poniedziałek, 10 grudnia 2012

Rozdział 88

24 LUTY ! 
Czyli prawie pół roku później :D

Wczoraj zasnęłam na filmie z Nathanem. W sumie to nawet mi się opłacało, bo film był całkiem nudny, a kanapa w salonie wygodna.
Obudziłam się i zobaczyłam, że ciągle na niej leżę. A... właściwie ktoś mnie obudził.
- Kopniak na dzień dobry ? Oj nie ładnie. - zachichotałam i pogładziłam brzuch
Wtedy złapał mnie okropny skurcz. Z moich ust wydobył się cichy jęk, ale nawet to obudziło śpiącego na fotelu Natha. Poderwał się do góry i chwilę później już kucał przy mnie trzymając mocno moją rękę. 
- Poproszę o karetkę na Waverley Street ! Moja dziewczyna rodzi ! - krzyczał do telefonu
Cały czas powtarzał : `Oddychaj`, `Uśmiechnij się`, `Jestem przy Tobie`, `Spokojnie`, `Dasz radę`. Najczęściej jednak prosił mnie o uśmiech. Gdy go odwzajemniał, mówił `Kocham Cię`. To dawało mi choć trochę otuchy i siły. Karetka przyjechała po 10 minutach. Pytanie czemu nie mogłam pojechać swoim autem. A no taak... Land Rovera zabrał Jay, a drugi samochód stał w garażu bez benzyny. Ciekawe czemu ?
Oboje wsiedliśmy do ambulansu i na sygnale przewieźli nas do szpitala.

Nathan stał przy mnie cały czas. W końcu zjawili się również Alice i Siva.
- Vic ? Wszystko ok ? - spytał kumpel
- A jak widać ?! - wydarłam się - Właśnie rodzę ! Może odłożymy pogaduszki na później ?!
- Dobrze. Tylko chcieliśmy Wam coś powiedzieć. - zakomunikowała Ali
- Co takiego ? - spytaliśmy równo z Nathanem
- Alice jest w ciąży. - uśmiechnął się Seev i pocałował dziewczynę w policzek
Wtedy rozległ się płacz małego dziecka.
- Witamy na świecie, Jamesie Nathanie Sykesie. - wyszeptałam
Nathan pocałował moją dłoń i dostałam swojego synka na ręce. Był... taki malutki. Nie wiedziałam jak o trzymać, ale na szczęście była przy nas pielęgniarka. Alice natychmiast zrobiła naszej trójce zdjęcie. Oboje uśmiechnięci wpatrujemy się w nasz mały cud.
- No. I zaraz na Twitterze będzie zamieszanie. - powiedziała przyjaciółka
- Co ? Opublikowałaś to zdjęcie ? - spytał spokojnie Nath
- Taak ? Niech wszyscy podziwiają Waszą małą niespodziankę.
- Małą powiadasz... - zachichotałam

To był w miarę szybki poród. Więcej niż 4 godzin może nie zajął. Ahh mogę być z siebie dumna. Bolało jak cholera, a ja dzielna nie wzięłam znieczulenia. ^^
Kiedy już leżałam na łóżku w `swojej` sali chwilkę potrzymałam małego Jamesa. Później odpłynęłam. Byłam strasznie zmęczona. Spałam chyba z 2 godziny... a przynajmniej tak czułam. Kiedy otwarłam oczy zauważyłam Nathana, który siedział na fotelu w kącie i trzymał delikatnie naszego synka. Uśmiechnęłam się i wtedy spojrzał na mnie. Również był uśmiechnięty. 
- Śpij jeszcze. Wiem, że jesteś zmęczona. - poprawił swojego full capa ^^
- Nie chcę. Mam ochotę popatrzeć na dwóch najważniejszych mężczyzn w moim życiu.
Nathan zaczął się śmiać. Po cichu. Nie chciał obudzić śpiącego Jaya.
- Będziesz najwspanialszą mamusią na świecie. - powiedział
- A Ty ... może nie najlepszym, ale godnym naśladowania ojcem. 
- Dzięki. - zrobił smutną minkę - Miło mi.
Wtedy weszła pielęgniarka. Poprosiła o naszego maluszka i wyniosła go z sali. Chyba poszła włożyć go do inkubatora. W końcu Nathan się uparł, żeby potrzymać go przez chwilkę na rękach. 
- Przepraszam. Chodź. Usiądź obok mnie. - przesunęłam się robiąc mu miejsce - No chodź.
- A będę najwspanialszym ojcem na świecie ?
- Już nim jesteś. 
Uśmiechnęliśmy się do siebie i Nath podszedł do mnie. Położył się obok biorąc mnie w ramiona i założył na moją głowę swoją czapkę. Później obdarzył mnie namiętnym pocałunkiem i przytulił jeszcze mocniej.
- Jestem z Ciebie dumny. - wyszeptał - A teraz spróbuj zasnąć. 
Nic nie mówiąc zamknęłam oczy i odpłynęłam.

Kiedy się obudziłam, była 12.42. Chyba, że nie znam się na zegarku. Rozejrzałam się. Byłam sama. Sięgnęłam po moją torebkę, która leżała na etażerce. Wyciągnęłam z niej komórkę i zadzwoniłam do mamy.
- Halo ? - odebrała od razu
- Cześć, mamo. - powiedziałam zaspana
- Dopiero się obudziłaś ? 
- Nie dziw się. Miałam prawo być zmęczona.
No tak... moja mama o niczym nie wie.
- A jak tam maluszek ?
- Ughh.. nie mam pojęcia.
- Nie jest z Wami ?
- Mamo... mów logiczniej, dobra ? Dopiero się obudziłam.
- A może Ty mi coś powiesz ?
- Nie rozumiem. Poddaję się. Wygrałaś. Bingo !
- Nathan do mnie dzwonił. Powiedział, że mam ślicznego wnuka. 
- Dzwonił do Ciebie ? - poderwałam się do góry
- Noo... no dzwonił.
- Ale kiedy ?
- Oj, kochana. - mama westchnęła głośno
- Oddzwonię, ok ? Pozdrów tatę. 
- Zaraz sama go pozdrowisz.
Nie zwracając uwagi na to co powiedziała mama, rozłączyłam się i akurat wszedł Nathan.
- Gdzieś był ? - przymrużyłam oczy i wskazałam na niego palcem
- Po coś do jedzenia dla mojej księżniczki.
Pocałował mnie i położył przede mną tacę z talerzem zupy pomidorowej.
- O reeeety ! Jesteś najlepszy ! Kocham Cię !
Pomijając fakt, że to moje ulubione danie i nawet w szpitalu dało się to zjeść. ^^
- Och dziękuję. Czuję się zaszczycony.
- Gdzie Lil'Jay ?
- No w inkubatorze. - Nath zaczął się śmiać
- Nie śmiej się ze mnie, tępaku. 
- Bo co ?
- Bo Cię zupą opluję.
- A ja Cię wyłaskoczę.
- Wczoraj rodziłam. Tylko spróbuj, a obiecuję, że wylądujesz na łóżku obok mnie.
- A z miłą chęcią poleżę obok Ciebie.
- Nie o tym mówię. Boże ! Faceci tylko o jednym !
- A o co Ci chodziło ?
- O to, że połamię Ci kości, choć nie wiem czy jestem do tego zdolna. I przy okazji nie chcę robić krzywdy mojemu idealnemu chłopakowi.
Ujęłam jego twarz w dłonie i lekko pocałowałam.
- Co tak delikatnie ? - spytał i pocałunek zmienił się na namiętny
Moi rodzice jak zwykle wszystko psują ! Wpadli na salę razem z Jasonem. Bart od razu podbiegł do mnie i przytulił mocno. 
- Kiedy zobaczę Waszego synka ? - spytał zajmując miejsce obok mnie
- Już niedługo. Spokojnie.
Odpowiedź skleiłam w odpowiednim czasie. Na salę weszła pielęgniarka i powiedziała, że Jamesa trzeba nakarmić. Chwilę potrzymałam go na rękach i pozwoliłam wszystkim się na niego napatrzeć. Nathan jednak cały czas wpatrywał się we mnie, nie w naszego synka. Kiedy na niego spojrzałam, spytałam o co mu chodzi :
- Jesteś piękna. - odpowiedział uśmiechając się i nie odrywając ode mnie wzroku
- To my nie przeszkadzamy. - powiedział tata - Chodź Jason. Idziemy na stołówkę.
Wstali i poszli.
- Pójdę z nimi. - oświadczył Nath i pobiegł za nimi
Zostałam więc sama z mamą.
- Nakarmić Jaya. To chyba nie powinien być problem. - myślałam na głos
- No nie, nie powinien. - zaśmiała się mama
Parę minut później najedzony Jay leżał w ramionach mojej mamy, a my po cichu plotkowałyśmy o trendach w Nowym Jorku. Mama opowiadała jak spędziła tam z tatą i Jasonem miesiąc urlopu. Przy mnie w Nottingham cały czas był Nathan, więc nie miała się o co martwić. Od kiedy z nim jestem wszyscy mu ufają. A ja najbardziej. ^^
No i tak na plotkowaniu spędziłyśmy chyba z dwie godziny ! W tym czasie chłopacy siedzieli w stołówce i rozmawiali o ostatnim meczu ...-.-

________________________________________
Trochę długi ^^
Nie mogłam się powstrzymać i go napisałam.
Czekam na 5 komentarzy :D
<3

6 komentarzy:

  1. mały Jay ^^ urocze ja płacze. no weź. Ten już o drugim dziecku pewnie myśli jedno ledwo wyszło a ten drugie na śwait chce . xd
    No ale wujków ma genialnyc. Jak oni małego James'a zobaczą to chyba się rozkleją. Ja go nie widzialam a placze. No bo wyobraziłam go sobie. I chce go ! nie ma żadnego ALE .
    Mogę być matką chrzestną? :-)
    weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. WoW!cUDO!KOcham cie!
    Nawaj szybko nexta ->
    Zapraszam do mnie : http://cieszsiezyciempokijemasz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, super , super ! Kocham Cie za te opowiadania !

    OdpowiedzUsuń
  4. Bosssskiiii!
    uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialnie !
    czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne Kochanie ;*.

    OdpowiedzUsuń