam oczy. Skuliłam się w jego ramionach czując ciepłe dłonie na plecach.
- Wygodnie ? - spytał całując mnie w czoło
- Cholernie. Cholernie wygodnie.
Niestety nie trwało to długo. Lil'Jay się obudził, Jason wrócił ze szkoły, rodzice z pracy. Dostaliśmy jeszcze Sivę, Alice i małą Jessie w gratisie. Wszyscy zastali nas wtulonych na łóżku.
- Jak słodko. - skomentowała przyjaciółka i przyłączyła się do uścisku, kładąc się za mną
- Alice - zaczęła mama - może chcesz zobaczyć prawdziwą atrakcję wieczoru ?
- Tak ! Oczywiście !
Podskoczyła na łóżku i, o dziwo spokojna, wzięła `kopię` Nathana na ręce. ^^
- Seev - powiedziała - Chodź.
No i takim sposobem mój mały Jay trafił na ręce swojego wujka.
- Jest taki malutki. - wyszeptał Siva
- Niedługo Ty też będziesz miał własnego malucha. - roześmiałam się
- Nie mogę się doczekać. - powiedział i włożył Lil'Jaya do łóżeczka, przy którym siedział Jason
- Idę odgrzać jajecznicę. - wzięłam talerze i wyszłam z pokoju
- Z bekonem ?!
Krzyknął za mną Siva i chwilę później przygotowywałam porcję dla niego.
TYMCZASEM NA GÓRZE !
Alice siedziała na łóżku z Nathanem. Jason, mama i tata poszli odrabiać lekcje, przebrać się i wypełniać papierkową robotę.
- Który miesiąc ? - spytał Nath nie odrywając wzroku od trzymanego na rękach dziecka
- Drugi. Właściwie zaczyna się trzeci. Nie daruję Sivie, jeżeli na weselu będę miała brzuch. Nie zmieszczę się w sukienkę.
- Masz już sukienkę ?! Vicki się wścieknie, jeśli się dowie, że nie pozwoliłaś jej wybrać.
- Nie wścieknie się, bo to ona ją wybierze.
- Czyli jeszcze jej nie masz.
- Nie. - odpowiedziała szybko
- Macie w ogóle datę ?
- Nie.
- Zarezerwowany kościół ?
- Nie.
- Salę ?
- Nie.
- Wybrane menu ?
- Nie.
- Fryzjerkę ?
- Nie.
- Makijażystkę ?
- Nie.
- Czyli Vicki Cię ubierze, uczesze, umaluje. Ja rezerwuję kościół i salę. Siva ustala menu - dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale gdy tylko otwarła usta, Nath jej przerwał - On się na tym zna. On się zna na Tobie. Wie co lubisz, co uwielbiasz, co kochasz, a czego nienawidzisz.
- Święta prawda.
- A propos świąt. Co dostałaś pod choinkę ?
- I pyta o to trzy miesiące po. Myślisz z wyprzedzeniem.
- Wiem. - uśmiechnął się i uniósł obie brwi do góry
- No więc... Siva kupił mi to.
Zdjęła z szyi łańcuszek, który wręczyła Nathanowi. Był on z prawdziwego srebra. Był to jakby kawałek pergaminu, który miał coś napisane piórem. Forever & Always.
- Śliczny. - pochwalił go chłopak
- A Tobie Vicki coś dała ?
- Nawet nie wiesz jak wiele.
Spojrzał z uśmiechem na naszego synka.
- A oprócz Lil'Jaya ?
- Napisałem list do Świętego Mikołaja. Było w nim, że chciałbym jeszcze córeczkę.
- Nathan ! - Ali zaczęła się śmiać
- No co ? Może byłaby taka sama jak jej mama. Taka śliczna, cudowna, z orzechowymi oczami i czarnymi włosami. Miałaby prześliczny uśmiech i zadziorny śmiech. Prowokowałaby każdego chłopaka jednym spojrzeniem. Ale w głębi duszy byłaby nieśmiałą, pełną uczuć, pogodną dziewczynką, którą otaczają prawdziwi przyjaciele i rodzina, której ufa.
- Ty ! Tatuśku ! Nie pogrążaj się w marzeniach !
Nath spojrzał na Alice ze zdziwieniem.
- Skąd masz kabanosa ?
- Zabrałam z kuchni po drodze. W końcu jestem w ciąży.
- No tak..
- Już zapomniałeś, jakie wymagania miała Vicki ?
- O nic mnie nie prosiła. Ona zawsze robi wszystko sama.
- No może z jednym wyjątkiem.
Spojrzała porozumiewawczo na Lil'Jaya z uśmiechem.
- Znowu śpi. - powiedział Nathan
- Tak, jak jego wujek. - wywróciła oczami
- O czym gadacie ? - spytałam wchodząc do pokoju i opierając się o framugę drzwi
- O wszystkim.
Nasze maleństwo przejęła Ali, natomiast Nath podszedł do mnie, objął w pasie i pocałował delikatnie w usta.


____________________________________________________________________
A macie świątecznego badziewia ! :D
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku !
Życzy Wasza Vicki ; *
Wpadajcie :
http://sweetstwmalawielkamilosc.blogspot.com/
<3

sobota, 15 grudnia 2012

Zapraszam do mojej BFF !

Tutaj jest blog mojej przyjaciółki
A właściwie jej ostatni rozdział :
http://sweetstwmalawielkamilosc.blogspot.com/2012/12/rozdzia-58.html
http://sweetstwmalawielkamilosc.blogspot.com/2012/12/rozdzia-58.html
Blog jest o The Wanted,  uprzedzajac Wasze pytania ; )
Bardzo proszę o komentarze.
Ona też na nie liczy.
A blog w skrócie wygląda tak :
Główna bohaterka, Alice, jest z Sivą. Jej BFF, Vicki, spotyka się z Nathanem. Mniej więcej akcja rozgrywa się miedzy tą czwórką, ale często są wszyscy razem. Aktualnie opowiada o urodzinach Vic, w tym imieninach Ali. Czytając od początku można się pośmiać, zaliczyć pogrzeb, popłakać, podglądać zdrady, wypadki, romanse, samobójstwa, a także powroty do siebie.
Opowiadanie jest genialne i zawsze ponaglam przyjaciółkę, żeby pisała kolejny rozdział. Aktualnie jest ich 58, ale wystarczą tylko jeszcze 4 komentarze, by dowiedzieć się, co dalej.
Akcja teraz się rozkręca, chociaż według mnie trwa ona od pierwszego zdania w 1 rozdziale.
No to jak?
Ryzykujemy, zostawiamy wszystko i wciągamy się w niesamowity świat, który tworzy moja przyjaciółka?
Naprawdę gorąco polecam. ^^


Wasza Vicki ; **






poniedziałek, 10 grudnia 2012

Rozdział 88

24 LUTY ! 
Czyli prawie pół roku później :D

Wczoraj zasnęłam na filmie z Nathanem. W sumie to nawet mi się opłacało, bo film był całkiem nudny, a kanapa w salonie wygodna.
Obudziłam się i zobaczyłam, że ciągle na niej leżę. A... właściwie ktoś mnie obudził.
- Kopniak na dzień dobry ? Oj nie ładnie. - zachichotałam i pogładziłam brzuch
Wtedy złapał mnie okropny skurcz. Z moich ust wydobył się cichy jęk, ale nawet to obudziło śpiącego na fotelu Natha. Poderwał się do góry i chwilę później już kucał przy mnie trzymając mocno moją rękę. 
- Poproszę o karetkę na Waverley Street ! Moja dziewczyna rodzi ! - krzyczał do telefonu
Cały czas powtarzał : `Oddychaj`, `Uśmiechnij się`, `Jestem przy Tobie`, `Spokojnie`, `Dasz radę`. Najczęściej jednak prosił mnie o uśmiech. Gdy go odwzajemniał, mówił `Kocham Cię`. To dawało mi choć trochę otuchy i siły. Karetka przyjechała po 10 minutach. Pytanie czemu nie mogłam pojechać swoim autem. A no taak... Land Rovera zabrał Jay, a drugi samochód stał w garażu bez benzyny. Ciekawe czemu ?
Oboje wsiedliśmy do ambulansu i na sygnale przewieźli nas do szpitala.

Nathan stał przy mnie cały czas. W końcu zjawili się również Alice i Siva.
- Vic ? Wszystko ok ? - spytał kumpel
- A jak widać ?! - wydarłam się - Właśnie rodzę ! Może odłożymy pogaduszki na później ?!
- Dobrze. Tylko chcieliśmy Wam coś powiedzieć. - zakomunikowała Ali
- Co takiego ? - spytaliśmy równo z Nathanem
- Alice jest w ciąży. - uśmiechnął się Seev i pocałował dziewczynę w policzek
Wtedy rozległ się płacz małego dziecka.
- Witamy na świecie, Jamesie Nathanie Sykesie. - wyszeptałam
Nathan pocałował moją dłoń i dostałam swojego synka na ręce. Był... taki malutki. Nie wiedziałam jak o trzymać, ale na szczęście była przy nas pielęgniarka. Alice natychmiast zrobiła naszej trójce zdjęcie. Oboje uśmiechnięci wpatrujemy się w nasz mały cud.
- No. I zaraz na Twitterze będzie zamieszanie. - powiedziała przyjaciółka
- Co ? Opublikowałaś to zdjęcie ? - spytał spokojnie Nath
- Taak ? Niech wszyscy podziwiają Waszą małą niespodziankę.
- Małą powiadasz... - zachichotałam

To był w miarę szybki poród. Więcej niż 4 godzin może nie zajął. Ahh mogę być z siebie dumna. Bolało jak cholera, a ja dzielna nie wzięłam znieczulenia. ^^
Kiedy już leżałam na łóżku w `swojej` sali chwilkę potrzymałam małego Jamesa. Później odpłynęłam. Byłam strasznie zmęczona. Spałam chyba z 2 godziny... a przynajmniej tak czułam. Kiedy otwarłam oczy zauważyłam Nathana, który siedział na fotelu w kącie i trzymał delikatnie naszego synka. Uśmiechnęłam się i wtedy spojrzał na mnie. Również był uśmiechnięty. 
- Śpij jeszcze. Wiem, że jesteś zmęczona. - poprawił swojego full capa ^^
- Nie chcę. Mam ochotę popatrzeć na dwóch najważniejszych mężczyzn w moim życiu.
Nathan zaczął się śmiać. Po cichu. Nie chciał obudzić śpiącego Jaya.
- Będziesz najwspanialszą mamusią na świecie. - powiedział
- A Ty ... może nie najlepszym, ale godnym naśladowania ojcem. 
- Dzięki. - zrobił smutną minkę - Miło mi.
Wtedy weszła pielęgniarka. Poprosiła o naszego maluszka i wyniosła go z sali. Chyba poszła włożyć go do inkubatora. W końcu Nathan się uparł, żeby potrzymać go przez chwilkę na rękach. 
- Przepraszam. Chodź. Usiądź obok mnie. - przesunęłam się robiąc mu miejsce - No chodź.
- A będę najwspanialszym ojcem na świecie ?
- Już nim jesteś. 
Uśmiechnęliśmy się do siebie i Nath podszedł do mnie. Położył się obok biorąc mnie w ramiona i założył na moją głowę swoją czapkę. Później obdarzył mnie namiętnym pocałunkiem i przytulił jeszcze mocniej.
- Jestem z Ciebie dumny. - wyszeptał - A teraz spróbuj zasnąć. 
Nic nie mówiąc zamknęłam oczy i odpłynęłam.

Kiedy się obudziłam, była 12.42. Chyba, że nie znam się na zegarku. Rozejrzałam się. Byłam sama. Sięgnęłam po moją torebkę, która leżała na etażerce. Wyciągnęłam z niej komórkę i zadzwoniłam do mamy.
- Halo ? - odebrała od razu
- Cześć, mamo. - powiedziałam zaspana
- Dopiero się obudziłaś ? 
- Nie dziw się. Miałam prawo być zmęczona.
No tak... moja mama o niczym nie wie.
- A jak tam maluszek ?
- Ughh.. nie mam pojęcia.
- Nie jest z Wami ?
- Mamo... mów logiczniej, dobra ? Dopiero się obudziłam.
- A może Ty mi coś powiesz ?
- Nie rozumiem. Poddaję się. Wygrałaś. Bingo !
- Nathan do mnie dzwonił. Powiedział, że mam ślicznego wnuka. 
- Dzwonił do Ciebie ? - poderwałam się do góry
- Noo... no dzwonił.
- Ale kiedy ?
- Oj, kochana. - mama westchnęła głośno
- Oddzwonię, ok ? Pozdrów tatę. 
- Zaraz sama go pozdrowisz.
Nie zwracając uwagi na to co powiedziała mama, rozłączyłam się i akurat wszedł Nathan.
- Gdzieś był ? - przymrużyłam oczy i wskazałam na niego palcem
- Po coś do jedzenia dla mojej księżniczki.
Pocałował mnie i położył przede mną tacę z talerzem zupy pomidorowej.
- O reeeety ! Jesteś najlepszy ! Kocham Cię !
Pomijając fakt, że to moje ulubione danie i nawet w szpitalu dało się to zjeść. ^^
- Och dziękuję. Czuję się zaszczycony.
- Gdzie Lil'Jay ?
- No w inkubatorze. - Nath zaczął się śmiać
- Nie śmiej się ze mnie, tępaku. 
- Bo co ?
- Bo Cię zupą opluję.
- A ja Cię wyłaskoczę.
- Wczoraj rodziłam. Tylko spróbuj, a obiecuję, że wylądujesz na łóżku obok mnie.
- A z miłą chęcią poleżę obok Ciebie.
- Nie o tym mówię. Boże ! Faceci tylko o jednym !
- A o co Ci chodziło ?
- O to, że połamię Ci kości, choć nie wiem czy jestem do tego zdolna. I przy okazji nie chcę robić krzywdy mojemu idealnemu chłopakowi.
Ujęłam jego twarz w dłonie i lekko pocałowałam.
- Co tak delikatnie ? - spytał i pocałunek zmienił się na namiętny
Moi rodzice jak zwykle wszystko psują ! Wpadli na salę razem z Jasonem. Bart od razu podbiegł do mnie i przytulił mocno. 
- Kiedy zobaczę Waszego synka ? - spytał zajmując miejsce obok mnie
- Już niedługo. Spokojnie.
Odpowiedź skleiłam w odpowiednim czasie. Na salę weszła pielęgniarka i powiedziała, że Jamesa trzeba nakarmić. Chwilę potrzymałam go na rękach i pozwoliłam wszystkim się na niego napatrzeć. Nathan jednak cały czas wpatrywał się we mnie, nie w naszego synka. Kiedy na niego spojrzałam, spytałam o co mu chodzi :
- Jesteś piękna. - odpowiedział uśmiechając się i nie odrywając ode mnie wzroku
- To my nie przeszkadzamy. - powiedział tata - Chodź Jason. Idziemy na stołówkę.
Wstali i poszli.
- Pójdę z nimi. - oświadczył Nath i pobiegł za nimi
Zostałam więc sama z mamą.
- Nakarmić Jaya. To chyba nie powinien być problem. - myślałam na głos
- No nie, nie powinien. - zaśmiała się mama
Parę minut później najedzony Jay leżał w ramionach mojej mamy, a my po cichu plotkowałyśmy o trendach w Nowym Jorku. Mama opowiadała jak spędziła tam z tatą i Jasonem miesiąc urlopu. Przy mnie w Nottingham cały czas był Nathan, więc nie miała się o co martwić. Od kiedy z nim jestem wszyscy mu ufają. A ja najbardziej. ^^
No i tak na plotkowaniu spędziłyśmy chyba z dwie godziny ! W tym czasie chłopacy siedzieli w stołówce i rozmawiali o ostatnim meczu ...-.-

________________________________________
Trochę długi ^^
Nie mogłam się powstrzymać i go napisałam.
Czekam na 5 komentarzy :D
<3

niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 87

Rodzice kręcili się w kółko, jakby czegoś szukali.
- Co Wy robicie ? - spytałam zdejmując prochowiec
- Victoria ! - krzyknęła mama - Gdzie byłaś ?!
- Odprowadzałam Jasona do szkoły.
- Zwariowałaś ?! - wtrącił tata - Mogło się Tobie coś stać !
Tak... od kiedy jestem w ciąży, Nathan jest bardziej romantyczny, a rodzice stali się nadopiekuńczy. Suuuper. -.-
- Co mi się miało stać po drodze do szkoły ?
- Nie powiedziałaś nam, że po przyjeździe zastaniemy pusty dom.Nie wiedzieliśmy gdzie jesteście. - mama złagodniała
- Jestem głodna. - powiedziałam
Pokierowałam się do kuchni. Z lodówki wyjęłam karton mleka i wypiłam kilka łyków. Później wzięłam w rękę parówkę i poszłam do swojego pokoju.
Włączyłam laptopa. Logując się na twittera usłyszałam swój telefon. Wiadomość od Jaya : `Wbijaj na tt !`. Tak, jakbym już tego nie zrobiła. Weszłam na jego profil i sprawdziłam ostatni tweet. Byłam w nim oznaczona. Właściwie ja i Nathan. Otwarłam zamieszczone tam zdjęcie i uśmiechnęłam się nie patrząc na opis. Sytuację ze zdjęcia uwiecznił Jay, kiedy siedzieliśmy w moim salonie poprzedniego dnia. Miałam podciągniętą bluzkę, a Nath z zacieszem gładził mój brzuch. No i wygadałam ! Usłyszałam piosenkę Rity Ory - R.I.P. Właśnie dzięki niej wiedziałam kiedy usłyszę mojego ukochanego.
- Halo ? - odebrałam
- Cześć, Kochanie. - oczywiście Nathan
- Już tęsknisz ? Rozmawialiśmy niecałe 30 minut temu. - zachichotałam
- Tak, wiem i tęsknię cholernie ! Tylko dzwonię Cię spytać, czy widziałaś co nasz Loczek wykombinował ?
- Widziałam. Nawet sam mnie o tym poinformował.
- Ukręcę mu łeb ! To miała być nasza tajemnica !
- Nic mu nie rób ! Jestem pewna, że on jakoś nam to wyjaśni.
- Mogę mu chociaż jakiegoś siniaka nabić za ten opis ?
`Nath szykuj się ! Teraz koniec imprez ! Lepiej zacznij malować pokój dla Waszej trójki i łóżeczko skręcać ! :) `
- Tak, możesz. Walnij go przy okazji ode mnie.
- Kocham Cię ! - był wyraźnie uradowany
- My Ciebie też. - i się rozłączyłam
`Jesteś najgorszą przyjaciółką na świecie, Vic.` -brzmiał tweet Jaya kwadrans później. Domyśliłam się, że chodziło o moją rozmowę z Nathanem.

W #WantedWednesday siedziałam w domu z Jasem. Nie poszedł do szkoły, bo połowa budynku nie funkcjonuje z powodu remontu. Obejrzeliśmy chyba wszystkie filmiki z historii The Wanted, a ciągle było przed południem. Zrobiliśmy więc babeczki, które udekorowane były śmiesznymi emotkami.
- Jemy teraz ? - spytał Jason
- Właściwie to mam ochotę na ogórki.
Podeszłam do szafki, która pełniła rolę spiżarki i wyjęłam z niej słoik. Odkręciłam pokrywkę, odłożyłam ją na blat i włożyłam do ust największego ogórka. Podchodząc do okna zauważyłam, że ktoś się skrada. Kiedy się potknął, zauważyłam, że to Aaron ! Nieświadomie wyplułam całego ogórka... na szybę. Jak na zawołanie kumpel spojrzał na mnie przerażony, a ja próbowałam doczyścić rękawem plamę na oknie. W końcu się poddałam i pomachałam mu nieśmiało. Wykonał gest, który jasno objaśniał, że mam wyjść do niego. Waląc się w czoło z zawstydzenia poszłam otworzyć drzwi. Jak się spodziewałam, Aaron od razu wszedł do środka uciekając przed zimnem.
- Cześć. Ciebie też miło widzieć. Odpowiadając na Twoje pytanie, u mnie wszystko w porządku. - wypaliłam bez zastanowienia
Aaron przymierzył się, żeby ująć moją twarz w dłonie, ale się odsunęłam. Jak przypuszczam, chciał mnie pocałować.
- Ej ! Zostaw ją ! Bo zadzwonię po Nathana !
Spojrzałam w prawo. Stał tam Jason.
- A któż to taki ? - spytał Aaron
- Chłopak Vicki. Nie wspominała Ci o nim ?
- Nie musiała. Sporo dowiedziałem się z mediów. - spojrzał na mój brzuch - Ty jesteś w ciąży ?! Z tym idiotą ?!
- Aaron, Nath nie jest idiotą. Kocham jego, nie Ciebie. Kiedy to w końcu zrozumiesz ?
- To jego dziecko ?!
- Tak. I nawet jestem z tego dumna. Nath będzie wspaniałym ojcem i mężem.
- Poczekaj... co ?! Oświadczył Ci się ?!
- Nie Twoja sprawa. Powinieneś już iść.
- Vicki, wytłumacz mi to. - uspokoił się troszkę
- Tak, będę miała dziecko z Nathanem. Kocham go nad życie i zrobiłabym dla niego wszystko. To z tym mężem... - westchnęłam głośno robiąc pauzę w mojej wypowiedzi - Jeszcze mi sie nie oświadczył.
- Jeszcze ?! To niby kiedy zamierza to zrobić ?!
- Sama chciałabym wiedzieć.
Nastąpiła cisza. Nikt się nie odezwał. W końcu Aaron przerwał to milczenie :
- Masz rację. Lepiej już pójdę. - zatrzymał się w drzwiach - Ale... wiem, że to głupie. Ale nie przyjmuj tych oświadczyn.
- Zastanów się lepiej o co mnie prosisz !
- Ehh, mówiłem, że to głupie. Tylko zrób coś dla mnie.
- Co takiego ?
- Jesteś w stanie pamiętać ?
- O czym ?
- O tym, że zawsze będę Cię kochać.
Zamurowało mnie. Aaron zostawił pocałunek na moim policzku i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Chwilę stałam bez ruchu. W końcu poszłam do salonu i opadłam na sofę. Jason jak zwykle usiadł obok mnie.
- Kto to był ? - spytał
- Aaron. Chodziliśmy razem do klasy w liceum.
- Lubi Cię. To widać. Ale kiedy Nathan na Ciebie patrzy, to wydaje się, jakbyś była dla niego wszystkim.
- A Ty ? Masz już taką koleżankę, która jest dla Ciebie wszystkim ?
- Kobieto ! Mam 11 lat ! Myślisz, że w tym wieku chłopcy chcą mieć dziewczynę ?
- Oj, za parę lat będziesz narzekał, że to powiedziałeś.
- Nie koniecznie. - zaczął szperać w prawej kieszeni - Widzisz ? - pokazał mi jakieś zdjęcie - Ma na imię Laura. Chodzi ze mną do klasy. Lubię ją. Tak samo, jak Nathan lubi Ciebie.
- Kiedy ją poznam ? - no taaak, ciekawość wzięła górę
- Nie wiem, czy w ogóle ją tu przyprowadzę.
- Czemu ?
Zdałam sobie sprawę, że mi też było głupio, kiedy rodzice poznali Nathana. Spałam wtedy w aucie, bo zasłabłam na lotnisku. Właściwie mama i tata przyjęli go bardzo ciepło. W końcu się mną opiekował i nadal to robi.
- Boję się, jak wszyscy na nią zareagują. - kontynuował
- No co Ty ! Zaproś ją do nas, a ja dopilnuję, żeby rodzice często nie odwiedzali Twojego pokoju.
- Wow ! Dzięki ! Jesteś najlepszą siostrą na świecie !
- A Ty najlepszym bratem w kosmosie.
Zaśmialiśmy się i resztę dnia spędziliśmy wygłupiając się i oglądając bajki.

piątek, 23 listopada 2012

Rozdział 86

Kiedy zaczynało robić się ciemno chłopacy postanowili jechać do Londynu. W drzwiach zatrzymał mnie Jay.
- Vicki, jeśli tylko chcesz mogę do Ciebie wpadać dwa razy w tygodniu. Teraz potrzebujesz szczególnej opieki. - powiedział
- Jay, nie obraź się, ale brzmiało to tak, jakbym była chora umysłowo.
- Wiesz, że nie to miałem na myśli. Chociaż ... do chorych umysłowo można Cię zaliczyć.
Jay zaczął się śmiać i przy okazji dostał w łeb.
- Ałć ! Za co to ?!
- Ty już dobrze wiesz za co.
- Vicki ! Dzwoniła mama ! Wrócą jutro w południe, bo jadą do cioci. - oświadczył Jason z telefonem w ręce
- Świetnie.
Cóż zachwycona tym pomysłem nie byłam.
- Mogę zostać na noc, jeśli chcesz. - zwrócił się do mnie Tom
- Nie dziękuję. - zachichotałam - Max ! Jedź ostrożnie !
Wszyscy wpakowali się do vana, a Max kiwnął głową w geście potwierdzenia. Wróciłam do domu, bo nie było za ciepło na zewnątrz. Śnieg. -,-
- Co robimy ? - spytał siedzący w kuchni Jason
- Nie wiem. A co chcesz robić ?
- Pobawić się w coś ? To chyba logiczne.
- No racja. Powinnam się tego domyślić. - usiadłam na krześle obok niego
- Mama gdzieś schowała moje PSP !
Westchnęłam głośno i podeszłam do komody, na której leżała `zabawka` mojego młodszego brata.
- Masz. - powiedziałam podając mu konsolę
- Wow ! Dzięki ! Kurcze, mam najlepszą siostrę na świecie !
Przytulił mnie i pobiegł na górę, do swojego pokoju.
- Szkoda, że ta Twoja najlepsza na świecie siostra musi siedzieć sama. - powiedziałam sama do siebie i rzuciłam się na wygodną kanapę w salonie
- W sumie...
Odwróciłam się i spojrzałam na schody. Stał na nich .. Jason. No coś podobnego. Dostał w swoje ręce PSP  i nie gra ?! Boże, co się dzieje na tym świecie...
- Wolę grać z Tobą w scrabble.
Podbiegł do komody i z jednej z szuflad wyciągnął zielone pudełko. Cóż.. przynajmniej jakoś sobie czas umilimy. Dopiero od trzech miesięcy spędzamy we czwórkę naprawdę rodzinne wieczory. Kiedy wstawałam z kanapy, moje kolano zahaczyło o coś, co spadło ze stołu. Była to czerwona koperta z serduszkiem. Podniosłam ją i wyciągnęłam z niej kartkę urodzinową. Pisało na niej :
`Wszystkiego Najlepszego Księżniczko Z Okazji 18-stki ! Wiem, że nie lubisz tego określenia, ale postaram się, abyś dzisiaj czuła się jak księżniczka. Kocham Cię. Ale to już chyba wiesz. Dobra, przejdę do życzeń ; )
A więc, życzę Ci :
1. Abyś była zawsze szczęśliwa, uśmiechnięta i wesoła.
2. Abyś nigdy nie miała problemów, a jeśli jakiś się znajdzie, to dzwoń po mnie, a ja go zlikwiduję.
3. Abyś zawsze miała przy swoim boku kogoś, komu ufasz i kto Cię wysłucha.
Mógłbym wymieniać w nieskończoność, ale kartka mi się kończy... 
Pamiętasz, jak pierwszy raz się spotkaliśmy ? Była to próba dźwięku na koncercie w Birmingham. Właściwie... to się wtedy tylko widzieliśmy ; ) Uwierz, że po koncercie stresowałem się jeszcze bardziej ! W końcu musiałem zagadać do takiej ślicznotki ! ; * I... pewnie od razu zauważyłaś, że ten cały `tydzień z fankami` jest wymyślony. No cóż, nie wiedziałem co zrobić, żebyś spędziła ze mną trochę czasu. A ... pamiętasz piosenkę, przy której spotkaliśmy się w klubie dzień po koncercie ? Od tamtej chwili słucham jej bez przerwy, tylko dlatego, że przypomina mi to spotkanie. 
Chciałem napisać coś dla Ciebie... chyba mi się udało, ale to tylko moja opinia. Jeszcze nie wiem kiedy to nagramy... ja nawet tego chłopakom nie pokazałem ! No cóż, jak wspominałem wcześniej WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO KSIĘŻNICZKO !!! 
Kocham Cię,
Kocham Cię,
Kocham Cię,
Nathan.`
Aż się wzruszyłam ! Łzy napłynęły mi do oczu po wspomnieniu naszego pierwszego spotkania.
- Vicki ? - spytał Jason - Ty płaczesz ?
Oderwałam się od kartki, schowałam ją do koperty i podeszłam do brata.
- Tak, ale to łzy szczęścia.
- A z czego się tak cieszysz ?
No faktycznie, zaczęłam się śmiać sama z siebie.
- Gramy w te scrabble ?
- No pewnie !
Jason rozłożył planszę i zaczęliśmy grać. O godzinie 22.00 powiedziałam, że idziemy spać. Ja też byłam zmęczona. Co dziwne, mój brat zgodził się od razu.
Następnego ranka, w poniedziałek, byłam w domu sama z Jasonem. No tak, rodzice wracają w południe. Nagle usłyszałam kroki mojego brata. Wleciał do mojego pokoju ze swoim granatowym budzikiem w dłoni.
- Victoria ! Zaspałem ! Co teraz ?!
Zaczął skakać po moim łóżku.
- Victoria ? - spytałam - Od kiedy tak do mnie mówisz ? Co Ci się stało ? Może zdążymy jeszcze do lekarza.
Wstałam i podeszłam do szafy, aby wybrać z niej czarne rurki, białą bluzę przez głowę, a z podłogi zgarnęłam czarne conversy.
- Będzie Ci zimno. Zapomniałaś, że spadł śnieg ?
- Nie. Akurat pamięć mam bardzo dobrą.
- Gdyby był tutaj Nathan, to musiałabyś założyć kozaki, gruby płaszcz i Bóg wie ile swetrów !
- Hej ! Od kiedy tak lubisz Nathana ?
Weszłam do łazienki i zaczęłam się przebierać jednocześnie rozmawiając z bratem. Wyglądało na to, że dzisiaj będę musiała odprowadzić go do szkoły.
- Jest całkiem spoko. - odpowiedział Jason
- Spoko ? Dla mnie jest 1/4 mojego świata.
- 1/4 ? A kto jest resztą ?
- Ty, mama, tata.
- Tylko ?
- No cztery osoby są w moim sercu.
Wyszłam z łazienki i zaczęłam ubierać prochowiec.
- Ubieraj się, Jason. Wychodzimy za pięć minut !
- Dooobra.
Założyłam mój błękitny komin i czarny full cap Nathana. Zostawił u mnie wczoraj. Ma pecha, bo przejmuję. ^^
Do szkoły doszliśmy w niecałe 10 minut. Jason zdążył akurat na dzwonek.
- Pa, Vicki. Dzięki za odpowadzkę !
- Spoko. Miłego dnia. Tylko proszę mi do domu jakąś piątkę przynieść !
- Dobrze !
I pobiegł do szkoły. Wracałam długo. Postanowiłam przejść się parkiem. Spojrzałam na wyświetlacz komórki, na którym akurat pokazało się połączenie. Nathan :
- Tak, kochanie ? - spytałam siadając na ławce
- No cześć. Jak się czuje mój skarb ?
- Zależy o którego skarba pytasz. - uśmiechnęłam się i pogładziłam po brzuchu
- O moje oba skarby, oczywiście.
- No więc ze mną dobrze, a z młodym to nie wiem. Nie pytałam. A po co dzwonisz ?
- A co nie mogę zadzwonić do mojej ukochanej zapytać, jak się czuje i co słychać u naszego brzdąca ?
- Oj tak tylko powiedziałam. Kiedy się zobaczymy ?
- Nie wiem, ale mam nadzieję, że już niedługo. Tęsknię za Tobą. Nawet nie wiesz, jak bardzo.
- Ja też tęsknię. Ale coś czuję, że ta rozłonka będzie trwała trochę dłużej.
- Jak to ?
- No wiesz. Trasa, koncerty, wyjazdy. Takie życie.
- Zwłaszcza moje.
- Ej ! Ja uwielbiam to, co robisz. Ty to wręcz kochasz. Korzystaj dopóki jesteś młody i nie musisz wychowywać dzieciaka. - zachichotałam
- Dzwonisz do Vicki ? - usłyszałam Maxa
- Ej daj nam z nią pogadać ! - i... Toma
- Ja też chcę ! - odezwali się równo Jay i Siva
- Poczekaj, kocie, dam Cię na głośnik. Idioci chcą z Tobą rozmawiać.
- Vicki ! Jak się czujesz ? Co u Ciebie ? Wszystko dobrze ?
Pytania wlatywały mi jednym uchem i wylatywały drugim.
- Może po kolei, co Wy na to ?
- Ok. Więc jak się czujesz ? - spytał Jay
- Dobrze. Znaczy oboje czujemy się dobrze. Tak mi się wydaje.
- A o której wstałaś ? - nie wiem, po co takie informacje chciał dostać Tom, ale ok ok
- Nie wiem... Coś po siódmej. Miałam piękną pobudkę.
- Jaką ? - wtrącił Siva
- Mój brat, skaczący po łóżku. Bardzo Was polubił. Musicie wpadać częściej, bo mi jest niewygodnie na podłodze. Zwłaszcza teraz.
- Jak to ? To co Wy tam robicie ?
- Gramy w gry planszowe, bo Jason uważa, że na stole nie wypada.
- Chłopaki chodźcie ! - krzyknął Max
- Po co ?
- Na próby ? Pierwszy koncert masz ? - zadał sarkastyczne pytanie Jayowi
- Dobrze, kochanie. Ja muszę kończyć, ale obiecuję zadzwonić zaraz po próbie. Mam telefon cały czas przy sobie, więc jak tylko..
-...jak tylko coś się będzie działo lub będę miała ochotę porozmawiać, dam Ci znać. - dokończyłam za niego
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Miłej próby. I skup się !
- Przecież wiesz, że tylko jeśli myślę o Tobie mogę znaleźć ukojenie.
Stwierdzam fakt, iż od kiedy jestem w ciąży Nathan zrobił się bardzo romantyczny o.O
No nic, pożegnałam się z nim i wróciłam do domu. Kiedy tylko weszłam, zastałam rodziców.

czwartek, 15 listopada 2012

WAŻNE !!!

Ok ok .
Rozumiem, że niektóre blogi chcą zdobyć `rozgłos` i dlatego komentują o sweterkach, czy jakiś konkursach.
Ale mnie serio to nie interesuje !
Przepraszam, jeśli jestem niegrzeczna, ale to jest blog z opowiadaniem o The Wanted !
Dla fanek i nie tylko !
A nie sieć sprzedaży, czy reklam !
Jeśli macie do przekazanie jedynie takie wiadomości, to ja bardzo dziękuję, ale nie skorzystam.
Naprawdę nie chcę być niegrzeczna, broń Boże ! ale nie chcę po prostu żadnych reklam pod moimi postami !
Zrozumcie, że mnie to doprowadza do szału !
Więc błagam !!!!
Nie komentujcie tak jak jest pod moim ostatnim postem.
Chodzi mi o komentarze :
1. `Wytypowałam Cię do zabawy `Liebster Blog`. Więcej informacji na moim blogu.`
2. `Lubisz pastelowe sweterki ? U MNIE DO WYGRANIA ! miętowy, pleciony`

Błagam !!!
To blog z opowiadaniem, a nie z reklamami -.-

poniedziałek, 29 października 2012

Rozdział 85

Wchodząc do domu poczułam znajomy zapach. Naleśniki z truskawkami i cukrem.
- Mamo ! To dla mnie zgadłam ? - spytałam od razu
- Dla Ciebie, Nathana i Jasona. - odpowiedziała
Jej głos dochodził z salonu. Tam też poszłam. Mama i tata ubierali płaszcze. Spojrzałam w stronę kuchni. Naleśniki były na stole. Niestety dorwał się już do niech Nathan, a z góry usłyszałam, jak PSP Jasona się zbliża.
- Gdzie idziecie ? - zadałam kolejne pytanie
- Twój tata wreszcie dał się wyciągnąć do opery. - uśmiechnęła się mama i pogładziła tatę po policzku
- Zostaniecie sami. Chyba, że to jakiś kłopot ?
- Nie, tato. A ! Macie pozdrowienia od pana Rubena.
- Córeczko, byłaś u lekarza ? Coś się stało ? - mama podeszła do mnie i położyła dłonie na moich ramionach
- Nie. - zaczęłam zdejmować prochowiec - Tylko...
- Tylko co ? - wtrącił tata
- Mamy chłopaka ! - krzyknął z kuchni Nath
Rodzice spojrzeli na siebie i nie ukrywali zadowolenia. Tata podszedł do mojego chłopaka i pogratulował mu uściskiem ręki. Natomiast mama mocno mnie przytuliła.
- O co tutaj chodzi ?
Wszyscy odwrócili się w stronę Jasona, który siedział na schodach i wyciszał głośne dźwięki dobiegające z jego konsoli.
- Posłuchaj. - mama usiadła obok niego - Wiesz, że już niedługo maleńka dzidzia będzie w naszym domu, prawda ?
Nathan podszedł do mnie. Objął mnie mocno i pocałował w czoło.
- Wiem, mamo. Mam już 12 lat... Znaczy już niedługo będę miał.
- No właśnie. Więc jesteś już duży, żeby zrozumieć powagę sytuacji.
- Będę musiał dzielić z nim pokój ?! Tylko nie to ! Mi i bez tego trudno się w nim poruszać ! Jest stanowczo za mały na dwie osoby !
- Nie, Jason. Dzidzia będzie mieszkała z Vicki i Nathanem. My będziemy chodzić ich odwiedzać, a czasami oni wpadną do nas.
- Mamo ! - przerwałam jej - Przecież będziemy się widywać codziennie !
- Ona ma rację ! Polać jej ! - krzyknął Nath, jednak po chwili dodał spokojniej - A nie, Ty nie możesz.
- Opanuj się kochanie.
Wypowiadając te słowa, czułam jak mój chłopak obejmuje mnie od tyłu i kładzie delikatnie ręce na moim brzuszku. Kto by pomyślał, że coś takiego przytrafi mi się niedługo po moich 18 urodzinach ? W gruncie rzeczy to teraz mieskamy z Nathanem w dwóch różnych miastach. On w Londynie, a ja znów w Nottingham z rodziną.
- A jak będą tu przychodzić, to ta dzidzia będzie w moim pokoju ? - dopytywał mój brat
- Nie. - odpowiedział tata - Cała trójka będzie w starym pokoju Vicki.
- Ej ! Czemu wszyscy myślą, że jak `będzie dzidzia`, to się wyprowadzę ?! To nie jest fajne... Czuję się, jakbyście mnie z domu wygonili. - zrobiłam smutną minkę
- Nie mów tak, siostra. Mimo, że mam mały pokój, zawsze jesteś w nim mile widziana.
Jason wstał ze schodów, podbiegł do mnie i również, delikatnie jak Nath, odjął mnie w pasie.
- Czy on słyszy, kiedy się do niego mówi ? - spytał młody
- Noo.. w sumie to jeszcze tego nie próbowaliśmy.
Na twarzy mojego chłopaka pojawił się grymas zakłopotania. Widząc to od razu poprawiłam mu humor słodkim całusem w usta.
- Blee. Nie dość, że mama i tata się przy mnie całują co jakiś czas, to Wy przesadzacie ! - krzyknął Jason i odsunął się na kilka kroków
- Czym przesadzamy, młody Einsteinie ?
- Całujecie się bez przerwy. - mówiąc to bardzo gestykulował i  przewracał oczami - Jak tak można ? Nawet na filmach się tyle nie całują.
- Masz 12 lat dopiero ! - zaoponowałam - Jeszcze zrozumiesz, co to znaczy miłość.
Puściłam oczko do młodszego brata i upewniając się, że to widzi, chwyciłam twarz Nathana w dłonie i namiętnie pocałowałam.
- Mówiłem ?! Ci ludzie już kompletnie powariowali ! - poszedł do kuchni i zaczął jeść naleśniki
Mama sprzątnęła jego PSP ze schodów, położyła je na komodzie i podeszła do nas.
- No to my Was zostawiamy. Nathan, uważaj na tą trójkę.
Spojrzała porozumiewawczo na mnie i Jasona.
- Będę uważał, pani Watson.
- Pani Watson ?
Wybuchnęła śmiechem, a razem z nią tata.
- Kochaniutki, mów mi mamo. Przecież wiem, że w najbliższej przyszłości tak będzie.
Mama dała mi całusa w policzek i poklepała Natha po ramieniu. Chwilę później zniknęli z tatą za drzwiami.
- Ile mamy czasu ? - spytał Nathan
- Nie wiem. Może jakieś 15 ? 20 minut ?
- Ile mamy czasu do czego ?
Usiedliśmy przy stole i Jason włączył się do rozmowy.
- Nie interesuj się. Za młody jesteś.
- Pójdę do mamy i wszystko jej powiem !
- Rodzice wyszli, zapomniałeś ?
- To nie jest zabawne. Ty zawsze jak jesteśmy sami w domu, to jesteś dla mnie nie miła.
- Oj weeeeź.
Przyciągnęłam siedzącego obok brata do siebie i mocno przytuliłam.
- Vic, uważaj. - odezwał się mój chłopak
- Żyję wśród idiotów !
I schowałam twarz w dłonie.

Jakieś pół godziny później, gdy wszyscy byli najedzeni i siedzieli przed telewizorem, zadzwonił dzwonek. Domyśliłam się, że ekipa przyszła zobaczyć jak trzymam się bez ... bez alkoholu.
- Ja otworzę ! - krzyknął Jason i pobiegł do drzwi - Tak ?
- Cześć młody, pamiętasz nas ? - usłyszałam Toma
- No właśnie nie bardzo.
- Jason, wpuść ich ! To moi przyjaciele ! - krzyknęłam do niego z salonu
- Ok.
Jason tylko wzruszył ramionami i zrobił co kazałam. Wtedy Siva, Jay, Tom i Max weszli do salonu. Zajęli od razu drugą kanapę i fotel. Brat wgramolił się znów obok mnie i, tak jak rano, położył głowę na moich kolanach.
- Więc... - zaczął Jay siedzący pomiędzy Tomem a Maxem
- Noo... - spojrzałam na Nathana z uśmiechem - Będzie chłopak.
I tego się obawiałam. 4/5 The Wanted zaczęło skakać po całym pokoju !
- Zasłaniacie mi telewizor ! - marudził Jason
W końcu podeszli do mnie i każdy mocno uścisnął. Jedynie Jay dał mi całusa w policzek.
- Ojej, jak mi tego brakowało. - pogrążyłam się we wspomnieniach
- Czego ? - zapytał ciekawski George
- No tego naszego przytulania ! Przez te trzy miesiące w ogóle Was nie widziałam. Jakbyście nie mogli z Nathanem przyjechać.
- Droga Vicki. - zaczął Seev - Możesz nie wiesz, ale pracujemy nad piosenkami na nową płytę.
- Tak, tak. Wiem. Ale ile można ? Ja wakacji bez Jay'a kiedyś spędzić nie mogłam ! Co dopiero trzy miesiące bez całej czwórki !
- Jeszcze ja. - dodał Nathan i odchrząknął
- Oj kochanie, ale Ty to jesteś ze mną prawie codziennie.
Uśmiechnął się i pocałował na co wszyscy z wyjątkiem Jasona wznieśli toast bardzo długim `uuuuuuuuu !`.

niedziela, 28 października 2012

Rozdział 84

TRZY MIESIĄCE PÓŹNIEJ !
Październik ! Jupi ! Nareszcie !
Wczoraj spadł śnieg, więc Nathan na SykesSunday chciał zabrać mnie na spacer.
Czekałam 20 minut.... w końcu przyszedł. Zeszłam po schodach i otworzyłam mu drzwi frontowe.
- Cześć kochanie. - powiedział i pocałował mnie delikatnie w usta - Jak się czujesz ?
- Dobrze. Już teraz dobrze. - uśmiechnęłam się lekko
- Na pewno ? Rano mówiłaś, że masz mdłości.
Zamknęłam za nim drzwi i usiedliśmy w salonie na kanapie.
-Już jest dobrze. - znów się pocałowaliśmy
Wtedy do pokoju weszła mama i przytuliła mnie od tyłu.
- Co moje skarby dzisiaj będą robić ? - spytała
- Zamierzamy iść na spacer. - odpowiedział Nath
- Jest zimno. Ubierzcie się ciepło. Zwłaszcza Ty, Vicki. Nie puszczę Was w takie zimno bez odpowiedniego płaszcza, szalika i czapki.
- Dobrze, mamo. Ubiorę się ciepło.
Uśmiechnęłam się szerzej, a mama pocałowała mnie w policzek i odeszła do kuchni robić śniadanie Jasonowi. I o wilku mowa ! Mój młodszy brat zbiegł ze schodów i w podskokach dołączył do mnie i Nathana na kanapie. Usiadł obok mnie i położył głowę na moich kolanach, zamykając  oczy.
- Cześć śpiochu. - powiedziałam
- Vicki ? - spytał Jason - A czy będę musiał dzielić pokój z ...
- Twoim siostrzeńcem ? - dokończył Nath i objął mnie mocniej
- No właśnie !
- Ale jeszcze nie wiemy, czy to chłopczyk, czy dziewczynka. - zaoponowałam
- No ale ja chcę mieć synka ! - protestował mój chłopak
- Jason ! Śniadanie ! - dobiegł nas głos mamy z kuchni
- Już idę !
Mój brat poszedł do kuchni .. znaczy tak nam się wydawało. Jason przyniósł talerz pełen kanapek z serem, szynką i pomidorem do salonu. Usiadł na fotelu, włączył telewizor i zaczął jeść.
- Dzięki mamo. Mi to już takiego śniadania nie zrobisz. - oburzyłam się i zabrałam jedną kanapkę mojemu bratu
- W szafce nad zmywarką są płatki zbożowe. Dobrze Ci zrobią. Szczególnie z mlekiem.
Odwróciłam się do mamy, by pokazać jej język. Ona zrobiła to samo i już chwilę później jej bose nogi zniknęły na schodach.
- To co ? Idziemy ? - spytał Nathan
- Nie jesteś głodny ? - wtrącił Jason
- Dzięki młody, ale moja mama też mi zrobiła kanapki. Przy okazji, zaplanowała całą najbliższą przyszłość naszej trójki.
- Ej. Nie bądź taki. - powiedziałam widząc grymas na jego twarzy - Przecież to było do przewidzenia, że skoro pakujemy się w takie coś, nasze rodziny też będą w to zaangażowane.
- Wiem, ale to powoli irytuje.
- Co na przykład takiego robi Twoja mama ?
- Pyta o płeć, kiedy nawet my jej nie znamy.
- Nie wiem, jak Ty, ale ja już bym się chętnie dowiedziała.
Dokończyłam kanapkę, wyswobodziłam się z uścisku Natha, wstałam i pobiegłam na górę. W gruncie rzeczy miałam na sobie stary, czarny t-shirt, niebieskie, dresowe spodnie, a na nogach ciepłe różowe skarpety. Czyli byłam w piżamie.
W łazience obok swojego pokoju rozpuściłam wcześniej związane w koński ogon włosy. Ubrałam się w czerwoną bokserkę, czarne dżinsy i białą bejsbolówkę. Dreptając białymi skarpetkami po podłodze, podeszłam do dużego lustra na długim końcu mojego pokoju. Stanęłam na przeciwko niego i przyglądałam się sobie ze wszystkich stron. Mimo wszystko uśmiech wkradał mi się co chwilę na moją niezdecydowaną twarz. W końcu ubrałam czerwone Conversr'y i zeszłam na dół.
- Możemy iść. - powiedziałam ubierając kurtkę
- Raczej nie.
Podszedł do mnie Nathan
- Obiecałem Twojej mamie, że nie wypuszczę Cię z domu w taką pogodę, kiedy ubierzesz się .... tak. - zrobił krótką pauzę by zmierzyć mnie od góry do dołu i z powrotem.
- Więc, panie Wiem Wszystko Lepiej, w co mam się ubrać ?
- Przede wszystkim załóż kozaki.
- Co ?! Nie ! W życiu !
- No to nigdzie nie pójdziemy.
- Założę botki. To jedyne co mogę zdziałać w tej sprawie.
- Dobrze. Zamszowe botki są na tyle stylowe, kiedy za oknem są 3 metrowe zaspy, że wszyscy je noszą. Wiesz, że jest 5 stopni ?
- Nathan, podziwiam Twoją inteligencję i wypowiadanie się na temat mody i trendów tej pory roku, ale błagam. Przestań już gadać. Idę zmienić buty.
Co prawda byłam z mamą w zeszłym tygodniu na zakupach i kupiłyśmy botki ze skóry. Nie ma szans, że przemokną. W końcu na śnieg po kolana wyrywać się nie będę.
Przyszłam do chłopaka już w szarym płaszczu, botkach, szaliku i ciepłej czapce.
- I co ekspercie ? - obróciłam się wokół własnej osi, jak modelka prezentująca swój outfit - Mogę tak wyjść na tą Syberię za oknem ?
- No pewnie. Teraz wyglądasz jak prawdziwy Eskimos.
Podszedł do mnie i poprawił czapkę, naciągając ją na uszy. Szeroki uśmiech i możemy iść.
Po krótkim spacerze nie wiadomo gdzie. Po jakiejś godzinie, gdzie przeszliśmy powoli cały park, Nath zabrał mnie do lekarza.
- Po co tam idziemy ? - powtarzałam
- Żeby się dowiedzieć.
W końcu siedziałam na fotelu i czekałam na mojego lekarza rodzinnego.
- Dzień dobry, pani Watson. - powiedział z uśmiechem, gdy tylko przekroczył próg sali - I witam partnera.
- Proszę mi mówić Nathan. - uścisnęli sobie dłonie
- No, Vicki, widzę, że już kawaler sobie zawalczył o Ciebie. - zaśmiał się Dr Ruben
- Tak... w zasadzie to prawda. - ścisnęłam mocniej dłoń Natha
- A tak w ogóle, to co tam u rodziców słychać ? A i ostrzegam, możesz teraz poczuć zimno.
- U nich wszystko dobrze. Jason też jest zdrowy. A swoją drogą, to sądzę, że rodzice nie będą mieli nic przeciwko, jeśli ich dobry znajomy wpadnie na przyjęcie urodzinowe.
Wzdrygnęłam się lekko czując zimny żel na brzuchu.
- No nie wiem. Ostatnio Twojej mamy na kontroli nie widziałem. Była przeziębiona i chciałem jeszcze raz zbadać jej gardło, ale cóż, nie zjawiła się.
- Proszę wybaczyć, doktorze. Mama ostatnio była strasznie zajęta. Jason co chwile ma zmieniany plan lekcji i musi mieć nowe książki. Te po mnie są niestety, nie do użytku. - oboje się zaśmialiśmy
- A ja ciągle nie w temacie. - wtrącił Nathan
- Może nie pamiętasz, ale ja też kiedyś chodziłam do szkoły.
- Tak, tak. Pamiętam. Szczególnie, że wtedy się jeszcze nie znaliśmy. - i znowu w śmiech, tym razem wszyscy
Cała trójka obserwowała monitor, na którym ruszało się delikatnie małe ziarenko. Nie mogłam opanować łez i już chwilę później kilka kropelek płynęło po moich policzkach. Nathan najwyraźniej to zauważył, bo przyłożył moją dłoń do siebie i pocałował.
- No dobrze. - powiedział Dr Ruben podając mi chusteczki, żebym wytarła brzuch - Ja już wiem, kto będzie niedługo robił na złość Waszym rodzicom.
On się roześmiał, a ja i Nath zrobiliśmy duże oczy.
- Panie doktorze, błagam. Niech nam pan oszczędzi czekania.
- Naprawdę chcecie wiedzieć ?
- Tak ! - krzyknęliśmy równo
- No dobrze. - powtórzył i wyciągnął z półki obok monitora grubą książkę - Proszę.
Usiadłam i chwyciłam lekturę. Pisało na niej wielkimi literami...
- Imiona męskie. - przeczytałam
- Mówiłem ! - uradował się Nathan i pocałował mnie namiętnie
Dr Ruben tylko kazał pozdrowić rodziców i mogliśmy wyjść.
Skierowaliśmy radośnie kroki do mojego domu. Pech chciał, że jeden z aparatów błysnął gdzieś w oddali. Szczęście chciało, że miałam na sobie prochowiec, w którym nie było nic takie oczywiste.
W związku z czym o naszym małym cudzie, wiedzieliśmy tylko ja i Nathan oraz nasze najbliższe rodziny..... i jeszcze...
- O ! Jay dzwoni. - wyciągnęłam z kieszeni płaszcza telefon - Halo ?
- Vicki ? Cześć. - usłyszałam głos przyjaciela - Co u Was ?
- No wszystko dobrze.
- Kiedy możemy wpaść ? Chłopacy są serio podekscytowani. Słuchaj.
Słyszałam jak oddala od siebie komórkę, a chłopacy tj. Max, Siva i Tom zaczynają krzyczeć do telefonu różne niezrozumiałe dla mnie słowa.
- Ojej. Ale Wy kochani. Tylko, że ja nic nie zrozumiałam.
- Są po prostu ciekawi.
- Czego niby ?
- Jak nasza Vicki obejdzie się przez tyle czasu bez ..
- Nie kończ.
- Bez alkoholu.
- Aaaa. Trzeba było tak od razu. - usłyszałam śmiechy i sama również zachichotałam - Może wpadniecie wieczorem ? Jason musi odrobić lekcje i może mu pomożecie. A przy okazji zobaczycie jak dobrze trzymam się bez...
- Nie kończ.
- Bez alkoholu, Jay Ty zboczeńcu !
- Przecież wiem ! Trzymaj się mocniej i pozdrów podsłuchiwacza.
- Dobrze. Pa.
- No, całuski.
- Masz pozdrowienia od Jay'a. - zwróciłam się do Nathana
- Nie podsłuchiwałem.
I oboje wybuchnęliśmy śmiechem ^^

niedziela, 14 października 2012

Rozdział 83

Rozmawialiśmy i rozmawialiśmy. Gdy Nathan poszedł po resztę, ja wyciągnęłam z kieszeni papierosa i zapalniczkę. Zapaliłam fajkę i zamykając oczy wciągnęłam dym do płuc, doszczętnie je wypełniając. Poczułam ból w brzuchu, migrenę i zrobiło mi się nie dobrze. Wtedy przyszedł Nathan :
- Vicki ?!
Szybko zgasiłam papierosa i odpowiedziałam
- Co ?
- Co Ty robisz ?- teraz stali obok niego już wszyscy
- Vic ? - spytała Alice - Ty palisz ? Znowu ?
- Jak to znowu ? - wtrącił Nath - Ja o tym nie wiedziałem ?!
- Miałam rzucić !
- Ale tego nie zrobiłaś ! - zbiegł po schodach i poszedł w kierunku centrum
- Gdzie idziesz ?
- Kupić jakieś plastry, tabletki, cokolwiek.
- Po co ? - do rozmowy włączył się Siva
- Żeby moja dziewczyna przestała palić. - uśmiechnął się ironicznie i poszedł dalej
My oczywiście ruszyliśmy za nim. Chłopacy przodem. Ja i Ali na tyłach.
- Co Ci odbiło ? Przy Nathanie ? - spytała przyjaciółka
- Nie wiedziałam, że stoi za mną. - założyłam ręce na klatce piersiowej
- Mogłaś tego nie robić.
- Ale nie mogłam się powstrzymać.
- Rozumiem. - stanęłyśmy i przytuliłyśmy się - Czasami trudno jest powstrzymać nałóg, bez którego nie możemy żyć. - wyszeptała
- Czasami trudno powiedzieć prawdę, jeśli się z nią nie zgadzamy.
Wzięłyśmy się za ręce i poszłyśmy dalej. Nath zupełnie mnie ignorował. Patrzył na mnie z góry i gdy tylko mijaliśmy jakąś aptekę, wchodził i pytał o różne rzeczy. Po co mu to ? Jak będę chciała, to sama rzucę ...
Siva nagle wpadł na genialny pomysł.
- Ej ludzie ! Chodźmy do lodziarni ! Jest upał na 40 stopni !
- Masz rację Kocie. Chodźmy.
No i nasza genialna czwórka poszła zdemolować lodziarnię ! Niestety Nathan usiadł między Alice a Seevem. O co on się obraził ? Nie rozumiem !
- Co zamówiliście ? - zapytała przyjaciółka
- Lody truskawkowe ! - krzyknął Siva
- Ale Ty nie lubisz truskawkowych. - zaśmiała się
- No to co. Chcę sprawdzić, czy dorównają Twojemu błyszczykowi.
- Idź Ty ! haha .Ej ? Nath ? Vicki ? Co Wy takie niemowy dzisiaj ? Chodzi o ten nałóg Vic ? Nath - zwróciła się do niego - Nie bądź na nią zły. Ona po prostu nie wiedziała co robi. To miał być jeden jedyny raz.
On ciągle się nie odzywał. Tylko patrzył w telefon, czasami się zaśmiał. Ale cały czas był zły.
Kiedy wyszliśmy, Ali i Seev oznajmili, że idą do parku. No cóż. Zostałam sam na sam z Nathanem. Musimy pogadać ! Vic, dasz radę !
- Nathan, musimy porozmawiać.
Zabrzmiało to jak Nathan, musimy pogadać. Nie możemy być już razem. Super, Vicki, jesteś genialna.
Spojrzał na mnie przestraszony.
- Ale nie chodzi mi o nasz związek.
Najważniejsze to komunikacja. -,-
- A więc ? O czym chcesz pogadać ?
- Najlepiej o tym, co dzisiaj się stało.
- Ile osób wie ?
Usiedliśmy na ławce na promenadzie i oglądaliśmy słońce przed południem.
- Niewiele.
- Ile ? - niepokoił się
- Trzy ? Może cztery.
- Od jak dawna ?
- Nie wiem... już przed wyjazdem się zaczęło.
- Jakim ? Do Dublinu ?! - wstał i złapał się za głowę
- Spokojnie. Usiądź.
Spostrzegłam, że jakiś fotograf się nami zainteresował.
- Nie ma sensu się kłócić o byle co.
- Byle co ? To nie jest byle co !
Nic nie odpowiedziałam. Również wstałam i przytuliłam chłopaka. Chwile zwlekał, lecz później też mnie objął. Zamknęłam oczy i pozwoliłam, aby otulił mnie zapach jego perfum.

TYMCZASEM W HOTELU
Tom lekko skacowany obudził się na podłodze w swoim pokoju. Kiedy tylko otwarł oczy, miał dziwny grymas na twarzy.
- Trawa ?! Boże, co się wczoraj działo ?! - powiedział sam do siebie
- No wiesz. Mam pare zdjęć, jeśli chcesz zobaczyć.
Dobiegł go radosny dźwięk głosu Kelsey. Spojrzał na nią. Grzebała coś w laptopie na łóżku. Kiedy podszedł zobaczył na tt zdjęcie, gdzie je trawę. Podpis brzmiał `@TomTheWanted jak tam kolacja ? Dobra była ? ; )`.
- Kels ? Zabiję Cię za to zdjęcie.
- Oj tam, oj tam. Wiem, że tego nie zrobisz.
- No w sumie masz rację.
Podszedł do niej i dał buziaka na dzień dobry . ^^

______________________________________________________________________
A więc :D
Mamy 83 , jak mnie niektóre osoby prosiły .
A i jeszcze ważna informacja .
Trochę mi to zajmie, ale jestem pewna, że już jutro będzie zmieniona dziewczyna Toma :D

wtorek, 2 października 2012

Kto pamięta ? ; )

Wiecie, że panuje pewna zasada :D
5 komentarzy = nowy rozdział.
Sorry za upomnienie, ale mam świetne pomysły i wszyscy mnie poganiają, ale pod rozdziałem są tylko 3 komentarze !
Mam nadzieję, że to się niedługo zmieni :P
I dzięki, że znów tu jesteście.
Wow,... jak tak patrzę na liczbę wyświetleń .... O.o 
Ale cieszę się ! <3
Jak dziecko :D
Kooochaaaam Was ! <3
Buziaki ; *

sobota, 8 września 2012

Rozdział 82

Kiedy tylko Max przestał gadać przez telefon, spytałam :
- Max ? Powiesz nam o kogo chodzi ? 
- Nie rozumiem.
- No z kim gadałeś ?
- Z taką fajną laską.
- A imię ?
- A Michelle.
- A nazwisko ?
- A Keegan. 
- Ta Michelle Keegan ?!
- No ta kurde, noo !
- Aha.
- Koniec pytań ?
- Koniec.
- No to dobrze, bo teraz ja.
- Niee. Teraz ja ! - wtrącił Jay
- Nie, bo ja.
- Nie !
- No dobra. Kręcisz.
Jay wykręcił Toma. Tom jak to Tom, wybrał `wyzwanie`. No więc Jay dał mu jakieś takie dziwne wyzwanie, którego Tom nie przyjął. Chwila ciszy i.. :
- Vic ? Ali ? Ej narada !
- Taka jak w #WantedWednesday ? - dopytywałam
- Przestań gadać, zabieraj dupę i chodź !
- Okk...
No i poszłyśmy na drugi koniec ogrodu za hotelem. Tam ustaliliśmy zadanie. My wracałyśmy z zacieszem, a Jay z butelką piwa w ręce :
- Chwila prawdy. - powiedział Tom
- No to teraz niech ktoś przyszykuje aparat ! - powiadomiła wszystkich Alice
- Ej ! Co Wy chcecie zrobić ?!
- Tomuś. Teraz słuchaj uważnie. - zaczęłam - Musisz pobiegać troszeczkę po ogródku.
- Łatwizna. Ale czy ja już nie miałem podobnego zadania ?
- Nie przerywaj mi, bo muszę powiedzieć Ci to całe żenujące wyzwanie. Musisz pobiegać po ogródku i udawać, że się palisz. - i wszyscy wybuchnęli śmiechem, ja również - A później musisz iść umyć zęby.
- Znowu ?
- No bo drewno jak i trawa za smaczne nie są. - zajrzałam w ognisko
- Dzięki Ali. Fajna przyjaciółka z Ciebie. Ale co ma żywe palenisko do jedzenia drewna ?! - wstał 
- Nie wiem. Dodaliśmy to, żeby było żenujące, jak Twoje poprzednie zadania. - uśmiech Jay'a
- Ale po jaką cholerę muszę wyżerać gałęzie z ogniska ?!
- No żeby było dramatycznie. - znowu śmiech
- Drewna nie zjem. - oburzył się
- Dobrze. Zatem chociaż udawaj, że się palisz.
Śmiesznie wyglądał. Przy okazji narażał się na siedmiu fotoreporterów, z którymi był na wycieczce. Ale ma przejebane z nami ; D
W końcu wykonał zadanie i przy tym miał uwiecznione parę momentów. Udawając, że gasi resztki płomieni z nogawek spodni usiadł w kółku :
- Zadowoleni ?!- spytał
- Tak ! - odpowiedzieliśmy równo ja, Ali i Jay
- Ojejku ! No nie bądź zły. - przyjaciółka podeszła do niego i go przytuliła
- Nie gniewam się, ale teraz ja kręcę i jak wykręcę Ciebie, to masz lipę.
- Spoko. - wzruszyła ramionami i odeszła
Wykręcił....mnie...
- Vic ? 
- Nie ! Ja już nie gram ! - fakt, byłam już troszkę wstawiona i nie chciało mi się grać
- Ale czemu ?
- Nie chcę. Jestem zmęczona. 
- A miałem takie super zadanie ! - Tom uniósł ręce do góry i spojrzał w pięknie niebo usiane gwiazdami
- Kochanie spokojnie. - pocieszyła go Kelsey - Ostatnią noc tu nie jesteśmy. Zdążysz jeszcze pograć w butelkę z tą gangstą. - zaśmiała się wskazując na każdego, wstała i poszła do swojego pokoju.
Resztę wieczoru Seev rozpaczał po stracie stówy, Nath cieszył się z wygranego zakładu (założyli się o to, że ja i Ali wymiękniemy podczas naszego pocałunku), a wszyscy ogółem narzekaliśmy na ból brzucha. Niestety spalone kiełbaski z grilla chyba nam zaszkodziły. No ale w końcu były spalone. Pomyślałam `Siva ! Ty nie powinieneś w ogóle gotować !`, ale przecież nie powiem tego na głos. Uraziłabym go ; D
Około godziny 4 rano, kiedy już wszyscy byliśmy mega wstawieni, zaczęliśmy rozchodzić się do swoich pokoi. Ja i Nathan szliśmy po korytarzy trzymając się za ręce. W końcu dotarliśmy pod nasze drzwi. Wyjęłam z kieszeni kartę i przejechałam nią po magicznym zamku. ^^
Kiedy weszliśmy, zamknęłam drzwi na klucz i zasłoniłam okna. Światło przyciemniłam, czym zrobiłam nastrój. Wtedy Nath do mnie podszedł, objął mocno w pasie i zaczął namiętnie całować. Wiedziałam o co mu chodzi. Zaczął całować mnie po szyi. Strasznie mi się to podobało. Po chwili znów przeszedł na moje usta. 
Rano zupełnie nie pamiętałam co się działo. Gdy podniosłam się z poduszki ... -,- z Nathana, poczułam okropny ból. KAC ! No bo kurde co innego ! Ubrałam na siebie mój ulubiony, błękitny szlafrok i poszłam do łazienki zabierając po drodze ubrania. Weszłam, zamknęłam drzwi i wskoczyłam pod prysznic. Podczas gdy woda spływała mi wolnym, ciepłym strumieniem po twarzy, myślałam. Nad wszystkim po trochu. Jaka będzie reakcja mamy jak wrócę, kiedy zrobię sobie tatuaż, co działo się w nocy. Ughh ! Przecież to logiczne ! 
Wyszłam spod prysznica i ubrałam się. Postawiłam na krótkie jeansy, luźną czerwoną bluzkę z rękawami 3/4 włożoną w spodenki i czarne balerinki. 
Kiedy stanęłam przed drzwiami łazienki ujrzałam Nathana w ręczniku. Najwidoczniej Pan Zawsze Po Sobie Sprzątam zapomniał gdzie leżą jego ciuchy. Ale jak się wszystko z torby wywali i porozrzuca po pokoju, to tak jest :
- Czego szukasz ? - spytałam siadając na łóżku i zakładając baleriny
- Ubrań kochanie, ubrań.
- Aha. To by wszystko wyjaśniało. - zaśmiałam się
- Czemu ? O co chodzi ? - wzrok typu `Z czego się śmiejesz ?!`
- No bo włazisz pod łóżko z ręcznikiem owiniętym w pasie. - podeszłam do niego - W tamtej szufladzie powinna być Twoja bielizna. - wskazałam na komodę - W tamtej szafie znajdziesz jakieś koszulki, a te Twoje piękne, czarne spodenki z Glad You Came ciągle są w Twojej torbie. - uśmiechnęłam się dumna z siebie
- Kochanie, nie wiem, co bym bez Ciebie zrobił. - poszedł w wyznaczone przeze mnie miejsca, a tam co ?! jego ciuchy :D
- Pewnie nic. 
Zaczęłam szykować torebkę. Wzięłam jeszcze tabletki, bo miałam serio mega kaca. Jak można się tak upić i nawet tego nie pamiętać ?! Ja i moje zdolności ! 
Kiedy byliśmy oboje gotowi, zrobiliśmy wjazd na pokój Alice i Sivy. Wchodzimy po cichutku, bo drzwi były otwarte, a tam słodziaki siedzą i na film patrzą :
- Tak wcześnie, a Wy w telewizor ? No wiecie co ! - oburzyłam się siadając między nimi
- No, Vicki ma rację. Troszke przesadziliście. - Nath zasłonił plazmę.. nie wiem jak, ale jakoś mu się udało ; )
- O co Wam chodzi ?! - spytali równo
- Życie jest brutalne, bejbe. - i w śmiech - Dobra. Za chwilkę przed hotelem ? Trzeba by było zebrać resztę. - poinformowałam przyjaciół
- Ta reszta nie chce. Wszystkich tak boli głowa, że nawet z łóżek nie wstawali. Nie chcą ryzykować. - Ali
- Aha. To by wyjaśniało dlaczego o godzinie 12 w południe na korytarzu jednego z najlepszych hoteli w Barcelonie, jest cicho. - wymądrzał się Nathan
- Tak, tak. Kochanie. 
Chwile jeszcze posiedzieliśmy u Ali i Seeva i postanowiliśmy się zmyć. Zeszliśmy na dół, usiedliśmy na schodach przed hotelem i wtuleni w siebie zaczęliśmy rozmawiać.

_____________________________________________________
O jaaaaaaaaaa !
Ale długo rozdziału nie było !
I co cieszycie się ? :D
DAJCIE JAKIŚ ZNAK ŻYCIA !
A to oto jest coś co mi pomagało pisać końcówkę :D

poniedziałek, 30 lipca 2012

Rozdział 81

ROZDZIAŁ ZMIENIONY ! RADZIŁABYM PRZECZYTAĆ JESZCZE RAZ, PONIEWAŻ WPROWADZIŁAM NIEWIELKIE ZMIANY ! CIEKAWE, CZY ZAUWAŻYCIE ! MIŁEGO CZYTANIA ; *
MECZ ! MECZ ! MECZ !
Już niedługo ! 
No więc od razu po przyjściu do hotelu był obiadek i szykowanie się. Ale najpierw żarcie ! Cały czas marudziłam, że jestem głodna, więc Nathan zabrał mnie na dół, do restauracji hotelowej :
- Siedź tu. Nathan zaraz przyjdzie, bo musi coś zamówić, ok ? Pamiętaj, nie rozmawiaj z obcymi i nie idź nigdzie. - powiedział do mnie jak do dziecka, a ja taki o.O zonk
- Kochanie masz w ryj jak będziemy w pokoju. - odpowiedziałam cicho
- No, to ja idę zamówić. - i się ulotnił
Ja w tym czasie zadzwoniłam do Alice. Po prostu musiałam z nią pogadać :
- No heej ! - powiedziała, kiedy odebrała
- No witam. Co mi powiesz ?
- A nic. Nudzimy się.
- Ty i Seev ?
- Nieee. No co Ty ! Oszalałaś ?! Ja i mój jednorożec ! To chyba logiczne ! - rzekła oburzona
- Ahh. No cóż... Ja czekam na Natha, bo poszedł coś zamówić do żarcia.
- Oo ! Widzisz jak on o Ciebie dba ?
- Bo mu marudziłam, że jestem głodna i gdybym mu tego nie powiedziała, nie zabrałby mnie na obiad ? 
- No racja.
- Przyjeżdżacie ? - spytałam cicho
- No przecież no.. Seev ! - usłyszałam
- Co się tam dzieje ?
- Ej Vic ! Mogę oddzwonić za chwilkę ?
- No jasne. Tylko go nie zabij !
Zaśmiałam się, a Ali się rozłączyła. Wtedy przylazł Nathan :
- Chcesz coś do picia ?
- Czerwone wino z '89. - powiedziałam z uśmiechem
- Soczku Ci kupię.
- Nie chcę soczku.
- Ale Ci kupię.
- Zamierzasz ze mnie robić dziecko ?
- Z kim gadałaś ?
- Zmieniłeś temat.
- No to co ?
- Spadaj. Już idź mi kup ten soczek.
- Jaki chcesz ?
- Tymbark. Jabłko wiśnia. Przynajmniej jak wino wygląda.
- A spytać się, czy mają takiego z '89 ?
Ja tylko spojrzałam na niego z pogardą i odszedł zamówić.
Obiad jak obiad. No cóż.. naleśniczki były ; D
Po zjedzeniu wróciliśmy do pokoju :
- W co ja mam się ubrać ?! - marudziłam
- Na pewno nie w moją bluzkę !
- Dobrze. Gdzie masz tą fajną w paski ?
- Powiedziałem NIE !
- No spoko. Założę swoją.
I założyłam błękitną bokserkę, do tego czarne spodenki i rzymianki. Nathan jak to Nathan. Ubrał t'shirt, spodnie zsunął za tyłek i nie zasznurował skejtów. No Nathan po postu, no. 
Gdy byliśmy gotowi była punktualnie 16.oo ! Pomyślałam `Na mecz !`
Szliśmy tak długo aż nie znaleźliśmy się pod sklepikiem z zabawkami :
- Ja chcę tego misia !
- Nie lubisz pluszaków. Vic, chodź, bo się spóźnimy.
- Ale miałeś mi go kupić.
- Po co ?
- On ma Twoje oczy !
- No racja. Ale masz mnie codziennie. Po co Ci durny pluszak z moimi oczami, skoro masz je na wyłączność kiedy tylko zechcesz ?
- Dobrze. Ale kupisz ?
- Kupię. Chodź. - złapał mnie za rękę
I poszliśmy na meczyk !
Oczywiście mieliśmy super lożę VIP ! Nathan z jakim zaangażowaniem oglądał ten mecz. Czasami był skupiony przez około 1O minut i nagle wybuchał krzykiem `Gol !` albo `Ty idioto !`. No cóż .. chłopak. A jak wiadomo chłopaki lubią mecze. Matty nawet nieźle grał. Obronił 11 goli i przepuścił tylko jednego. W związku z czym Barcelona wygrała 4:1 z Realem Madryt. Nathan się cieszył, bo im kibicował. Hope też była zadowolona, i gdy tylko wyszliśmy przed stadion, pogratulowała swojemu mężowi słodkim buziakiem. Później Matty i Hope oświadczyli, że muszą się ulotnić. Powiedzieliśmy, że ok. Chcą niech idą. 
Było już późno. Mecz trwał równo dwie godziny, więc ze stadionu zeszliśmy dopiero pół godziny po zakończeniu. Korki były... -,-
Szliśmy do hotelu wolno trzymając się za ręce. Nath miał dzisiaj wielkie poczucie humoru, więc cały czas się wygłupiał. Gdy szliśmy obok jakiejś fontanny, wziął mnie na ręce i powiedział :
- Kocham Cię, wiesz ? - i pocałował namiętnie
- Wiem. I ja Ciebie też. - odpowiedziałam uśmiechając się - Nie jestem za ciężka ?
- Nie. Jesteś leciutka. Mógłbym Cię nosić na rękach całe dnie i noce.
- Mi by to chyba nawet pasowało. - zaśmiałam się, a on postawił mnie na murku od fontanny
- Chcesz wiedzieć jak bardzo mi na Tobie zależy ?
- Już to wiem.
- Ale chcę to udowodnić. 
- Dobrze. Chcę zobaczyć. - uśmiechnęliśmy się
- Ludzie słuchajcie ! - wykrzyknął stając na ławce - To jest Vicki ! - wskazał na mnie - Jest miłością mojego życia ! Nie wiem co zrobiłbym bez niej ! Pewnie nic ! - cały czas krzyczał - Więc Vicki, chcę żebyś wiedziała, jak bardzo Cię kocham ! Robię z siebie idiotę, wiem. Ale to Ty tak na mnie działasz. - ściszył ton, ale nadal mówił głośno, strasznie mi się to podobało - Jeszcze raz.. Kocham Cię ! Kocham Cię z całego serca ! Jesteś dla mnie wszystkim !
Wtedy zeskoczył. Ludzie zgromadzeni na chodniku między ławką a fontanną zrobili mu przejście. Podszedł do mnie. Wszedł na fontannę. Popatrzył mi głęboko w oczy i pocałował namiętnie przytulając mocno. Wszyscy zaczęli bić brawo i robić zdjęcia. Pomyślałam, że na wyjazd też będę miała co czytać ; D
I wśród tych wszystkich głosów usłyszałam Seeva :
- Gorzko ! Gorzko ! Tylko teraz na ślub wypadałoby zaprosić.
Oderwałam się od Nathana i spojrzeliśmy na siebie. Reakcja mojego chłopaka była jednoznaczna. Zeskoczył z fontanny po czym pomógł mi zejść. Podeszliśmy do Sivy i Alice :
- Co Wy tu robicie ? - zdziwił się Nathan
- A no widzisz. Ty mi wyprawiłeś zacne urodzinki, ja Tobie wyprawie spóźnioną imprezę. - powiedziałam
- Ale już chłopacy mnie gdzieś zabrali. - rzekł niepewnie
- Wiem. Niezbyt mi się to podobało, ale ok. 
- Dobra. Tłumaczcie co tu robicie ?
- No już Vic powiedziała. Przyjechaliśmy na imprezę. - dodała Ali
- Ok. Nie wiem o żadnej imprezie, ale jak mój Kociak chce zaszaleć, to mogę się ostatecznie zgodzić. - Nath
- Ale to my wszyscy szaleć będziemy.
No i poszliśmy do hotelu. W końcu zjawiła się reszta. Wyszliśmy na ogromny ogród za budynkiem i postanowiliśmy odpalić ognisko. Seev miał doświadczenie, więc poszło szybko. Na pytanie co robimy, Jay odpowiedział :
- Butelka !
- Ej mam retrospekcję z Dublinu. - zauważyłam
- Nie martw się. Ja też. Byle byś znów nie musiała całować się ze swoim najlepszym kumplem. - wtrącił Nathan
- Spokojnie. Jak Seev wykręci wezmę `prawdę`.
Najpierw były głupie wyzwania. Coś typu `wejdź na stół i udawaj, że Twój niby jacht płonie`. No więc łatwizna. Każdy zrobił co musiał. Jay wykręcił Toma, który wziął, jak zawsze, wyzwanie :
- Tommy !
- Jay !
- Udawaj kozę !
- Ale jak ?
- Zjedz trawę !
- Coś jeszcze ?
- Możesz trochę pochasać !
Wszyscy w śmiech, a Tom przystąpił do działania. Najpierw łaził na czworaka po podwórku, a później niechętnie wziął trawę do ust. Jadł ją z takim krzywym wyrazem twarzy. No cóż. Sorry Tom, musimy to uwiecznić. I zrobiliśmy parę fotek. Kumpla to wkurzyło i powiedział :
- Dobra dosyć !
- Kręcisz. - powiedział Max
- Ty kręć za mnie. Ja idę umyć zęby.
Zanim poszedł, chciał usłyszeć wyzwanie. Max wykręcił Alice. Wzięła `wyzwanie`. Okkk :
- Alice... - mówił Max 
- Słucham Cię Maximillianie ?
- Wzięłaś wyzwanie..
- Tak. Zgadza się.
- Więc... jak już ma być hardcore, to będzie hardcore. - zaśmiał się
- Mówże szybciej Maximillianie ! - na co wszyscy wybuchnęli śmiechem
- Przeliż się namiętnie zz.....- rozejrzał się - a co mi tam ! Przeliż się namiętnie z Vicki !
- No ej ! Jak nie Jay się liże z moją laską, to jej najlepsza przyjaciółka. Ja nie wiem. Nie możecie jej zadawać, żeby lizała się ze mną ? W końcu jestem jej chłopakiem ! - awanturował się Nath
Znów wszyscy się zaśmiali, a ja z Ali przystąpiłyśmy do pocałunku. Na początku nie mogłyśmy się powstrzymać i cały czas wybuchałyśmy śmiechem. Prawie się popłakałyśmy. Tom niestety nie mógł wytrzymać z tym smakiem trawy w buzi, więc uciekł każąc Poli zrobić zdjęcie. Koniec końców na polecenie `Dalej ! Przestańcie się wygłupiać !` pokazałam jej język. Ona mi również. I... jakoś.... no... przyssałyśmy się do siebie.... Max chciał namiętnie. A Ali nawet spoko całuje. Kiedy skończyłyśmy był śmiech... znowu... Nathan tylko patrzył na mnie tak, jakby chciał powiedzieć `No po prostu super te urodziny ! Spędzam je z moją ukochaną dziewczyną, która okazuje mi bardzo dużo czułości !`. No cóż. Później chłopacy, czyli Seev i Tom mieli zadanie się przelizać, ale odmówili. Nie dziwię im się. No... ale od samego początku spotkania trapiło mnie jedno pytanie :
- Max ? Dlaczego nie przyszedłeś z Madison ? Ty, ona, Tom i Pola zawsze wszędzie praktycznie chodzicie razem. - powiedziałam
- A widzisz... tak się ułożyło, że nie jestem już z Madison. - odpowiedział, a wszyscy na niego - No co ?
- Ale dlaczego ? - spytał Tom
- Po prostu. Powiedziała mi coś, czego nie chciałem usłyszeć. Tyle.
- Ale co Ci powiedziała ? - dopytywał Nathan
- Powiedziała, że się w Tobie zakochała. - Max na niego spojrzał ze zmartwioną miną
- Co ?! - wstał
- Nathan, uspokój się. 
Trochę zadziałało. Chwilę później rzeczywiście się uspokoił i zapomniał o tym. Maxowi też jakoś ulżyło. Wtedy zadzwonił do niego telefon. Odebrał. Rozmawiał z jakąś dziewczyną, powiedział na koniec `Dobranoc Michelle`. Tylko o kogo chodzi ? W sumie to nie mam pojęcia, ale miejmy nadzieję, że wkrótce wszyscy się dowiemy...
____________________________________________________________
Jest kolejny ! ; D
A mam teraz dla Was niespodziankę !
Załóżmy, że gramy w tą butelkę w Barcelonie .
Wybraliście `wyzwanie`.
A ono brzmi :
`Wyślij mi w komentarzu fragment rozdziału 81, który najbardziej Ci się spodobał`
Możecie oczywiście wysyłać mi fragmenty z innych rozdziałów ; D
Tutaj liczba komentarzy jest nieograniczona. 
Życzę miłej zabawy przy czytaniu (sorry, że tak na koniec) i wysyłaniu mi komentarzy. ; D
Mam nadzieję, że w ogóle Wam się opowiadanie jako całość podoba <3