niedziela, 28 października 2012

Rozdział 84

TRZY MIESIĄCE PÓŹNIEJ !
Październik ! Jupi ! Nareszcie !
Wczoraj spadł śnieg, więc Nathan na SykesSunday chciał zabrać mnie na spacer.
Czekałam 20 minut.... w końcu przyszedł. Zeszłam po schodach i otworzyłam mu drzwi frontowe.
- Cześć kochanie. - powiedział i pocałował mnie delikatnie w usta - Jak się czujesz ?
- Dobrze. Już teraz dobrze. - uśmiechnęłam się lekko
- Na pewno ? Rano mówiłaś, że masz mdłości.
Zamknęłam za nim drzwi i usiedliśmy w salonie na kanapie.
-Już jest dobrze. - znów się pocałowaliśmy
Wtedy do pokoju weszła mama i przytuliła mnie od tyłu.
- Co moje skarby dzisiaj będą robić ? - spytała
- Zamierzamy iść na spacer. - odpowiedział Nath
- Jest zimno. Ubierzcie się ciepło. Zwłaszcza Ty, Vicki. Nie puszczę Was w takie zimno bez odpowiedniego płaszcza, szalika i czapki.
- Dobrze, mamo. Ubiorę się ciepło.
Uśmiechnęłam się szerzej, a mama pocałowała mnie w policzek i odeszła do kuchni robić śniadanie Jasonowi. I o wilku mowa ! Mój młodszy brat zbiegł ze schodów i w podskokach dołączył do mnie i Nathana na kanapie. Usiadł obok mnie i położył głowę na moich kolanach, zamykając  oczy.
- Cześć śpiochu. - powiedziałam
- Vicki ? - spytał Jason - A czy będę musiał dzielić pokój z ...
- Twoim siostrzeńcem ? - dokończył Nath i objął mnie mocniej
- No właśnie !
- Ale jeszcze nie wiemy, czy to chłopczyk, czy dziewczynka. - zaoponowałam
- No ale ja chcę mieć synka ! - protestował mój chłopak
- Jason ! Śniadanie ! - dobiegł nas głos mamy z kuchni
- Już idę !
Mój brat poszedł do kuchni .. znaczy tak nam się wydawało. Jason przyniósł talerz pełen kanapek z serem, szynką i pomidorem do salonu. Usiadł na fotelu, włączył telewizor i zaczął jeść.
- Dzięki mamo. Mi to już takiego śniadania nie zrobisz. - oburzyłam się i zabrałam jedną kanapkę mojemu bratu
- W szafce nad zmywarką są płatki zbożowe. Dobrze Ci zrobią. Szczególnie z mlekiem.
Odwróciłam się do mamy, by pokazać jej język. Ona zrobiła to samo i już chwilę później jej bose nogi zniknęły na schodach.
- To co ? Idziemy ? - spytał Nathan
- Nie jesteś głodny ? - wtrącił Jason
- Dzięki młody, ale moja mama też mi zrobiła kanapki. Przy okazji, zaplanowała całą najbliższą przyszłość naszej trójki.
- Ej. Nie bądź taki. - powiedziałam widząc grymas na jego twarzy - Przecież to było do przewidzenia, że skoro pakujemy się w takie coś, nasze rodziny też będą w to zaangażowane.
- Wiem, ale to powoli irytuje.
- Co na przykład takiego robi Twoja mama ?
- Pyta o płeć, kiedy nawet my jej nie znamy.
- Nie wiem, jak Ty, ale ja już bym się chętnie dowiedziała.
Dokończyłam kanapkę, wyswobodziłam się z uścisku Natha, wstałam i pobiegłam na górę. W gruncie rzeczy miałam na sobie stary, czarny t-shirt, niebieskie, dresowe spodnie, a na nogach ciepłe różowe skarpety. Czyli byłam w piżamie.
W łazience obok swojego pokoju rozpuściłam wcześniej związane w koński ogon włosy. Ubrałam się w czerwoną bokserkę, czarne dżinsy i białą bejsbolówkę. Dreptając białymi skarpetkami po podłodze, podeszłam do dużego lustra na długim końcu mojego pokoju. Stanęłam na przeciwko niego i przyglądałam się sobie ze wszystkich stron. Mimo wszystko uśmiech wkradał mi się co chwilę na moją niezdecydowaną twarz. W końcu ubrałam czerwone Conversr'y i zeszłam na dół.
- Możemy iść. - powiedziałam ubierając kurtkę
- Raczej nie.
Podszedł do mnie Nathan
- Obiecałem Twojej mamie, że nie wypuszczę Cię z domu w taką pogodę, kiedy ubierzesz się .... tak. - zrobił krótką pauzę by zmierzyć mnie od góry do dołu i z powrotem.
- Więc, panie Wiem Wszystko Lepiej, w co mam się ubrać ?
- Przede wszystkim załóż kozaki.
- Co ?! Nie ! W życiu !
- No to nigdzie nie pójdziemy.
- Założę botki. To jedyne co mogę zdziałać w tej sprawie.
- Dobrze. Zamszowe botki są na tyle stylowe, kiedy za oknem są 3 metrowe zaspy, że wszyscy je noszą. Wiesz, że jest 5 stopni ?
- Nathan, podziwiam Twoją inteligencję i wypowiadanie się na temat mody i trendów tej pory roku, ale błagam. Przestań już gadać. Idę zmienić buty.
Co prawda byłam z mamą w zeszłym tygodniu na zakupach i kupiłyśmy botki ze skóry. Nie ma szans, że przemokną. W końcu na śnieg po kolana wyrywać się nie będę.
Przyszłam do chłopaka już w szarym płaszczu, botkach, szaliku i ciepłej czapce.
- I co ekspercie ? - obróciłam się wokół własnej osi, jak modelka prezentująca swój outfit - Mogę tak wyjść na tą Syberię za oknem ?
- No pewnie. Teraz wyglądasz jak prawdziwy Eskimos.
Podszedł do mnie i poprawił czapkę, naciągając ją na uszy. Szeroki uśmiech i możemy iść.
Po krótkim spacerze nie wiadomo gdzie. Po jakiejś godzinie, gdzie przeszliśmy powoli cały park, Nath zabrał mnie do lekarza.
- Po co tam idziemy ? - powtarzałam
- Żeby się dowiedzieć.
W końcu siedziałam na fotelu i czekałam na mojego lekarza rodzinnego.
- Dzień dobry, pani Watson. - powiedział z uśmiechem, gdy tylko przekroczył próg sali - I witam partnera.
- Proszę mi mówić Nathan. - uścisnęli sobie dłonie
- No, Vicki, widzę, że już kawaler sobie zawalczył o Ciebie. - zaśmiał się Dr Ruben
- Tak... w zasadzie to prawda. - ścisnęłam mocniej dłoń Natha
- A tak w ogóle, to co tam u rodziców słychać ? A i ostrzegam, możesz teraz poczuć zimno.
- U nich wszystko dobrze. Jason też jest zdrowy. A swoją drogą, to sądzę, że rodzice nie będą mieli nic przeciwko, jeśli ich dobry znajomy wpadnie na przyjęcie urodzinowe.
Wzdrygnęłam się lekko czując zimny żel na brzuchu.
- No nie wiem. Ostatnio Twojej mamy na kontroli nie widziałem. Była przeziębiona i chciałem jeszcze raz zbadać jej gardło, ale cóż, nie zjawiła się.
- Proszę wybaczyć, doktorze. Mama ostatnio była strasznie zajęta. Jason co chwile ma zmieniany plan lekcji i musi mieć nowe książki. Te po mnie są niestety, nie do użytku. - oboje się zaśmialiśmy
- A ja ciągle nie w temacie. - wtrącił Nathan
- Może nie pamiętasz, ale ja też kiedyś chodziłam do szkoły.
- Tak, tak. Pamiętam. Szczególnie, że wtedy się jeszcze nie znaliśmy. - i znowu w śmiech, tym razem wszyscy
Cała trójka obserwowała monitor, na którym ruszało się delikatnie małe ziarenko. Nie mogłam opanować łez i już chwilę później kilka kropelek płynęło po moich policzkach. Nathan najwyraźniej to zauważył, bo przyłożył moją dłoń do siebie i pocałował.
- No dobrze. - powiedział Dr Ruben podając mi chusteczki, żebym wytarła brzuch - Ja już wiem, kto będzie niedługo robił na złość Waszym rodzicom.
On się roześmiał, a ja i Nath zrobiliśmy duże oczy.
- Panie doktorze, błagam. Niech nam pan oszczędzi czekania.
- Naprawdę chcecie wiedzieć ?
- Tak ! - krzyknęliśmy równo
- No dobrze. - powtórzył i wyciągnął z półki obok monitora grubą książkę - Proszę.
Usiadłam i chwyciłam lekturę. Pisało na niej wielkimi literami...
- Imiona męskie. - przeczytałam
- Mówiłem ! - uradował się Nathan i pocałował mnie namiętnie
Dr Ruben tylko kazał pozdrowić rodziców i mogliśmy wyjść.
Skierowaliśmy radośnie kroki do mojego domu. Pech chciał, że jeden z aparatów błysnął gdzieś w oddali. Szczęście chciało, że miałam na sobie prochowiec, w którym nie było nic takie oczywiste.
W związku z czym o naszym małym cudzie, wiedzieliśmy tylko ja i Nathan oraz nasze najbliższe rodziny..... i jeszcze...
- O ! Jay dzwoni. - wyciągnęłam z kieszeni płaszcza telefon - Halo ?
- Vicki ? Cześć. - usłyszałam głos przyjaciela - Co u Was ?
- No wszystko dobrze.
- Kiedy możemy wpaść ? Chłopacy są serio podekscytowani. Słuchaj.
Słyszałam jak oddala od siebie komórkę, a chłopacy tj. Max, Siva i Tom zaczynają krzyczeć do telefonu różne niezrozumiałe dla mnie słowa.
- Ojej. Ale Wy kochani. Tylko, że ja nic nie zrozumiałam.
- Są po prostu ciekawi.
- Czego niby ?
- Jak nasza Vicki obejdzie się przez tyle czasu bez ..
- Nie kończ.
- Bez alkoholu.
- Aaaa. Trzeba było tak od razu. - usłyszałam śmiechy i sama również zachichotałam - Może wpadniecie wieczorem ? Jason musi odrobić lekcje i może mu pomożecie. A przy okazji zobaczycie jak dobrze trzymam się bez...
- Nie kończ.
- Bez alkoholu, Jay Ty zboczeńcu !
- Przecież wiem ! Trzymaj się mocniej i pozdrów podsłuchiwacza.
- Dobrze. Pa.
- No, całuski.
- Masz pozdrowienia od Jay'a. - zwróciłam się do Nathana
- Nie podsłuchiwałem.
I oboje wybuchnęliśmy śmiechem ^^

2 komentarze: