niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 90

Kiedy Nath dawał mi buziaka, obudził się nasz synek. W sumie i tak dużo spał, a pewnie jest bardzo głodny.  Alice spojrzała na nas przerażona :
- Ja nic mu nie zrobiłam ! - krzyknęła
- Spokojnie. - zaśmiał się Nathan - Jest po prostu głodny.
- Czytasz mi w myślach ? - spytałam
- Po prostu wiem co dla niego najlepsze.
Spojrzał na mnie z chytrym uśmiechem i zaniósł maluszka do kuchni. Tam podał go mojej mamie, a sam napełnił butelkę ciepłym mlekiem.
- Daj. Nakarmię go. Ty idź odpocznij. - powiedziała mama - Nie spałeś przez cały tydzień.
- Spałem. Może z dwie noce.
- Widzisz ? Idź się zdrzemnąć. Natychmiast !
- Dobrze mamo.
Oboje się do siebie uśmiechnęli i Nath wrócił do nas na górę.
- Widzieliście Seeva ? - spytała Alice
- Jest w salonie. Je jajecznice. To już jego druga porcja.
- Widocznie smakuje mu moja kuchnia. - uśmiechnęłam się
- Dobrze. Ja się zmywam. - przyjaciółka wstała z mojego łóżka i podeszła do mnie - Muszę jechać z Sivą do Londynu, bo mamy dzisiaj rodzinny obiad u moich rodziców.
- Skoro musisz.
Przytuliłam ją i dałam całusa w policzek. Pożegnałyśmy się i zamknęłam drzwi od mojego pokoju. Położyłam się obok wykończonego Nathana na łóżku i zamknęłam oczy.
- Zmęczony ? - zapytałam
- Nie.
- Przecież wiem. Nie kłam.
- Kochanie, mówię prawdę. Nie jestem...  - przerwało mu ziewnięcie - ...zmęczony.
- Zmęczony może nie, ale śpiący na pewno. Spadaj. - zepchnęłam go z łóżka - Idź się przebierz w piżamkę, umyj ząbki i przyjdź tu pod kołderkę.
- Dobrze mamo.
Jak kazałam - tak zrobił. Czarne jeansy, które odsłaniały tradycyjnie białe gacie, błękitny t-shirt i czarny full cap zastąpił szarymi, dresowymi spodniami. I tak wszedł pod kołdrę obok mnie.
- Już ? - zdziwiłam się
- Tak. Już. A teraz idę spać. Dobranoc. - pocałował mnie
- Będzie Ci zimno.
- Zawsze śpię bez koszulki.
- To dziwne. Przed wyjazdem do szpitala widziałam Cię, jak kładłeś się spać w t-shircie. Dzień przed tym także. I jeszcze jeden dzień przed.
- Dobrze, Vicki, masz rację. Przestańmy ciągnąć ten temat. Chciałbym się zdrzemnąć.
- Tylko 15 minut.
- Oczywiście. Noo... może 20. Nie dłużej. Obudzisz mnie ?
- Tak, skarbie, obudzę Cię.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
I po tych słowach odleciał.
Godzinę później mama przyniosła Lil'Jaya i włożyła go do łóżeczka. Ten dzieciak ciągle spał. A jak nie spał to pił mleko. Cóż. Tak czy inaczej był uroczy ^^
- Dobranoc, Vicki. Połóż się spać.
- Ale mamo, jest dopiero piąta po południu.
- No i ? Nathan śpi. Powinnaś brać z niego przykład. James też już słodko drzemie.
- Jeszcze 5 minut ?
- Nie. Do spania. Teraz. - powiedziała gasząc światło i wyłączając telewizor
- Dobrze mamo.
Mama uśmiechnęła się, wręcz zaśmiała pod nosem i wyszła zamykając za sobą drzwi. Nie chciało mi się już przebierać, więc zostając w dresach i t-shircie przykryłam się kołdrą, rzuciłam telefon na etażerkę i przytuliłam Nathana od tyłu. Zwykle on to robił, ale co ja mogę na to poradzić, że podkusiło mnie, aby go uściskać, a leżał plecami do mnie. Wsparłam prawy policzek na jego ramieniu i zamknęłam oczy. Z uśmiechem na twarzy zasnęłam.

2:18. Niestety Lil'Jay się obudził i musiałam do niego wstać. Nie sądziłam, że będzie to takie trudne, ale czułam, że ten nocy się nie wyśpię. Właściwie uświadomiłam to sobie wstając do niego czwarty raz. Ale jak mam być szczera, to nie przeszkadza mi to. Ja też często miewam humory. Chyba ma to po mnie. ^^
Kiedy stałam przy łóżeczku z maluszkiem na rękach, ocknął się Nathan.
- Która godzina ? - spytał
- 6:34. - odpowiedziałam szeptem - Śpij,kochanie.
- Miałaś mnie obudzić.
- Nie miałam serca. Wiesz jaki jesteś słodki jak śpisz ?
- Niestety nic nie może równać się z Tobą.
Posłał mi flirciarski uśmiech i przetarł oczy. Później westchnął i wstał z łóżka. Podszedł do mnie i już chciał wziąć Jamesa, ale włożyłam go do łóżeczka.
- Czemu to zrobiłaś ? - spytał takim tonem, jakbym go spoliczkowała za błahostkę, może nawet za nic
- Masz się wyspać. - cmoknęłam go w usta - Tam jest łóżko, kociaku. - wskazałam w odpowiednią stronę
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale". Idziesz spać i koniec. Ostatnio mało śpisz. Nie chcę, żebyś mi zemdlał czy coś. A jutro mamy przeprowadzkę.
- No tak.
Nath wziął mnie za rękę i razem położyliśmy się w łóżku. Co jak co, ale tam to ciepło było. A może to tylko Nathan ? W każdym bądź razie zasnęłam szybciej niż mi się wydawało.... oczywiście w jego ramionach.

12:00 ! W dodatku punktualnie otwarły się drzwi mojego pokoju.
- Vicki ! Nathan ! - zawołał Jason i zaczął skakać po łóżku.... po nas znaczy... - Wstawajcie. Ktoś na Was czeka.
- Goście ? Dzisiaj ? - zapytałam przecierając oczy
- Tak. - Jas zeskoczył z łóżka i zdjął z niego kołdrę, tym samym odkrywając nas - Idziecie ?
- Nie. - odpowiedzieliśmy równo. Postanowiłam, że, z kołdrą czy nie, i tak będę jeszcze spała i zatopiłam twarz w poduszce.
- Jak sobie chcecie. Powiem, że mają przyjść do Was. - i wyszedł z pokoju
- Vicki ? - zaczął Nath
- Co ?
- Wiesz, kochanie, że jest coś takiego jak kluczyk w drzwiach ? Zamek ? Żeby nieproszeni goście nie wchodzili i nie przeszkadzali ?
- Tak, wiem. Już mi to kiedyś wypominałeś. Zaraz...moment.... kiedy to było ? A no tak. W moje urodziny.- podniosłam się i spojrzałam na niego wrogo
- Przebież się. - pocałował mnie w czoło i pogładził po policzku - Ja idę zobaczyć, co to za zamieszanie.
Wyszedł przeciągając się, poprawiając niesforną grzywkę i ziewając. Zamknął za sobą drzwi. Wtedy ogarnęłam włosy. Rozpuściłam i przeczesałam szczotką. Również poprawiłam swoją, prostą choć lekko przydługą, grzywkę i spojrzałam w stronę łóżeczka. Było puste. Normalna matka by zaczęła panikować, ale nie ja. Wiedziałam, że moja mama wzięła małego już wcześniej. Około 8:00.
Zeszłam na dół i podreptałam do salonu. Zobaczyłam tam Toma, który siedział na sofie obok Jaya. McGuiness trzymał na rączkach maluszka, a mama siedziała obok nich. Na dywanie zajmował miejsce Jason, na fotelu tata - obaj wpatrzeni w telewizor. Ja natomiast dosłownie opadłam na kanapę, na której siedział wygodnie Nathan.
- No i mamy ten słynny duet ! Wreszcie ! - Tom był wyraźnie uradowany. Podszedł do mnie, przytulił, dał buziaka w policzek. Nathanowi uścisnął rękę i wrócił na swoje miejsce obok Jaya - Gratuluję.
- Jest śliczny. - podpowiedział Jay
- Po mamusi. - Nath wyszczerzył zęby w uśmiechu i szturchnął mnie lekko w ramię
- Po nas obu.
- Ale oczy to czysty tata. - zauważyła moja mama posyłając mu uśmiech
Mama nawet nie wściekła się na wieść o ciąży. Tak samo jak tata. Wręcz przeciwnie. Cieszyli się. Tylko martwiło ich jedno - zostali dziadkami w tak młodym wieku. No ale w sumie mnie też mama urodziła wcześnie. Tyle, że ona miała 22 lata. Ja ją przebiłam. Miałam 18.
- Szkoda, że teraz będzie tak pusto w domu. - westchnął tata - Zero zamieszania. Chyba, że z zadaniami domowymi Jasona.
- Spokojnie. - powiedziałam - Odwiedziny minimum raz w tygodniu.
- A skoro mowa o odwiedzinach. Gdzie jest Max ? - zdziwił się Nath
W tym momencie drzwi frontowe się otworzyły i do salonu wpadł...
- O wilku mowa, a wilk tuż tuż. - zażartował Tom
- A więc to jest to maleństwo. - zainteresował się Maxiu - Jesteś bardzo fotogeniczny, wiesz ?
No tak.... Ani ja, ani Nathan nie byliśmy na twitterze od okrągłego tygodnia. A właśnie wtedy Alice tweetnęła nasze zdjęcia ze szpitala.
- Dużo spamu ? - skrzywiłam się na samą myśl
- Raczej dużo pozytywnych komentarzy. - odpowiedział Jay - Sorry, Nath, że korzystałem z Twojego konta.
- Z mojego konta ?! - zerwał się chłopak - Ale błagam, powiedz, że nie odpisywałeś nikomu !
- Nie denerwuj się tak. Tylko sprawdzałem wiadomości..... to znaczy tweety.
- Haha ! - zaczęłam się głośno śmiać - Jaythan Forever !


______________________________________________
Co powiecie na SKwR ?
(czyt. Słowa Kluczowe w Rozdziale)
W tym o tutaj słowami kluczowymi były "dobrze, mamo"
Co Wy na to, żeby pisać mi w komentarzach Wasze
propozycje ? ; )
Taka nowa `gra`... bo wiecie... tak okazyjnie .
Bo napisałam Wam 90-siąty rozdział ^^
<3

2 komentarze:

  1. aaaa !!!
    Genialny ;*
    Słowo klucz...to może Kocham cię ? ;D
    Poproszem więcej fragmentów a Ali ;)
    Weny !!! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opo :*
    Hahahahah Jaythan :D

    OdpowiedzUsuń