Wieczorem, gdy Jason i Lil'Jay już dawno spali, a Nathan brał prysznic, zadzwonił mój telefon. Wstałam leniwie z kanapy w salonie i ściszyłam dźwięk telewizora. Spojrzałam na ekran telefonu, nieznany numer. Nie przejmując się tym, odebrałam:
- Halo? - spytałam po przyłożeniu komórki do ucha.
- Vicki, jak miło znów usłyszeć Twój głos - zaśmiał się chłopak, którego najwyraźniej znałam.
- Kto mówi?
- Nie mów, że nie poznajesz?
- Skoro pytam, to chyba logiczne, że nie
- Oj, Vicki, Vicki - westchnął i usłyszałam cichy skrzyp skóry, zapewne poruszył się na krześle w kurtce. - To ja, Aaron
- Oh - olśniło mnie, usiadłam z powrotem na sofie i kontynuowałam. - O co chodzi? Po co dzwonisz?
- Spokojnie - zaśmiał się. - Chciałem tylko posłuchać jak się na mnie wściekasz
- Wściekasz? - powtórzyłam. - Na co? Co zrobiłeś?
- Zadzwoniłem do Ciebie - znów zachichotał. - To chyba wystarczy
- Tak, masz rację
- Spotkajmy się - wypalił po chwili milczenia.
- Co?! - krzyknęłam, ale od razu skarciłam się w duszy i ściszyłam ton. - Nie ma mowy
- Nic się nie zmieniłaś, skarbie, ciągle taka zadziorna jesteś
- Gdzie i kiedy?
- Czekaj, czy Ty właśnie się zgodziłaś? Grzeczna dziewczynka
- Nie pogrywaj ze mną, Aaron. Dobrze wiesz, że nie robię tego dla Ciebie. Jestem ciekawa co jest tak ważnego, że chcesz pogadać w cztery oczy
- Chcesz wiedzieć?
- Cholernie
- Ty
- Co?
- Ty. To Ty jesteś taka ważna. Możliwe, że nawet Twoje umiejętności
- Ty dupku! - krzyknęłam cicho, aby nie obudzić dzieci.
- Nie o to mi chodzi, Vic! Naprawdę Cię potrzebuję, dlatego chcę się spotkać i pogadać
Westchnęłam głośno. Ciekawa tego, co miał zamiar mi powiedzieć, jakie informacje przekazać, kontynuowałam:
- Powiesz mi wreszcie o co chodzi?
- Jutro
- Jutro nie mogę
- 16:15
- Odbieram Jasona ze szkoły
- Lightbox
- Aaron...
- 6a south lambeth place
Po wypowiedzeniu adresu rozłączył się, niczym automat. Chwilę jeszcze trzymałam komórkę przy uchu, później rzuciłam ją na drugi koniec kanapy opierając głowę o oparcie. Westchnęłam głośno. W tym samym czasie w salonie pojawił się Nathan w koszykarkach. Cóż, jedno można powiedzieć, chodzenie na siłownię działa cuda. Nie żebym narzekała, czy coś.
- Kto dzwonił? - spytał siadając obok, obejmując mnie ramieniem.
- Nikt ważny
- Powiesz mi, czy to tajemnica?
- Jakiś akwizytor - położyłam się wygodnie na jego klatce piersiowej.
- O tej godzinie?
Wtopa...
- Tak, podobno to było coś pilnego, ale pomylił numery - uśmiechnęłam się pełna nadziei, że nie będzie dalej zadawał pytań.
- No dobrze - pocałował mnie w czoło, a ja odetchnęłam z ulgą. - Sprawdzałaś co u chłopaków?
- Nie, ale znając życie, Lil'Jay obudzi się za chwilę na mleko
- W takim razie pójdę do niego
Już chciał wstać, gdy złapałam go za rękę.
- Poczekaj. - powiedziałam.
- O co chodzi?
- Odbierzesz jutro Jasona ze szkoły? - przygryzłam wargę, patrząc na niego pełna zwątpienia.
- Jasne - zawahał się. - A Ty, rozumiem, umówiłaś się z dziewczynami?
- Z Kelsey, na zakupy
- Nie ma sprawy, kochanie
Schylił się, aby pocałować mnie w czoło i odszedł do pokoju naszego synka akurat w momencie, gdy ten się obudził.
Chwyciłam z powrotem zakopany pod poduszkami telefon i napisałam wiadomość do Kels z prośbą, aby jutro mnie kryła. Czekając na jej odpowiedź obgryzałam paznokcie, stukając niecierpliwie stopą o puchaty, brązowy dywan. Kiedy usłyszałam dźwięk mojej komórki aż podskoczyłam na sofie. Zgodziła się, dzięki Bogu. Wysłałam jej jeszcze wiadomość z podziękowaniem i wyjaśniłam, że to ma być niespodzianka dla Nathana, ale tylko my dwie o tym wiemy. Dobra ściema nie jest zła. Przynajmniej uwierzyła, chociaż trudno mi było kogokolwiek okłamywać.
Włączyłam internet w telefonie, żeby nie robić hałasu przy laptopie i wygooglowałam klub, w którym chciał spotkać się Aaron. Cóż, klub jak klub. Za nadzwyczajny nie był. Mam nadzieję, że uda mi się tam trafić.
Wyłączyłam telewizor i udałam się do łazienki. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze i przejechałam dłonią po włosach, zostawiając je w nieładzie. Zamknęłam oczy i wzięłam kilka głębokich wdechów, po czym udałam się do sypialni i spróbowałam zasnąć.
Następnego dnia obudziłam się wcześnie rano. Nawet nie wiem, która była godzina. Wstałam z łóżka i przecierając oczy weszłam do pokoju Lil'Jaya. Uchyliłam cicho drzwi i zajrzałam do środka. Uśmiechnęłam się na sam widok Nathana rozśmieszającego dawno, jak przypuszczam, nie śpiącego dziecka.
- Dzień dobry, chłopcy - powiedziałam i podeszłam do Natha
- Dzień dobry, kochanie - pocałował mnie
- Chyba masz dziś dobry humor
- Tak, ale niestety muszę dziś jechać do studia
Nathan trochę posmutniał, po czym włożył Lil'Jaya z powrotem do łóżeczka.
- No cóż, szkoda. Ale przynajmniej zobaczysz się z chłopakami. Nie możesz ciągle siedzieć w domu z dziećmi, prawda? - pogładziłam go po ramieniu
- Prawda, chociaż to uwielbiam - zachichotał i poszedł do kuchni
- Nath? A gdzie Jason?
- Tutaj! - zgłosił się mój braciszek wychodząc w piżamie z łazienki
- Gotowy do szkoły?
- Nie bardzo - przetarł zaspane oczy
- Chodź, odprowadzę Cię
- A powiesz Nathanowi, żeby dziś to on szykował mi kanapki? Nie obraź się, ale.. Twoje są obrzydliwe - na jego twarzy pojawił się grymas
- Moje kanapki obrzydliwe? Nie smakuje Ci sałata, pomidor i majonez?
- Nie lubię sałaty i majonezu
- "Sałata, pomidor i majonez! Pycha!" - zaczęłam go naśladować
- Dobra, kłamałem. Nie chciałem, żeby było Ci przykro
- Nie jest. Spokojnie. A teraz idź się ubrać, a ja idę do Natha powiedzieć mu, żeby przygotował Ci śniadanie do szkoły
Poczochrałam mu jeszcze włosy i zamknęłam drzwi od pokoju. Podchodząc do kuchni, oczywiście jak to ja, potknęłam się o własne nogi i wylądowałam na ziemi.
- Vic? Z Tobą wszystko w porządku? - spytał Nathan i podszedł do mnie, aby pomóc mi wstać
- Tak - zaczęłam się śmiać - Wszystko ok, idź szykować kanapki
- Pomogę Ci
Podniósł mnie i poszedł z powrotem do kuchni. Ja tym czasem się przebrałam.
Po odprowadzeniu Jasona do szkoły byłam pewna, że Alice została z Lil'Jayem, Nathan z chłopakami w studiu, a Aaron w klubie. Co prawda była dopiero ósma, ale dostałam wiadomość, że on już na mnie czeka. Właściwie wydało mi się to trochę przerażające skąd wiedział, że jestem już poza domem. Poszłam jeszcze do jakiejś kawiarenki i wzięłam kawę na drogę. Idąc spacerkiem ze słuchawkami w uszach i popijając kawę, czułam jak moje serce bije w rytmie melodii R5 - Pass Me By. Uwielbiałam tą piosenkę. Ciągle ją uwielbiam.
Kiedy w końcu byłam pod klubem zdziwiłam się, że jest otwarty już o tej godzinie, ale okazało się, że Lightbox do siódmej wieczorem jest zwykłym barem. Weszłam do środka i wyjęłam słuchawki, które wylądowały splątane w kieszeni spodni. Zaczęłam się rozglądać, czy może gdzieś jest Aaron, ale go nie zauważyłam. Weszłam głębiej do klubu, ale Aarona nigdzie nie było. Podeszłam do baru i zamówiłam colę z lodem. Barman się do mnie uśmiechnął i podał zamówienie niemal od razu.
- Na koszt firmy - szepnął i mrugnął jednym okiem
- Dzięki - powiedziałam zdezorientowana i wymusiłam uśmiech
Dziwne..
Gdy chciałam się napić czyjeś dłonie wylądowały na moich ramionach i całą colę wylałam na białą koszulę.
- Oops.. przepraszam - powiedział chłopak
Gdy się odwróciłam, okazało się, że był to Aaron..
- Spoko - powiedziałam sarkastycznie - Nic się nie stało
Wstałam, wzięłam torebkę i już miałam zamiar wyjść, ale Aaron chwycił mnie za rękę.
- Chcesz tak wyjść do ludzi? - spytał
Wtedy zobaczyłam jak wyglądam w odbiciu jednego z okien. Koszula wcześniej biała teraz miała brązowe plamy. Dodatkowo w kieszeni wylądowały dwie kostki lodu, których od razu się pozbyłam.
- To co mam zrobić? Iść bez koszuli? Nie, dziękuję
- Dam Ci swoją
Po pierwsze, to było całkiem grzeczne z jego strony. On miał pod swoją koszulą w niebieską kratkę jeszcze szary podkoszulek, więc chyba mogłam pożyczyć jedno z tych rzeczy. Po drugie, Nath chyba mnie zabije, jeśli zobaczy mnie z Aaronem i w dodatku w jego koszuli! Chociaż jeżeli dostałabym się do domu dość szybko..
- Dawaj
Poszliśmy do łazienki. Tam weszłam do jednej z kabin i zdjęłam koszulę, którą jakoś upchnęłam w torebce pomijając fakt, że była mokra, no ale cóż. Aaron podał mi swoją w kratkę i po założeniu jej wyszłam.
- Jest trochę za duża, ale przynajmniej pasuje mi do spodni - posłałam uśmiech w jego stronę
- I dobrze na Tobie leży - odpowiedział uśmiechem
- Przestań..
Nie, nie zamierzam znów przerabiać tematu o treści "ja i Aaron: MY", dziękuję.
- O czym chciałeś pogadać? - spytałam, dy już wyszliśmy z klubu i skierowaliśmy się w stronę mojego mieszkania
- Jest ktoś, kto strasznie działa mi na nerwy i jeśli dowiesz się co robi też będziesz miała go dosyć.
- Więc czemu zamierzasz mi mówić?
- On Cię śledzi, Vic - podjął poważnie
- Jak to śledzi? - zachichotałam nerwowo
- Śledzi, kolekcjonuje Twoje zdjęcia, każde wydarzenie opisane w gazecie. Koleś ma obsesje na Twoim punkcie.
- Jak Ty? - dodałam złośliwie
- Ughh.. nie rozumiesz. On nigdy nie był normalny
- A co? Sprawdziłeś go?
- Tak
- Ohh tego się nie spodziewałam..
- Chcę Cię chronić, Vic. On jest nieobliczalny, może wiedzieć o Tobie wszystko
- Na przykład?
- Na przykład kiedy używasz telefonu, jaką bieliznę masz na sobie, o której godzinie wstajesz i idziesz spać, ile razy przekręciłaś klucz w zamku..
Od razu obejrzałam się za siebie i dookoła. To dało mi trochę do myślenia.
- Co masz zamiar z tym zrobić?
- Poprosić Ciebie o pomoc
- Chwila, chyba się nie zrozumieliśmy. Koleś mnie prześladuje, a Ty chcesz prosić o pomoc właśnie mnie?! - przystanęłam i spojrzałam na niego jak na idiotę, którym nieraz był
- Vic, pozbędziemy się go razem. Zależy mi tylko na tym, żebyś była bezpieczna.
Podchodząc do mnie Aaron miał troskę w oczach. Dłonią odgarnął mi kosmyk włosów i pogładził policzek. Nagle się odsunęłam.
- To jest jakiś żart? Jakaś podpucha?
- Nie, dlaczego tak sądzisz?
- Bo zawsze uważałeś, że powinnam być z Tobą. Dzięki temu mógłbyś się do mnie zbliżyć i..
- Vic! - przerwał mi - Chcę Twojego bezpieczeństwa! Tylko tyle! Ile razy mam to jeszcze powtarzać?!
Zapadła między nami chwilowa cisza, ostatnie ciekawskie spojrzenia padły w naszą stronę. Przez tą chwilę mieszanych emocji nie wiedziałam co robię i wtuliłam się w Aarona.
- Dziękuję.. - wyszeptałam w jego szary tshirt
_______________________________________________
WOOHOO!
Nie było rozdziału tak dawno, że myślałam, że wszyscy
przestali czytać bloga! :D
Cóż, mam nadzieję, że okaże się inaczej i zaskoczę Was
nowym rozdziałem :)
Wybaczcie, że dopiero teraz, ale
MIŁEJ LEKTURY! MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ
PODOBA!
<3
niedziela, 18 sierpnia 2013
piątek, 3 maja 2013
Rozdział 101
Alice ma coraz większy brzuch, co mnie przeraża. Nie sądziłam, że tak właśnie będzie wyglądała moja najlepsza przyjaciółka w wieku dziewiętnastu lat. Taaak, spędziliśmy jej urodziny (już dawno temu) w domu, bo oczywiście, ona jest w siódmym miesiącu ciąży, a ja mam półroczne dziecko. Swoją drogą, media zapraszają The Wanted na różne wywiady, w których Nathan i Siva są atakowani milionami pytań o swoje dzieci ! Ja rozumiem, ciekawość osób trzecich, ale no dajcie nam już spokój ! Czasami zaspokajamy ich potrzeby i wstawiamy na twittera zdjęcie naszej trójki (mnie, Natha i Jaya), to samo robią Seev i Ali.
- Obejrzymy Avatara ?
- Jay - zaczął Tom. - Oglądaliśmy to już cztery razy w tym tygodniu. A jest dopiero wtorek !
- Jutro WantedWednesday ! - wykrzyknął Jason, który przyszedł do mnie po szkole. Fakt, że u mnie mieszka serio mnie przerasta. Ale jego marzeniem zawsze było chodzić do londyńskiej szkoły. Chociaż został przepisany tylko wakacje, cieszy się z tego jak wariat. Dodatkowo jest teraz bliżej swojej ukochanej siostrzyczki ^^ i siostrzeńca, którego naprawdę uwielbia. Nie sądziłam, że Jason tak bardzo przywiąże się do Lil'Jaya, ponieważ kiedyś, jakiś rok temu, nie było nawet mowy o dziecku w jego towarzystwie. Ale ma już 12 lat, jest na tyle duży, że rozumie pewne sprawy.
- Dobra, dobra - przerwałam harmider. - Macie w planach coś ?
W sumie po co ja pytam. The Wanted zawsze mają coś w planach.
- Może pójdziemy do wesołego miasteczka ? - zaproponował Nathan przytulając mnie od tyłu.
- Odpada. Jason musi odrobić lekcje
- Nie mam nic zadane - uśmiechnął się.
- Nie jestem tego taka pewna. Do pokoju po zadania domowe, jeśli chcesz przyjdź tutaj i chłopacy ci pomogą
Widziałam ten błysk w oku Jaya, kiedy dowiedział się, że na angielski muszą opisać swój ulubiony film. Oczywiście Jason nie miał wyboru, jeśli chciał skończyć lekcje przed szesnastą i musiał ustąpić. Tom pomagał w historii, Max w biologii, Siva w matematyce, a Nathan .. po prostu nadzorował przebieg wydarzeń.
Kiedy lekcje były odrobione, zaczęliśmy rozmyślać, gdzie można iść.
- Co z tym wesołym miasteczkiem ? - upomniał się Jason
- Chyba nie sądzisz, że pójdę tam z półrocznym dzieckiem - zauważyłam
- Oj, Vicki, Vicki - wtrącił z troską Nath - Lil'Jay zostanie z Alice i Seevem. Nic mu nie będzie, młodzi się pouczą, a my się rozerwiemy.
- Tak ! - krzyknął mój brat - Nathan dobrze gada !
- Młodzi ? - oburzył się Siva - Jestem od Ciebie starszy
- Ale chodziło mi o to - zaczął się tłumaczyć - że przecież Wy niedługo ślub, no i będziecie "państwo młodzi" i...
- Dobra, dobra - przerwała mu Ali - Nie brnij w to dalej, załapałam
- Cieszę się - Nath ukłonił się z dumną miną
- Tak - Seev wywrócił oczami - my też
- Ale ja miałem wykład wygłosić !
- Idziemy ! - krzyknął Tom i już po chwili wszyscy prócz Alice, Sivy i Lil'Jaya byli w drodzę do wesołego miasteczka.
- Długo jeszcze ? - marudził Jason
- Chciałeś iść ? To nie narzekaj ! - upomniał Jay
- Max mógł nas podwieźć ! Ma ogromnego vana ! - krzyknął Tom
- Kolejny co marudzi - mruknął Nathan ściskając mocniej moją dłoń
- Dziwisz się ? Idziemy z pół godziny !
- Już jesteśmy - powiedziałam, na co wszyscy odetchnęli - A tak poza tym to szliśmy niecałe 5 minut.
"Chłopcy", bo inaczej nazwać tych dzieci nie mogę, od razu wbiegli na teren wesołego miasteczka. Kiedy już mieli bilety, razem z Jasonem wypróbowywali wszystkie atrakcje.
Ja oraz Nathan kupiliśmy sobie watę cukrową, usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy rozmawiać.
- Jak myślisz ? - zaczął Nath - Kiedy się znudzą ?
- Jak mam być szczera, to nigdy
Spojrzeliśmy na siebie, po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
- Mówiłem Ci już, że Cię kocham ?
- A jeśli nie ?
Uśmiechnęłam się i zbliżyłam do niego.
- Kocham Cię, Vicki
- Dzięki
- Czekaj... - odsunął się - dzięki ?
- Też Cię kocham, Nathan
Położyłam dłoń na jego policzku i przyciągnęłam do siebie łącząc nasze usta w pocałunku. Z drugiej ręki wypuściłam watę cukrową i przyłożyłam rękę do jego kolana, na co Nath objął mnie w pasie. Nie, nie zamierzaliśmy się obściskiwać kiedy dzieciaki na nas patrzą. Przerwał nam Jason.
- Co.. Wy robicie ? - spytał niepewnie
- My ? - Nathan oblizał usta - Nic ! A.. Ty jak się bawisz ?
- Jest okej, ale mogło być lepiej
- Lepiej ? Ja stawiam, a Ty narzekasz ? - zirytowałam się
- No bo moja siostra już się ze mną nie bawi
- Aww - wstałam z ławki, wzięłam brata za rękę i pobiegłam z nim do jakiejś strzelanki - Umiesz w ogóle się tym posługiwać ? - spytałam, gdy dostał do ręki pistolet na kabel...
- Vicki, oglądam takie coś jak telewizja - uśmiechnął się jakby to było oczywiste
- Niech będzie
Zmierzwiłam mu włosy sprawiając, że krótka grzywka opadła mu na błękitne oczy. Wystawiając język w skupieniu strącił z podestu wszystkie puszki. Przytuliłam go, gratulując.
- Telewizja to jednak czegoś uczy - zaśmiałam się
- Jaka nagroda ? - spytał chłopak, który miał mniej więcej tyle samo lat co ja i był wyraźnie znudzony staniem i rozdawaniem maskotek
- A masz dinozaura ?
- Jasne, młody, trzymaj
Podał mu zabawkę.
- Wow, ekstra ! Dzięki, idę się pochwalić Nathanowi ! - Jason pobiegł w stronę mojego chłopaka
- Nathanowi ? To już wiem, skąd Cię kojarzę - podjął znów ten koleś
- Skąd ? - podeszłam bliżej
- Jesteś z Sykesem. Mówią o tym media, gazety, internet. Trudno Cię nie znać. Jeszcze tylko Waszego synka nikt nie widział.
- Jeśli ktoś nie ma dostępu do internetu.. a nie, przepraszam wymieniłeś tą opcję. Raczej ktoś nie umie z niego korzystać, nie ma zdjęć naszego synka.
- Ja widziałem - powiedział dumnie - Podobny do mamusi. Będzie rwał dupy w przyszłości.
- Nie dupy, tylko dziewczyny.
- I pewnie będzie pyskaty jak mamusia. A myślałem, że Ci wszyscy dziennikarze tylko przedstawiają Cię w takim złym świetle.
- Poprawka, przedstawiali.
- Racja, mój błąd - uniósł dłonie w geście obronnym
- Vic, kochanie, idziesz ? - usłyszałam za sobą Nathana
- Tak, idę - oddaliłam się nie spuszczając wzroku z chłopaka zza lady i poszłam wraz z grupą przyjaciół i bratem do mieszkania.
______________________________________
Dzisiejszy krótki, wiem, ale strasznie długo
już nie było nowego rozdziału i po prostu
musiałam dodać :)
Mam nadzieję, że się podoba.
W dalszym ciągu nic się nie zmieniło:
5 komentarzy = następny rozdział
Btw, MAMY JUŻ 101 ROZDZIAŁÓW <3
DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO <3
Wasza Vicki ; *
- Dobra, dobra - przerwałam harmider. - Macie w planach coś ?
W sumie po co ja pytam. The Wanted zawsze mają coś w planach.
- Może pójdziemy do wesołego miasteczka ? - zaproponował Nathan przytulając mnie od tyłu.
- Odpada. Jason musi odrobić lekcje
- Nie mam nic zadane - uśmiechnął się.
- Nie jestem tego taka pewna. Do pokoju po zadania domowe, jeśli chcesz przyjdź tutaj i chłopacy ci pomogą
Widziałam ten błysk w oku Jaya, kiedy dowiedział się, że na angielski muszą opisać swój ulubiony film. Oczywiście Jason nie miał wyboru, jeśli chciał skończyć lekcje przed szesnastą i musiał ustąpić. Tom pomagał w historii, Max w biologii, Siva w matematyce, a Nathan .. po prostu nadzorował przebieg wydarzeń.
Kiedy lekcje były odrobione, zaczęliśmy rozmyślać, gdzie można iść.
- Co z tym wesołym miasteczkiem ? - upomniał się Jason
- Chyba nie sądzisz, że pójdę tam z półrocznym dzieckiem - zauważyłam
- Oj, Vicki, Vicki - wtrącił z troską Nath - Lil'Jay zostanie z Alice i Seevem. Nic mu nie będzie, młodzi się pouczą, a my się rozerwiemy.
- Tak ! - krzyknął mój brat - Nathan dobrze gada !
- Młodzi ? - oburzył się Siva - Jestem od Ciebie starszy
- Ale chodziło mi o to - zaczął się tłumaczyć - że przecież Wy niedługo ślub, no i będziecie "państwo młodzi" i...
- Dobra, dobra - przerwała mu Ali - Nie brnij w to dalej, załapałam
- Cieszę się - Nath ukłonił się z dumną miną
- Tak - Seev wywrócił oczami - my też
- Ale ja miałem wykład wygłosić !
- Idziemy ! - krzyknął Tom i już po chwili wszyscy prócz Alice, Sivy i Lil'Jaya byli w drodzę do wesołego miasteczka.
- Długo jeszcze ? - marudził Jason
- Chciałeś iść ? To nie narzekaj ! - upomniał Jay
- Max mógł nas podwieźć ! Ma ogromnego vana ! - krzyknął Tom
- Kolejny co marudzi - mruknął Nathan ściskając mocniej moją dłoń
- Dziwisz się ? Idziemy z pół godziny !
- Już jesteśmy - powiedziałam, na co wszyscy odetchnęli - A tak poza tym to szliśmy niecałe 5 minut.
"Chłopcy", bo inaczej nazwać tych dzieci nie mogę, od razu wbiegli na teren wesołego miasteczka. Kiedy już mieli bilety, razem z Jasonem wypróbowywali wszystkie atrakcje.
Ja oraz Nathan kupiliśmy sobie watę cukrową, usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy rozmawiać.
- Jak myślisz ? - zaczął Nath - Kiedy się znudzą ?
- Jak mam być szczera, to nigdy
Spojrzeliśmy na siebie, po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
- Mówiłem Ci już, że Cię kocham ?
- A jeśli nie ?
Uśmiechnęłam się i zbliżyłam do niego.
- Kocham Cię, Vicki
- Dzięki
- Czekaj... - odsunął się - dzięki ?
- Też Cię kocham, Nathan
Położyłam dłoń na jego policzku i przyciągnęłam do siebie łącząc nasze usta w pocałunku. Z drugiej ręki wypuściłam watę cukrową i przyłożyłam rękę do jego kolana, na co Nath objął mnie w pasie. Nie, nie zamierzaliśmy się obściskiwać kiedy dzieciaki na nas patrzą. Przerwał nam Jason.
- Co.. Wy robicie ? - spytał niepewnie
- My ? - Nathan oblizał usta - Nic ! A.. Ty jak się bawisz ?
- Jest okej, ale mogło być lepiej
- Lepiej ? Ja stawiam, a Ty narzekasz ? - zirytowałam się
- No bo moja siostra już się ze mną nie bawi
- Aww - wstałam z ławki, wzięłam brata za rękę i pobiegłam z nim do jakiejś strzelanki - Umiesz w ogóle się tym posługiwać ? - spytałam, gdy dostał do ręki pistolet na kabel...
- Vicki, oglądam takie coś jak telewizja - uśmiechnął się jakby to było oczywiste
- Niech będzie
Zmierzwiłam mu włosy sprawiając, że krótka grzywka opadła mu na błękitne oczy. Wystawiając język w skupieniu strącił z podestu wszystkie puszki. Przytuliłam go, gratulując.
- Telewizja to jednak czegoś uczy - zaśmiałam się
- Jaka nagroda ? - spytał chłopak, który miał mniej więcej tyle samo lat co ja i był wyraźnie znudzony staniem i rozdawaniem maskotek
- A masz dinozaura ?
- Jasne, młody, trzymaj
Podał mu zabawkę.
- Wow, ekstra ! Dzięki, idę się pochwalić Nathanowi ! - Jason pobiegł w stronę mojego chłopaka
- Nathanowi ? To już wiem, skąd Cię kojarzę - podjął znów ten koleś
- Skąd ? - podeszłam bliżej
- Jesteś z Sykesem. Mówią o tym media, gazety, internet. Trudno Cię nie znać. Jeszcze tylko Waszego synka nikt nie widział.
- Jeśli ktoś nie ma dostępu do internetu.. a nie, przepraszam wymieniłeś tą opcję. Raczej ktoś nie umie z niego korzystać, nie ma zdjęć naszego synka.
- Ja widziałem - powiedział dumnie - Podobny do mamusi. Będzie rwał dupy w przyszłości.
- Nie dupy, tylko dziewczyny.
- I pewnie będzie pyskaty jak mamusia. A myślałem, że Ci wszyscy dziennikarze tylko przedstawiają Cię w takim złym świetle.
- Poprawka, przedstawiali.
- Racja, mój błąd - uniósł dłonie w geście obronnym
- Vic, kochanie, idziesz ? - usłyszałam za sobą Nathana
- Tak, idę - oddaliłam się nie spuszczając wzroku z chłopaka zza lady i poszłam wraz z grupą przyjaciół i bratem do mieszkania.
______________________________________
Dzisiejszy krótki, wiem, ale strasznie długo
już nie było nowego rozdziału i po prostu
musiałam dodać :)
Mam nadzieję, że się podoba.
W dalszym ciągu nic się nie zmieniło:
5 komentarzy = następny rozdział
Btw, MAMY JUŻ 101 ROZDZIAŁÓW <3
DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO <3
Wasza Vicki ; *
poniedziałek, 15 kwietnia 2013
Beliebers!
Kochani!
Jeśli czytają to jacyś Beliebers
BŁAGAM
zajrzyjcie na tego bloga :
U Smile I Smile
Jest to blog o Justinie
Prowadzę go razem z moją przyjaciółką, ALi (@ali_thewanted)
Proszę, zajrzyjcie ;**
Wasza Vicki ;*
Jeśli czytają to jacyś Beliebers
BŁAGAM
zajrzyjcie na tego bloga :
U Smile I Smile
Jest to blog o Justinie
Prowadzę go razem z moją przyjaciółką, ALi (@ali_thewanted)
Proszę, zajrzyjcie ;**
Wasza Vicki ;*
niedziela, 24 lutego 2013
Rozdział 100
Oddałam Jaya w ręce Alice, a sama poszłam do sypialni. Położyłam się na łóżku i przysunęłam do twarzy poduszkę Nathana. Przez te trzy miesiące zdążyła nasiąknać jego zapachem. Hugo Boss szary. Tylko on go używał ze wszystkich moich znajomych i ludzi, których znałam. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Vic - to była Ali.- Siva właśnie karmi małego. Jeśli nie masz nic przeciwko, pojadę do domu, przebiorę się i wrócę do ciebie.
- Przecież nie musisz traktować mnie jak małe dziecko
- Ale Ty masz małe dziecko i potrzebna Ci teraz pomoc
- Poradzę sobie
- Wiem, że nie
Podeszła do mnie, pocałowała w głowę i wyszła. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, co by było gdyby. Czy Nath byłby teraz w domu gdyby nie moja głupota? Odtrąciłam go mimo iż strasznie go kocham. Jestem idiotką! Nie mam pojęcia dlaczego wciąż to robię, dlaczego go odpycham. On i Jay są dla mnie wszystkim. Nagle do pokoju wszedł Siva.
- Młody nakarmiony, Alice zaraz przyjedzie, a mojego telefonu jak nie było tak nie ma
- Dałam go Ali
- Trzeba było mi powiedzieć zanim zadzwoniłem do Toma
- Problem ?
- Duży. Tom miał pogadać z Maxem i Jayem, którzy mieli do mnie oddzwonić
- ojejku, straszne
- No bardzo
Spojrzałam na niego. A raczej na wypukły kształt w jego spodniach. Nie, zboczeńce -..- Spojrzałam na kieszeń.
- a może sprawdzisz w prawej kieszeni ?
- Przecież nie jestem taki głupi, poza tym już..
W pokoju rozległ się cichy dźwięk. Miałam racje, telefon był uwięziony w jego kieszeni.
-....sprawdzałem - dokończył.
- Nie sądzę
Znów się położyłam, a Siva odebrał. Niecały kwadrans później miałam gości. Byli nimi Max, Jay i Tom, a także Alice. Przyjaciółka od razu przyszła do mnie, do sypialni, gdzie ciągle leżałam na łóżku mocząc poduszkę Nathana łzami. Płakałam odkąd tylko wróciliśmy ze szpitala. Nie byłam długo sama z Ali, bo w końcu do pokoju zawitał Jay. Później jeszcze Tomax. Jay mnie przytulił i wszyscy usiedli obok na łóżku.
- To moja wina - szeptałam.
- Vicki, nie mów tak, jakby Nathana już nie było - powiedział Tom
- Ale to moja wina. Gdyby nie ja, Nath leżałby teraz obok mnie i przytulał
- Vic, to nie jest Twoja wina - wtrącił Max
- Nathan zrobił to tylko i wyłącznie z własnej głupoty. Ty nie masz w tym najmniejszego udziału - odezwał się Jay
- Ale to ja go do tego zmusiłam. Sam powiedział, że zrobił to, żebym się nim w końcu zainteresowała. To jest moja wina
Spojrzałam każdemu głęboko w oczy. Chłopacy odwracali wzrok. Normalka. Jay i Alice ciągle mnie przytulali. Wspaniale jest mieć takich przyjaciół. Nie chodzi mi tylko o tą dwójkę. Tom, Jay i Ali w końcu poszli do salonu. Ja zostałam z Maxem. A raczej on ze mną.
- Nie musisz się nade mną litować - powiedziałam.
- Vicki, nie bądź śmieszna. Nikt się nad Tobą nie lituje. Staramy się tylko pomóc. A Nathanem się nie przejmuj
- Skąd wiesz o Nathanie? O tym jak mnie potraktował?
- Siva wszystko nam powiedział. Współczuję Ci. Nie wiem co bym zrobił, gdybym zobaczył Michelle nieprzytomną, a wokół niej te wszystkie tabletki... - westchnął.
Max usiadł obok mnie i przytulił. Do pokoju wszedł Jay i Max stwierdził, że nas zostawi. James usiadł obok mnie i spojrzał w oczy. Położyłam się. On zrobił to samo. Leżeliśmy tak obok siebie i pierwszy raz tego dnia uśmiechnęłam się.
- Lubię kiedy się uśmiechasz
- Wow, Jay romantyk...
Nagle położył dłoń na moim policzku, przybliżył się i pocałował delikatnie. Na początku odwzajemniłam pocałunek, ale wiedziałam, że źle robię.
- Jay przestań - oderwałam się od niego.
Przyjaciel wstał i złapał się za głowę.
- Co ja zrobiłem?
- Nic nie mów. To zostanie między nami, a my o tym zapomnimy
- Musimy
Spojrzał jeszcze na mnie i wyszedł z pokoju. Słyszałam jak tłumaczy się na korytarzu:
- Słuchajcie, ja już będę leciał - mówił.
- Odwieźć Cię ? - spytał Max
- Nie no. Przecież mam własne auto
- Ale czemu chcesz już iść ? - spytał Tom. - Myślałem, że razem pojedziemy do szpitala zobaczyć się z Nathanem
- Coś mi wypadło. Muszę jechać do Nottingham
- Teraz ? Przecież to trzy godziny drogi stąd ! Nie będziemy na Ciebie czekać - oburzył się Siva. - Jeśli nas tutaj nie będzie, znajdziesz nas przy naszym przyjacielu, który próbował... nie ważne
- Serio muszę lecieć. Mama do mnie dzwoniła
Brawo, Jay. Zawodowy kłamca z Ciebie. Już widzę jak drapiesz się po głowie z zakłopotania.... znaczy się z dumy.
- No dobra - odpuścił Tom. - Ale wracaj szybko. Nath nas teraz potrzebuje cokolwiek mu odbiło
Usłyszałam stukanie trampek o panele w korytarzu aż w końcu lekkie trzaśnięcie drzwiami. Przebrałam się w świeżą parę czarnych jeansów, mimo iż było gorąco. W końcu mamy maj. Na górę założyłam przewiewną białą koszulkę bez rękawków. Wyszłam z pokoju boso stąpając po chłodnych panelach. Zajrzałam do salonu. Na kanapie siedzieli Tom i Alice, w kuchni krzątał się Max, a Siva chodził w tę z powrotem. Gdy już rozejrzałam się po pokoju wszystkie spojrzenia spoczęły na mnie.
- Która jest godzina ? - spytałam kompletnie zdezorientowana.
- Jest już późno - odezwała się przyjaciółka.
- Może nie powinniśmy do niego jechać ? - zaczął Tom i wszyscy na niego spojrzeli. - Chodziło mi jedynie o to, że mógłby być zmęczony
- Tommy ma rację - przyznała Ali.
- Więc jedziemy jutro ? - spytał Max.
- Na to wygląda. Dobra, zbieramy się - powiedział Seev patrząc znacząco na swoją narzeczoną. - Dobranoc, trzymajcie się
Para pocałowała się na rozstanie i w końcu w mieszkaniu zostałam tylko ja, Alice i mój synek.
- Chyba o Tobie zapomnieli - zauważyłam idąc do kuchni.
- Nie zapomnieli, bo zostaję na noc
Odwróciłam się i spiorunowałam ją wzrokiem. Psychicznie chora jestem, jeżdżę na wózku i w dodatku moczę się w nocy. Taaa, bo ja potrzebuję opiekunki.
- Nie potrzebuję pomocy przy dziecku - widziałam jak otwiera buzię. - Sama ze sobą też jakoś wytrzymuję
- Wiedziałam, że jak Siva Ci to zaproponuje, to się nie zgodzisz. Vicki pozwól nam...
- Zaopiekować się Tobą i Twoim dzieckiem ? - przerwałam jej. - Właśnie, to moje dziecko. Ja też sobie radzę. Nie potrzebuję opiekunki !
- Vicki o to nam właśnie chodzi. Nie radzisz sobie. To widać na kilometr !
- To jakim cudem ze mną wytrzymujecie ?
- Bo jesteś naszą przyjaciółką, częścią rodziny. Każdy kocha Cię najmocniej jak tylko może. Wyjątkiem jest Nathan. Nikt nie kocha Cię bardziej niż on
- Ale widzisz co ta miłość z nim robi. Oszalał. W dodatku leży w szpitalu. A to jest moja wina
- Vic, to nie Twoja wina ! Nie masz w tym najmniejszego udziału. Zrobił to, bo go odtrąciłaś. On sam już nie wie co robić. Kocha Cię. On by się zabił dla Ciebie !
- No. Przedsmak widziałam - nalałam sobie wody do szklanki.
- Zrozum, że każdy chce jak najlepiej. A Nath... - westchnęła. - On po prostu musi odpocząć. Nieprzespane noce, kłótnie, plotki. To go już powoli wykańcza. Oboje musicie wyluzować i w końcu się pogodzić. Kochasz go ? - milczałam. - No kochasz ?
- Tak ! - krzyknęłam. - W ogień bym za nim skoczyła ! Co mam jeszcze powiedzieć ? Że odkąd tylko go poznałam, w moim życiu nie ma ważniejszego mężczyzny od niego ? Oczywiście wykluczam mojego ojca, brata i syna. Jestem idiotką. Nie dość, że odtrącałam tak cenny skarb, to jeszcze pocałowałam Jaya. Jak ja mu to wytłumaczę ? Wkurzy się. Bardzo. Boję się jego reakcji. Boję się, że... że on mnie zostawi. W końcu tym razem naprawdę go zdradziłam
Przyjaciółka przyglądała mi się z otwartą szeroko buzią. Gratuluję, Vicki, jest przypał. Wygadałaś tajemnicę, którą kazałaś nawet Jayowi zachować dla siebie. Głupia jesteś. Z poważaniem Twój głos wewnętrzny, który zawsze mówi Ci jaka jesteś beznadziejna, a Nathan seksowny.
- Całowałaś się z Jayem ?!
- To była tylko sekunda. Oboje tego nie chcieliśmy. Tak wyszło
Podeszła do mnie i przytuliła. Wiedziała przez co przechodzę. Chociaż szczerze mówiąc wątpię. Jej narzeczony nie połknął różnych tabletek, ona nie próbowała skoczyć z mostu i utopić się w wannie po pijaku, jak również, nie musi teraz sama wychowywać dziecka. Ma idealnego narzeczonego. I tego jej zazdroszczę. Kiedy ja myślałam, że Nathan chce mi się oświadczyć, zerwał ze mną. Właśnie... zerwał ze mną. Już nie jesteśmy razem. Czyli, że go nie zdradziłam.
- Nikomu o niczym nie powiem - wspomniała Ali. - To dlatego Jay się tak spieszył ?
- Wcale nie musiał jechać do Nottingham
Na chwilę zapadła cisza.
- Chciałabym pojechać do Nathana
- Nie ma sprawy. Ubierzemy się, weźmiemy Lil'Jaya. Chyba, że chcesz jechać sama. Zrozumiem
- Zostałabyś z nim ?
- Oczywiście - pocałowała mnie w policzek. - Tylko zadzwoń do mnie jak dojedziesz i wróć do domu na noc
- Dobrze
Ubrałam czarną bluzę, a włosy związałam w wysoką kitkę. Na nogi założyłam swoją znoszoną parę czarnych conversów i wzięłam do ręki kluczyki swojego land rovera. Zbiegłam na dół klatki schodowej, pchnęłam ciężkie drzwi wydostałam się na powietrze. Wyciągnęłam z kieszeni bluzy paczkę papierosów i zapalniczkę. Tak, Vicki wróciła do nałogu. Coś czuję, że nie prędko się go pozbędę. Wsiadając do auta wyrzuciłam wypalonego papierosa na chodnik i odpaliłam silnik. A więc moja komórka była w samochodzie przez cały ten czas. Mimo wszystko nawet nie wiedziałam jak się tutaj znalazła. W każdym bądź razie do szpitala dojechałam w niecały kwadrans. Podeszłam do recepcjonistki, która nie chciała przepuścić mnie dalej, póki nie podałam swoich danych. W końcu jako pani Sykes zostałam puszczona do korytarza, który prowadził do sali Natha. Otworzyłam cicho drzwi i usiadłam przy łóżku Nathana. Spał. Wysłałam wiadomość do Alice, że nie musi się martwić. Złapałam chłopaka za rękę. Pogładziłam po policzku. Wtedy otwarł oczy. Świetnie Vicki, obudziłaś go.
- Przepraszam - powiedziałam. - Śpij jeszcze
- Nie, to ja przepraszam. Potraktowałem Cię strasznie. Wybaczysz mi ?
- Oczywiście, że tak - uśmiechnęłam się.
- Nic poważnego mi nie jest, więc jutro wypisują mnie ze szpitala. Mogę wrócić do mieszkania, prawda ?
- Jest przecież Twoje
- Jest nasze
Wdrapał się na łokcie, musnął dłonią mój policzek i pocałował. Ohh nareszcie ! Jadąc tu nie mogłam się doczekać tej chwili. Usiadłam na skraju łóżka i wplątałam palce w jego brązowe włosy.
- Wiem, że to nie najlepszy moment, ale ... - zaczął. - Vicki ?
- Nathan ?
- Zostaniesz moją dziewczyną ? Znowu...
- No pewnie, głuptasie
Przytuliłam się do niego i oznajmiłam, że przyjadę rano. W końcu muszę go stąd zabrać.
Kiedy wróciłam, w mieszkaniu panowała cisza.
- Ali ? - szepnęłam.
Czyli śpi. I faktycznie tak było, kiedy zobaczyłam ją śpiącą na moim łóżku. Uśmiechnęłam się i wzięłam synka na ręce. Przytuliłam go i poszłam do salonu. Nie, nie obudziłam go. Gaworzył, więc nie chciałam, aby przeszkadzał przyszłej mamusi w drzemce. Poszłam z nim do salonu. Zapaliłam lampkę, która dawała co prawda mało światła, ale jakoś się odnalazłam i położyłam malucha na kanapie. Sama podeszłam do blatu w kuchni. Dawno nic nie jadłam, głód powoli mi dokuczał. Zalałam ciepłą wodą jakąś chińską zupkę, chyba pomidorową, bo była czerwona. Najbardziej lubię z tego makaron. Nie wiem czemu. Tak jakoś. Nath nauczył mnie jak zjeść jeszcze taki chrupiący zanim nasiąknie wodą. Kiedy zjadłam, kubek z resztkami po zupie trafił na stolik. Lil'Jay był nieobecny, również zasnął. Zaniosłam go więc do jego pokoiku i położyłam do łóżeczka. Wróciłam do salonu. Zdjęłam buty, choć sama nie wiem po co. Założyłam kaptur od bluzy i wyszłam na balkon. Nie grzeszył wielkością, ale przynajmniej był przytulny. Uroki mieszkania w bloku, kamienicy, szeregowcu... cokolwiek to było ! Brudząc białe skarpetki stąpałam po zimnych kafelkach. Usiadłam na nich i oparłam się o ścianę. Oglądałam z niej jedną z ulic Londynu. Oczywiście dużo ruchu. Co chwilę przejeżdżało auto, przechodził jakiś człowiek i wlókł za sobą psa. Ja nigdy nie miałam zwierzątka. Zapaliłam papierosa i uśmiechnęłam się pod nosem. Znów mam dla kogo żyć. Już nie jestem niczyja. Znów do kogoś należę i czuję się z tym świetnie. Kocham Nathana jeszcze bardziej. Nie wiem, jak on mógł powiedzieć, że moje uczucie nie jest już takie silne i ciągle gaśnie. Rzuciłam papierosa na ziemię obok siebie, przygniotłam go palcem. Wstałam i wróciłam do domu. Zdjęłam swoje brudne skarpetki i wrzuciłam je do kosza w łazience. Trzeba było zostać w trampkach. Związałam włosy w koka, rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic. Gorąca woda spływała po mojej twarzy, brzuchu. Wyszłam z łazienki odziana w ręcznik. Ciemna sylwetka na korytarzu przyprawiła mnie o lekki zawał serca.
- Max, ja Cię kiedyś zabiję ! - "wykrzyknęłam" szeptem
- Przepraszam - zapalił światło i podszedł bliżej. - Słyszałem, że byłaś u Nathana
- Skąd ?
- Dzwonił do mnie
- Nie miał telefonu
- W szpitalu mają. Poprosił pielęgniarkę, bo chciał ze mną pogadać
- Z Tobą - powiedziałam cicho.
- Mówił, że znowu zdobył się na odwagę, żeby poprosić Cię o chodzenie
- Skoro mowa o chodzeniu. Chodź do salonu, Ali śpi
Poszliśmy do pokoju i usiedliśmy na sofie. Wtedy przypomniało mi się, że mam na sobie tylko ręcznik.
- Poczekaj chwilkę
Najciszej jak mogłam weszłam do sypialni, gdzie spała przyjaciółka. Wzięłam z szafy jakieś czarne rurki, biały t-shirt. Z pewnością Nathana. Szybko się ubrałam i wróciłam do salonu, bo Max na mnie czekał.
- Lubisz nachodzić ludzi w nocy, prawda ? - spytałam i usiadłam obok niego.
- Nie wszystkich. Tylko Ciebie
- I w międzyczasie nie dajesz mi spać ?
- Jak Nath ?
- Przecież do Ciebie dzwonił
- Mówił tylko, że znowu jesteście razem i mam tutaj przyjechać
- Po co ?
- Martwi się. Nie chce, żebyś była sama w domu
- Nie jestem sama. jest Jay i Alice
- Jay ?
- Mam syna, jakbyś zapomniał
- Twój syn ma to samo imię, co kumpel, który się do nas nie odzywa
- Jak to ?
- Wyjechał do Nottingham i nie dał znaku życia. Jutro Tom do niego jedzie
- Sprawdzić, czy jeszcze żyje ?
- Żyje na pewno. Godzinę temu dodał tweeta, że idzie do baru
- W środku nocy ? Cóż, przynajmniej mamy od niego jakieś informacje
- Szkoda, że nic nam nie powiedział
- Skoro idzie do baru - ma powód !
- Tylko jaki... - zaczął rozmyślać, a Lil'Jay płakać.
- Idź już - powiedziałam. - Ja mam na głowie dziecko i przyjaciółkę
- Ale Nathan mówił...
- Że masz zostać, wiem. Ale jedź do domu
- A co jeśli Wam się coś stanie ? Będę miał Was na sumieniu
- Jedź już
Po chwili przytaknął i wyszedł z mieszkania. Zamknęłam za nim drzwi i pobiegłam do dziecka. Kiedy się uspokoił, nakarmiłam go, przebrałam pieluszkę i zaniosłam do łóżeczka. Sama wróciłam do salonu i zasnęłam.
Rano, dosyć wcześnie, otworzyłam oczy. Dopiero świtało. No i spałam w ciuchach. James też nie spał. Ubrałam go więc w spodenki, jakąś bluzkę na długi rękaw i skarpetki. Sama tylko się uczesałam i założyłam buty. Wzięłam kluczyki do auta, małego na ręce i wyszłam z mieszkania starając się nie obudzić Alice. W aucie zapięłam synka w foteliku i ruszyłam do szpitala.
Nathana od razu wypisali. Wymieniłam groźne spojrzenie z recepcjonistką i wyszliśmy z budynku. Nath nie zgodził się, żeby James jechał z tyłu w foteliku. Musiał trzymać go na kolanach, przytulać go. Uśmiechnęłam się na ten widok.
- Jesteście do siebie bardzo podobni - zauważyłam.
- Mówisz jak moja mama, Twoja mama i jeszcze Jess
- Wszystkie się znają na rzeczy
- Albo się zgadałyście
Zadzwonił mój telefon. O wilku mowa.
- Hej Jess ! - zawołałam, gdy odebrałam.
- Cześć, przepraszam, że tak wcześnie
- I tak już nie śpię. Co u ciebie ?
- Dobrze... chyba. Jak Nathan ?
- Właśnie jedziemy do domu. Wszystko z nim w porządku
- Ulżyło mi ! Cieszę się, że nic mu nie jest
- Oprócz głupoty ? Tak, ja też się cieszę
- Ughh... muszę kończyć. Idę do szkoły
- Biedactwo. Trzymaj się. Pa !
- Pozdrów Nath'a i Jaya
Rozłączyłam się.
- Dzwoniła Jess - poinformowałam chłopaka. - Macie pozdrowienia
- Jesteś piękna
- A z Tobą na pewno wszystko okej ? Mogę jeszcze zawrócić do szpitala
- Jesteś idealna
- Nath ?
- I jesteś moja
Zatrzymałam się na czerwonym, a chłopak mnie pocałował. Roześmiałam się.
- Mógłbym Ci jakoś wynagrodzić to wszystko co zrobiłem ?
- Nie sądzę - udałam grymas.
- Trudno, bo już coś zaplanowałem
- Kiedy ? - ruszyłam po ukazaniu się zielonego światła.
- Nie mogłem spać w nocy. Miałem wyrzuty sumienia
- Przestań - szturchnęłam go lekko w ramię.
- Mówię serio. Nie potrafię sobie wybaczyć, że...
- Nie ważne - przerwałam mu wymuszając uśmiech. - Zapomnijmy o tym wszystkim
- Ale ja nie mogę
- Postaraj się. Chyba nie chcesz tego rozpamiętywać ?
- Nie, oczywiście, że nie
- Ja również. Więc teraz zajmij się naszym synem i nic już nie mów
Dotarliśmy do domu w momencie, gdy Ali wychodziła z łazienki.
- Gdzieście byli ? - spytała.
- Ja w szpitalu - Nath podniósł ręce w geście niewinności.
- Ja też - przyznałam się. - Jaya wzięłam ze sobą, bo on nie spał, a Ty tak. Wyobraź sobie konsekwencje, gdybym go zostawiła. Czemu wstałaś tak wcześnie ?
Odłożyłam kluczyki na stół w salonie i poszłam do sypialni. Musiałam się przebrać.
- Vic, czy to mój t-short ? - krzyknął za mną Nath.
- Tak, kochanie, to Twoja bluzka ! Ali ? Odpowiesz ?
Wyjęłam z szafy koronkową, czarną spódniczkę, białą bluzkę i jeansową koszulę.
- Zgłodniałam po prostu - odpowiedziała w końcu przyjaciółka.
Chciałam iść do niej do kuchni, ale przy drzwiach od sypialni Nath złapał mnie w pasie.
- Co powiesz dzisiaj na kolację ? - wyszeptał mi do ucha bardzo kuszącym głosem.
- No nie wiem - droczyłam się z nim. - A z jakiej okazji ?
- Z okazji naszej spóźnionej rocznicy
- Ale my jesteśmy razem od wczorajszej nocy
- Od roku. To była tylko krótka przerwa. Jak widać nie możemy bez siebie żyć
- Oj nie, nie możemy
- To jak ? Zgadzasz się ?
- Może
- Czyli tak czy nie ?
- Może
- Lubisz mnie wkurzać, prawda ?
- Zdecydowanie !
Poklepałam go po policzku i uciekłam do Alice. Coś kroiła, coś wrzucała co miski.
- Co robisz ? - spytałam.
- Sałatkę
- Nie łatwiej iść do jakiejś knajpy i zamówić sobie coś na wynos ?
- Jestem w ciąży - powiedziała powoli, patrząc na mnie z pogardą.
- Spokojnie, jeszcze tylko cztery miesiące.
Wieczorem zaczęłam się szykować. Pomyślałam, że skoro to kolacja z okazji rocznicy, muszę wyglądać jakoś elegancko, stylowo i ładnie. Nathan ubrany w czarne spodnie, białe conversy, biały t-shirt i czarną bluzę, stał przy garach. Tylko po co jak wychodzimy ? Chyba wychodzimy. Ale skoro mieliśmy zostać w domu, to myślałam, że ten znakomity szef kuchni ugotuje kaczkę, albo coś tego rodzaju. Kiedy jednak podeszłam... W garnku była woda i trzy jajka ! Plus dla Ciebie, Sykes, za planowanie romantycznej kolacji. -.-
- Spokojnie - zaśmiał się widząc moje rozczarowanie. - Wychodzimy do restauracji
- To po co te jajka ?
- Dla Ali. Skoro ma się zajmować dzieckiem, dam jej dodatkowy problem
- Nic nie rozumie ! Możesz od początku ?
- Wkroję jej jajka do "dietetycznej" sałatki z samą sałatą, pomidorami i ogórkiem
- Jesteś żałosny
- Dziękuję - odpowiedział z uśmiechem.
- Obraziłam Cię
- Wiem
- Więc czemu podziękowałeś ?
- Bo to oznacza, że popierasz mój niecny plan
- Ona się wkurzy
- Wiem
- Na Ciebie
- Wiem
- I na mnie
- Wiem
Podeszłam i wyłączyłam gaz.
- Ej ! Co robisz ?!
- Popieram Twój niecny plan - zadzwonił dzwonek do drzwi. - A teraz idź otworzyć
Nath posłusznie, lecz z przygnębioną miną, pobiegł otworzyć drzwi.
- Sorry, Jus, ale wychodzimy na kolację - usłyszałam. - Może wpadniesz jutro ?
- No, rzeczywiście szkoda, bo obiecałeś mi, że poznam Vicki
- Właściwie... - chwila ciszy. - Dobra, wchodź !
Ok. Dwóch... poprawka trzech mężczyzn jest w moim domu. Nathan, James i jakiś Jus. Kiedy wylewałam wrzącą wodę do zlewu, oparzyłam się i na dodatek syknęłam z bólu... właśnie przy nich. Tylko byłam odwrócona tyłem. Tak, moje maniery są powalające.
- Vic ? - zawołał Nath. - To jest Justin
Powoli odstawiłam garnek i z palcem w buzi się odwróciłam. Zaczęłam oddychać szybciej, zrobiło mi się gorąco i na dodatek zaczęłam piszczeć.
- Tak, to ja, Justin Bieber - powiedział towarzysz Natha.
- Stary, ona nawet na mój widok się tak nie cieszy
- Mogę... mo...mogę...mogę Cię...przy...przytulić...mogę ? - wyjąkałam.
- No pewnie ! - rozłożył ramiona, w które po sekundzie wpadłam trzęsąc się ze szczęścia. - Tylko nie rób nic niestosownego. Wiesz, ja mam dziewczynę, Ty chłopaka
- Czyżby ? - spytał ironicznie Nathan.
Uśmiechnęłam się do obydwu i starałam opanować kiedy wreszcie odeszłam na metr od Justina.
- Coś jakoś ładnie pachnie - zauważył z uśmiechem. - Albo ktoś
- Nath kupił mi na gwiazdkę Someday
- Ona się tym psika trzy razy dziennie !
- Bo to super perfum !
Justin przyglądał się nam i śmiał pod nosem. Nasza wymiana zdań na temat jego perfum było bardzo interesująca, jednak po chwili się zakończyła.
- Vic, robisz mi wstyd przy kumplu
- Wstyd ? - włączył się Bieber. - Nie ma mowy ! Ona jest urocza !
- Ej ! Ej ! Ej ! Uważaj sobie ! Ona jest także moja !
- Chłopcy - zaczęłam. - nie kłóćcie się o mnie. Zaraz przyjdzie moja przyjaciółka. Nie chcę, żeby zastała Was jak bijecie się w salonie
Ominęłam ich i poszłam do sypialni. Zakluczyłam drzwi nie ryzykując, że ktoś wejdzie i wyjęłam z komody różową sukienkę bez ramiączek i do tego dopasowałam pasek i jakąś małą torebkę.
Założyłam czarne, lekko połyskujące szpilki, które już od rana mnie wołałby i poszłam do łazienki. Na twarz nałożyłam puder, róż na policzki, brzoskwiniową pomadkę na usta, a co do oczu to pomalowałam je na lekki brąz, zrobiłam kreskę i wytuszowałam rzęsy. Włosy rozczesałam i wyprostowałam, co nie zajęło mi wiele czasu. Gotowa poszłam do salonu. Chłopacy siedzieli na sofie i grali na xboxie. Dzieci, pomyślałam. Przewróciłam oczami i usłyszałam dzwonek do drzwi, po raz drugi tego wieczoru. Byli to Alice i Siva, którzy przyszli opiekować się Jamesem.
- Ślicznie wyglądasz - przyjaciółka puściła do mnie oczko.
- Dziękuję
- Powodzenia na randce - Seev poklepał mnie po ramieniu. - Kto wie, czy czasem do domu z pierścionkiem nie wrócisz - uśmiechnął się chytrze.
Ale, że niby ZARĘCZYNY ?! Rety, jak ja o tym marzę ! Ale przecież, gdyby to było prawdą, Siva siedziałby cicho.
Wróciłam do salonu. Podszedł do mnie Nath.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział, a ja i Ali wybuchnęłyśmy śmiechem. - Serio. Co w tym zabawnego ?
- Nic - odezwał się Justin. - Powiedziałbym to samo
Podszedł do nas, ale Nathan spiorunował go wzrokiem. Lekko się zamachnął, ale Jus zdążył się nachylić. Przyznam, że miałam z nich niezły ubaw. Chwile udawali, że potrafią się boksować.
- Nathan, kocie, chyba o czymś zapomniałeś - wspomniałam na co przestali się "bić".
- Przecież nie kazałaś wrzucać jajek do sałatki Alice
- Chciałeś wrzucić tam jajka ? - oburzyła się przyszła mama. ^^
- Ja...no...więc... Vicki ?! - jąkał się Nath i patrzył na mnie błagalnie.
- Tak, Nathan chciał Ci zrobić na złość i wkroić jajka do Twojej dietetycznej sałatki, zwanej "Sałata, pomidor, ogórek", ale strasznie Cię za to przeprasza, tylko mu jakoś mowę odjęło - powiedziałam na jednym wydechu.
- No niech mu będzie. Przyjmuję przeprosiny. Przecież to mój brat
- Ali ? Nath ? Czy ja o czymś nie wiem ? - Seev był tak samo zszokowany jak ja.
- No tak sobie powiedzieć nie można ?
- Macie coś do mojej siostry ? - odezwał się Nathan. - Moja siostra jest spoko !
- A niedługo z niej coś wyjdzie i też będzie spoko, tylko trochę mniej - żartowała przyjaciółka gładząc się po brzuchu.
- Dobra, obiecałem mojej dziewczynie kolację, to jedziemy - podjął Nath.
- Naprawdę ? Jedziemy ? Teraz ? - tak, to ironia. - Myślałam, że nigdy z tego mieszkania nie wyjdziemy !
- Nie marudź, Vic
Pociągnął mnie za rękę do drzwi. Pomachałam tylko Justinowi, Alice, Sivie i Jamesowi ze smutną minką, jakby mnie na kolonie brali. Wsiadłam do wypasionej limuzyny i nie mogąc pozbyć się uśmiechu z twarzy, patrzyłam na Natha.
- Wszystko zorganizowałeś w jeden dzień ? - spytałam.
- W jedną noc, chciałaś powiedzieć
- W nocy to wszystko załatwiałeś ?
- Nie - wyszczerzył zęby. - To było zaplanowane już pół roku temu
- Pół... pół roku temu ?! - otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia.
- Nie mogłem się doczekać naszej pierwszej rocznicy i wszystko zorganizowałem. Chciałem, żeby było idealnie. Tak idealnie, jaka Ty jesteś
- Nie jestem idealna
- Jesteś - spojrzał uwodzicielsko w moje oczy. Trochę się chyba zarumieniłam.
- Nikt nie jest idealny, Nath
- Ty jesteś. Jako jedyna na całym świecie i w moim sercu
Nachylił się nade mną, wplątał dłoń w moje włosy i pocałował namiętnie. Zsunął rękę do mojego ramienia, a chwilę później była już w mojej talii i przy udzie. Położyłam się na siedzeniach, a Nathan na mnie. Przerwał nam jednak lekki błysk fleszy za oknem i dźwięk opuszczającej się szyby ze strony kierowcy. Spojrzał ze zdziwieniem w lusterko, z którego idealnie nas widział.
- Już jesteśmy - powiedział z zakłopotaniem.
- A szkoda - dodał cicho Nath. - Gdybyśmy jechali troszkę dłużej...
- Nie kończ - przerwałam mu i zepchnęłam go z siebie poprawiając sukienkę i włosy. - Teraz muszę się na nowo pomalować
- Przecież wyglądasz ślicznie - chłopak ponownie położył dłoń na moim udzie.
- Daj spokój - założyłam małe, ledwie widoczne kolczyki - Nie będę się z Tobą kochać w limuzynie !
Dobra, wykrzyknęłam to trochę za głośno. Nath złapał mnie za rękę i otworzył drzwi. Przez przyciemnione szyby flesze nie były tak oślepiające jak teraz. Przysłoniłam dłonią oczy i lekko się skrzywiłam. Po raz drugi tego wieczoru poprawiłam sukienkę, która lekko zsunęła się ze mnie podczas.... jazdy. Trzymając dłoń Nathana, wysiadłam elegancko z limuzyny i uśmiechnęłam się do paru obiektywów.
- Zróbmy nasze własne, małe show. Co Ty na to ? - spytał chłopak.
- Co ?
Odpowiedzi słownej nie uzyskałam, natomiast Nath przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Kiedy się od siebie odkleiliśmy (pożywka dla mediów, oj i to duża), poprawiłam Sykesowi krawat, w którym wyglądał uroczo i weszliśmy do restauracji. Było duża, urządzona na bogato. Na środku sali znajdował się pięknie podświetlony stolik dla dwojga, do którego prowadziły płatki róż. Zauważyłam, że nie ma tam nikogo oprócz nas i zapewne obsługi.
- Wow - zaniemówiłam. - To jest...
- Super, nie ? - dokończył za mnie chłopak.
- No !
- Chodź - wyszeptał.
Zaprowadził mnie na środek parkietu, na którym znajdował się stolik. Kiedy siadałam, Nathan jak prawdziwy dżentelmen, przysunął mi krzesło. Hah, romantyk. Zjedliśmy jakąś przystawkę i danie główne. Potrawy były wyśmienite ! W życiu nie jadłam czegoś tak dobrego.
- Chcę, abyś czuła się dziś wyjątkowo - mówił co chwilę.
Ale ja zawsze przy nim czuję się wyjątkowo. Choć przyznam ten wieczór zrobił na mnie duże wrażenie. A Nath zaplusował. Może nawet należy mu się jakaś nagroda ? Kręgle ? Wesołe miasteczko ? Jeszcze pomyślę. Byle nie dziś. Dziś chcę myśleć tylko o nim. O moim Nathanie. Nagle usłyszałam piosenkę, która zwykle skłania mnie do płaczu. Sykes uklęknął przy mnie, pocałował moją dłoń... Może Seev miał rację ?! A jeśli ?! Jeśli Nathan właśnie mi się oświadcza ?! Moje serce zabiło mocniej, zrobiło mi się gorąco, ledwo oddychałam.
- Zatańczysz ? - spytał.
-.-
- Oczywiście ! - wymusiłam uśmiech.
Pogadam z Sivą kiedy wrócę do domu. Teraz niech trwa ten wieczór. Przytuliłam się do Nathana i zaczęłam stąpać nogami w rytm, jaki wydawał fortepian. Nagle światło padło na jeden ze stolików w rogu sali. Siedział tam uśmiechnięty Justin. Odwzajemniłam uśmiech i przytuliłam Sykesa mocniej. Bieber zaczął śpiewać "Nothing Like Us". O mało co się nie poryczałam. Lecz usłyszałam ciche "tylko nie płacz, kochanie" z ust Natha. Kiedy Justin skończył śpiewać, jedyne światło na sali znów padło na nas.
- Miłej rocznicy, zakochańce - i ten śmiech piętnastolatka.
Chwilę później usłyszałam pisk fanek, bo Justin najwyraźniej opuścił lokal i znów byłam w nim tylko ja, Nathan i obsługa. Usiedliśmy przy stole i zjedliśmy deser truskawkowy. Wpatrywałam się w jedzącego Nathana jednocześnie bawiąc się sztućcami, i myślałam, że spokojnie mógłby zastąpić mi powietrze, gdyby tylko była taka możliwość.
Po kolacji przed restauracją ulice świeciły pustkami. Wsiedliśmy znów do limuzyny i wtuleni w siebie pojechaliśmy do domu.
Na blacie w kuchni zobaczyłam schludnie złożoną i popisaną karteczkę o kolorze żółtym.
- Zabraliśmy Lil'Jaya do nas. Macie trochę czasu dla siebie. ~Ali - przeczytałam na głos.
- Skoro mamy już ten czas...
W jednej chwili zjawił się obok mnie chłopak, którego kochałam bezgranicznie. Zaczął całować moje usta, szyję, dekolt. Oddałam mu się. Cała. Jak zwykle, nie potrafiłam mu odmówić.
Rano obudziłam się na cieplutkiej poduszce. Nie, chwila, to tylko tors Nathana. Spojrzałam na niego. Jeszcze spał. Opuszkami palców dotknęłam jego policzka. Uśmiechnęłam się i starając go nie obudzić wygramoliłam się z łóżka. Wzięłam potrzebne rzeczy i poszłam do łazienki. Znów poczułam się jak prawdziwa nastolatka na wakacjach. Bez dziecka i domu na głowie. Ubrałam się w to co wzięłam z brzegu szafy. Razem nawet tworzyło fajny outfit. Włosy związałam w solidnego koka i poupinałam wsuwkami, żeby grzywka nie opadła mi na twarz.
Kiedy kończyłam zmywać makijaż z wczoraj, zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Kurwa - powiedziałam cicho i pobiegłam do drzwi.
- Cześć ! - wykrzyknęła Alice jednak ją uciszyłam.
- Nathan śpi
- Bo zaszaleliście w nocy ?
- Nie interesuj się - powiedziałam z zadziornym uśmiechem zamykając drzwi.
Jednak nie mogłam ich zamknąć, bo ktoś je przytrzymał.
- Miło tak mi przed nosem zamykać ? - ...Siva.
- Ups.. przepraszam - wpuściłam go do środka i od razu wzięłam swojego synka na ręce. - Chodź do mamusi. Jak było beze mnie całą noc ? Płakałem ?
- Spał jak aniołek - Ali pogładziła się po brzuchu. - Tylko raz obudził się na mleko
- Czyli jest okej. Da mi pospać jeszcze przez dwa, trzy lata
- On może i tak - przyjaciółka spojrzała porozumiewawczo na Seeva.
- Śmieszne - przewróciłam oczami i poszłam w kierunku sypialni.
- A Ty gdzie ?
- Jak to gdzie ? Tatuśka obudzić. Spać cały dzień nie będzie. Oj nie
Otworzyłam drzwi i ujrzałam przesłodkiego dwudziestolatka, który okrył się cały kołdrą i w dodatku zrobił uroczą minkę. Położyłam malucha na poduszce obok.
- Dobra młody, działaj - wyszeptałam.
Odsunęłam się o kilka kroków i patrzyłam jak ten mały łobuz ciągnie Nathana za włosy.
- Ałć ? - skrzywił się chłopak.
- Ohh, przepraszam - powiedziałam teatralnie i położyłam się obok niego. - Dzień dobry
Uśmiechnęłam się i pocałowałam go.
- Wiesz, że on mnie ciągle ciągnie za włosy, prawda ?
- Już go biorę
- Nie ! Co Ty ! Niech się pobawi, byleby się nie przyzwyczajał
- Raz mu pozwolisz - będzie to robił cały czas
- To jednak go weź. Pośpię sobie jeszcze
Wstałam i wzięłam Lil'Jaya na ręce. Kiedy odchodziłam Nath mnie zawołał.
- Wstanę, jak dostanę jeszcze jednego buziaka
- Stawiasz mi jakieś warunki ?
- Nie, tylko... no tak
- Rusz dupę i chodź tu - oparłam się o futrynę.
- Ładnie dziś wyglądasz
- Dziękuję. Nie podlizuj się, nie podejdę
- Zawsze ładnie wyglądasz
- Ty też wczoraj nie wyglądałeś tak źle
Wtedy za mną stanęła ta ciężarówka. ^^ Zaśmiałam się pod nosem.
- Vicki, jeśli znowu pomyślałaś o mnie "ciężarówka", to obiecuję, że gdy urodzę, zabiję Cię - powiedziała.
- Nie bądź taka. Ja Cię kocham !
Poszłam do salonu, natomiast Ali weszła do łazienki.
- Gdzie pierścionek ? - spytał Siva.
- Tyle Ci pokażę - mignęłam mu przed oczami środkowym palcem, wyminęłam i usiadłam na sofie sadzając Lil'Jaya na kolanach.
- Jakaś Ty milutka
- Taka, że aż dziecko Ci przebrać pozwolę
- Żartujesz ?! Nie ma mowy !
- Jak to nie ? Przyzwyczajaj się, bo niedługo będziesz to robił kilka razy dziennie - uśmiechnęłam się zadziornie.
- Dobra, dawaj tego małego śmierdziela - wziął młodego na ręce.
- Tylko nie śmierdziela, Irlandczyku !
- Niech Ci będzie, nie-śmierdziel
- Seev, nie przeginaj
- Problem ?
- Idź już ! W pokoju Jaya możesz go przebrać
- Oh, no co Ty ?!
Zmierzyłam go i przewróciłam oczami. Kilka minut później już wszyscy siedzieliśmy przy stole w kuchnio-salonie (bo wstawiliśmy niedawno stół, by jeść tam razem śniadanie, obiady, kolacje i różne inne posiłki), bo ustawiony był między kuchnią a salonem. Gdy zjedliśmy pyszne tosty spod ręki kuchmistrza Sivy, nasi przyszli rodzice opuścili mieszkanie numer 4, czyli moje i Nathana.
- Jak Ci się wczoraj podobało ? - spytał Nath upijając łyk z puszki coli.
- Było cudownie - uśmiechnęłam się. - Jak z bajki. Nie sądziłam, że potrafisz sam przygotować coś takiego
- No dobra, masz mnie. Nie wszystko zorganizowałem na własną rękę. Siedział w tym ktoś jeszcze - poprawił się na krześle i odchrząknął.
- Seev ? - uniosłam brwi mając nadzieję, że zgadłam.
- Strzelaj dalej
- Tom ?
- Nie ma mowy ! On nawet nie wie jak się za ugotowanie obiadu wziąć, a co dopiero rocznicę planować ! - zaśmiał się słodko, więc przygryzłam dolną wargę. Taki mój nawyk, gdy słyszę, jak on się śmieje
- Na pewno Jay !
- Nie, kochanie. To nie Jay
- Poddaję się !
- Nigdy się nie poddawaj, jeśli jesteś tak blisko celu - wyszeptał i oparł się łokciami o stół wpatrując we mnie z lekkim uśmiechem.
- Max. To był Max. To Max Ci pomógł
- Bingo ! Zgarniasz główną nagrodę !
- Główną nagrodę ? Wygrałam coś ?
- Już dawno
- Ale co ?! Powiesz mi wreszcie ?!
- Mnie
Zadziorny uśmiech i sekunda nie minęła, żeby był przy mnie. Pocałował mnie, żeby chwilę później przerwać to wybuchem śmiechu.
- Nath ? - oburzyłam się. - O co znowu chodzi ? Jak mnie wkręcasz, to...
Nie dokończyłam. Oczywiście. Przerwano mi w brutalny i niechlujny sposób. Nathan już tarzał się po brązowym dywanie, a ja wstałam i otworzyłam okno, czym wpuściłam do mieszkania cały gwar z londyńskiej ulicy.
- Musiałaś otworzyć aż okno ? - spytał, ale nic więcej z siebie nie wydusił, bo zalała go kolejna fala śmiechu. Muszę przyznać, że trochę uroczy był, chociaż dziecinny. Bardzo !
- Właśnie poczułam najgorszą woń w moim życiu ! A tak na marginesie, nigdy nie jedz na raz tostów, czipsów i tortu czekoladowego popijając to colą i sokiem pomarańczowym.
- Oj, kochanie wyluzuj ! - jest postęp, usiadł szeroko się uśmiechając.
- To nie bekaj mi w twarz !
- Po coli tego nie kontroluję ! - znowu śmiech i tarzanie się po podłodze. -.-
- To się postaraj
- Obiecuję !
Wstał i pobiegł do łazienki. Przez szum i hałasy z ulicy słyszałam jak żwawo pracuje jego elektryczna szczoteczka do zębów. Chłopak się stara, mimo iż wie, że nigdy mnie nie straci.
- To teraz dokończmy - powiedział idąc w moim kierunku niczym macho.
- Ale co dokończymy ?
- Ty już dobrze wiesz co
Kolejny uśmiech z serii "Cześć! Jestem Nathan! Strasznie mnie pociągasz! Zabawimy się?", czyli w skrócie "ten zadziorny". Objął mnie w talii i nim się spostrzegłam, dosłownie pożerał mnie pocałunkami.
CZERWIEC
Cóż mogło się ciekawego zdarzyć w czerwcu ? Prócz cotygodniowych wizyt rodziców moich i Natha, nic interesującego nie miało miejsca. No i oprócz moich urodzin. Teraz jestem dziewiętnastoletnią mamą. W sumie dużego przyjęcia nie było. Tylko rodzina i znajomi. I kilka stronek plotkarskich i trochę ponad tysiąc fanek złożyło mi życzenia. Nie mogłam odpowiadać na wszystkie tweety, więc większość po prostu retweetowałam. Coraz częściej rozważamy wyjazd nad morze lub na Hawaje. Szczególnie, że strasznie podobało nam się w Barcelonie. Chcielibyśmy zabrać tam Lil'Jaya, żeby zwiedził trochę świata : )
Chociaż na razie to tylko plany...
LIPIEC
Jeśli chodzi o lipiec... na dworze jest coraz cieplej, a słońce mocno grzeje, nawet jak na Londyn. W tym roku pogoda jest nie z tej ziemi. Kilka razy kolesie z aparacikami przyłapali naszą trójkę, jak byliśmy na spacerach w parku. Poza tym Nathan udzielił fascynującego wywiadu:
Reporterka: A więc, doszły nas słuchy, że oświadczyłeś się swojej dziewczynie. Czy to prawda ?
Nathan: A wie pani co to twitter ? To coś takiego jak Facebook, ale fajniejsze. Tam się pisze co tylko się chce. Gdybym oświadczył się swojej dziewczynie, napisałaby o tym na twitterze, żeby wszyscy wiedzieli ! A napisała ? Nie napisała ! I teraz pani wyleci z roboty !
Całe szczęście, a raczej jego, że nie podali tego urywka w gazetach -.- Niestety jest w wanted wednesday. No i jeszcze w niektórych filmikach są fragmenty ze mną i Lil'Jayem. Obiecali, że ich nie będzie, ale jeśli The Wanted coś obiecuje - nie wierz im ! Kilka fanek się oburzyło, że nie mamy prawa być w tych filmikach i tak dalej. Chociaż większość zachwycała się małym Sykesem ^^
A co do planów na sierpień.... : )
____________________________________________________
DŁUGI ?!
Mam nadzieję : )
PODOBA SIĘ ?!
Pisałam ten rozdział przez.... dobra, sama nie wiem ile ;p
Ale mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu : )
A dla tych co znają mnie tylko pod nickiem "Vicki ; *" mam niespodziankę,
dzięki której będziecie mogli poznać mnie bliżej.
JEJKU !
Komentujcie, czy Wam się podoba !
Błagam ^^
A tak wgl o.O
Ktoś pamięta co dziś za dzień ?
24 luty ^^
Pamiętacie co to za data ?
<3
Wasza Vicki ; *
- Vic - to była Ali.- Siva właśnie karmi małego. Jeśli nie masz nic przeciwko, pojadę do domu, przebiorę się i wrócę do ciebie.
- Przecież nie musisz traktować mnie jak małe dziecko
- Ale Ty masz małe dziecko i potrzebna Ci teraz pomoc
- Poradzę sobie
- Wiem, że nie
Podeszła do mnie, pocałowała w głowę i wyszła. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, co by było gdyby. Czy Nath byłby teraz w domu gdyby nie moja głupota? Odtrąciłam go mimo iż strasznie go kocham. Jestem idiotką! Nie mam pojęcia dlaczego wciąż to robię, dlaczego go odpycham. On i Jay są dla mnie wszystkim. Nagle do pokoju wszedł Siva.
- Młody nakarmiony, Alice zaraz przyjedzie, a mojego telefonu jak nie było tak nie ma
- Dałam go Ali
- Trzeba było mi powiedzieć zanim zadzwoniłem do Toma
- Problem ?
- Duży. Tom miał pogadać z Maxem i Jayem, którzy mieli do mnie oddzwonić
- ojejku, straszne
- No bardzo
Spojrzałam na niego. A raczej na wypukły kształt w jego spodniach. Nie, zboczeńce -..- Spojrzałam na kieszeń.
- a może sprawdzisz w prawej kieszeni ?
- Przecież nie jestem taki głupi, poza tym już..
W pokoju rozległ się cichy dźwięk. Miałam racje, telefon był uwięziony w jego kieszeni.
-....sprawdzałem - dokończył.
- Nie sądzę
Znów się położyłam, a Siva odebrał. Niecały kwadrans później miałam gości. Byli nimi Max, Jay i Tom, a także Alice. Przyjaciółka od razu przyszła do mnie, do sypialni, gdzie ciągle leżałam na łóżku mocząc poduszkę Nathana łzami. Płakałam odkąd tylko wróciliśmy ze szpitala. Nie byłam długo sama z Ali, bo w końcu do pokoju zawitał Jay. Później jeszcze Tomax. Jay mnie przytulił i wszyscy usiedli obok na łóżku.
- To moja wina - szeptałam.
- Vicki, nie mów tak, jakby Nathana już nie było - powiedział Tom
- Ale to moja wina. Gdyby nie ja, Nath leżałby teraz obok mnie i przytulał
- Vic, to nie jest Twoja wina - wtrącił Max
- Nathan zrobił to tylko i wyłącznie z własnej głupoty. Ty nie masz w tym najmniejszego udziału - odezwał się Jay
- Ale to ja go do tego zmusiłam. Sam powiedział, że zrobił to, żebym się nim w końcu zainteresowała. To jest moja wina
Spojrzałam każdemu głęboko w oczy. Chłopacy odwracali wzrok. Normalka. Jay i Alice ciągle mnie przytulali. Wspaniale jest mieć takich przyjaciół. Nie chodzi mi tylko o tą dwójkę. Tom, Jay i Ali w końcu poszli do salonu. Ja zostałam z Maxem. A raczej on ze mną.
- Nie musisz się nade mną litować - powiedziałam.
- Vicki, nie bądź śmieszna. Nikt się nad Tobą nie lituje. Staramy się tylko pomóc. A Nathanem się nie przejmuj
- Skąd wiesz o Nathanie? O tym jak mnie potraktował?
- Siva wszystko nam powiedział. Współczuję Ci. Nie wiem co bym zrobił, gdybym zobaczył Michelle nieprzytomną, a wokół niej te wszystkie tabletki... - westchnął.
Max usiadł obok mnie i przytulił. Do pokoju wszedł Jay i Max stwierdził, że nas zostawi. James usiadł obok mnie i spojrzał w oczy. Położyłam się. On zrobił to samo. Leżeliśmy tak obok siebie i pierwszy raz tego dnia uśmiechnęłam się.
- Lubię kiedy się uśmiechasz
- Wow, Jay romantyk...
Nagle położył dłoń na moim policzku, przybliżył się i pocałował delikatnie. Na początku odwzajemniłam pocałunek, ale wiedziałam, że źle robię.
- Jay przestań - oderwałam się od niego.
Przyjaciel wstał i złapał się za głowę.
- Co ja zrobiłem?
- Nic nie mów. To zostanie między nami, a my o tym zapomnimy
- Musimy
Spojrzał jeszcze na mnie i wyszedł z pokoju. Słyszałam jak tłumaczy się na korytarzu:
- Słuchajcie, ja już będę leciał - mówił.
- Odwieźć Cię ? - spytał Max
- Nie no. Przecież mam własne auto
- Ale czemu chcesz już iść ? - spytał Tom. - Myślałem, że razem pojedziemy do szpitala zobaczyć się z Nathanem
- Coś mi wypadło. Muszę jechać do Nottingham
- Teraz ? Przecież to trzy godziny drogi stąd ! Nie będziemy na Ciebie czekać - oburzył się Siva. - Jeśli nas tutaj nie będzie, znajdziesz nas przy naszym przyjacielu, który próbował... nie ważne
- Serio muszę lecieć. Mama do mnie dzwoniła
Brawo, Jay. Zawodowy kłamca z Ciebie. Już widzę jak drapiesz się po głowie z zakłopotania.... znaczy się z dumy.
- No dobra - odpuścił Tom. - Ale wracaj szybko. Nath nas teraz potrzebuje cokolwiek mu odbiło
Usłyszałam stukanie trampek o panele w korytarzu aż w końcu lekkie trzaśnięcie drzwiami. Przebrałam się w świeżą parę czarnych jeansów, mimo iż było gorąco. W końcu mamy maj. Na górę założyłam przewiewną białą koszulkę bez rękawków. Wyszłam z pokoju boso stąpając po chłodnych panelach. Zajrzałam do salonu. Na kanapie siedzieli Tom i Alice, w kuchni krzątał się Max, a Siva chodził w tę z powrotem. Gdy już rozejrzałam się po pokoju wszystkie spojrzenia spoczęły na mnie.
- Która jest godzina ? - spytałam kompletnie zdezorientowana.
- Jest już późno - odezwała się przyjaciółka.
- Może nie powinniśmy do niego jechać ? - zaczął Tom i wszyscy na niego spojrzeli. - Chodziło mi jedynie o to, że mógłby być zmęczony
- Tommy ma rację - przyznała Ali.
- Więc jedziemy jutro ? - spytał Max.
- Na to wygląda. Dobra, zbieramy się - powiedział Seev patrząc znacząco na swoją narzeczoną. - Dobranoc, trzymajcie się
Para pocałowała się na rozstanie i w końcu w mieszkaniu zostałam tylko ja, Alice i mój synek.
- Chyba o Tobie zapomnieli - zauważyłam idąc do kuchni.
- Nie zapomnieli, bo zostaję na noc
Odwróciłam się i spiorunowałam ją wzrokiem. Psychicznie chora jestem, jeżdżę na wózku i w dodatku moczę się w nocy. Taaa, bo ja potrzebuję opiekunki.
- Nie potrzebuję pomocy przy dziecku - widziałam jak otwiera buzię. - Sama ze sobą też jakoś wytrzymuję
- Wiedziałam, że jak Siva Ci to zaproponuje, to się nie zgodzisz. Vicki pozwól nam...
- Zaopiekować się Tobą i Twoim dzieckiem ? - przerwałam jej. - Właśnie, to moje dziecko. Ja też sobie radzę. Nie potrzebuję opiekunki !
- Vicki o to nam właśnie chodzi. Nie radzisz sobie. To widać na kilometr !
- To jakim cudem ze mną wytrzymujecie ?
- Bo jesteś naszą przyjaciółką, częścią rodziny. Każdy kocha Cię najmocniej jak tylko może. Wyjątkiem jest Nathan. Nikt nie kocha Cię bardziej niż on
- Ale widzisz co ta miłość z nim robi. Oszalał. W dodatku leży w szpitalu. A to jest moja wina
- Vic, to nie Twoja wina ! Nie masz w tym najmniejszego udziału. Zrobił to, bo go odtrąciłaś. On sam już nie wie co robić. Kocha Cię. On by się zabił dla Ciebie !
- No. Przedsmak widziałam - nalałam sobie wody do szklanki.
- Zrozum, że każdy chce jak najlepiej. A Nath... - westchnęła. - On po prostu musi odpocząć. Nieprzespane noce, kłótnie, plotki. To go już powoli wykańcza. Oboje musicie wyluzować i w końcu się pogodzić. Kochasz go ? - milczałam. - No kochasz ?
- Tak ! - krzyknęłam. - W ogień bym za nim skoczyła ! Co mam jeszcze powiedzieć ? Że odkąd tylko go poznałam, w moim życiu nie ma ważniejszego mężczyzny od niego ? Oczywiście wykluczam mojego ojca, brata i syna. Jestem idiotką. Nie dość, że odtrącałam tak cenny skarb, to jeszcze pocałowałam Jaya. Jak ja mu to wytłumaczę ? Wkurzy się. Bardzo. Boję się jego reakcji. Boję się, że... że on mnie zostawi. W końcu tym razem naprawdę go zdradziłam
Przyjaciółka przyglądała mi się z otwartą szeroko buzią. Gratuluję, Vicki, jest przypał. Wygadałaś tajemnicę, którą kazałaś nawet Jayowi zachować dla siebie. Głupia jesteś. Z poważaniem Twój głos wewnętrzny, który zawsze mówi Ci jaka jesteś beznadziejna, a Nathan seksowny.
- Całowałaś się z Jayem ?!
- To była tylko sekunda. Oboje tego nie chcieliśmy. Tak wyszło
Podeszła do mnie i przytuliła. Wiedziała przez co przechodzę. Chociaż szczerze mówiąc wątpię. Jej narzeczony nie połknął różnych tabletek, ona nie próbowała skoczyć z mostu i utopić się w wannie po pijaku, jak również, nie musi teraz sama wychowywać dziecka. Ma idealnego narzeczonego. I tego jej zazdroszczę. Kiedy ja myślałam, że Nathan chce mi się oświadczyć, zerwał ze mną. Właśnie... zerwał ze mną. Już nie jesteśmy razem. Czyli, że go nie zdradziłam.
- Nikomu o niczym nie powiem - wspomniała Ali. - To dlatego Jay się tak spieszył ?
- Wcale nie musiał jechać do Nottingham
Na chwilę zapadła cisza.
- Chciałabym pojechać do Nathana
- Nie ma sprawy. Ubierzemy się, weźmiemy Lil'Jaya. Chyba, że chcesz jechać sama. Zrozumiem
- Zostałabyś z nim ?
- Oczywiście - pocałowała mnie w policzek. - Tylko zadzwoń do mnie jak dojedziesz i wróć do domu na noc
- Dobrze
Ubrałam czarną bluzę, a włosy związałam w wysoką kitkę. Na nogi założyłam swoją znoszoną parę czarnych conversów i wzięłam do ręki kluczyki swojego land rovera. Zbiegłam na dół klatki schodowej, pchnęłam ciężkie drzwi wydostałam się na powietrze. Wyciągnęłam z kieszeni bluzy paczkę papierosów i zapalniczkę. Tak, Vicki wróciła do nałogu. Coś czuję, że nie prędko się go pozbędę. Wsiadając do auta wyrzuciłam wypalonego papierosa na chodnik i odpaliłam silnik. A więc moja komórka była w samochodzie przez cały ten czas. Mimo wszystko nawet nie wiedziałam jak się tutaj znalazła. W każdym bądź razie do szpitala dojechałam w niecały kwadrans. Podeszłam do recepcjonistki, która nie chciała przepuścić mnie dalej, póki nie podałam swoich danych. W końcu jako pani Sykes zostałam puszczona do korytarza, który prowadził do sali Natha. Otworzyłam cicho drzwi i usiadłam przy łóżku Nathana. Spał. Wysłałam wiadomość do Alice, że nie musi się martwić. Złapałam chłopaka za rękę. Pogładziłam po policzku. Wtedy otwarł oczy. Świetnie Vicki, obudziłaś go.
- Przepraszam - powiedziałam. - Śpij jeszcze
- Nie, to ja przepraszam. Potraktowałem Cię strasznie. Wybaczysz mi ?
- Oczywiście, że tak - uśmiechnęłam się.
- Nic poważnego mi nie jest, więc jutro wypisują mnie ze szpitala. Mogę wrócić do mieszkania, prawda ?
- Jest przecież Twoje
- Jest nasze
Wdrapał się na łokcie, musnął dłonią mój policzek i pocałował. Ohh nareszcie ! Jadąc tu nie mogłam się doczekać tej chwili. Usiadłam na skraju łóżka i wplątałam palce w jego brązowe włosy.
- Wiem, że to nie najlepszy moment, ale ... - zaczął. - Vicki ?
- Nathan ?
- Zostaniesz moją dziewczyną ? Znowu...
- No pewnie, głuptasie
Przytuliłam się do niego i oznajmiłam, że przyjadę rano. W końcu muszę go stąd zabrać.
Kiedy wróciłam, w mieszkaniu panowała cisza.
- Ali ? - szepnęłam.
Czyli śpi. I faktycznie tak było, kiedy zobaczyłam ją śpiącą na moim łóżku. Uśmiechnęłam się i wzięłam synka na ręce. Przytuliłam go i poszłam do salonu. Nie, nie obudziłam go. Gaworzył, więc nie chciałam, aby przeszkadzał przyszłej mamusi w drzemce. Poszłam z nim do salonu. Zapaliłam lampkę, która dawała co prawda mało światła, ale jakoś się odnalazłam i położyłam malucha na kanapie. Sama podeszłam do blatu w kuchni. Dawno nic nie jadłam, głód powoli mi dokuczał. Zalałam ciepłą wodą jakąś chińską zupkę, chyba pomidorową, bo była czerwona. Najbardziej lubię z tego makaron. Nie wiem czemu. Tak jakoś. Nath nauczył mnie jak zjeść jeszcze taki chrupiący zanim nasiąknie wodą. Kiedy zjadłam, kubek z resztkami po zupie trafił na stolik. Lil'Jay był nieobecny, również zasnął. Zaniosłam go więc do jego pokoiku i położyłam do łóżeczka. Wróciłam do salonu. Zdjęłam buty, choć sama nie wiem po co. Założyłam kaptur od bluzy i wyszłam na balkon. Nie grzeszył wielkością, ale przynajmniej był przytulny. Uroki mieszkania w bloku, kamienicy, szeregowcu... cokolwiek to było ! Brudząc białe skarpetki stąpałam po zimnych kafelkach. Usiadłam na nich i oparłam się o ścianę. Oglądałam z niej jedną z ulic Londynu. Oczywiście dużo ruchu. Co chwilę przejeżdżało auto, przechodził jakiś człowiek i wlókł za sobą psa. Ja nigdy nie miałam zwierzątka. Zapaliłam papierosa i uśmiechnęłam się pod nosem. Znów mam dla kogo żyć. Już nie jestem niczyja. Znów do kogoś należę i czuję się z tym świetnie. Kocham Nathana jeszcze bardziej. Nie wiem, jak on mógł powiedzieć, że moje uczucie nie jest już takie silne i ciągle gaśnie. Rzuciłam papierosa na ziemię obok siebie, przygniotłam go palcem. Wstałam i wróciłam do domu. Zdjęłam swoje brudne skarpetki i wrzuciłam je do kosza w łazience. Trzeba było zostać w trampkach. Związałam włosy w koka, rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic. Gorąca woda spływała po mojej twarzy, brzuchu. Wyszłam z łazienki odziana w ręcznik. Ciemna sylwetka na korytarzu przyprawiła mnie o lekki zawał serca.
- Max, ja Cię kiedyś zabiję ! - "wykrzyknęłam" szeptem
- Przepraszam - zapalił światło i podszedł bliżej. - Słyszałem, że byłaś u Nathana
- Skąd ?
- Dzwonił do mnie
- Nie miał telefonu
- W szpitalu mają. Poprosił pielęgniarkę, bo chciał ze mną pogadać
- Z Tobą - powiedziałam cicho.
- Mówił, że znowu zdobył się na odwagę, żeby poprosić Cię o chodzenie
- Skoro mowa o chodzeniu. Chodź do salonu, Ali śpi
Poszliśmy do pokoju i usiedliśmy na sofie. Wtedy przypomniało mi się, że mam na sobie tylko ręcznik.
- Poczekaj chwilkę
Najciszej jak mogłam weszłam do sypialni, gdzie spała przyjaciółka. Wzięłam z szafy jakieś czarne rurki, biały t-shirt. Z pewnością Nathana. Szybko się ubrałam i wróciłam do salonu, bo Max na mnie czekał.
- Lubisz nachodzić ludzi w nocy, prawda ? - spytałam i usiadłam obok niego.
- Nie wszystkich. Tylko Ciebie
- I w międzyczasie nie dajesz mi spać ?
- Jak Nath ?
- Przecież do Ciebie dzwonił
- Mówił tylko, że znowu jesteście razem i mam tutaj przyjechać
- Po co ?
- Martwi się. Nie chce, żebyś była sama w domu
- Nie jestem sama. jest Jay i Alice
- Jay ?
- Mam syna, jakbyś zapomniał
- Twój syn ma to samo imię, co kumpel, który się do nas nie odzywa
- Jak to ?
- Wyjechał do Nottingham i nie dał znaku życia. Jutro Tom do niego jedzie
- Sprawdzić, czy jeszcze żyje ?
- Żyje na pewno. Godzinę temu dodał tweeta, że idzie do baru
- W środku nocy ? Cóż, przynajmniej mamy od niego jakieś informacje
- Szkoda, że nic nam nie powiedział
- Skoro idzie do baru - ma powód !
- Tylko jaki... - zaczął rozmyślać, a Lil'Jay płakać.
- Idź już - powiedziałam. - Ja mam na głowie dziecko i przyjaciółkę
- Ale Nathan mówił...
- Że masz zostać, wiem. Ale jedź do domu
- A co jeśli Wam się coś stanie ? Będę miał Was na sumieniu
- Jedź już
Po chwili przytaknął i wyszedł z mieszkania. Zamknęłam za nim drzwi i pobiegłam do dziecka. Kiedy się uspokoił, nakarmiłam go, przebrałam pieluszkę i zaniosłam do łóżeczka. Sama wróciłam do salonu i zasnęłam.
Rano, dosyć wcześnie, otworzyłam oczy. Dopiero świtało. No i spałam w ciuchach. James też nie spał. Ubrałam go więc w spodenki, jakąś bluzkę na długi rękaw i skarpetki. Sama tylko się uczesałam i założyłam buty. Wzięłam kluczyki do auta, małego na ręce i wyszłam z mieszkania starając się nie obudzić Alice. W aucie zapięłam synka w foteliku i ruszyłam do szpitala.
Nathana od razu wypisali. Wymieniłam groźne spojrzenie z recepcjonistką i wyszliśmy z budynku. Nath nie zgodził się, żeby James jechał z tyłu w foteliku. Musiał trzymać go na kolanach, przytulać go. Uśmiechnęłam się na ten widok.
- Jesteście do siebie bardzo podobni - zauważyłam.
- Mówisz jak moja mama, Twoja mama i jeszcze Jess
- Wszystkie się znają na rzeczy
- Albo się zgadałyście
Zadzwonił mój telefon. O wilku mowa.
- Hej Jess ! - zawołałam, gdy odebrałam.
- Cześć, przepraszam, że tak wcześnie
- I tak już nie śpię. Co u ciebie ?
- Dobrze... chyba. Jak Nathan ?
- Właśnie jedziemy do domu. Wszystko z nim w porządku
- Ulżyło mi ! Cieszę się, że nic mu nie jest
- Oprócz głupoty ? Tak, ja też się cieszę
- Ughh... muszę kończyć. Idę do szkoły
- Biedactwo. Trzymaj się. Pa !
- Pozdrów Nath'a i Jaya
Rozłączyłam się.
- Dzwoniła Jess - poinformowałam chłopaka. - Macie pozdrowienia
- Jesteś piękna
- A z Tobą na pewno wszystko okej ? Mogę jeszcze zawrócić do szpitala
- Jesteś idealna
- Nath ?
- I jesteś moja
Zatrzymałam się na czerwonym, a chłopak mnie pocałował. Roześmiałam się.
- Mógłbym Ci jakoś wynagrodzić to wszystko co zrobiłem ?
- Nie sądzę - udałam grymas.
- Trudno, bo już coś zaplanowałem
- Kiedy ? - ruszyłam po ukazaniu się zielonego światła.
- Nie mogłem spać w nocy. Miałem wyrzuty sumienia
- Przestań - szturchnęłam go lekko w ramię.
- Mówię serio. Nie potrafię sobie wybaczyć, że...
- Nie ważne - przerwałam mu wymuszając uśmiech. - Zapomnijmy o tym wszystkim
- Ale ja nie mogę
- Postaraj się. Chyba nie chcesz tego rozpamiętywać ?
- Nie, oczywiście, że nie
- Ja również. Więc teraz zajmij się naszym synem i nic już nie mów
Dotarliśmy do domu w momencie, gdy Ali wychodziła z łazienki.
- Gdzieście byli ? - spytała.
- Ja w szpitalu - Nath podniósł ręce w geście niewinności.
- Ja też - przyznałam się. - Jaya wzięłam ze sobą, bo on nie spał, a Ty tak. Wyobraź sobie konsekwencje, gdybym go zostawiła. Czemu wstałaś tak wcześnie ?
Odłożyłam kluczyki na stół w salonie i poszłam do sypialni. Musiałam się przebrać.
- Vic, czy to mój t-short ? - krzyknął za mną Nath.
- Tak, kochanie, to Twoja bluzka ! Ali ? Odpowiesz ?
Wyjęłam z szafy koronkową, czarną spódniczkę, białą bluzkę i jeansową koszulę.
- Zgłodniałam po prostu - odpowiedziała w końcu przyjaciółka.
Chciałam iść do niej do kuchni, ale przy drzwiach od sypialni Nath złapał mnie w pasie.
- Co powiesz dzisiaj na kolację ? - wyszeptał mi do ucha bardzo kuszącym głosem.
- No nie wiem - droczyłam się z nim. - A z jakiej okazji ?
- Z okazji naszej spóźnionej rocznicy
- Ale my jesteśmy razem od wczorajszej nocy
- Od roku. To była tylko krótka przerwa. Jak widać nie możemy bez siebie żyć
- Oj nie, nie możemy
- To jak ? Zgadzasz się ?
- Może
- Czyli tak czy nie ?
- Może
- Lubisz mnie wkurzać, prawda ?
- Zdecydowanie !
Poklepałam go po policzku i uciekłam do Alice. Coś kroiła, coś wrzucała co miski.
- Co robisz ? - spytałam.
- Sałatkę
- Nie łatwiej iść do jakiejś knajpy i zamówić sobie coś na wynos ?
- Jestem w ciąży - powiedziała powoli, patrząc na mnie z pogardą.
- Spokojnie, jeszcze tylko cztery miesiące.
Wieczorem zaczęłam się szykować. Pomyślałam, że skoro to kolacja z okazji rocznicy, muszę wyglądać jakoś elegancko, stylowo i ładnie. Nathan ubrany w czarne spodnie, białe conversy, biały t-shirt i czarną bluzę, stał przy garach. Tylko po co jak wychodzimy ? Chyba wychodzimy. Ale skoro mieliśmy zostać w domu, to myślałam, że ten znakomity szef kuchni ugotuje kaczkę, albo coś tego rodzaju. Kiedy jednak podeszłam... W garnku była woda i trzy jajka ! Plus dla Ciebie, Sykes, za planowanie romantycznej kolacji. -.-
- Spokojnie - zaśmiał się widząc moje rozczarowanie. - Wychodzimy do restauracji
- To po co te jajka ?
- Dla Ali. Skoro ma się zajmować dzieckiem, dam jej dodatkowy problem
- Nic nie rozumie ! Możesz od początku ?
- Wkroję jej jajka do "dietetycznej" sałatki z samą sałatą, pomidorami i ogórkiem
- Jesteś żałosny
- Dziękuję - odpowiedział z uśmiechem.
- Obraziłam Cię
- Wiem
- Więc czemu podziękowałeś ?
- Bo to oznacza, że popierasz mój niecny plan
- Ona się wkurzy
- Wiem
- Na Ciebie
- Wiem
- I na mnie
- Wiem
Podeszłam i wyłączyłam gaz.
- Ej ! Co robisz ?!
- Popieram Twój niecny plan - zadzwonił dzwonek do drzwi. - A teraz idź otworzyć
Nath posłusznie, lecz z przygnębioną miną, pobiegł otworzyć drzwi.
- Sorry, Jus, ale wychodzimy na kolację - usłyszałam. - Może wpadniesz jutro ?
- No, rzeczywiście szkoda, bo obiecałeś mi, że poznam Vicki
- Właściwie... - chwila ciszy. - Dobra, wchodź !
Ok. Dwóch... poprawka trzech mężczyzn jest w moim domu. Nathan, James i jakiś Jus. Kiedy wylewałam wrzącą wodę do zlewu, oparzyłam się i na dodatek syknęłam z bólu... właśnie przy nich. Tylko byłam odwrócona tyłem. Tak, moje maniery są powalające.
- Vic ? - zawołał Nath. - To jest Justin
Powoli odstawiłam garnek i z palcem w buzi się odwróciłam. Zaczęłam oddychać szybciej, zrobiło mi się gorąco i na dodatek zaczęłam piszczeć.
- Tak, to ja, Justin Bieber - powiedział towarzysz Natha.
- Stary, ona nawet na mój widok się tak nie cieszy
- Mogę... mo...mogę...mogę Cię...przy...przytulić...mogę ? - wyjąkałam.
- No pewnie ! - rozłożył ramiona, w które po sekundzie wpadłam trzęsąc się ze szczęścia. - Tylko nie rób nic niestosownego. Wiesz, ja mam dziewczynę, Ty chłopaka
- Czyżby ? - spytał ironicznie Nathan.
Uśmiechnęłam się do obydwu i starałam opanować kiedy wreszcie odeszłam na metr od Justina.
- Coś jakoś ładnie pachnie - zauważył z uśmiechem. - Albo ktoś
- Nath kupił mi na gwiazdkę Someday
- Ona się tym psika trzy razy dziennie !
- Bo to super perfum !
Justin przyglądał się nam i śmiał pod nosem. Nasza wymiana zdań na temat jego perfum było bardzo interesująca, jednak po chwili się zakończyła.
- Vic, robisz mi wstyd przy kumplu
- Wstyd ? - włączył się Bieber. - Nie ma mowy ! Ona jest urocza !
- Ej ! Ej ! Ej ! Uważaj sobie ! Ona jest także moja !
- Chłopcy - zaczęłam. - nie kłóćcie się o mnie. Zaraz przyjdzie moja przyjaciółka. Nie chcę, żeby zastała Was jak bijecie się w salonie
Ominęłam ich i poszłam do sypialni. Zakluczyłam drzwi nie ryzykując, że ktoś wejdzie i wyjęłam z komody różową sukienkę bez ramiączek i do tego dopasowałam pasek i jakąś małą torebkę.
Założyłam czarne, lekko połyskujące szpilki, które już od rana mnie wołałby i poszłam do łazienki. Na twarz nałożyłam puder, róż na policzki, brzoskwiniową pomadkę na usta, a co do oczu to pomalowałam je na lekki brąz, zrobiłam kreskę i wytuszowałam rzęsy. Włosy rozczesałam i wyprostowałam, co nie zajęło mi wiele czasu. Gotowa poszłam do salonu. Chłopacy siedzieli na sofie i grali na xboxie. Dzieci, pomyślałam. Przewróciłam oczami i usłyszałam dzwonek do drzwi, po raz drugi tego wieczoru. Byli to Alice i Siva, którzy przyszli opiekować się Jamesem.
- Ślicznie wyglądasz - przyjaciółka puściła do mnie oczko.
- Dziękuję
- Powodzenia na randce - Seev poklepał mnie po ramieniu. - Kto wie, czy czasem do domu z pierścionkiem nie wrócisz - uśmiechnął się chytrze.
Ale, że niby ZARĘCZYNY ?! Rety, jak ja o tym marzę ! Ale przecież, gdyby to było prawdą, Siva siedziałby cicho.
Wróciłam do salonu. Podszedł do mnie Nath.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział, a ja i Ali wybuchnęłyśmy śmiechem. - Serio. Co w tym zabawnego ?
- Nic - odezwał się Justin. - Powiedziałbym to samo
Podszedł do nas, ale Nathan spiorunował go wzrokiem. Lekko się zamachnął, ale Jus zdążył się nachylić. Przyznam, że miałam z nich niezły ubaw. Chwile udawali, że potrafią się boksować.
- Nathan, kocie, chyba o czymś zapomniałeś - wspomniałam na co przestali się "bić".
- Przecież nie kazałaś wrzucać jajek do sałatki Alice
- Chciałeś wrzucić tam jajka ? - oburzyła się przyszła mama. ^^
- Ja...no...więc... Vicki ?! - jąkał się Nath i patrzył na mnie błagalnie.
- Tak, Nathan chciał Ci zrobić na złość i wkroić jajka do Twojej dietetycznej sałatki, zwanej "Sałata, pomidor, ogórek", ale strasznie Cię za to przeprasza, tylko mu jakoś mowę odjęło - powiedziałam na jednym wydechu.
- No niech mu będzie. Przyjmuję przeprosiny. Przecież to mój brat
- Ali ? Nath ? Czy ja o czymś nie wiem ? - Seev był tak samo zszokowany jak ja.
- No tak sobie powiedzieć nie można ?
- Macie coś do mojej siostry ? - odezwał się Nathan. - Moja siostra jest spoko !
- A niedługo z niej coś wyjdzie i też będzie spoko, tylko trochę mniej - żartowała przyjaciółka gładząc się po brzuchu.
- Dobra, obiecałem mojej dziewczynie kolację, to jedziemy - podjął Nath.
- Naprawdę ? Jedziemy ? Teraz ? - tak, to ironia. - Myślałam, że nigdy z tego mieszkania nie wyjdziemy !
- Nie marudź, Vic
Pociągnął mnie za rękę do drzwi. Pomachałam tylko Justinowi, Alice, Sivie i Jamesowi ze smutną minką, jakby mnie na kolonie brali. Wsiadłam do wypasionej limuzyny i nie mogąc pozbyć się uśmiechu z twarzy, patrzyłam na Natha.
- Wszystko zorganizowałeś w jeden dzień ? - spytałam.
- W jedną noc, chciałaś powiedzieć
- W nocy to wszystko załatwiałeś ?
- Nie - wyszczerzył zęby. - To było zaplanowane już pół roku temu
- Pół... pół roku temu ?! - otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia.
- Nie mogłem się doczekać naszej pierwszej rocznicy i wszystko zorganizowałem. Chciałem, żeby było idealnie. Tak idealnie, jaka Ty jesteś
- Nie jestem idealna
- Jesteś - spojrzał uwodzicielsko w moje oczy. Trochę się chyba zarumieniłam.
- Nikt nie jest idealny, Nath
- Ty jesteś. Jako jedyna na całym świecie i w moim sercu
Nachylił się nade mną, wplątał dłoń w moje włosy i pocałował namiętnie. Zsunął rękę do mojego ramienia, a chwilę później była już w mojej talii i przy udzie. Położyłam się na siedzeniach, a Nathan na mnie. Przerwał nam jednak lekki błysk fleszy za oknem i dźwięk opuszczającej się szyby ze strony kierowcy. Spojrzał ze zdziwieniem w lusterko, z którego idealnie nas widział.
- Już jesteśmy - powiedział z zakłopotaniem.
- A szkoda - dodał cicho Nath. - Gdybyśmy jechali troszkę dłużej...
- Nie kończ - przerwałam mu i zepchnęłam go z siebie poprawiając sukienkę i włosy. - Teraz muszę się na nowo pomalować
- Przecież wyglądasz ślicznie - chłopak ponownie położył dłoń na moim udzie.
- Daj spokój - założyłam małe, ledwie widoczne kolczyki - Nie będę się z Tobą kochać w limuzynie !
Dobra, wykrzyknęłam to trochę za głośno. Nath złapał mnie za rękę i otworzył drzwi. Przez przyciemnione szyby flesze nie były tak oślepiające jak teraz. Przysłoniłam dłonią oczy i lekko się skrzywiłam. Po raz drugi tego wieczoru poprawiłam sukienkę, która lekko zsunęła się ze mnie podczas.... jazdy. Trzymając dłoń Nathana, wysiadłam elegancko z limuzyny i uśmiechnęłam się do paru obiektywów.
- Zróbmy nasze własne, małe show. Co Ty na to ? - spytał chłopak.
- Co ?
Odpowiedzi słownej nie uzyskałam, natomiast Nath przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Kiedy się od siebie odkleiliśmy (pożywka dla mediów, oj i to duża), poprawiłam Sykesowi krawat, w którym wyglądał uroczo i weszliśmy do restauracji. Było duża, urządzona na bogato. Na środku sali znajdował się pięknie podświetlony stolik dla dwojga, do którego prowadziły płatki róż. Zauważyłam, że nie ma tam nikogo oprócz nas i zapewne obsługi.
- Wow - zaniemówiłam. - To jest...
- Super, nie ? - dokończył za mnie chłopak.
- No !
- Chodź - wyszeptał.
Zaprowadził mnie na środek parkietu, na którym znajdował się stolik. Kiedy siadałam, Nathan jak prawdziwy dżentelmen, przysunął mi krzesło. Hah, romantyk. Zjedliśmy jakąś przystawkę i danie główne. Potrawy były wyśmienite ! W życiu nie jadłam czegoś tak dobrego.
- Chcę, abyś czuła się dziś wyjątkowo - mówił co chwilę.
Ale ja zawsze przy nim czuję się wyjątkowo. Choć przyznam ten wieczór zrobił na mnie duże wrażenie. A Nath zaplusował. Może nawet należy mu się jakaś nagroda ? Kręgle ? Wesołe miasteczko ? Jeszcze pomyślę. Byle nie dziś. Dziś chcę myśleć tylko o nim. O moim Nathanie. Nagle usłyszałam piosenkę, która zwykle skłania mnie do płaczu. Sykes uklęknął przy mnie, pocałował moją dłoń... Może Seev miał rację ?! A jeśli ?! Jeśli Nathan właśnie mi się oświadcza ?! Moje serce zabiło mocniej, zrobiło mi się gorąco, ledwo oddychałam.
- Zatańczysz ? - spytał.
-.-
- Oczywiście ! - wymusiłam uśmiech.
Pogadam z Sivą kiedy wrócę do domu. Teraz niech trwa ten wieczór. Przytuliłam się do Nathana i zaczęłam stąpać nogami w rytm, jaki wydawał fortepian. Nagle światło padło na jeden ze stolików w rogu sali. Siedział tam uśmiechnięty Justin. Odwzajemniłam uśmiech i przytuliłam Sykesa mocniej. Bieber zaczął śpiewać "Nothing Like Us". O mało co się nie poryczałam. Lecz usłyszałam ciche "tylko nie płacz, kochanie" z ust Natha. Kiedy Justin skończył śpiewać, jedyne światło na sali znów padło na nas.
- Miłej rocznicy, zakochańce - i ten śmiech piętnastolatka.
Chwilę później usłyszałam pisk fanek, bo Justin najwyraźniej opuścił lokal i znów byłam w nim tylko ja, Nathan i obsługa. Usiedliśmy przy stole i zjedliśmy deser truskawkowy. Wpatrywałam się w jedzącego Nathana jednocześnie bawiąc się sztućcami, i myślałam, że spokojnie mógłby zastąpić mi powietrze, gdyby tylko była taka możliwość.
Po kolacji przed restauracją ulice świeciły pustkami. Wsiedliśmy znów do limuzyny i wtuleni w siebie pojechaliśmy do domu.
Na blacie w kuchni zobaczyłam schludnie złożoną i popisaną karteczkę o kolorze żółtym.
- Zabraliśmy Lil'Jaya do nas. Macie trochę czasu dla siebie. ~Ali - przeczytałam na głos.
- Skoro mamy już ten czas...
W jednej chwili zjawił się obok mnie chłopak, którego kochałam bezgranicznie. Zaczął całować moje usta, szyję, dekolt. Oddałam mu się. Cała. Jak zwykle, nie potrafiłam mu odmówić.
Rano obudziłam się na cieplutkiej poduszce. Nie, chwila, to tylko tors Nathana. Spojrzałam na niego. Jeszcze spał. Opuszkami palców dotknęłam jego policzka. Uśmiechnęłam się i starając go nie obudzić wygramoliłam się z łóżka. Wzięłam potrzebne rzeczy i poszłam do łazienki. Znów poczułam się jak prawdziwa nastolatka na wakacjach. Bez dziecka i domu na głowie. Ubrałam się w to co wzięłam z brzegu szafy. Razem nawet tworzyło fajny outfit. Włosy związałam w solidnego koka i poupinałam wsuwkami, żeby grzywka nie opadła mi na twarz.
Kiedy kończyłam zmywać makijaż z wczoraj, zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Kurwa - powiedziałam cicho i pobiegłam do drzwi.
- Cześć ! - wykrzyknęła Alice jednak ją uciszyłam.
- Nathan śpi
- Bo zaszaleliście w nocy ?
- Nie interesuj się - powiedziałam z zadziornym uśmiechem zamykając drzwi.
Jednak nie mogłam ich zamknąć, bo ktoś je przytrzymał.
- Miło tak mi przed nosem zamykać ? - ...Siva.
- Ups.. przepraszam - wpuściłam go do środka i od razu wzięłam swojego synka na ręce. - Chodź do mamusi. Jak było beze mnie całą noc ? Płakałem ?
- Spał jak aniołek - Ali pogładziła się po brzuchu. - Tylko raz obudził się na mleko
- Czyli jest okej. Da mi pospać jeszcze przez dwa, trzy lata
- On może i tak - przyjaciółka spojrzała porozumiewawczo na Seeva.
- Śmieszne - przewróciłam oczami i poszłam w kierunku sypialni.
- A Ty gdzie ?
- Jak to gdzie ? Tatuśka obudzić. Spać cały dzień nie będzie. Oj nie
Otworzyłam drzwi i ujrzałam przesłodkiego dwudziestolatka, który okrył się cały kołdrą i w dodatku zrobił uroczą minkę. Położyłam malucha na poduszce obok.
- Dobra młody, działaj - wyszeptałam.
Odsunęłam się o kilka kroków i patrzyłam jak ten mały łobuz ciągnie Nathana za włosy.
- Ałć ? - skrzywił się chłopak.
- Ohh, przepraszam - powiedziałam teatralnie i położyłam się obok niego. - Dzień dobry
Uśmiechnęłam się i pocałowałam go.
- Wiesz, że on mnie ciągle ciągnie za włosy, prawda ?
- Już go biorę
- Nie ! Co Ty ! Niech się pobawi, byleby się nie przyzwyczajał
- Raz mu pozwolisz - będzie to robił cały czas
- To jednak go weź. Pośpię sobie jeszcze
Wstałam i wzięłam Lil'Jaya na ręce. Kiedy odchodziłam Nath mnie zawołał.
- Wstanę, jak dostanę jeszcze jednego buziaka
- Stawiasz mi jakieś warunki ?
- Nie, tylko... no tak
- Rusz dupę i chodź tu - oparłam się o futrynę.
- Ładnie dziś wyglądasz
- Dziękuję. Nie podlizuj się, nie podejdę
- Zawsze ładnie wyglądasz
- Ty też wczoraj nie wyglądałeś tak źle
Wtedy za mną stanęła ta ciężarówka. ^^ Zaśmiałam się pod nosem.
- Vicki, jeśli znowu pomyślałaś o mnie "ciężarówka", to obiecuję, że gdy urodzę, zabiję Cię - powiedziała.
- Nie bądź taka. Ja Cię kocham !
Poszłam do salonu, natomiast Ali weszła do łazienki.
- Gdzie pierścionek ? - spytał Siva.
- Tyle Ci pokażę - mignęłam mu przed oczami środkowym palcem, wyminęłam i usiadłam na sofie sadzając Lil'Jaya na kolanach.
- Jakaś Ty milutka
- Taka, że aż dziecko Ci przebrać pozwolę
- Żartujesz ?! Nie ma mowy !
- Jak to nie ? Przyzwyczajaj się, bo niedługo będziesz to robił kilka razy dziennie - uśmiechnęłam się zadziornie.
- Dobra, dawaj tego małego śmierdziela - wziął młodego na ręce.
- Tylko nie śmierdziela, Irlandczyku !
- Niech Ci będzie, nie-śmierdziel
- Seev, nie przeginaj
- Problem ?
- Idź już ! W pokoju Jaya możesz go przebrać
- Oh, no co Ty ?!
Zmierzyłam go i przewróciłam oczami. Kilka minut później już wszyscy siedzieliśmy przy stole w kuchnio-salonie (bo wstawiliśmy niedawno stół, by jeść tam razem śniadanie, obiady, kolacje i różne inne posiłki), bo ustawiony był między kuchnią a salonem. Gdy zjedliśmy pyszne tosty spod ręki kuchmistrza Sivy, nasi przyszli rodzice opuścili mieszkanie numer 4, czyli moje i Nathana.
- Jak Ci się wczoraj podobało ? - spytał Nath upijając łyk z puszki coli.
- Było cudownie - uśmiechnęłam się. - Jak z bajki. Nie sądziłam, że potrafisz sam przygotować coś takiego
- No dobra, masz mnie. Nie wszystko zorganizowałem na własną rękę. Siedział w tym ktoś jeszcze - poprawił się na krześle i odchrząknął.
- Seev ? - uniosłam brwi mając nadzieję, że zgadłam.
- Strzelaj dalej
- Tom ?
- Nie ma mowy ! On nawet nie wie jak się za ugotowanie obiadu wziąć, a co dopiero rocznicę planować ! - zaśmiał się słodko, więc przygryzłam dolną wargę. Taki mój nawyk, gdy słyszę, jak on się śmieje
- Na pewno Jay !
- Nie, kochanie. To nie Jay
- Poddaję się !
- Nigdy się nie poddawaj, jeśli jesteś tak blisko celu - wyszeptał i oparł się łokciami o stół wpatrując we mnie z lekkim uśmiechem.
- Max. To był Max. To Max Ci pomógł
- Bingo ! Zgarniasz główną nagrodę !
- Główną nagrodę ? Wygrałam coś ?
- Już dawno
- Ale co ?! Powiesz mi wreszcie ?!
- Mnie
Zadziorny uśmiech i sekunda nie minęła, żeby był przy mnie. Pocałował mnie, żeby chwilę później przerwać to wybuchem śmiechu.
- Nath ? - oburzyłam się. - O co znowu chodzi ? Jak mnie wkręcasz, to...
Nie dokończyłam. Oczywiście. Przerwano mi w brutalny i niechlujny sposób. Nathan już tarzał się po brązowym dywanie, a ja wstałam i otworzyłam okno, czym wpuściłam do mieszkania cały gwar z londyńskiej ulicy.
- Musiałaś otworzyć aż okno ? - spytał, ale nic więcej z siebie nie wydusił, bo zalała go kolejna fala śmiechu. Muszę przyznać, że trochę uroczy był, chociaż dziecinny. Bardzo !
- Właśnie poczułam najgorszą woń w moim życiu ! A tak na marginesie, nigdy nie jedz na raz tostów, czipsów i tortu czekoladowego popijając to colą i sokiem pomarańczowym.
- Oj, kochanie wyluzuj ! - jest postęp, usiadł szeroko się uśmiechając.
- To nie bekaj mi w twarz !
- Po coli tego nie kontroluję ! - znowu śmiech i tarzanie się po podłodze. -.-
- To się postaraj
- Obiecuję !
Wstał i pobiegł do łazienki. Przez szum i hałasy z ulicy słyszałam jak żwawo pracuje jego elektryczna szczoteczka do zębów. Chłopak się stara, mimo iż wie, że nigdy mnie nie straci.
- To teraz dokończmy - powiedział idąc w moim kierunku niczym macho.
- Ale co dokończymy ?
- Ty już dobrze wiesz co
Kolejny uśmiech z serii "Cześć! Jestem Nathan! Strasznie mnie pociągasz! Zabawimy się?", czyli w skrócie "ten zadziorny". Objął mnie w talii i nim się spostrzegłam, dosłownie pożerał mnie pocałunkami.
CZERWIEC
Cóż mogło się ciekawego zdarzyć w czerwcu ? Prócz cotygodniowych wizyt rodziców moich i Natha, nic interesującego nie miało miejsca. No i oprócz moich urodzin. Teraz jestem dziewiętnastoletnią mamą. W sumie dużego przyjęcia nie było. Tylko rodzina i znajomi. I kilka stronek plotkarskich i trochę ponad tysiąc fanek złożyło mi życzenia. Nie mogłam odpowiadać na wszystkie tweety, więc większość po prostu retweetowałam. Coraz częściej rozważamy wyjazd nad morze lub na Hawaje. Szczególnie, że strasznie podobało nam się w Barcelonie. Chcielibyśmy zabrać tam Lil'Jaya, żeby zwiedził trochę świata : )
Chociaż na razie to tylko plany...
LIPIEC
Jeśli chodzi o lipiec... na dworze jest coraz cieplej, a słońce mocno grzeje, nawet jak na Londyn. W tym roku pogoda jest nie z tej ziemi. Kilka razy kolesie z aparacikami przyłapali naszą trójkę, jak byliśmy na spacerach w parku. Poza tym Nathan udzielił fascynującego wywiadu:
Reporterka: A więc, doszły nas słuchy, że oświadczyłeś się swojej dziewczynie. Czy to prawda ?
Nathan: A wie pani co to twitter ? To coś takiego jak Facebook, ale fajniejsze. Tam się pisze co tylko się chce. Gdybym oświadczył się swojej dziewczynie, napisałaby o tym na twitterze, żeby wszyscy wiedzieli ! A napisała ? Nie napisała ! I teraz pani wyleci z roboty !
Całe szczęście, a raczej jego, że nie podali tego urywka w gazetach -.- Niestety jest w wanted wednesday. No i jeszcze w niektórych filmikach są fragmenty ze mną i Lil'Jayem. Obiecali, że ich nie będzie, ale jeśli The Wanted coś obiecuje - nie wierz im ! Kilka fanek się oburzyło, że nie mamy prawa być w tych filmikach i tak dalej. Chociaż większość zachwycała się małym Sykesem ^^
A co do planów na sierpień.... : )
____________________________________________________
DŁUGI ?!
Mam nadzieję : )
PODOBA SIĘ ?!
Pisałam ten rozdział przez.... dobra, sama nie wiem ile ;p
Ale mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu : )
A dla tych co znają mnie tylko pod nickiem "Vicki ; *" mam niespodziankę,
dzięki której będziecie mogli poznać mnie bliżej.
JEJKU !
Komentujcie, czy Wam się podoba !
Błagam ^^
A tak wgl o.O
Ktoś pamięta co dziś za dzień ?
24 luty ^^
Pamiętacie co to za data ?
<3
Wasza Vicki ; *
poniedziałek, 4 lutego 2013
POWTARZAM OSTATNI RAZ!
Zaraz mnie krew chyba zaleje !
Dobra, inaczej ... -.-
Dziewczyny ?
A pamiętacie, tak przypadkiem, co kiedyś pisałam odnośnie nominacji ?
Serio, dzięki, ale jak mówiłam, mnie to totalnie wisi i nie mam zamiaru brać w tym udziału.
Naprawdę nie chcę być niemiła, ale już mówiłam to samo odnoście tego całego Liebster Blog, czy jakkolwiek się to nazywało.
Nie obchodzą mnie takie konkursy, nominacje, nawet nie wiem co to jest !
Więc kiedy widzę komentarze z nominacją od razu je usuwam
Zawsze mam nadzieję, że ktoś skomentował informację albo rozdział, a tu takie o, nominacja
Mówię serio, denerwuje mnie takie coś.
Nie chcę nikogo urazić, tylko proszę, żebyście już mnie do niczego nie nominowali.
Dziękuję !
~Vicki ; *
<3
Dobra, inaczej ... -.-
Dziewczyny ?
A pamiętacie, tak przypadkiem, co kiedyś pisałam odnośnie nominacji ?
Serio, dzięki, ale jak mówiłam, mnie to totalnie wisi i nie mam zamiaru brać w tym udziału.
Naprawdę nie chcę być niemiła, ale już mówiłam to samo odnoście tego całego Liebster Blog, czy jakkolwiek się to nazywało.
Nie obchodzą mnie takie konkursy, nominacje, nawet nie wiem co to jest !
Więc kiedy widzę komentarze z nominacją od razu je usuwam
Zawsze mam nadzieję, że ktoś skomentował informację albo rozdział, a tu takie o, nominacja
Mówię serio, denerwuje mnie takie coś.
Nie chcę nikogo urazić, tylko proszę, żebyście już mnie do niczego nie nominowali.
Dziękuję !
~Vicki ; *
<3
poniedziałek, 28 stycznia 2013
Zmiana? Poważnie?
No więc taak...
Na początku chciałam Wam przekazać, że troszkę mi z tego powodu przykro i napewno niektórzy (z pewnością nieliczni) będą mi to odradzać.
I tu następuje panika :)
Czy ona właśnie sugeruje, że usuwa bloga przed 100 rozdziałem ?!
Czy ona chce uśmiercić dosłownie WSZYSTKICH bohaterów ?!
Czy ona ... skończyły mi się argumenty :p
Otóż bez nerwów.
Chodzi mi o małą zmianę.... dekoracji. Strasznie przyzwyczaiłam się do tego wyglądu bloga, ale zaczyna mi się, szczerze mówiąc, powoli nudzić. Co WY na to ? Zmieniamy totalnie (!) wygląd bloga na jaśniutkie kolory, czy zostawiamy takim, jakim jest ?
Mam totalną pustkę w głowie :(
Dlatego liczę na Waszą pomoc !
No tak właściwie to trochę mi przykro mówić o tym look'u bloga, że mi się "znudził", ale jak patrzę, czytam, wyświetlam inne, to po prostu jest tam mega dużo kolorów, wszystko czarno na białym (dosłownie) i w dodatku noo.... jaśniutko tak jakoś. A tutaj tak ciemno. Szczerze, to lepiej mi się czyta na ciemnym tle, ale już mi ten wygląd nie wystarcza. Zastanawiałam się jeszcze, czy zdołam się przyzwyczaić do innego i czy w ogóle warto go zmieniać, kiedy blog ma już prawie rok. Wow ! Pierwszy rozdział opublikowałam dokładnie 25 kwietnia 2012 roku o godzinie 17:54. Sprawdźcie, jeśli nie wierzycie ; )
Oczywiście, znając mnie, nie będę mogła się powstrzymać i wspomnę o tym jeszcze w rozdziale tak wyczekiwanym potocznie zwanym "setką" ^^
A z tego miejsca, czyli mojego czerwonego fotela, na którym siedzę sobie wygodnie machając nogą, przy laptopie, zerkając na ciemność i śnieg za oknem, chciałam Wam serdecznie podziękować za :
Wielkie DZIĘKUJĘ po raz kolejny.
A tak wracając do sensu tego postu.....
Zmieniać wygląd ?
Bo uprzedzam, że tak się już przyzwyczaiłam, że zmienię jedynie tło na jaśniejsze ! :)
Ale muszę mieć Waszą zgodę ^^
A teraz uciekam odrabiać lekcje, uroki końca ferii, pozdrawiam. -.-
I... pomocy !
(po rozdziale 100 będzie niespodzianka i każdy, kto zna mnie tylko z pseudonimu...^^)
Wasza Vicki ; *
<3
Zaglądajcie, bo są tam niektóre odpowiedzi na Wasze pytania :p
INFORMACJE!
Na początku chciałam Wam przekazać, że troszkę mi z tego powodu przykro i napewno niektórzy (z pewnością nieliczni) będą mi to odradzać.
I tu następuje panika :)
Czy ona właśnie sugeruje, że usuwa bloga przed 100 rozdziałem ?!
Czy ona chce uśmiercić dosłownie WSZYSTKICH bohaterów ?!
Czy ona ... skończyły mi się argumenty :p
Otóż bez nerwów.
Chodzi mi o małą zmianę.... dekoracji. Strasznie przyzwyczaiłam się do tego wyglądu bloga, ale zaczyna mi się, szczerze mówiąc, powoli nudzić. Co WY na to ? Zmieniamy totalnie (!) wygląd bloga na jaśniutkie kolory, czy zostawiamy takim, jakim jest ?
Mam totalną pustkę w głowie :(
Dlatego liczę na Waszą pomoc !
No tak właściwie to trochę mi przykro mówić o tym look'u bloga, że mi się "znudził", ale jak patrzę, czytam, wyświetlam inne, to po prostu jest tam mega dużo kolorów, wszystko czarno na białym (dosłownie) i w dodatku noo.... jaśniutko tak jakoś. A tutaj tak ciemno. Szczerze, to lepiej mi się czyta na ciemnym tle, ale już mi ten wygląd nie wystarcza. Zastanawiałam się jeszcze, czy zdołam się przyzwyczaić do innego i czy w ogóle warto go zmieniać, kiedy blog ma już prawie rok. Wow ! Pierwszy rozdział opublikowałam dokładnie 25 kwietnia 2012 roku o godzinie 17:54. Sprawdźcie, jeśli nie wierzycie ; )
Oczywiście, znając mnie, nie będę mogła się powstrzymać i wspomnę o tym jeszcze w rozdziale tak wyczekiwanym potocznie zwanym "setką" ^^
A z tego miejsca, czyli mojego czerwonego fotela, na którym siedzę sobie wygodnie machając nogą, przy laptopie, zerkając na ciemność i śnieg za oknem, chciałam Wam serdecznie podziękować za :
- 23,768 WYŚWIETLEŃ
- 3O OBSERWATORÓW
- KOMENTARZY NAWET NIE JESTEM W STANIE ZLICZYĆ !
Wielkie DZIĘKUJĘ po raz kolejny.
A tak wracając do sensu tego postu.....
Zmieniać wygląd ?
Bo uprzedzam, że tak się już przyzwyczaiłam, że zmienię jedynie tło na jaśniejsze ! :)
Ale muszę mieć Waszą zgodę ^^
A teraz uciekam odrabiać lekcje, uroki końca ferii, pozdrawiam. -.-
I... pomocy !
(po rozdziale 100 będzie niespodzianka i każdy, kto zna mnie tylko z pseudonimu...^^)
Wasza Vicki ; *
<3
Zaglądajcie, bo są tam niektóre odpowiedzi na Wasze pytania :p
INFORMACJE!
sobota, 26 stycznia 2013
Gdzie jest 100?
Otóż chciałabym Wam przekazać pewne informacje, iż rozdział setny pojawi się najwcześniej za tydzień. W poniedziałek idę już do szkoły, ponieważ kończą mi się ferie. Nie codziennie mój blog ma okazję wyświetlić "Rozdział 100". Dlatego też chciałam Was nim zaskoczyć. Postanowiłam, że będzie długi, a opisane w nim sytuacje będą ilustrować kilka dni w mieszkaniu Nathana, Vicki i Jaya, domu Ali i Sivy, a także kilka chwil ze szpitala. W następnym rozdziale chciałam również opisać poród Alice chociaż nie wiem czy zdołam :)
Mam nadzieję, że będziecie cierpliwie czekać na setny rozdział i gdy w końcu go opublikuję, będziecie zadowoleni. Prawdę mówiąc robi mi się ciepło na serduszku kiedy czytam te wszystkie Wasze wypowiedzi. Jeszcze kilka rozdziałów temu widziałam dwie opcje: albo "brak komentarzy" albo "dwa komentarze". Jest to dla mnie miła niespodzianka czytając Wasze zdanie na temat publikowanych postów. Chciałabym Wam za to całe wsparcie podziękować. Szczególnie jednej osobie, która jest ze mną od samiutkiego początku i najbardziej nalega na kolejne rozdziały, jak również, zna bliską i daleką przyszłość bohaterów opowiadania. Także moja kochana bardzo Ci za wszystko dziękuję. Chodzi mi tu o moją najlepszą przyjaciółkę, Martyne. ^^ Nie mogę zapomnieć o całej reszcie wspaniałych ludzi, którzy to czytają i teraz pewnie zastanawiają się dlaczego ten post nazywa się tak jak się nazywa, a nie na przykład "Podziękowania" albo "Dziękuję". W każdym bądź razie dziękuję wszystkim, rozdział setny przewiduję na początku miesiąca lutego, chyba, że moja niepoczytalna wena natchnie mnie wcześniej. Chociaż wątpię, bo teraz szkoła i mama mi nie pozwoli tak długo siedzieć na komputerze. Ale mam jeszcze telefon. :]
Zapraszam również na blog Martyny, który często, jak to ona mówi, reklamuję. ;)
Niestety nie mogę podać linku ze względu na to, że jestem na telefonie, ale poszperajcie po rozdziałach poprzednich.
Także do następnego.
Wasza Vicki ;*
PS - wiecie, w którym miesiącu ciąży jest Alice ? Jestem ciekawa, czy czytaliście uważnie i potraficie to ocenić bez sprawdzania. <3
Mam nadzieję, że będziecie cierpliwie czekać na setny rozdział i gdy w końcu go opublikuję, będziecie zadowoleni. Prawdę mówiąc robi mi się ciepło na serduszku kiedy czytam te wszystkie Wasze wypowiedzi. Jeszcze kilka rozdziałów temu widziałam dwie opcje: albo "brak komentarzy" albo "dwa komentarze". Jest to dla mnie miła niespodzianka czytając Wasze zdanie na temat publikowanych postów. Chciałabym Wam za to całe wsparcie podziękować. Szczególnie jednej osobie, która jest ze mną od samiutkiego początku i najbardziej nalega na kolejne rozdziały, jak również, zna bliską i daleką przyszłość bohaterów opowiadania. Także moja kochana bardzo Ci za wszystko dziękuję. Chodzi mi tu o moją najlepszą przyjaciółkę, Martyne. ^^ Nie mogę zapomnieć o całej reszcie wspaniałych ludzi, którzy to czytają i teraz pewnie zastanawiają się dlaczego ten post nazywa się tak jak się nazywa, a nie na przykład "Podziękowania" albo "Dziękuję". W każdym bądź razie dziękuję wszystkim, rozdział setny przewiduję na początku miesiąca lutego, chyba, że moja niepoczytalna wena natchnie mnie wcześniej. Chociaż wątpię, bo teraz szkoła i mama mi nie pozwoli tak długo siedzieć na komputerze. Ale mam jeszcze telefon. :]
Zapraszam również na blog Martyny, który często, jak to ona mówi, reklamuję. ;)
Niestety nie mogę podać linku ze względu na to, że jestem na telefonie, ale poszperajcie po rozdziałach poprzednich.
Także do następnego.
Wasza Vicki ;*
PS - wiecie, w którym miesiącu ciąży jest Alice ? Jestem ciekawa, czy czytaliście uważnie i potraficie to ocenić bez sprawdzania. <3
środa, 23 stycznia 2013
Rozdział 99
W ogóle nie chciało mi się spać. Ale przynajmniej w końcu się zamknęłam. Podeszła do nas jedna z pielęgniarek. Pracowało ich tutaj tysiące, a każda wyglądała tak samo. Każda była identyczna, jak oczy Nathana i Lil'Jaya.
- Victoria Sykes ? - spytała.
- Tak - odpowiedział za mnie Siva.
- A pan jest...
- Przyjacielem
- Przykro mi, ale może wejść tylko rodzina
- Rozumiem
Nie mogłam wstać. Miałam nogi jak z waty, które odmawiały mi posłuszeństwa.
- Może jednak ją zaprowadzę - zaproponował Seev.
- No dobrze
Wstał z krzesełka i chwycił mnie w pasie. Podniosłam się i ruszyliśmy w kierunku... nie wiem. Nie mam pojęcia gdzie szliśmy. Biały korytarz ciągnął się w cholerę, a ja myślałam tylko o tym, by Nathanowi nie stała się krzywda. Bzdury. Logiczne, że stała mu się krzywda. Ale skoro pielęgniarka po mnie przyszła, to raczej przeżył. W końcu uchyliła drzwi do jakiejś sali, pokoju, pomieszczenia. Cokolwiek to było. Dała znak lekarzowi, że teraz wejdzie tutaj psychicznie chora dziewczyna, której chłopak chciał się zabić i prawdopodobnie ściągnął ten pomysł od niedoszłej samobójczyni. Czy ona nazwała mnie Sykes ?
- Dalej idź sama
Spojrzałam jeszcze na Sivę. Miał czerwone oczy. Ale on przecież nie płakał. Wróciła mi władza w nogach i doczłapałam do krzesła obok łóżka Nathana. Siedziałam w bezruchu patrząc na ojca mojego dziecka. Szczypały mnie oczy, natomiast rzadko mrugałam.
- Pani mąż - zaczął jakiś koleś w białym fartuchu. WSZYSTKO BIAŁE ! - połknął bardzo dużą dawkę różnych leków. Aktualnie jest po zabiegu płukania żołądka. Na szczęście w miarę szybko powiadomiono karetkę, nim leki zaczęły działać. Organizm mógł różnie zareagować na takie tabletki. Pan Sykes mógłby nawet umrzeć
Powoli odwróciłam głowę i spojrzałam na niego. Nie. Nie mógłby umrzeć.
- Dziękuję za informacje - powiedziałam. - Ale wiem coś o samobójstwie
Lekarz wydawał się lekko zdezorientowany. Ja natomiast z powrotem przeniosłam wzrok na Nathana. Wtedy zadzwonił telefon Sivy. Słyszałam jak rozmawia z kimś na korytarzu.
- Tak więc zostawiam panią z mężem
Ale on jeszcze nie jest moim mężem, pomyślałam. Miło było poczuć się jak jego żona. Hmm.. żona Nathana Sykesa. Vicki Sykes. Victoria Sykes. Victoria Watson - Sykes. Już to widzę.
Złapałam go za rękę. Ścisnęłam jego dłoń.
- No obudź się - wyszeptałam. - Spójrz na mnie
- Vicki - do sali wszedł Seev. - Dzwoni Ali
Podał mi telefon.
- Cześć, Ali
- Siva mi wszystko powiedział, chociaż sam wie niewiele
- Pani mąż połknął bardzo dużą dawkę równych leków - zaczęłam nieświadomie recytować słowa lekarza. - Aktualnie jest po zabiegu płukania żołądka. Na szczęście w miarę szybko powiadomiono karetkę, nim leki zaczęły działać.
- Vic ? A z Tobą wszystko okej ?
- Organizm mógł różnie zareagować na takie tabletki. Pan Sykes mógłby nawet umrzeć
- Vicki, a może Siva zabierze Cię do domu ? Zjesz coś, napijesz się, zdrzemniesz
- Nie
- Jutro do niego przyjedziemy. Wszyscy
- Nie chcę
- Co masz zamiar zrobić ?
- Być przy nim. Cały czas
- Wiesz, że on się tak szybko nie obudzi, prawda ?
Odłożyłam telefon na etażerkę obok tego z pewnością niewygodnego szpitalnego łóżka i położyłam głowę na na ręce Nathana. Na tej ręce, którą ściskałam z całych sił.
- No obudź się - szeptałam. - Nath, obudź się. Pamiętasz, jak Ci powiedziałam, że godzinami mogłabym słuchać, jak mówisz, że mnie kochasz ? Chciałabym to teraz usłyszeć. Kocham Cię
Dlaczego go wtedy odepchnęłam ?! Jestem głupia. Strasznie głupia. Kocham go. Mogłabym za niego zginąć. Rzucić się pod pociąg, dać się pokroić, zastrzelić. Zrobiłabym dla niego dosłownie wszystko. Nawet jeśli mieliby mnie pogrzebać żywcem. Zamknęłam oczy. Zasnęłam.
"Las. Pada deszcz. Noc. W ziemi na jednej z polanek jest wykopany podłużny rów, jak na trumnę. Obok niego kupka piachu. Nagle zza drzew wyłania się jakaś postać w czarnym płaszczu. Nie widać jego twarzy. Tak pada, że jego mokre włosy opadają na oczy. Nie wiem kto to. Podchodzi bliżej. W ręku trzyma łopatę. Zaczyna gwizdać jednocześnie zakopując dziurę w ziemi. Gdy skończył powiedział : Dobranoc Vicki - zaczynając się śmiać"
Od razu się obudziłam. Kiedyś już mi się to śniło. W Barcelonie. Ktoś przeciągnął palcem po mojej dłoni. Spojrzałam w lewo.
- Nathan ? - spytałam.
- No chyba
- Ale przecież Ty śpisz
- No jak widać się obudziłem - uśmiechnął się.
Nie mogąc powstrzymać łez wstałam z niewygodnego, drewnianego krzesła i przytuliłam go mocno.
- No już dobrze, dobrze
- Po co to zrobiłeś ?!
- Z tego samego powodu co Ty
- Ale ja nie łykałam tabletek !
- Ale chciałaś się utopić
- Zauważ, że byłam pijana
- Ale mimo wszystko robiłaś to świadomie
- A Ty niby nie ?
- Ja nie byłem pijany
- Więc ? Dlaczego ?
- Chciałem, żebyś w końcu zwróciła na mnie uwagę, żebyś w końcu przejęła się moim życiem, żebyś w końcu powiedziała, że mnie kochasz
- Jaki Ty jesteś głupi
- Boję się, że mogę Cię stracić. Że w każdej chwili znowu spakujesz swoje rzeczy, weźmiesz naszego synka i wyjedziesz. Boję się, że już Was nigdy nie zobaczę
- Nie musiałeś doprowadzać się do śmierci
- Przecież żyję !
- No właśnie. Żyjesz, bo uratowali Cię najlepsi lekarze w mieście
- To źle ? Miałem umrzeć ?
- Chciałeś powiedzieć "zabić się"
- Co za różnica ?
- Bardzo duża
- Nie dla mnie
- Wiesz, jak się przeraziłam, kiedy zobaczyłam Cię nieprzytomnego w salonie ? Wokół tylko pełno tabletek i opakowań po lekach. Popiłeś to wszystko dwoma butelkami wody ? Ile Ty tego połknąłeś ?
- Nie musisz wiedzieć
- Nathan...
- Nie chcę teraz o tym rozmawiać
- Ale ja chcę
- Masz problem
- I doświadczenie
- Nigdy nie wylądowałaś przez to w szpitalu
- A wiesz co nas łączy w tej dziedzinie ?
- Co niby ?
- To, że razem się ratujemy. Najpierw odwiodłeś mnie od głupiego skoku, później totalnie pijaną wyciągnąłeś mnie z wanny pełnej wody
- A Ty zadzwoniłaś po karetkę, kiedy nawpierdalałem się tabletek
- Nie przeklinaj
- Nie pouczaj mnie
- Rozumiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać
- Z Tobą rozmawiałbym 24h/dobę, tylko nie teraz. Teraz nie mam ochoty rozmawiać z nikim
- Aha, czyli jestem nikim
- Vicki, do cholery, zostaw mnie po prostu samego !
Spojrzałam na niego smutna. Nie chciał ze mną rozmawiać. To dawało mi trochę do myślenia. Jaki on jest głupi. Najadł się tabletek, prawie umarł, tylko po to, żebym w końcu się nim przejęła ? Przecież to robię. Myślę o nim odkąd tylko pierwszy raz usłyszałam jego nazwisko, odkąd pierwszy raz go zobaczyłam.
Wstałam z krzesła. Spojrzałam jeszcze na Natha. Miał głowę odwróconą w drugą stronę. Otworzyłam drzwi i wyszłam z sali. Usiadłam na podłodze, oparłam głowę o zimną ścianę i zaczęłam płakać. Nathan potraktował mnie jak zwykłą szmatę. Przynajmniej tak poczułam się ja. Obok mnie usiadł Siva. Przytulił mnie, pogłaskał po ramieniu.
- Jedziemy do domu ? - spytał.
Pokiwałam głową zgadzając się. Kilka minut później wyszliśmy ze szpitala, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do mieszkania, które wynajmował Nathan.
Dojechaliśmy dwadzieścia minut później. Nie spieszyliśmy się specjalnie. Zresztą jak można się spieszyć stojąc w korku. W telefonie włączyłam internet. Świetnie ! Fotki z akcji ratunkowej !
- No to mamy przesrane ! - wypaliłam przekraczając próg.
- O co chodzi ? - spytała Alice.
- Oni się karmią tym, że my cierpimy - podałam przyjaciółce telefon, a sama poszłam do pokoju synka.
Wzięłam małego Jaya na ręce i przytuliłam mocno. On jest jeszcze malutki, nie wie co się dzieje. Ale... jak tylko pomyślę, że mógłby się od kogoś dowiedzieć, że jego rodzice to niedoszli samobójcy... znienawidziłby nas.
"Nathan Sykes (20l.) godzinę temu został transportowany karetką do londyńskiego szpitala! Co dziwne, nie było z nim jego dziewczyny, Vicki Watson (18l.). Czyżby wstydziła się jechać ambulansem z ukochanym? Z tego co wiadomo w szpitalu pojawiła się kwadrans po przywiezieniu tam wokalisty. Niestety nie wiemy dlaczego najmłodszy z The Wanted trafił do Moorfields Eye Hospital."
_______________________________________
5 KOMENTARZY = 100 ROZDZIAŁ
Masarka ^^
Nie sądziłam, że tyle napiszę ; )
Mam nadzieję, że ŻYWY NATHAN się podoba
Bo chyba gdyby umarł, musiałabym się w domu
zabarykadować :D
Wiem, że chcieliście mnie zabić ;P
W następnym rozdziale postaram się opisać kilka
dni. Tak, żeby go było spooooro ^^
Miała być niespodzianka, no ale cóż.
A i nikt nie umrze. ; )
Vicki z Nathanem w przyszłości będą mieli
trójkę dzieci i ładny dom w centrum Londynu.
Pasuje ? :)
Ale serio mam takie plany ^^
No to do następnego.
Wasza Vicki ; *
<3
- Victoria Sykes ? - spytała.
- Tak - odpowiedział za mnie Siva.
- A pan jest...
- Przyjacielem
- Przykro mi, ale może wejść tylko rodzina
- Rozumiem
Nie mogłam wstać. Miałam nogi jak z waty, które odmawiały mi posłuszeństwa.
- Może jednak ją zaprowadzę - zaproponował Seev.
- No dobrze
Wstał z krzesełka i chwycił mnie w pasie. Podniosłam się i ruszyliśmy w kierunku... nie wiem. Nie mam pojęcia gdzie szliśmy. Biały korytarz ciągnął się w cholerę, a ja myślałam tylko o tym, by Nathanowi nie stała się krzywda. Bzdury. Logiczne, że stała mu się krzywda. Ale skoro pielęgniarka po mnie przyszła, to raczej przeżył. W końcu uchyliła drzwi do jakiejś sali, pokoju, pomieszczenia. Cokolwiek to było. Dała znak lekarzowi, że teraz wejdzie tutaj psychicznie chora dziewczyna, której chłopak chciał się zabić i prawdopodobnie ściągnął ten pomysł od niedoszłej samobójczyni. Czy ona nazwała mnie Sykes ?
- Dalej idź sama
Spojrzałam jeszcze na Sivę. Miał czerwone oczy. Ale on przecież nie płakał. Wróciła mi władza w nogach i doczłapałam do krzesła obok łóżka Nathana. Siedziałam w bezruchu patrząc na ojca mojego dziecka. Szczypały mnie oczy, natomiast rzadko mrugałam.
- Pani mąż - zaczął jakiś koleś w białym fartuchu. WSZYSTKO BIAŁE ! - połknął bardzo dużą dawkę różnych leków. Aktualnie jest po zabiegu płukania żołądka. Na szczęście w miarę szybko powiadomiono karetkę, nim leki zaczęły działać. Organizm mógł różnie zareagować na takie tabletki. Pan Sykes mógłby nawet umrzeć
Powoli odwróciłam głowę i spojrzałam na niego. Nie. Nie mógłby umrzeć.
- Dziękuję za informacje - powiedziałam. - Ale wiem coś o samobójstwie
Lekarz wydawał się lekko zdezorientowany. Ja natomiast z powrotem przeniosłam wzrok na Nathana. Wtedy zadzwonił telefon Sivy. Słyszałam jak rozmawia z kimś na korytarzu.
- Tak więc zostawiam panią z mężem
Ale on jeszcze nie jest moim mężem, pomyślałam. Miło było poczuć się jak jego żona. Hmm.. żona Nathana Sykesa. Vicki Sykes. Victoria Sykes. Victoria Watson - Sykes. Już to widzę.
Złapałam go za rękę. Ścisnęłam jego dłoń.
- No obudź się - wyszeptałam. - Spójrz na mnie
- Vicki - do sali wszedł Seev. - Dzwoni Ali
Podał mi telefon.
- Cześć, Ali
- Siva mi wszystko powiedział, chociaż sam wie niewiele
- Pani mąż połknął bardzo dużą dawkę równych leków - zaczęłam nieświadomie recytować słowa lekarza. - Aktualnie jest po zabiegu płukania żołądka. Na szczęście w miarę szybko powiadomiono karetkę, nim leki zaczęły działać.
- Vic ? A z Tobą wszystko okej ?
- Organizm mógł różnie zareagować na takie tabletki. Pan Sykes mógłby nawet umrzeć
- Vicki, a może Siva zabierze Cię do domu ? Zjesz coś, napijesz się, zdrzemniesz
- Nie
- Jutro do niego przyjedziemy. Wszyscy
- Nie chcę
- Co masz zamiar zrobić ?
- Być przy nim. Cały czas
- Wiesz, że on się tak szybko nie obudzi, prawda ?
Odłożyłam telefon na etażerkę obok tego z pewnością niewygodnego szpitalnego łóżka i położyłam głowę na na ręce Nathana. Na tej ręce, którą ściskałam z całych sił.
- No obudź się - szeptałam. - Nath, obudź się. Pamiętasz, jak Ci powiedziałam, że godzinami mogłabym słuchać, jak mówisz, że mnie kochasz ? Chciałabym to teraz usłyszeć. Kocham Cię
Dlaczego go wtedy odepchnęłam ?! Jestem głupia. Strasznie głupia. Kocham go. Mogłabym za niego zginąć. Rzucić się pod pociąg, dać się pokroić, zastrzelić. Zrobiłabym dla niego dosłownie wszystko. Nawet jeśli mieliby mnie pogrzebać żywcem. Zamknęłam oczy. Zasnęłam.
"Las. Pada deszcz. Noc. W ziemi na jednej z polanek jest wykopany podłużny rów, jak na trumnę. Obok niego kupka piachu. Nagle zza drzew wyłania się jakaś postać w czarnym płaszczu. Nie widać jego twarzy. Tak pada, że jego mokre włosy opadają na oczy. Nie wiem kto to. Podchodzi bliżej. W ręku trzyma łopatę. Zaczyna gwizdać jednocześnie zakopując dziurę w ziemi. Gdy skończył powiedział : Dobranoc Vicki - zaczynając się śmiać"
Od razu się obudziłam. Kiedyś już mi się to śniło. W Barcelonie. Ktoś przeciągnął palcem po mojej dłoni. Spojrzałam w lewo.
- Nathan ? - spytałam.
- No chyba
- Ale przecież Ty śpisz
- No jak widać się obudziłem - uśmiechnął się.
Nie mogąc powstrzymać łez wstałam z niewygodnego, drewnianego krzesła i przytuliłam go mocno.
- No już dobrze, dobrze
- Po co to zrobiłeś ?!
- Z tego samego powodu co Ty
- Ale ja nie łykałam tabletek !
- Ale chciałaś się utopić
- Zauważ, że byłam pijana
- Ale mimo wszystko robiłaś to świadomie
- A Ty niby nie ?
- Ja nie byłem pijany
- Więc ? Dlaczego ?
- Chciałem, żebyś w końcu zwróciła na mnie uwagę, żebyś w końcu przejęła się moim życiem, żebyś w końcu powiedziała, że mnie kochasz
- Jaki Ty jesteś głupi
- Boję się, że mogę Cię stracić. Że w każdej chwili znowu spakujesz swoje rzeczy, weźmiesz naszego synka i wyjedziesz. Boję się, że już Was nigdy nie zobaczę
- Nie musiałeś doprowadzać się do śmierci
- Przecież żyję !
- No właśnie. Żyjesz, bo uratowali Cię najlepsi lekarze w mieście
- To źle ? Miałem umrzeć ?
- Chciałeś powiedzieć "zabić się"
- Co za różnica ?
- Bardzo duża
- Nie dla mnie
- Wiesz, jak się przeraziłam, kiedy zobaczyłam Cię nieprzytomnego w salonie ? Wokół tylko pełno tabletek i opakowań po lekach. Popiłeś to wszystko dwoma butelkami wody ? Ile Ty tego połknąłeś ?
- Nie musisz wiedzieć
- Nathan...
- Nie chcę teraz o tym rozmawiać
- Ale ja chcę
- Masz problem
- I doświadczenie
- Nigdy nie wylądowałaś przez to w szpitalu
- A wiesz co nas łączy w tej dziedzinie ?
- Co niby ?
- To, że razem się ratujemy. Najpierw odwiodłeś mnie od głupiego skoku, później totalnie pijaną wyciągnąłeś mnie z wanny pełnej wody
- A Ty zadzwoniłaś po karetkę, kiedy nawpierdalałem się tabletek
- Nie przeklinaj
- Nie pouczaj mnie
- Rozumiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać
- Z Tobą rozmawiałbym 24h/dobę, tylko nie teraz. Teraz nie mam ochoty rozmawiać z nikim
- Aha, czyli jestem nikim
- Vicki, do cholery, zostaw mnie po prostu samego !
Spojrzałam na niego smutna. Nie chciał ze mną rozmawiać. To dawało mi trochę do myślenia. Jaki on jest głupi. Najadł się tabletek, prawie umarł, tylko po to, żebym w końcu się nim przejęła ? Przecież to robię. Myślę o nim odkąd tylko pierwszy raz usłyszałam jego nazwisko, odkąd pierwszy raz go zobaczyłam.
Wstałam z krzesła. Spojrzałam jeszcze na Natha. Miał głowę odwróconą w drugą stronę. Otworzyłam drzwi i wyszłam z sali. Usiadłam na podłodze, oparłam głowę o zimną ścianę i zaczęłam płakać. Nathan potraktował mnie jak zwykłą szmatę. Przynajmniej tak poczułam się ja. Obok mnie usiadł Siva. Przytulił mnie, pogłaskał po ramieniu.
- Jedziemy do domu ? - spytał.
Pokiwałam głową zgadzając się. Kilka minut później wyszliśmy ze szpitala, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do mieszkania, które wynajmował Nathan.
Dojechaliśmy dwadzieścia minut później. Nie spieszyliśmy się specjalnie. Zresztą jak można się spieszyć stojąc w korku. W telefonie włączyłam internet. Świetnie ! Fotki z akcji ratunkowej !
- No to mamy przesrane ! - wypaliłam przekraczając próg.
- O co chodzi ? - spytała Alice.
- Oni się karmią tym, że my cierpimy - podałam przyjaciółce telefon, a sama poszłam do pokoju synka.
Wzięłam małego Jaya na ręce i przytuliłam mocno. On jest jeszcze malutki, nie wie co się dzieje. Ale... jak tylko pomyślę, że mógłby się od kogoś dowiedzieć, że jego rodzice to niedoszli samobójcy... znienawidziłby nas.
"Nathan Sykes (20l.) godzinę temu został transportowany karetką do londyńskiego szpitala! Co dziwne, nie było z nim jego dziewczyny, Vicki Watson (18l.). Czyżby wstydziła się jechać ambulansem z ukochanym? Z tego co wiadomo w szpitalu pojawiła się kwadrans po przywiezieniu tam wokalisty. Niestety nie wiemy dlaczego najmłodszy z The Wanted trafił do Moorfields Eye Hospital."
_______________________________________
5 KOMENTARZY = 100 ROZDZIAŁ
Masarka ^^
Nie sądziłam, że tyle napiszę ; )
Mam nadzieję, że ŻYWY NATHAN się podoba
Bo chyba gdyby umarł, musiałabym się w domu
zabarykadować :D
Wiem, że chcieliście mnie zabić ;P
W następnym rozdziale postaram się opisać kilka
dni. Tak, żeby go było spooooro ^^
Miała być niespodzianka, no ale cóż.
A i nikt nie umrze. ; )
Vicki z Nathanem w przyszłości będą mieli
trójkę dzieci i ładny dom w centrum Londynu.
Pasuje ? :)
Ale serio mam takie plany ^^
No to do następnego.
Wasza Vicki ; *
<3
wtorek, 22 stycznia 2013
Rozdział 98
*perspektywa Vicki*
Kocha mnie... Nathan mnie kocha. A ja głupia miałam wątpliwości. Pocałował mnie, ale go odepchnęłam. Spojrzał na mnie zaskoczony. Przyłożyłam dłoń do ust, jakbym nie wiedziała co się stało.
- Wiedziałem - powiedział. - Ty już tego do mnie nie czujesz
Wstał z podłogi i odszedł kilka kroków w tył. Ja również podniosłam się z łóżka i podeszłam do ogromnego okna. Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. To wszystko się coraz bardziej komplikuje. Czuję, że to przeze mnie. Gorące kropelki paliły moją twarz niczym płomyki ognia.
- Vicki ? - spytał Nathan. - Ty płaczesz ?
- Nie - odpowiedziałam szybko i wytarłam łzy.
- Przecież widzę
- Ale Ty rzadko co widzisz
- Co ? N...nie rozumiem
Pomyślałam, że nawet nie zauważył, jak bardzo go pragnę. Jak bardzo brakuje mi tych dni, kiedy od rana do późnej nocy z naszego mieszkania słychać było tylko nasz śmiech. Pomyślałam, że chcę mieć z nim jeszcze jedno dziecko. Może tym razem córeczkę. Zresztą on też by chciał dziewczynkę. To była jego prośba pod choinkę. No właśnie... święta spędzone razem. Dostałam od niego chyba milion różnych prezentów ! Kartkę, która cała zapisana była tylko dwoma słowami powtarzającymi się na okrągło, na całą długość i szerokość, "kocham Cię". Kiedy ją przeczytałam, spojrzałam na niego z uśmiechem, a on dodał tylko "nawet nie wiesz jak bardzo". Perfum Someday od Justina Biebera. Wiedział, że strasznie mi się podoba. Ramkę ze zdjęciami moim, jego i Lil'Jaya. Kostkę Rubika, żebym miała co robić, kiedy maluszek będzie spał, a on będzie pracował. Później próbowaliśmy ją ułożyć, ale nam nie wychodziło. Bluzkę w kolorze lekkiego różu. Mówił, że w tym kolorze mi najładniej. I jeszcze w błękitnym i białym. Koszulę nocną. Tłumaczył, że to na podróż poślubną. Pokaźny plik zdjęć dokumentujący przebieg mojej ciąży. Wprawdzie byłam dopiero w szóstym miesiącu, a raczej pod koniec. Nową deskorolkę. Bo przecież ja nie mam w domu jeszcze czterech. Zdałam sobie sprawę, że dawno nie jeździliśmy. Nie tylko przez to pół roku, ale długo przed wyjazdem do Barcelony. A przecież to jest nasze hobby, całej szóstki. Moje i całego zespołu.
- Umknęło Ci coś bardzo ważnego, panie Sykes - odezwałam się w końcu.
- Co takiego ?
- To, że Cię kocham - powiedziałam niemal bezdźwięcznie.
Zwątpiłam, czy cokolwiek usłyszał, a przecież chciałam, żeby wiedział. Chciałam, żeby wiedział, że ciągle myślę tylko o nim. Że moje oczy chcą widzieć tylko jego. Że moje usta wciąż pragną posmakować jego ust. Że moje dłonie chcą ciągle dotykać jego dłoni, twarzy, ciała. Że moje serce chce bić w rytmie jego serca.
- Co mi umknęło ? - spytał znów.
Nie usłyszał. A miałam taką ogromną nadzieję. Nagle rozpłakałam się jak małe dziecko. Osunęłam się po dużej szybie na podłogę. Schowałam twarz w dłoniach i położyłam się na panelach. Poczułam, jak podłoga się chwieje. Miałam wrażenie, że zaraz się przewrócę, mimo iż leżałam jak nieprzytomna. Chwilę później faktycznie straciłam panowanie nad tym wszystkim. Zamknęłam mimowolnie oczy i zasnęłam.
Obudziłam się na naszym łóżku. Byłam tylko w koszulce Nathana i bieliźnie. Przeczesałam ręką włosy, czochrając lekko grzywkę. Rozejrzałam się. Byłam sama w pokoju. Wtedy otwarły się drzwi sypialni i ujrzałam Alice. Spojrzała za siebie, jakby wchodziła tu w sekrecie i zamknęła za sobą drzwi. Usiadł obok mnie na łóżku i przytuliła.
- Co się stało ? - spytała.
- Nie wiem. Nie mam pojęcia. Chyba zemdlałam
- Tyle to my też wiemy. Pytanie dlaczego ?
- A skąd mam to wiedzieć ?
- Masz rację. Głupie pytanie. Odpocznij teraz
- A gdzie Lil'Jay ?
- W salonie. Z Sivą i Nathanem. Gdybyś Ty widziała, jak Nath mocno przytulił tego dzieciaka, kiedy tylko przekroczyliśmy próg mieszkania. Stęsknił się za nim
- Tak, strasznie
- No mi nie wierzysz ? - zachichotała przyjaciółka. - Przywieźliśmy Twoje rzeczy
- Wszystkie ?
- Myślałam, że się pogodziliście i znowu się do niego wprowadziłaś
- Tak, tak. Już jest okej - wymusiłam uśmiech. - Mogę zobaczyć Lil'Jaya ?
- Poczekaj. Przyniosę go
Usiadłam i rzuciłam kołdrę na sam brzeg łóżka. Zamknęłam oczy. Poczułam jak ktoś siada obok i obejmuje mnie z całej siły. Hugo Boss szary. Nathan. Nie chciałam go odpychać, ale wiedziałam, że prędzej czy później to zrobię. Nie potrafię tego kontrolować. Robię to całkiem nieświadomie. Kiedy otworzyłam oczy widziałam, że jest mu przykro. Otworzyłam usta, żeby przeprosić za moje zachowanie, ale przerwała mi Alice.
- Bardzo proszę, mały Jay idzie do mamusi
- Dzięki - uśmiechnęłam się i wzięłam dziecko na ręce.
W momencie kiedy przytuliłam Jamesa do siebie, Nath wstał i wyszedł z pokoju. Słyszałam, jak trzaska drzwiami od łazienki.
- Przejdzie mu - powiedziała Ali.
- A co jeśli to moja wina ?
- Nie zadręczaj się tak. Oboje jesteście winni tym kłótniom
- Ale on mnie kocha
- A Ty kochasz jego
- Nawet nie wiesz jak bardzo
- Domyślam się
Uśmiechnęła się do mnie i wyszła z pokoju. Położyłam małego Jaya obok siebie, na poduszce. Sama również się położyłam. Przykryłam nas kołdrą i złapałam go za malutką rączkę. Spojrzał na mnie tymi swoimi wielkimi, zielonoszarymi oczkami i uśmiechnął się szeroko.
- Masz oczy jak tatuś. Identyczne - powiedziałam.
Nie wiem ile tak leżeliśmy. Chyba do momentu aż oboje nie zasnęliśmy.
Kiedy się obudziłam, już trzeci raz tego dnia, Lil'Jay leżał obok i wpatrywał się we mnie.
- Cześć, maluszku. Czemu mnie nie obudziłeś ?
Wzięłam go na ręce i włożyłam do łóżeczka. Pocałowałam w główkę i ubrałam rurki, które jako jedyne z moich ciuchów zdobiły ogromną szafę obok łóżka. Poszłam do kuchni. Nie zwróciłam uwagi na salon. Nawet nie spojrzałam w tamtym kierunku. Może to źle... Nalałam do szklanki trochę wody. Wypiłam wszystko jednym duszkiem i odstawiłam naczynie do zlewu. Przez chwilę patrzyłam w zawartość lodówki, jak jakaś psychicznie chora. Później chwyciłam ten sam nóż, który miałam w ręce zeszłej nocy. Trochę się nim pobawiłam i odłożyłam. Gdy chciałam wracać do sypialni, do Jaya, zobaczyłam coś czego nie wyobrażałabym sobie nawet w najgorszych snach. Nathan. Nathan leżący na kanapie. Nieprzytomny Nathan leżący na kanapie. Na stoliku tabletki. Całe mnóstwo. Rozsypane i pomieszane. Kilka pudełek leżało na miękkim, brązowym dywanie. Dwie litrowe butelki wody leżały prawie puste na podłodze. Podbiegłam do niego zapłakana. Sprawdziłam puls. Ledwo go wyczułam. Później oddech. Strasznie płytki. Bałam się, że mogę go stracić. Że w każdej chwili może przestać oddychać. Patrząc na stół mogłam wnioskować jedynie, że połknął z każdego opakowania przynajmniej połowę tabletek. Wyciągnęłam komórkę z jego prawej kieszeni i zadzwoniłam na pogotowie. Nie wiem czy zrozumieli coś z mojego bełkotania, jednak kilka minut później byli już u nas w mieszkaniu. Niektórzy sąsiedzi nawet wyszli na klatkę zobaczyć co się dzieje. Po chwili karetka zabrała Nathana. Znów wykonałam połączenie. Tym razem do Ali. Przyjechała od razu.
- Popilnujesz Jaya, prawda ? - spytałam z lekką chrypką.
- Jasne. Tylko zadzwoń do mnie, jak będzie już coś wiadomo
Sądzę, że chciała powiedzieć "Zadzwoń, jeśli Nathan będzie żył". Ale ja nie dopuszczałam do siebie myśli, że może go zabraknąć.
Po siedmiu minutach dojechaliśmy z Sivą pod szpital. Szybko zaparkowaliśmy i pobiegliśmy do recepcji.
- Gdzie jest mój chłopak !? - krzyknęłam.
- Proszę się uspokoić
- Bardzo za nią przepraszam - zaczął Seev. - Może nam pani powiedzieć, gdzie zabrali Nathana Sykesa ?
- Oczywiście. Kiedy go przywieźli ?
- Kilka minut temu
Sprawdziła coś w głupim, białym notesie i powiedziała, że nie ma żadnych informacji. Kazała nam się udać na korytarz, do jakiejś dennej poczekalni. Usiedliśmy tam. Siva mocno mnie przytulił.
- Chcę Nathana. Ja chcę do Nathana. Błagam, zabierz mnie do Nathana - powtarzałam zapłakana.
_____________________________________
Nathan i jego pierwsza próba samobójcza.
Nie mówię, że będzie więcej ; )
Ale nie mówię także, że przeżyje ^^
Zabijcie mnie !
Prosze bardzo !
Wiem, że tego chcecie ; *
5 komentarzy = rozdział 99 <3
A może z rozdziałem 100 przyjdzie epilog...
kto wie :D
Koooocham Was . ; *
Wasza Vicki !
<3
Kocha mnie... Nathan mnie kocha. A ja głupia miałam wątpliwości. Pocałował mnie, ale go odepchnęłam. Spojrzał na mnie zaskoczony. Przyłożyłam dłoń do ust, jakbym nie wiedziała co się stało.
- Wiedziałem - powiedział. - Ty już tego do mnie nie czujesz
Wstał z podłogi i odszedł kilka kroków w tył. Ja również podniosłam się z łóżka i podeszłam do ogromnego okna. Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. To wszystko się coraz bardziej komplikuje. Czuję, że to przeze mnie. Gorące kropelki paliły moją twarz niczym płomyki ognia.
- Vicki ? - spytał Nathan. - Ty płaczesz ?
- Nie - odpowiedziałam szybko i wytarłam łzy.
- Przecież widzę
- Ale Ty rzadko co widzisz
- Co ? N...nie rozumiem
Pomyślałam, że nawet nie zauważył, jak bardzo go pragnę. Jak bardzo brakuje mi tych dni, kiedy od rana do późnej nocy z naszego mieszkania słychać było tylko nasz śmiech. Pomyślałam, że chcę mieć z nim jeszcze jedno dziecko. Może tym razem córeczkę. Zresztą on też by chciał dziewczynkę. To była jego prośba pod choinkę. No właśnie... święta spędzone razem. Dostałam od niego chyba milion różnych prezentów ! Kartkę, która cała zapisana była tylko dwoma słowami powtarzającymi się na okrągło, na całą długość i szerokość, "kocham Cię". Kiedy ją przeczytałam, spojrzałam na niego z uśmiechem, a on dodał tylko "nawet nie wiesz jak bardzo". Perfum Someday od Justina Biebera. Wiedział, że strasznie mi się podoba. Ramkę ze zdjęciami moim, jego i Lil'Jaya. Kostkę Rubika, żebym miała co robić, kiedy maluszek będzie spał, a on będzie pracował. Później próbowaliśmy ją ułożyć, ale nam nie wychodziło. Bluzkę w kolorze lekkiego różu. Mówił, że w tym kolorze mi najładniej. I jeszcze w błękitnym i białym. Koszulę nocną. Tłumaczył, że to na podróż poślubną. Pokaźny plik zdjęć dokumentujący przebieg mojej ciąży. Wprawdzie byłam dopiero w szóstym miesiącu, a raczej pod koniec. Nową deskorolkę. Bo przecież ja nie mam w domu jeszcze czterech. Zdałam sobie sprawę, że dawno nie jeździliśmy. Nie tylko przez to pół roku, ale długo przed wyjazdem do Barcelony. A przecież to jest nasze hobby, całej szóstki. Moje i całego zespołu.
- Umknęło Ci coś bardzo ważnego, panie Sykes - odezwałam się w końcu.
- Co takiego ?
- To, że Cię kocham - powiedziałam niemal bezdźwięcznie.
Zwątpiłam, czy cokolwiek usłyszał, a przecież chciałam, żeby wiedział. Chciałam, żeby wiedział, że ciągle myślę tylko o nim. Że moje oczy chcą widzieć tylko jego. Że moje usta wciąż pragną posmakować jego ust. Że moje dłonie chcą ciągle dotykać jego dłoni, twarzy, ciała. Że moje serce chce bić w rytmie jego serca.
- Co mi umknęło ? - spytał znów.
Nie usłyszał. A miałam taką ogromną nadzieję. Nagle rozpłakałam się jak małe dziecko. Osunęłam się po dużej szybie na podłogę. Schowałam twarz w dłoniach i położyłam się na panelach. Poczułam, jak podłoga się chwieje. Miałam wrażenie, że zaraz się przewrócę, mimo iż leżałam jak nieprzytomna. Chwilę później faktycznie straciłam panowanie nad tym wszystkim. Zamknęłam mimowolnie oczy i zasnęłam.
Obudziłam się na naszym łóżku. Byłam tylko w koszulce Nathana i bieliźnie. Przeczesałam ręką włosy, czochrając lekko grzywkę. Rozejrzałam się. Byłam sama w pokoju. Wtedy otwarły się drzwi sypialni i ujrzałam Alice. Spojrzała za siebie, jakby wchodziła tu w sekrecie i zamknęła za sobą drzwi. Usiadł obok mnie na łóżku i przytuliła.
- Co się stało ? - spytała.
- Nie wiem. Nie mam pojęcia. Chyba zemdlałam
- Tyle to my też wiemy. Pytanie dlaczego ?
- A skąd mam to wiedzieć ?
- Masz rację. Głupie pytanie. Odpocznij teraz
- A gdzie Lil'Jay ?
- W salonie. Z Sivą i Nathanem. Gdybyś Ty widziała, jak Nath mocno przytulił tego dzieciaka, kiedy tylko przekroczyliśmy próg mieszkania. Stęsknił się za nim
- Tak, strasznie
- No mi nie wierzysz ? - zachichotała przyjaciółka. - Przywieźliśmy Twoje rzeczy
- Wszystkie ?
- Myślałam, że się pogodziliście i znowu się do niego wprowadziłaś
- Tak, tak. Już jest okej - wymusiłam uśmiech. - Mogę zobaczyć Lil'Jaya ?
- Poczekaj. Przyniosę go
Usiadłam i rzuciłam kołdrę na sam brzeg łóżka. Zamknęłam oczy. Poczułam jak ktoś siada obok i obejmuje mnie z całej siły. Hugo Boss szary. Nathan. Nie chciałam go odpychać, ale wiedziałam, że prędzej czy później to zrobię. Nie potrafię tego kontrolować. Robię to całkiem nieświadomie. Kiedy otworzyłam oczy widziałam, że jest mu przykro. Otworzyłam usta, żeby przeprosić za moje zachowanie, ale przerwała mi Alice.
- Bardzo proszę, mały Jay idzie do mamusi
- Dzięki - uśmiechnęłam się i wzięłam dziecko na ręce.
W momencie kiedy przytuliłam Jamesa do siebie, Nath wstał i wyszedł z pokoju. Słyszałam, jak trzaska drzwiami od łazienki.
- Przejdzie mu - powiedziała Ali.
- A co jeśli to moja wina ?
- Nie zadręczaj się tak. Oboje jesteście winni tym kłótniom
- Ale on mnie kocha
- A Ty kochasz jego
- Nawet nie wiesz jak bardzo
- Domyślam się
Uśmiechnęła się do mnie i wyszła z pokoju. Położyłam małego Jaya obok siebie, na poduszce. Sama również się położyłam. Przykryłam nas kołdrą i złapałam go za malutką rączkę. Spojrzał na mnie tymi swoimi wielkimi, zielonoszarymi oczkami i uśmiechnął się szeroko.
- Masz oczy jak tatuś. Identyczne - powiedziałam.
Nie wiem ile tak leżeliśmy. Chyba do momentu aż oboje nie zasnęliśmy.
Kiedy się obudziłam, już trzeci raz tego dnia, Lil'Jay leżał obok i wpatrywał się we mnie.
- Cześć, maluszku. Czemu mnie nie obudziłeś ?
Wzięłam go na ręce i włożyłam do łóżeczka. Pocałowałam w główkę i ubrałam rurki, które jako jedyne z moich ciuchów zdobiły ogromną szafę obok łóżka. Poszłam do kuchni. Nie zwróciłam uwagi na salon. Nawet nie spojrzałam w tamtym kierunku. Może to źle... Nalałam do szklanki trochę wody. Wypiłam wszystko jednym duszkiem i odstawiłam naczynie do zlewu. Przez chwilę patrzyłam w zawartość lodówki, jak jakaś psychicznie chora. Później chwyciłam ten sam nóż, który miałam w ręce zeszłej nocy. Trochę się nim pobawiłam i odłożyłam. Gdy chciałam wracać do sypialni, do Jaya, zobaczyłam coś czego nie wyobrażałabym sobie nawet w najgorszych snach. Nathan. Nathan leżący na kanapie. Nieprzytomny Nathan leżący na kanapie. Na stoliku tabletki. Całe mnóstwo. Rozsypane i pomieszane. Kilka pudełek leżało na miękkim, brązowym dywanie. Dwie litrowe butelki wody leżały prawie puste na podłodze. Podbiegłam do niego zapłakana. Sprawdziłam puls. Ledwo go wyczułam. Później oddech. Strasznie płytki. Bałam się, że mogę go stracić. Że w każdej chwili może przestać oddychać. Patrząc na stół mogłam wnioskować jedynie, że połknął z każdego opakowania przynajmniej połowę tabletek. Wyciągnęłam komórkę z jego prawej kieszeni i zadzwoniłam na pogotowie. Nie wiem czy zrozumieli coś z mojego bełkotania, jednak kilka minut później byli już u nas w mieszkaniu. Niektórzy sąsiedzi nawet wyszli na klatkę zobaczyć co się dzieje. Po chwili karetka zabrała Nathana. Znów wykonałam połączenie. Tym razem do Ali. Przyjechała od razu.
- Popilnujesz Jaya, prawda ? - spytałam z lekką chrypką.
- Jasne. Tylko zadzwoń do mnie, jak będzie już coś wiadomo
Sądzę, że chciała powiedzieć "Zadzwoń, jeśli Nathan będzie żył". Ale ja nie dopuszczałam do siebie myśli, że może go zabraknąć.
Po siedmiu minutach dojechaliśmy z Sivą pod szpital. Szybko zaparkowaliśmy i pobiegliśmy do recepcji.
- Gdzie jest mój chłopak !? - krzyknęłam.
- Proszę się uspokoić
- Bardzo za nią przepraszam - zaczął Seev. - Może nam pani powiedzieć, gdzie zabrali Nathana Sykesa ?
- Oczywiście. Kiedy go przywieźli ?
- Kilka minut temu
Sprawdziła coś w głupim, białym notesie i powiedziała, że nie ma żadnych informacji. Kazała nam się udać na korytarz, do jakiejś dennej poczekalni. Usiedliśmy tam. Siva mocno mnie przytulił.
- Chcę Nathana. Ja chcę do Nathana. Błagam, zabierz mnie do Nathana - powtarzałam zapłakana.
_____________________________________
Nathan i jego pierwsza próba samobójcza.
Nie mówię, że będzie więcej ; )
Ale nie mówię także, że przeżyje ^^
Zabijcie mnie !
Prosze bardzo !
Wiem, że tego chcecie ; *
5 komentarzy = rozdział 99 <3
A może z rozdziałem 100 przyjdzie epilog...
kto wie :D
Koooocham Was . ; *
Wasza Vicki !
<3
poniedziałek, 14 stycznia 2013
Rozdział 97
*perspektywa Nathana*
Odłożyłem nóż na swoje miejsce i przytuliłem od tyłu robiącą śniadanie Vicki. Zsunąłem t-shirt z jej prawego ramienia i pocałowałem. Zachichotała. Później pocałowałem jej szyję, policzek. Aż w końcu odwróciłem ją do siebie i połączyłem nasze usta. Położyła dłonie na mojej klatce piersiowej. Czemu to zawsze musi być zły znak ? Halo ? Jezu, pytam się dlaczego ?
Spuściła wzrok i przygryzła dolną wargę.
- Daj mi skończyć to śniadanie. - powiedziała - Idź usiądź na sofie. Zaraz Ci przyniosę.
Jak kazała - tak zrobiłem. Nie chciałem, ale przecież nie miałem wyjścia. Faktycznie chwilę później wręczyła mi miskę z płatkami. Usiadła na fotelu. Nie na sofie. Nie miała ochoty siadać blisko mnie.
- Chodź tutaj. - poklepałem ręką miejsce obok siebie
- Nie. Tu mi wygodnie. - posłała mi uśmiech
No kurde, Vicki, wiem, że jestem palantem, ale chociaż usiądź obok mnie ! Nie rób mi tego ! Znów spadło na mnie wielkie poczucie winy. Odłożyłem ciepłą miskę płatków śniadaniowych i powlokłem się do łazienki. Wsparłem się o umywalkę i spojrzałem w lustro. Zrobiło mi się smutno. Kocham Vicki, ale ona widocznie nie czuje już tego do mnie. Przynajmniej to uczucie nie jest już takie silne. Zacząłem myśleć gdzie jest Lil'Jay. A no tak, Vic zatrzymała się u Sivy i Alice. Pewnie tam go zostawiła. Niech przyszły tatuś i mamusia nabiorą doświadczenia. Nagle usłyszałem coś w rodzaju tłukącego się szkła. Wybiegłem z łazienki i stanąłem na korytarzu. Vicki spojrzała na mnie przerażona z kuchni.
- Z rąk mi wypadło. - wzruszyła ramionami i sięgnęła po nową szklankę
Podszedłem i posprzątałem szkło. Kiedy już było czysto, Vic chciała mnie wyminąć. Chwyciłem ją za rękę.
- Co ? - spytała
- Nie uciekaj.
- To mnie puść. - wykonałem polecenie
- Lepiej ?
- Lepiej.
- O co chodzi ?
- O nic. A jest jakiś problem ?
- Jest. I to duży. Chodzi o nas.
- Nath, nie pamiętasz ? Nie ma już nas. Zerwałeś ze mną.
Ponownie złapałem ją za rękę, widząc, jak robi krok na schodki.
- Poczekaj. - powiedziałem - Ale ja Cię kocham.
- Wiem.
- Daj nam szansę.
- Ale to Ty wszystko zniszczyłeś.
- Vic, proszę.
- Puść mnie.
- Vicki...
- Puść.
Wzięła rękę i poszła do sypialni ze szklanką wody w ręce. Nie chcę jej znowu stracić. Nie mogę. Inaczej to mnie zniszczy.
*perspektywa Alice*
Kiedy się obudziłam, zobaczyłam obok siebie Sivę śpiącego jak niemowlak.
- Ssiesz kciuka ? - spytałam
- Co ? Nie. - automatycznie się obudził
- Widziałam. - zaczęłam się śmiać
- Nic nie widziałaś !
Wtedy obudził się Lil'Jay. Vicki najwyraźniej o nim zapomniała wprowadzając się znów do Nathana.
- Weź Jaya i nakarm go, okej ? - zaproponowałam
- Nie możesz Ty ?
- Jestem w ciąży kochanie. Jupi ! Jeszcze 4 miesiące, jeszcze 4 miesiące, jeszcze 4 miesiące.
I tak powtarzałam, póki Siva mi nie przerwał.
- Skarbie ?
- No ?
- Wpadniemy do nich ?
- Podrzucimy im dziecko i uciekniemy ?
- Idealny plan.
- Trzeba się przebrać.
- No to szybko ! Może jeszcze śpią !
*perspektywa Thomasa*
Obudziłem się u boku mojej ślicznotki. Pocałowałem ją w czoło i nie chcąc jej obudzić cicho wygramoliłem się z łóżka i włączyłem w salonie laptopa. Włamałem się na konto Nathana na tt... i tak każdy z zespołu zna jego hasło ! No cóż, nie trudno zgadnąć jakie ma. Ale nie tylko ja siedzę na jego koncie. Jay, Max i Siva też już na nim byli... dobra, pogrążam się.
Sprawdzając tweety napotkałem jakiś link. Było w nim jasno postawione, że fani nie życzą sobie takiego zachowania ze strony Nathana. WTF ?!
Otworzyłem link i przeczytałem na głos artykuł ze strony o gwiazdach :
- Dziewczyna tego słodziaka chyba nie będzie zachwycona. Nathan miał już okazję flirtować z Dionne Bromfield, a kilka godzin temu został przyłapany pod jej domem ?! Kurna, Nath, w co Ty się pakujesz ? Dziewczyna wraz z dzieckiem, o którym pisze każda prasa, wyprowadziła się z ich wspólnego mieszkania jeszcze wczoraj wieczorem ?!
Zamknąłem laptopa i poszedłem do łazienki się przebrać.
- Tom ? - spytała Kelsey - Co Ty robisz ?
Wyszła ze sypialni przeciągając się, ziewając.
- Sorry, kotek, ale muszę coś załatwić. - pocałowałem ją w policzek
- Ale co ? To takie ważne ?
- Tak. Nathan pokłócił się z Vicki, ona się wyprowadziła razem z Jamesem, a ja dowiaduję się o tym ze strony internetowej z plotkami.
- Poczekaj. Przebiorę się. Pojedziemy do niego razem.
- No szybko. Mam nadzieję, że nam to jakoś wytłumaczy.
30 minut później byliśmy gotowi i staliśmy pod budynkiem, w którym mieszka Nathan. Dziwne, drzwi były otwarte.
- Nathan ? - wszedłem do środka, a zaraz za mną Kels
- O ! Cześć, Tom. - powiedział
Stał oparty o blat w kuchni. Kiedy nas zobaczył zszedł na dół i poklepał mnie po ramieniu.
- Hej Kelsey.
- Cześć.
- Widziałem artykuł. - przerwałem im powitanie
- Jaki ?
- Dobrze wiesz jaki. O co chodzi z Vicki ? Czemu się wyprowadziła ?
Przestałem interesować się tym, że mówię głośno. Kelsey odeszła do tyłu a ja podszedłem do Nathana.
- Już jest dobrze. Nie musisz się wściekać.
- Co robiłeś w nocy u Dionne ?!
- Poszedłem tam tylko po to, żeby na nią nawrzeszczeć, ale Ty i tak mi nie uwierzysz.
- Nawrzeszczeć ? Za co ?!
- Bo nagadała mi różnych bzdur !
- Po co byłeś u niej w nocy ?! Wiesz, co ta głupia strona o Tobie pisze ?! Że poszedłeś do niej się pocieszyć, bo Vic z Tobą zerwała !
- Wiem. Czytałem to.
- Tom. - przerwała Kels
Odwróciłem się. Zatkało mnie. Na korytarzu obok mojej dziewczyny stała Vicki. W dodatku w t-shircie Natha. Między nimi rzeczywiście musiało być już okej. A ona chyba nie wiedziała o żadnym wyjściu do Dionne.
- Byłeś u niej ? - spytała cicho
Nie odpowiedział.
- Co u niej robiłeś ? - spytała ponownie
- To nie jest tak jak myślisz.
*perspektywa Nathana*
Podszedłem do niej, ale się odsunęła.
- Kochanie, byłem tam tylko po to, żeby coś wytłumaczyć.
- Ciekawe co.
Odeszła do sypialni i zamknęła za sobą drzwi. Na szczęście nie na klucz. Otworzyłem je i ujrzałem ukochaną siedzącą na łóżku.
- To właśnie ona nagadała mi tych wszystkich bzdur.
- Może powiesz mi jeszcze, że chciała się mnie pozbyć, żeby mieć Cię na wyłączność.
- Też tak myślałem.
- Wiedziałam.
- Vicki, wierzysz mi ?
Milczała.
- Nic między nami nie zaszło ! Byłem tam przez 2 sekundy !
- Co niby jej powiedziałeś ?
- Że ma się nie wtrącać do naszego wspólnego życia. Kocham Cię. - pocałowałem ją delikatnie
5 marca. Drugi dzień w nowym mieszkaniu, które dzielę z Nathanem. Postanowiłam iść do kościoła. Chociaż jest wtorek. No ale musiałam. Po mszy poszłam do spowiedzi.
- Ostatni raz u spowiedzi byłam tydzień temu. Niestety zmartwiła mnie ilość przekleństw, które padły z moich ust przy porodzie.
Ksiądz spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Zdjął okulary, przetarł je. To samo zrobił z oczyma. Włożył z powrotem na nos swoje "kujonki" i zadał mi dziwne pytanie:
- Ile Ty masz lat ?
- 18 proszę księdza.
- Wspominałaś o porodzie. Twoja matka urodziła Ci rodzeństwo ?
- Nie. Chodziło mi o mój poród. Mam synka.
- Więc mówisz, że ile ma ?
- Tydzień. Właściwie 8 dni.
- No to gratuluję. - był wyraźnie zdezorientowany. Pewnie przeraziło go to, że w wieku 18 lat mam syna - Tak więc odmówisz 10 razy "Zdrowaś Mario".
Odłożyłem nóż na swoje miejsce i przytuliłem od tyłu robiącą śniadanie Vicki. Zsunąłem t-shirt z jej prawego ramienia i pocałowałem. Zachichotała. Później pocałowałem jej szyję, policzek. Aż w końcu odwróciłem ją do siebie i połączyłem nasze usta. Położyła dłonie na mojej klatce piersiowej. Czemu to zawsze musi być zły znak ? Halo ? Jezu, pytam się dlaczego ?
Spuściła wzrok i przygryzła dolną wargę.
- Daj mi skończyć to śniadanie. - powiedziała - Idź usiądź na sofie. Zaraz Ci przyniosę.
Jak kazała - tak zrobiłem. Nie chciałem, ale przecież nie miałem wyjścia. Faktycznie chwilę później wręczyła mi miskę z płatkami. Usiadła na fotelu. Nie na sofie. Nie miała ochoty siadać blisko mnie.
- Chodź tutaj. - poklepałem ręką miejsce obok siebie
- Nie. Tu mi wygodnie. - posłała mi uśmiech
No kurde, Vicki, wiem, że jestem palantem, ale chociaż usiądź obok mnie ! Nie rób mi tego ! Znów spadło na mnie wielkie poczucie winy. Odłożyłem ciepłą miskę płatków śniadaniowych i powlokłem się do łazienki. Wsparłem się o umywalkę i spojrzałem w lustro. Zrobiło mi się smutno. Kocham Vicki, ale ona widocznie nie czuje już tego do mnie. Przynajmniej to uczucie nie jest już takie silne. Zacząłem myśleć gdzie jest Lil'Jay. A no tak, Vic zatrzymała się u Sivy i Alice. Pewnie tam go zostawiła. Niech przyszły tatuś i mamusia nabiorą doświadczenia. Nagle usłyszałem coś w rodzaju tłukącego się szkła. Wybiegłem z łazienki i stanąłem na korytarzu. Vicki spojrzała na mnie przerażona z kuchni.
- Z rąk mi wypadło. - wzruszyła ramionami i sięgnęła po nową szklankę
Podszedłem i posprzątałem szkło. Kiedy już było czysto, Vic chciała mnie wyminąć. Chwyciłem ją za rękę.
- Co ? - spytała
- Nie uciekaj.
- To mnie puść. - wykonałem polecenie
- Lepiej ?
- Lepiej.
- O co chodzi ?
- O nic. A jest jakiś problem ?
- Jest. I to duży. Chodzi o nas.
- Nath, nie pamiętasz ? Nie ma już nas. Zerwałeś ze mną.
Ponownie złapałem ją za rękę, widząc, jak robi krok na schodki.
- Poczekaj. - powiedziałem - Ale ja Cię kocham.
- Wiem.
- Daj nam szansę.
- Ale to Ty wszystko zniszczyłeś.
- Vic, proszę.
- Puść mnie.
- Vicki...
- Puść.
Wzięła rękę i poszła do sypialni ze szklanką wody w ręce. Nie chcę jej znowu stracić. Nie mogę. Inaczej to mnie zniszczy.
*perspektywa Alice*
Kiedy się obudziłam, zobaczyłam obok siebie Sivę śpiącego jak niemowlak.
- Ssiesz kciuka ? - spytałam
- Co ? Nie. - automatycznie się obudził
- Widziałam. - zaczęłam się śmiać
- Nic nie widziałaś !
Wtedy obudził się Lil'Jay. Vicki najwyraźniej o nim zapomniała wprowadzając się znów do Nathana.
- Weź Jaya i nakarm go, okej ? - zaproponowałam
- Nie możesz Ty ?
- Jestem w ciąży kochanie. Jupi ! Jeszcze 4 miesiące, jeszcze 4 miesiące, jeszcze 4 miesiące.
I tak powtarzałam, póki Siva mi nie przerwał.
- Skarbie ?
- No ?
- Wpadniemy do nich ?
- Podrzucimy im dziecko i uciekniemy ?
- Idealny plan.
- Trzeba się przebrać.
- No to szybko ! Może jeszcze śpią !
*perspektywa Thomasa*
Obudziłem się u boku mojej ślicznotki. Pocałowałem ją w czoło i nie chcąc jej obudzić cicho wygramoliłem się z łóżka i włączyłem w salonie laptopa. Włamałem się na konto Nathana na tt... i tak każdy z zespołu zna jego hasło ! No cóż, nie trudno zgadnąć jakie ma. Ale nie tylko ja siedzę na jego koncie. Jay, Max i Siva też już na nim byli... dobra, pogrążam się.
Sprawdzając tweety napotkałem jakiś link. Było w nim jasno postawione, że fani nie życzą sobie takiego zachowania ze strony Nathana. WTF ?!
Otworzyłem link i przeczytałem na głos artykuł ze strony o gwiazdach :
- Dziewczyna tego słodziaka chyba nie będzie zachwycona. Nathan miał już okazję flirtować z Dionne Bromfield, a kilka godzin temu został przyłapany pod jej domem ?! Kurna, Nath, w co Ty się pakujesz ? Dziewczyna wraz z dzieckiem, o którym pisze każda prasa, wyprowadziła się z ich wspólnego mieszkania jeszcze wczoraj wieczorem ?!
Zamknąłem laptopa i poszedłem do łazienki się przebrać.
- Tom ? - spytała Kelsey - Co Ty robisz ?
Wyszła ze sypialni przeciągając się, ziewając.
- Sorry, kotek, ale muszę coś załatwić. - pocałowałem ją w policzek
- Ale co ? To takie ważne ?
- Tak. Nathan pokłócił się z Vicki, ona się wyprowadziła razem z Jamesem, a ja dowiaduję się o tym ze strony internetowej z plotkami.
- Poczekaj. Przebiorę się. Pojedziemy do niego razem.
- No szybko. Mam nadzieję, że nam to jakoś wytłumaczy.
30 minut później byliśmy gotowi i staliśmy pod budynkiem, w którym mieszka Nathan. Dziwne, drzwi były otwarte.
- Nathan ? - wszedłem do środka, a zaraz za mną Kels
- O ! Cześć, Tom. - powiedział
Stał oparty o blat w kuchni. Kiedy nas zobaczył zszedł na dół i poklepał mnie po ramieniu.
- Hej Kelsey.
- Cześć.
- Widziałem artykuł. - przerwałem im powitanie
- Jaki ?
- Dobrze wiesz jaki. O co chodzi z Vicki ? Czemu się wyprowadziła ?
Przestałem interesować się tym, że mówię głośno. Kelsey odeszła do tyłu a ja podszedłem do Nathana.
- Już jest dobrze. Nie musisz się wściekać.
- Co robiłeś w nocy u Dionne ?!
- Poszedłem tam tylko po to, żeby na nią nawrzeszczeć, ale Ty i tak mi nie uwierzysz.
- Nawrzeszczeć ? Za co ?!
- Bo nagadała mi różnych bzdur !
- Po co byłeś u niej w nocy ?! Wiesz, co ta głupia strona o Tobie pisze ?! Że poszedłeś do niej się pocieszyć, bo Vic z Tobą zerwała !
- Wiem. Czytałem to.
- Tom. - przerwała Kels
Odwróciłem się. Zatkało mnie. Na korytarzu obok mojej dziewczyny stała Vicki. W dodatku w t-shircie Natha. Między nimi rzeczywiście musiało być już okej. A ona chyba nie wiedziała o żadnym wyjściu do Dionne.
- Byłeś u niej ? - spytała cicho
Nie odpowiedział.
- Co u niej robiłeś ? - spytała ponownie
- To nie jest tak jak myślisz.
*perspektywa Nathana*
Podszedłem do niej, ale się odsunęła.
- Kochanie, byłem tam tylko po to, żeby coś wytłumaczyć.
- Ciekawe co.
Odeszła do sypialni i zamknęła za sobą drzwi. Na szczęście nie na klucz. Otworzyłem je i ujrzałem ukochaną siedzącą na łóżku.
- To właśnie ona nagadała mi tych wszystkich bzdur.
- Może powiesz mi jeszcze, że chciała się mnie pozbyć, żeby mieć Cię na wyłączność.
- Też tak myślałem.
- Wiedziałam.
- Vicki, wierzysz mi ?
Milczała.
- Nic między nami nie zaszło ! Byłem tam przez 2 sekundy !
- Co niby jej powiedziałeś ?
- Że ma się nie wtrącać do naszego wspólnego życia. Kocham Cię. - pocałowałem ją delikatnie
5 marca. Drugi dzień w nowym mieszkaniu, które dzielę z Nathanem. Postanowiłam iść do kościoła. Chociaż jest wtorek. No ale musiałam. Po mszy poszłam do spowiedzi.
- Ostatni raz u spowiedzi byłam tydzień temu. Niestety zmartwiła mnie ilość przekleństw, które padły z moich ust przy porodzie.
Ksiądz spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Zdjął okulary, przetarł je. To samo zrobił z oczyma. Włożył z powrotem na nos swoje "kujonki" i zadał mi dziwne pytanie:
- Ile Ty masz lat ?
- 18 proszę księdza.
- Wspominałaś o porodzie. Twoja matka urodziła Ci rodzeństwo ?
- Nie. Chodziło mi o mój poród. Mam synka.
- Więc mówisz, że ile ma ?
- Tydzień. Właściwie 8 dni.
- No to gratuluję. - był wyraźnie zdezorientowany. Pewnie przeraziło go to, że w wieku 18 lat mam syna - Tak więc odmówisz 10 razy "Zdrowaś Mario".
____________________________________________________
No to jest 97 ^^
Cieszy się ktoś ? ; )
5 komentarzy = rozdział 98
Kurde, dużo ich już o.O
Zapraszam :
<3
sobota, 12 stycznia 2013
Rozdział 96
*perspektywa Nathana*
"Dziewczyna tego słodziaka chyba nie będzie zadowolona. Nathan miał już okazję flirtował z Dionne Bromfield, a kilka godzin temu został przyłapany pod jej domem ! Chłopak najwyraźniej nie mógł się powstrzymać, widząc ją w seksownej koszuli nocnej i wszedł do środka ! Czyżby miało to związek z kłótnią z Vicki ? Chyba przechodzą kryzys, bo dziewczyna wraz z dzieckiem, o którym mówi każda prasa, wyprowadziła się z ich wspólnego mieszkania jeszcze wczoraj wieczorem ! Fani młodego wokalisty są w szoku !"
Spojrzałem na komentarze. Mimo iż artykuł wyciekł kilka minut temu, wypowiedzi było sporo.
- Suka z niej ? Mam nadzieję, że zerwali ? - czytałem na głos - Czemu się pokłócili ? Ciekawe co on robił u Dionne ? Oh... - zamknąłem laptopa i przeczesałem dłonią włosy - Vicki, nie dotykaj komputera ani komórki. Błagam. - opadłem na łóżko
*perspektywa Vicki*
W końcu Siva i Alice poszli spać. Na szczęście zabrali Lil'Jaya na górę, do swojej sypialni, bo mieli tam łóżeczko. Ja zaproponowałam, że zdrzemnę się na kanapie, bo "oglądałam film". Kiedy miałam pewność, że zasnęli, ubrałam bluzę i wyszłam. Mamy maj, jest ciepło. Nie muszę już ubierać kurtki. Chociaż przyznam, że wczoraj było cholernie zimno. Oh, jak ta pogoda szybko się zmienia.
Wyszłam nie robiąc hałasu i skierowałam się do mieszkania Nathana... do naszego mieszkania. Z kieszeni wyciągnęłam klucze i otworzyłam drzwi. Poszłam do kuchni. Zabrałam najostrzejszy nóż, jaki tam się znajdował. Powoli i bezszelestnie przeszłam te trzy schodki, minęłam fotel w salonie i podeszłam do drzwi od sypialni. Były uchylone. Popchnęłam je lekko. Nathan leżał na łóżku odwrócony do okna. Tak słodko spał... Podeszłam do niego. Klękając na łóżku przyłożyłam zimny metal do szyi. Wtedy otworzył oczy. Jednym ruchem rzucił mnie na łóżko i obezwładnił. Nóż rzucił na podłogę i przytrzymał swoimi dłońmi moje nadgarstki. Jednak robił to delikatnie. Na jego twarzy dostrzegłam lekki uśmiech.
- Co Ty chciałaś zrobić ? - spytał, jakby go to śmieszyło
- Nie wiem. - odparłam szeptem
- Zabić mnie ? Oj Vicki..
- Nie. Nie chciałam Cię zabić.
- Dlaczego ? Bo jestem dupkiem ? Bo pozwoliłem Ci odejść ? Bo Cię uderzyłem ? Bo uwierzyłem w bzdury, które nagadała mi jakaś wariatka ?
- Nie.
- Więc ? Czemu mnie nie zabiłaś, co ? Przecież mogłaś to zrobić. Wystarczyło tylko mocniej przyłożyć nóż. Dlaczego tego nie zrobiłaś ?
- Bo Cię kocham, idioto. - wyszeptałam niemal bezdźwięcznie
Nie musiałam czekać długo na odpowiedź. Nathan pochylił się nade mną i pocałował. Chwilę później poczułam jego lodowate dłonie pod koszulką, na policzku. Położyłam ręce na jego klatce piersiowej.
- Poczekaj. - powiedziałam - Nie teraz. Nie chcę.
Nath wstał i podszedł do okna. Oparł się o nie łokciami i przycisnął czoło do ogromnej szyby. Wzdrygnął się, gdy przytulałam go od tyłu. Potrzebowałam tego. Tęskniłam za tym.
- Nie wiem, czy w ogóle będziesz w stanie mi przebaczyć. - warknął obwiniając sam siebie - Jestem po prostu idiotą.
Uśmiechnęłam się. Jeszcze chwilę wcześniej nazwałam go tak, gdy mówiłam mu, że go kocham. No właśnie. Kocham go. Nie możemy być osobno. Nie możemy być w dwóch różnych domach. Nie możemy nie być razem.
- Kocham Cię, Nathan. - powtórzyłam wyznanie
- Ale czy mi wybaczysz...
- Spójrz na mnie. - zwolniłam uścisk i pozwoliłam, aby zaczarował mnie po raz kolejny swoimi błyszczącymi tęczówkami. Zawsze kiedy lśniły, myślał o dwóch słowach. "Kocham Cię" - Masz rację. Zachowałeś się jak kretyn. Uderzyłeś mnie.
Oczy zaczęły mnie szczypać. Nie becz, Vic, nie teraz. Nath położył dłonie na moich policzkach.
- Nie chciałem. Zrobiłem to... właściwie nie wiem dlaczego w ogóle to zrobiłem. Przepraszam.
- Przestań przepraszać. Przestań pytać, czy Ci wybaczę. Tylko powiedz. Powiedz to, co chodzi po Twojej głowie.
Chwilę zwlekał. Patrzył na mnie z zakłopotaniem. Jak małe dziecko, które próbuje wykręcić się od winy.
- Kocham Cię, Vicki. - wyszeptał w końcu do mojego ucha
*perspektywa Alice*
Wstałam, żeby napić się wody, a tu co ? Oczywiście magia ! Vicki się rozpłynęła ! Zniknęła ! Nalałam sobie cytrynowej wody mineralnej, bo Seev innej mi pić nie każe. Uroki bycia w ciąży -.- pozdrawiam.
Wróciłam na górę i postawiłam szklankę na etażerce. Szturchnęłam narzeczonego.
- Siva, Vic się wymknęła. - powiedziałam
- Rozumiem, że muszę po nią jechać ?
- Co ? Nie. W życiu.
- Więc po co mnie obudziłaś ? Miałem taki piękny sen. - poprawił poduszkę
- No ale pomyśl. Uciekła pewnie do Nathana. No bo gdzie ?
- Taaak. - wymamrotał
- Ja Ci się śniłam, prawda ?
- Tak kochanie.
- Powiedz mi coś czego nie wiem. - uśmiechnęłam się na myśl, że tamta dwójka może się pogodzi - Opowiedz mi ten sen.
Przytuliłam się do Sivy i w końcu zasnęłam.
*perspektywa Nathana*
Obudziłem się rano, jako poduszka. Najlepsze uczucie jakiego mogłem doświadczyć. Pogładziłem Vicki po głowie, pocałowałem w czoło. Spała tak słodko. Nie miałem serca jej budzić. Brakowało mi tego. Nawet, jeśli nie było jej zaledwie dobę. Spostrzegłem jej czekoladowe tęczówki, wpatrujące się wprost we mnie.
- Dzień dobry, księżniczko. - uśmiechnąłem się
- Cześć. - odwzajemniła uśmiech i ziewnęła - Dawno tak dobrze nie spałam.
- Dawno nie miałem tak pięknego budzika.
Zaśmialiśmy się oboje. Vic usiadła na łóżku tyłem do mnie, odsłaniając swoje nagie plecy.
- Idę się ubrać. - powiedziała
Wstała i zakryła się ciuchami w drodze przez pokój.
- Vicki, daj spokój ! Przecież nie pierwszy raz widzę Cię w bieliźnie ! - teraz to już wybuchnąłem śmiechem
Nie wiem czemu. Po prostu. To przez nią. Kiedy jest obok mnie czuję radość. Wiem, że mam obok siebie swoją własną czterolistną koniczynkę. Mam przy sobie moje szczęście. Moją miłość.
- A nawet bez... - dodałem przewracając oczami
- Jeszcze jedno słowo, a obiecuję, że pomieszkasz sam przez dwa tygodnie. - wychyliła się zza drzwi
- Dobrze. Przecież już nic nie mówię. - uniosłem ręce w geście niewinności
- A to sześć słów ? - zamknęła łazienkę na klucz, nie jest w stanie w pełni mi zaufać
Już miałem coś powiedzieć, ale nie chciałem budzić się bez niej przez całe 14 dni. To by było jak samobójstwo.
- Płatki ? - spytała, gdy weszła do sypialni ubrana we wczorajsze ciuchy
- Śniadaniowe ?
- A widziałeś takie na lunch, podwieczorek, obiad albo kolację ?
- Tak, mogą być płatki.
Puściłem do niej oczko, a ona pokazała mi język. Nucąc Glad You Came poszła do kuchni. Pościeliłem łóżko i ubrany w swoje szare dresy zgarnąłem nóż z podłogi i odniosłem go na swoje miejsce.
___________________________________________________________________
Trochę krótszy niż pozostałe, ale no cóż. ^^
MAM FERIE !
Może jeszcze w tym tygodniu dobiję do setnego rozdziału ! :D
Nina Yo - kiedy będzie rozdział ?! Niecierpliwię się . ; )
no więc, tak jak zwykle :
5 komentarzy = rozdział 97 ^^
To do następnego ; )
Wasza Vicki ; *
<3
"Dziewczyna tego słodziaka chyba nie będzie zadowolona. Nathan miał już okazję flirtował z Dionne Bromfield, a kilka godzin temu został przyłapany pod jej domem ! Chłopak najwyraźniej nie mógł się powstrzymać, widząc ją w seksownej koszuli nocnej i wszedł do środka ! Czyżby miało to związek z kłótnią z Vicki ? Chyba przechodzą kryzys, bo dziewczyna wraz z dzieckiem, o którym mówi każda prasa, wyprowadziła się z ich wspólnego mieszkania jeszcze wczoraj wieczorem ! Fani młodego wokalisty są w szoku !"
Spojrzałem na komentarze. Mimo iż artykuł wyciekł kilka minut temu, wypowiedzi było sporo.
- Suka z niej ? Mam nadzieję, że zerwali ? - czytałem na głos - Czemu się pokłócili ? Ciekawe co on robił u Dionne ? Oh... - zamknąłem laptopa i przeczesałem dłonią włosy - Vicki, nie dotykaj komputera ani komórki. Błagam. - opadłem na łóżko
*perspektywa Vicki*
W końcu Siva i Alice poszli spać. Na szczęście zabrali Lil'Jaya na górę, do swojej sypialni, bo mieli tam łóżeczko. Ja zaproponowałam, że zdrzemnę się na kanapie, bo "oglądałam film". Kiedy miałam pewność, że zasnęli, ubrałam bluzę i wyszłam. Mamy maj, jest ciepło. Nie muszę już ubierać kurtki. Chociaż przyznam, że wczoraj było cholernie zimno. Oh, jak ta pogoda szybko się zmienia.
Wyszłam nie robiąc hałasu i skierowałam się do mieszkania Nathana... do naszego mieszkania. Z kieszeni wyciągnęłam klucze i otworzyłam drzwi. Poszłam do kuchni. Zabrałam najostrzejszy nóż, jaki tam się znajdował. Powoli i bezszelestnie przeszłam te trzy schodki, minęłam fotel w salonie i podeszłam do drzwi od sypialni. Były uchylone. Popchnęłam je lekko. Nathan leżał na łóżku odwrócony do okna. Tak słodko spał... Podeszłam do niego. Klękając na łóżku przyłożyłam zimny metal do szyi. Wtedy otworzył oczy. Jednym ruchem rzucił mnie na łóżko i obezwładnił. Nóż rzucił na podłogę i przytrzymał swoimi dłońmi moje nadgarstki. Jednak robił to delikatnie. Na jego twarzy dostrzegłam lekki uśmiech.
- Co Ty chciałaś zrobić ? - spytał, jakby go to śmieszyło
- Nie wiem. - odparłam szeptem
- Zabić mnie ? Oj Vicki..
- Nie. Nie chciałam Cię zabić.
- Dlaczego ? Bo jestem dupkiem ? Bo pozwoliłem Ci odejść ? Bo Cię uderzyłem ? Bo uwierzyłem w bzdury, które nagadała mi jakaś wariatka ?
- Nie.
- Więc ? Czemu mnie nie zabiłaś, co ? Przecież mogłaś to zrobić. Wystarczyło tylko mocniej przyłożyć nóż. Dlaczego tego nie zrobiłaś ?
- Bo Cię kocham, idioto. - wyszeptałam niemal bezdźwięcznie
Nie musiałam czekać długo na odpowiedź. Nathan pochylił się nade mną i pocałował. Chwilę później poczułam jego lodowate dłonie pod koszulką, na policzku. Położyłam ręce na jego klatce piersiowej.
- Poczekaj. - powiedziałam - Nie teraz. Nie chcę.
Nath wstał i podszedł do okna. Oparł się o nie łokciami i przycisnął czoło do ogromnej szyby. Wzdrygnął się, gdy przytulałam go od tyłu. Potrzebowałam tego. Tęskniłam za tym.
- Nie wiem, czy w ogóle będziesz w stanie mi przebaczyć. - warknął obwiniając sam siebie - Jestem po prostu idiotą.
Uśmiechnęłam się. Jeszcze chwilę wcześniej nazwałam go tak, gdy mówiłam mu, że go kocham. No właśnie. Kocham go. Nie możemy być osobno. Nie możemy być w dwóch różnych domach. Nie możemy nie być razem.
- Kocham Cię, Nathan. - powtórzyłam wyznanie
- Ale czy mi wybaczysz...
- Spójrz na mnie. - zwolniłam uścisk i pozwoliłam, aby zaczarował mnie po raz kolejny swoimi błyszczącymi tęczówkami. Zawsze kiedy lśniły, myślał o dwóch słowach. "Kocham Cię" - Masz rację. Zachowałeś się jak kretyn. Uderzyłeś mnie.
Oczy zaczęły mnie szczypać. Nie becz, Vic, nie teraz. Nath położył dłonie na moich policzkach.
- Nie chciałem. Zrobiłem to... właściwie nie wiem dlaczego w ogóle to zrobiłem. Przepraszam.
- Przestań przepraszać. Przestań pytać, czy Ci wybaczę. Tylko powiedz. Powiedz to, co chodzi po Twojej głowie.
Chwilę zwlekał. Patrzył na mnie z zakłopotaniem. Jak małe dziecko, które próbuje wykręcić się od winy.
- Kocham Cię, Vicki. - wyszeptał w końcu do mojego ucha
*perspektywa Alice*
Wstałam, żeby napić się wody, a tu co ? Oczywiście magia ! Vicki się rozpłynęła ! Zniknęła ! Nalałam sobie cytrynowej wody mineralnej, bo Seev innej mi pić nie każe. Uroki bycia w ciąży -.- pozdrawiam.
Wróciłam na górę i postawiłam szklankę na etażerce. Szturchnęłam narzeczonego.
- Siva, Vic się wymknęła. - powiedziałam
- Rozumiem, że muszę po nią jechać ?
- Co ? Nie. W życiu.
- Więc po co mnie obudziłaś ? Miałem taki piękny sen. - poprawił poduszkę
- No ale pomyśl. Uciekła pewnie do Nathana. No bo gdzie ?
- Taaak. - wymamrotał
- Ja Ci się śniłam, prawda ?
- Tak kochanie.
- Powiedz mi coś czego nie wiem. - uśmiechnęłam się na myśl, że tamta dwójka może się pogodzi - Opowiedz mi ten sen.
Przytuliłam się do Sivy i w końcu zasnęłam.
*perspektywa Nathana*
Obudziłem się rano, jako poduszka. Najlepsze uczucie jakiego mogłem doświadczyć. Pogładziłem Vicki po głowie, pocałowałem w czoło. Spała tak słodko. Nie miałem serca jej budzić. Brakowało mi tego. Nawet, jeśli nie było jej zaledwie dobę. Spostrzegłem jej czekoladowe tęczówki, wpatrujące się wprost we mnie.
- Dzień dobry, księżniczko. - uśmiechnąłem się
- Cześć. - odwzajemniła uśmiech i ziewnęła - Dawno tak dobrze nie spałam.
- Dawno nie miałem tak pięknego budzika.
Zaśmialiśmy się oboje. Vic usiadła na łóżku tyłem do mnie, odsłaniając swoje nagie plecy.
- Idę się ubrać. - powiedziała
Wstała i zakryła się ciuchami w drodze przez pokój.
- Vicki, daj spokój ! Przecież nie pierwszy raz widzę Cię w bieliźnie ! - teraz to już wybuchnąłem śmiechem
Nie wiem czemu. Po prostu. To przez nią. Kiedy jest obok mnie czuję radość. Wiem, że mam obok siebie swoją własną czterolistną koniczynkę. Mam przy sobie moje szczęście. Moją miłość.
- A nawet bez... - dodałem przewracając oczami
- Jeszcze jedno słowo, a obiecuję, że pomieszkasz sam przez dwa tygodnie. - wychyliła się zza drzwi
- Dobrze. Przecież już nic nie mówię. - uniosłem ręce w geście niewinności
- A to sześć słów ? - zamknęła łazienkę na klucz, nie jest w stanie w pełni mi zaufać
Już miałem coś powiedzieć, ale nie chciałem budzić się bez niej przez całe 14 dni. To by było jak samobójstwo.
- Płatki ? - spytała, gdy weszła do sypialni ubrana we wczorajsze ciuchy
- Śniadaniowe ?
- A widziałeś takie na lunch, podwieczorek, obiad albo kolację ?
- Tak, mogą być płatki.
Puściłem do niej oczko, a ona pokazała mi język. Nucąc Glad You Came poszła do kuchni. Pościeliłem łóżko i ubrany w swoje szare dresy zgarnąłem nóż z podłogi i odniosłem go na swoje miejsce.
___________________________________________________________________
Trochę krótszy niż pozostałe, ale no cóż. ^^
MAM FERIE !
Może jeszcze w tym tygodniu dobiję do setnego rozdziału ! :D
Nina Yo - kiedy będzie rozdział ?! Niecierpliwię się . ; )
no więc, tak jak zwykle :
5 komentarzy = rozdział 97 ^^
To do następnego ; )
Wasza Vicki ; *
<3
Subskrybuj:
Posty (Atom)