Wchodząc do domu poczułam znajomy zapach. Naleśniki z truskawkami i cukrem.
- Mamo ! To dla mnie zgadłam ? - spytałam od razu
- Dla Ciebie, Nathana i Jasona. - odpowiedziała
Jej głos dochodził z salonu. Tam też poszłam. Mama i tata ubierali płaszcze. Spojrzałam w stronę kuchni. Naleśniki były na stole. Niestety dorwał się już do niech Nathan, a z góry usłyszałam, jak PSP Jasona się zbliża.
- Gdzie idziecie ? - zadałam kolejne pytanie
- Twój tata wreszcie dał się wyciągnąć do opery. - uśmiechnęła się mama i pogładziła tatę po policzku
- Zostaniecie sami. Chyba, że to jakiś kłopot ?
- Nie, tato. A ! Macie pozdrowienia od pana Rubena.
- Córeczko, byłaś u lekarza ? Coś się stało ? - mama podeszła do mnie i położyła dłonie na moich ramionach
- Nie. - zaczęłam zdejmować prochowiec - Tylko...
- Tylko co ? - wtrącił tata
- Mamy chłopaka ! - krzyknął z kuchni Nath
Rodzice spojrzeli na siebie i nie ukrywali zadowolenia. Tata podszedł do mojego chłopaka i pogratulował mu uściskiem ręki. Natomiast mama mocno mnie przytuliła.
- O co tutaj chodzi ?
Wszyscy odwrócili się w stronę Jasona, który siedział na schodach i wyciszał głośne dźwięki dobiegające z jego konsoli.
- Posłuchaj. - mama usiadła obok niego - Wiesz, że już niedługo maleńka dzidzia będzie w naszym domu, prawda ?
Nathan podszedł do mnie. Objął mnie mocno i pocałował w czoło.
- Wiem, mamo. Mam już 12 lat... Znaczy już niedługo będę miał.
- No właśnie. Więc jesteś już duży, żeby zrozumieć powagę sytuacji.
- Będę musiał dzielić z nim pokój ?! Tylko nie to ! Mi i bez tego trudno się w nim poruszać ! Jest stanowczo za mały na dwie osoby !
- Nie, Jason. Dzidzia będzie mieszkała z Vicki i Nathanem. My będziemy chodzić ich odwiedzać, a czasami oni wpadną do nas.
- Mamo ! - przerwałam jej - Przecież będziemy się widywać codziennie !
- Ona ma rację ! Polać jej ! - krzyknął Nath, jednak po chwili dodał spokojniej - A nie, Ty nie możesz.
- Opanuj się kochanie.
Wypowiadając te słowa, czułam jak mój chłopak obejmuje mnie od tyłu i kładzie delikatnie ręce na moim brzuszku. Kto by pomyślał, że coś takiego przytrafi mi się niedługo po moich 18 urodzinach ? W gruncie rzeczy to teraz mieskamy z Nathanem w dwóch różnych miastach. On w Londynie, a ja znów w Nottingham z rodziną.
- A jak będą tu przychodzić, to ta dzidzia będzie w moim pokoju ? - dopytywał mój brat
- Nie. - odpowiedział tata - Cała trójka będzie w starym pokoju Vicki.
- Ej ! Czemu wszyscy myślą, że jak `będzie dzidzia`, to się wyprowadzę ?! To nie jest fajne... Czuję się, jakbyście mnie z domu wygonili. - zrobiłam smutną minkę
- Nie mów tak, siostra. Mimo, że mam mały pokój, zawsze jesteś w nim mile widziana.
Jason wstał ze schodów, podbiegł do mnie i również, delikatnie jak Nath, odjął mnie w pasie.
- Czy on słyszy, kiedy się do niego mówi ? - spytał młody
- Noo.. w sumie to jeszcze tego nie próbowaliśmy.
Na twarzy mojego chłopaka pojawił się grymas zakłopotania. Widząc to od razu poprawiłam mu humor słodkim całusem w usta.
- Blee. Nie dość, że mama i tata się przy mnie całują co jakiś czas, to Wy przesadzacie ! - krzyknął Jason i odsunął się na kilka kroków
- Czym przesadzamy, młody Einsteinie ?
- Całujecie się bez przerwy. - mówiąc to bardzo gestykulował i przewracał oczami - Jak tak można ? Nawet na filmach się tyle nie całują.
- Masz 12 lat dopiero ! - zaoponowałam - Jeszcze zrozumiesz, co to znaczy miłość.
Puściłam oczko do młodszego brata i upewniając się, że to widzi, chwyciłam twarz Nathana w dłonie i namiętnie pocałowałam.
- Mówiłem ?! Ci ludzie już kompletnie powariowali ! - poszedł do kuchni i zaczął jeść naleśniki
Mama sprzątnęła jego PSP ze schodów, położyła je na komodzie i podeszła do nas.
- No to my Was zostawiamy. Nathan, uważaj na tą trójkę.
Spojrzała porozumiewawczo na mnie i Jasona.
- Będę uważał, pani Watson.
- Pani Watson ?
Wybuchnęła śmiechem, a razem z nią tata.
- Kochaniutki, mów mi mamo. Przecież wiem, że w najbliższej przyszłości tak będzie.
Mama dała mi całusa w policzek i poklepała Natha po ramieniu. Chwilę później zniknęli z tatą za drzwiami.
- Ile mamy czasu ? - spytał Nathan
- Nie wiem. Może jakieś 15 ? 20 minut ?
- Ile mamy czasu do czego ?
Usiedliśmy przy stole i Jason włączył się do rozmowy.
- Nie interesuj się. Za młody jesteś.
- Pójdę do mamy i wszystko jej powiem !
- Rodzice wyszli, zapomniałeś ?
- To nie jest zabawne. Ty zawsze jak jesteśmy sami w domu, to jesteś dla mnie nie miła.
- Oj weeeeź.
Przyciągnęłam siedzącego obok brata do siebie i mocno przytuliłam.
- Vic, uważaj. - odezwał się mój chłopak
- Żyję wśród idiotów !
I schowałam twarz w dłonie.
Jakieś pół godziny później, gdy wszyscy byli najedzeni i siedzieli przed telewizorem, zadzwonił dzwonek. Domyśliłam się, że ekipa przyszła zobaczyć jak trzymam się bez ... bez alkoholu.
- Ja otworzę ! - krzyknął Jason i pobiegł do drzwi - Tak ?
- Cześć młody, pamiętasz nas ? - usłyszałam Toma
- No właśnie nie bardzo.
- Jason, wpuść ich ! To moi przyjaciele ! - krzyknęłam do niego z salonu
- Ok.
Jason tylko wzruszył ramionami i zrobił co kazałam. Wtedy Siva, Jay, Tom i Max weszli do salonu. Zajęli od razu drugą kanapę i fotel. Brat wgramolił się znów obok mnie i, tak jak rano, położył głowę na moich kolanach.
- Więc... - zaczął Jay siedzący pomiędzy Tomem a Maxem
- Noo... - spojrzałam na Nathana z uśmiechem - Będzie chłopak.
I tego się obawiałam. 4/5 The Wanted zaczęło skakać po całym pokoju !
- Zasłaniacie mi telewizor ! - marudził Jason
W końcu podeszli do mnie i każdy mocno uścisnął. Jedynie Jay dał mi całusa w policzek.
- Ojej, jak mi tego brakowało. - pogrążyłam się we wspomnieniach
- Czego ? - zapytał ciekawski George
- No tego naszego przytulania ! Przez te trzy miesiące w ogóle Was nie widziałam. Jakbyście nie mogli z Nathanem przyjechać.
- Droga Vicki. - zaczął Seev - Możesz nie wiesz, ale pracujemy nad piosenkami na nową płytę.
- Tak, tak. Wiem. Ale ile można ? Ja wakacji bez Jay'a kiedyś spędzić nie mogłam ! Co dopiero trzy miesiące bez całej czwórki !
- Jeszcze ja. - dodał Nathan i odchrząknął
- Oj kochanie, ale Ty to jesteś ze mną prawie codziennie.
Uśmiechnął się i pocałował na co wszyscy z wyjątkiem Jasona wznieśli toast bardzo długim `uuuuuuuuu !`.
poniedziałek, 29 października 2012
niedziela, 28 października 2012
Rozdział 84
TRZY MIESIĄCE PÓŹNIEJ !
Październik ! Jupi ! Nareszcie !
Wczoraj spadł śnieg, więc Nathan na SykesSunday chciał zabrać mnie na spacer.
Czekałam 20 minut.... w końcu przyszedł. Zeszłam po schodach i otworzyłam mu drzwi frontowe.
- Cześć kochanie. - powiedział i pocałował mnie delikatnie w usta - Jak się czujesz ?
- Dobrze. Już teraz dobrze. - uśmiechnęłam się lekko
- Na pewno ? Rano mówiłaś, że masz mdłości.
Zamknęłam za nim drzwi i usiedliśmy w salonie na kanapie.
-Już jest dobrze. - znów się pocałowaliśmy
Wtedy do pokoju weszła mama i przytuliła mnie od tyłu.
- Co moje skarby dzisiaj będą robić ? - spytała
- Zamierzamy iść na spacer. - odpowiedział Nath
- Jest zimno. Ubierzcie się ciepło. Zwłaszcza Ty, Vicki. Nie puszczę Was w takie zimno bez odpowiedniego płaszcza, szalika i czapki.
- Dobrze, mamo. Ubiorę się ciepło.
Uśmiechnęłam się szerzej, a mama pocałowała mnie w policzek i odeszła do kuchni robić śniadanie Jasonowi. I o wilku mowa ! Mój młodszy brat zbiegł ze schodów i w podskokach dołączył do mnie i Nathana na kanapie. Usiadł obok mnie i położył głowę na moich kolanach, zamykając oczy.
- Cześć śpiochu. - powiedziałam
- Vicki ? - spytał Jason - A czy będę musiał dzielić pokój z ...
- Twoim siostrzeńcem ? - dokończył Nath i objął mnie mocniej
- No właśnie !
- Ale jeszcze nie wiemy, czy to chłopczyk, czy dziewczynka. - zaoponowałam
- No ale ja chcę mieć synka ! - protestował mój chłopak
- Jason ! Śniadanie ! - dobiegł nas głos mamy z kuchni
- Już idę !
Mój brat poszedł do kuchni .. znaczy tak nam się wydawało. Jason przyniósł talerz pełen kanapek z serem, szynką i pomidorem do salonu. Usiadł na fotelu, włączył telewizor i zaczął jeść.
- Dzięki mamo. Mi to już takiego śniadania nie zrobisz. - oburzyłam się i zabrałam jedną kanapkę mojemu bratu
- W szafce nad zmywarką są płatki zbożowe. Dobrze Ci zrobią. Szczególnie z mlekiem.
Odwróciłam się do mamy, by pokazać jej język. Ona zrobiła to samo i już chwilę później jej bose nogi zniknęły na schodach.
- To co ? Idziemy ? - spytał Nathan
- Nie jesteś głodny ? - wtrącił Jason
- Dzięki młody, ale moja mama też mi zrobiła kanapki. Przy okazji, zaplanowała całą najbliższą przyszłość naszej trójki.
- Ej. Nie bądź taki. - powiedziałam widząc grymas na jego twarzy - Przecież to było do przewidzenia, że skoro pakujemy się w takie coś, nasze rodziny też będą w to zaangażowane.
- Wiem, ale to powoli irytuje.
- Co na przykład takiego robi Twoja mama ?
- Pyta o płeć, kiedy nawet my jej nie znamy.
- Nie wiem, jak Ty, ale ja już bym się chętnie dowiedziała.
Dokończyłam kanapkę, wyswobodziłam się z uścisku Natha, wstałam i pobiegłam na górę. W gruncie rzeczy miałam na sobie stary, czarny t-shirt, niebieskie, dresowe spodnie, a na nogach ciepłe różowe skarpety. Czyli byłam w piżamie.
W łazience obok swojego pokoju rozpuściłam wcześniej związane w koński ogon włosy. Ubrałam się w czerwoną bokserkę, czarne dżinsy i białą bejsbolówkę. Dreptając białymi skarpetkami po podłodze, podeszłam do dużego lustra na długim końcu mojego pokoju. Stanęłam na przeciwko niego i przyglądałam się sobie ze wszystkich stron. Mimo wszystko uśmiech wkradał mi się co chwilę na moją niezdecydowaną twarz. W końcu ubrałam czerwone Conversr'y i zeszłam na dół.
- Możemy iść. - powiedziałam ubierając kurtkę
- Raczej nie.
Podszedł do mnie Nathan
- Obiecałem Twojej mamie, że nie wypuszczę Cię z domu w taką pogodę, kiedy ubierzesz się .... tak. - zrobił krótką pauzę by zmierzyć mnie od góry do dołu i z powrotem.
- Więc, panie Wiem Wszystko Lepiej, w co mam się ubrać ?
- Przede wszystkim załóż kozaki.
- Co ?! Nie ! W życiu !
- No to nigdzie nie pójdziemy.
- Założę botki. To jedyne co mogę zdziałać w tej sprawie.
- Dobrze. Zamszowe botki są na tyle stylowe, kiedy za oknem są 3 metrowe zaspy, że wszyscy je noszą. Wiesz, że jest 5 stopni ?
- Nathan, podziwiam Twoją inteligencję i wypowiadanie się na temat mody i trendów tej pory roku, ale błagam. Przestań już gadać. Idę zmienić buty.
Co prawda byłam z mamą w zeszłym tygodniu na zakupach i kupiłyśmy botki ze skóry. Nie ma szans, że przemokną. W końcu na śnieg po kolana wyrywać się nie będę.
Przyszłam do chłopaka już w szarym płaszczu, botkach, szaliku i ciepłej czapce.
- I co ekspercie ? - obróciłam się wokół własnej osi, jak modelka prezentująca swój outfit - Mogę tak wyjść na tą Syberię za oknem ?
- No pewnie. Teraz wyglądasz jak prawdziwy Eskimos.
Podszedł do mnie i poprawił czapkę, naciągając ją na uszy. Szeroki uśmiech i możemy iść.
Po krótkim spacerze nie wiadomo gdzie. Po jakiejś godzinie, gdzie przeszliśmy powoli cały park, Nath zabrał mnie do lekarza.
- Po co tam idziemy ? - powtarzałam
- Żeby się dowiedzieć.
W końcu siedziałam na fotelu i czekałam na mojego lekarza rodzinnego.
- Dzień dobry, pani Watson. - powiedział z uśmiechem, gdy tylko przekroczył próg sali - I witam partnera.
- Proszę mi mówić Nathan. - uścisnęli sobie dłonie
- No, Vicki, widzę, że już kawaler sobie zawalczył o Ciebie. - zaśmiał się Dr Ruben
- Tak... w zasadzie to prawda. - ścisnęłam mocniej dłoń Natha
- A tak w ogóle, to co tam u rodziców słychać ? A i ostrzegam, możesz teraz poczuć zimno.
- U nich wszystko dobrze. Jason też jest zdrowy. A swoją drogą, to sądzę, że rodzice nie będą mieli nic przeciwko, jeśli ich dobry znajomy wpadnie na przyjęcie urodzinowe.
Wzdrygnęłam się lekko czując zimny żel na brzuchu.
- No nie wiem. Ostatnio Twojej mamy na kontroli nie widziałem. Była przeziębiona i chciałem jeszcze raz zbadać jej gardło, ale cóż, nie zjawiła się.
- Proszę wybaczyć, doktorze. Mama ostatnio była strasznie zajęta. Jason co chwile ma zmieniany plan lekcji i musi mieć nowe książki. Te po mnie są niestety, nie do użytku. - oboje się zaśmialiśmy
- A ja ciągle nie w temacie. - wtrącił Nathan
- Może nie pamiętasz, ale ja też kiedyś chodziłam do szkoły.
- Tak, tak. Pamiętam. Szczególnie, że wtedy się jeszcze nie znaliśmy. - i znowu w śmiech, tym razem wszyscy
Cała trójka obserwowała monitor, na którym ruszało się delikatnie małe ziarenko. Nie mogłam opanować łez i już chwilę później kilka kropelek płynęło po moich policzkach. Nathan najwyraźniej to zauważył, bo przyłożył moją dłoń do siebie i pocałował.
- No dobrze. - powiedział Dr Ruben podając mi chusteczki, żebym wytarła brzuch - Ja już wiem, kto będzie niedługo robił na złość Waszym rodzicom.
On się roześmiał, a ja i Nath zrobiliśmy duże oczy.
- Panie doktorze, błagam. Niech nam pan oszczędzi czekania.
- Naprawdę chcecie wiedzieć ?
- Tak ! - krzyknęliśmy równo
- No dobrze. - powtórzył i wyciągnął z półki obok monitora grubą książkę - Proszę.
Usiadłam i chwyciłam lekturę. Pisało na niej wielkimi literami...
- Imiona męskie. - przeczytałam
- Mówiłem ! - uradował się Nathan i pocałował mnie namiętnie
Dr Ruben tylko kazał pozdrowić rodziców i mogliśmy wyjść.
Skierowaliśmy radośnie kroki do mojego domu. Pech chciał, że jeden z aparatów błysnął gdzieś w oddali. Szczęście chciało, że miałam na sobie prochowiec, w którym nie było nic takie oczywiste.
W związku z czym o naszym małym cudzie, wiedzieliśmy tylko ja i Nathan oraz nasze najbliższe rodziny..... i jeszcze...
- O ! Jay dzwoni. - wyciągnęłam z kieszeni płaszcza telefon - Halo ?
- Vicki ? Cześć. - usłyszałam głos przyjaciela - Co u Was ?
- No wszystko dobrze.
- Kiedy możemy wpaść ? Chłopacy są serio podekscytowani. Słuchaj.
Słyszałam jak oddala od siebie komórkę, a chłopacy tj. Max, Siva i Tom zaczynają krzyczeć do telefonu różne niezrozumiałe dla mnie słowa.
- Ojej. Ale Wy kochani. Tylko, że ja nic nie zrozumiałam.
- Są po prostu ciekawi.
- Czego niby ?
- Jak nasza Vicki obejdzie się przez tyle czasu bez ..
- Nie kończ.
- Bez alkoholu.
- Aaaa. Trzeba było tak od razu. - usłyszałam śmiechy i sama również zachichotałam - Może wpadniecie wieczorem ? Jason musi odrobić lekcje i może mu pomożecie. A przy okazji zobaczycie jak dobrze trzymam się bez...
- Nie kończ.
- Bez alkoholu, Jay Ty zboczeńcu !
- Przecież wiem ! Trzymaj się mocniej i pozdrów podsłuchiwacza.
- Dobrze. Pa.
- No, całuski.
- Masz pozdrowienia od Jay'a. - zwróciłam się do Nathana
- Nie podsłuchiwałem.
I oboje wybuchnęliśmy śmiechem ^^
Październik ! Jupi ! Nareszcie !
Wczoraj spadł śnieg, więc Nathan na SykesSunday chciał zabrać mnie na spacer.
Czekałam 20 minut.... w końcu przyszedł. Zeszłam po schodach i otworzyłam mu drzwi frontowe.
- Cześć kochanie. - powiedział i pocałował mnie delikatnie w usta - Jak się czujesz ?
- Dobrze. Już teraz dobrze. - uśmiechnęłam się lekko
- Na pewno ? Rano mówiłaś, że masz mdłości.
Zamknęłam za nim drzwi i usiedliśmy w salonie na kanapie.
-Już jest dobrze. - znów się pocałowaliśmy
Wtedy do pokoju weszła mama i przytuliła mnie od tyłu.
- Co moje skarby dzisiaj będą robić ? - spytała
- Zamierzamy iść na spacer. - odpowiedział Nath
- Jest zimno. Ubierzcie się ciepło. Zwłaszcza Ty, Vicki. Nie puszczę Was w takie zimno bez odpowiedniego płaszcza, szalika i czapki.
- Dobrze, mamo. Ubiorę się ciepło.
Uśmiechnęłam się szerzej, a mama pocałowała mnie w policzek i odeszła do kuchni robić śniadanie Jasonowi. I o wilku mowa ! Mój młodszy brat zbiegł ze schodów i w podskokach dołączył do mnie i Nathana na kanapie. Usiadł obok mnie i położył głowę na moich kolanach, zamykając oczy.
- Cześć śpiochu. - powiedziałam
- Vicki ? - spytał Jason - A czy będę musiał dzielić pokój z ...
- Twoim siostrzeńcem ? - dokończył Nath i objął mnie mocniej
- No właśnie !
- Ale jeszcze nie wiemy, czy to chłopczyk, czy dziewczynka. - zaoponowałam
- No ale ja chcę mieć synka ! - protestował mój chłopak
- Jason ! Śniadanie ! - dobiegł nas głos mamy z kuchni
- Już idę !
Mój brat poszedł do kuchni .. znaczy tak nam się wydawało. Jason przyniósł talerz pełen kanapek z serem, szynką i pomidorem do salonu. Usiadł na fotelu, włączył telewizor i zaczął jeść.
- Dzięki mamo. Mi to już takiego śniadania nie zrobisz. - oburzyłam się i zabrałam jedną kanapkę mojemu bratu
- W szafce nad zmywarką są płatki zbożowe. Dobrze Ci zrobią. Szczególnie z mlekiem.
Odwróciłam się do mamy, by pokazać jej język. Ona zrobiła to samo i już chwilę później jej bose nogi zniknęły na schodach.
- To co ? Idziemy ? - spytał Nathan
- Nie jesteś głodny ? - wtrącił Jason
- Dzięki młody, ale moja mama też mi zrobiła kanapki. Przy okazji, zaplanowała całą najbliższą przyszłość naszej trójki.
- Ej. Nie bądź taki. - powiedziałam widząc grymas na jego twarzy - Przecież to było do przewidzenia, że skoro pakujemy się w takie coś, nasze rodziny też będą w to zaangażowane.
- Wiem, ale to powoli irytuje.
- Co na przykład takiego robi Twoja mama ?
- Pyta o płeć, kiedy nawet my jej nie znamy.
- Nie wiem, jak Ty, ale ja już bym się chętnie dowiedziała.
Dokończyłam kanapkę, wyswobodziłam się z uścisku Natha, wstałam i pobiegłam na górę. W gruncie rzeczy miałam na sobie stary, czarny t-shirt, niebieskie, dresowe spodnie, a na nogach ciepłe różowe skarpety. Czyli byłam w piżamie.
W łazience obok swojego pokoju rozpuściłam wcześniej związane w koński ogon włosy. Ubrałam się w czerwoną bokserkę, czarne dżinsy i białą bejsbolówkę. Dreptając białymi skarpetkami po podłodze, podeszłam do dużego lustra na długim końcu mojego pokoju. Stanęłam na przeciwko niego i przyglądałam się sobie ze wszystkich stron. Mimo wszystko uśmiech wkradał mi się co chwilę na moją niezdecydowaną twarz. W końcu ubrałam czerwone Conversr'y i zeszłam na dół.
- Możemy iść. - powiedziałam ubierając kurtkę
- Raczej nie.
Podszedł do mnie Nathan
- Obiecałem Twojej mamie, że nie wypuszczę Cię z domu w taką pogodę, kiedy ubierzesz się .... tak. - zrobił krótką pauzę by zmierzyć mnie od góry do dołu i z powrotem.
- Więc, panie Wiem Wszystko Lepiej, w co mam się ubrać ?
- Przede wszystkim załóż kozaki.
- Co ?! Nie ! W życiu !
- No to nigdzie nie pójdziemy.
- Założę botki. To jedyne co mogę zdziałać w tej sprawie.
- Dobrze. Zamszowe botki są na tyle stylowe, kiedy za oknem są 3 metrowe zaspy, że wszyscy je noszą. Wiesz, że jest 5 stopni ?
- Nathan, podziwiam Twoją inteligencję i wypowiadanie się na temat mody i trendów tej pory roku, ale błagam. Przestań już gadać. Idę zmienić buty.
Co prawda byłam z mamą w zeszłym tygodniu na zakupach i kupiłyśmy botki ze skóry. Nie ma szans, że przemokną. W końcu na śnieg po kolana wyrywać się nie będę.
Przyszłam do chłopaka już w szarym płaszczu, botkach, szaliku i ciepłej czapce.
- I co ekspercie ? - obróciłam się wokół własnej osi, jak modelka prezentująca swój outfit - Mogę tak wyjść na tą Syberię za oknem ?
- No pewnie. Teraz wyglądasz jak prawdziwy Eskimos.
Podszedł do mnie i poprawił czapkę, naciągając ją na uszy. Szeroki uśmiech i możemy iść.
Po krótkim spacerze nie wiadomo gdzie. Po jakiejś godzinie, gdzie przeszliśmy powoli cały park, Nath zabrał mnie do lekarza.
- Po co tam idziemy ? - powtarzałam
- Żeby się dowiedzieć.
W końcu siedziałam na fotelu i czekałam na mojego lekarza rodzinnego.
- Dzień dobry, pani Watson. - powiedział z uśmiechem, gdy tylko przekroczył próg sali - I witam partnera.
- Proszę mi mówić Nathan. - uścisnęli sobie dłonie
- No, Vicki, widzę, że już kawaler sobie zawalczył o Ciebie. - zaśmiał się Dr Ruben
- Tak... w zasadzie to prawda. - ścisnęłam mocniej dłoń Natha
- A tak w ogóle, to co tam u rodziców słychać ? A i ostrzegam, możesz teraz poczuć zimno.
- U nich wszystko dobrze. Jason też jest zdrowy. A swoją drogą, to sądzę, że rodzice nie będą mieli nic przeciwko, jeśli ich dobry znajomy wpadnie na przyjęcie urodzinowe.
Wzdrygnęłam się lekko czując zimny żel na brzuchu.
- No nie wiem. Ostatnio Twojej mamy na kontroli nie widziałem. Była przeziębiona i chciałem jeszcze raz zbadać jej gardło, ale cóż, nie zjawiła się.
- Proszę wybaczyć, doktorze. Mama ostatnio była strasznie zajęta. Jason co chwile ma zmieniany plan lekcji i musi mieć nowe książki. Te po mnie są niestety, nie do użytku. - oboje się zaśmialiśmy
- A ja ciągle nie w temacie. - wtrącił Nathan
- Może nie pamiętasz, ale ja też kiedyś chodziłam do szkoły.
- Tak, tak. Pamiętam. Szczególnie, że wtedy się jeszcze nie znaliśmy. - i znowu w śmiech, tym razem wszyscy
Cała trójka obserwowała monitor, na którym ruszało się delikatnie małe ziarenko. Nie mogłam opanować łez i już chwilę później kilka kropelek płynęło po moich policzkach. Nathan najwyraźniej to zauważył, bo przyłożył moją dłoń do siebie i pocałował.
- No dobrze. - powiedział Dr Ruben podając mi chusteczki, żebym wytarła brzuch - Ja już wiem, kto będzie niedługo robił na złość Waszym rodzicom.
On się roześmiał, a ja i Nath zrobiliśmy duże oczy.
- Panie doktorze, błagam. Niech nam pan oszczędzi czekania.
- Naprawdę chcecie wiedzieć ?
- Tak ! - krzyknęliśmy równo
- No dobrze. - powtórzył i wyciągnął z półki obok monitora grubą książkę - Proszę.
Usiadłam i chwyciłam lekturę. Pisało na niej wielkimi literami...
- Imiona męskie. - przeczytałam
- Mówiłem ! - uradował się Nathan i pocałował mnie namiętnie
Dr Ruben tylko kazał pozdrowić rodziców i mogliśmy wyjść.
Skierowaliśmy radośnie kroki do mojego domu. Pech chciał, że jeden z aparatów błysnął gdzieś w oddali. Szczęście chciało, że miałam na sobie prochowiec, w którym nie było nic takie oczywiste.
W związku z czym o naszym małym cudzie, wiedzieliśmy tylko ja i Nathan oraz nasze najbliższe rodziny..... i jeszcze...
- O ! Jay dzwoni. - wyciągnęłam z kieszeni płaszcza telefon - Halo ?
- Vicki ? Cześć. - usłyszałam głos przyjaciela - Co u Was ?
- No wszystko dobrze.
- Kiedy możemy wpaść ? Chłopacy są serio podekscytowani. Słuchaj.
Słyszałam jak oddala od siebie komórkę, a chłopacy tj. Max, Siva i Tom zaczynają krzyczeć do telefonu różne niezrozumiałe dla mnie słowa.
- Ojej. Ale Wy kochani. Tylko, że ja nic nie zrozumiałam.
- Są po prostu ciekawi.
- Czego niby ?
- Jak nasza Vicki obejdzie się przez tyle czasu bez ..
- Nie kończ.
- Bez alkoholu.
- Aaaa. Trzeba było tak od razu. - usłyszałam śmiechy i sama również zachichotałam - Może wpadniecie wieczorem ? Jason musi odrobić lekcje i może mu pomożecie. A przy okazji zobaczycie jak dobrze trzymam się bez...
- Nie kończ.
- Bez alkoholu, Jay Ty zboczeńcu !
- Przecież wiem ! Trzymaj się mocniej i pozdrów podsłuchiwacza.
- Dobrze. Pa.
- No, całuski.
- Masz pozdrowienia od Jay'a. - zwróciłam się do Nathana
- Nie podsłuchiwałem.
I oboje wybuchnęliśmy śmiechem ^^
niedziela, 14 października 2012
Rozdział 83
Rozmawialiśmy i rozmawialiśmy. Gdy Nathan poszedł po resztę, ja wyciągnęłam z kieszeni papierosa i zapalniczkę. Zapaliłam fajkę i zamykając oczy wciągnęłam dym do płuc, doszczętnie je wypełniając. Poczułam ból w brzuchu, migrenę i zrobiło mi się nie dobrze. Wtedy przyszedł Nathan :
- Vicki ?!
Szybko zgasiłam papierosa i odpowiedziałam
- Co ?
- Co Ty robisz ?- teraz stali obok niego już wszyscy
- Vic ? - spytała Alice - Ty palisz ? Znowu ?
- Jak to znowu ? - wtrącił Nath - Ja o tym nie wiedziałem ?!
- Miałam rzucić !
- Ale tego nie zrobiłaś ! - zbiegł po schodach i poszedł w kierunku centrum
- Gdzie idziesz ?
- Kupić jakieś plastry, tabletki, cokolwiek.
- Po co ? - do rozmowy włączył się Siva
- Żeby moja dziewczyna przestała palić. - uśmiechnął się ironicznie i poszedł dalej
My oczywiście ruszyliśmy za nim. Chłopacy przodem. Ja i Ali na tyłach.
- Co Ci odbiło ? Przy Nathanie ? - spytała przyjaciółka
- Nie wiedziałam, że stoi za mną. - założyłam ręce na klatce piersiowej
- Mogłaś tego nie robić.
- Ale nie mogłam się powstrzymać.
- Rozumiem. - stanęłyśmy i przytuliłyśmy się - Czasami trudno jest powstrzymać nałóg, bez którego nie możemy żyć. - wyszeptała
- Czasami trudno powiedzieć prawdę, jeśli się z nią nie zgadzamy.
Wzięłyśmy się za ręce i poszłyśmy dalej. Nath zupełnie mnie ignorował. Patrzył na mnie z góry i gdy tylko mijaliśmy jakąś aptekę, wchodził i pytał o różne rzeczy. Po co mu to ? Jak będę chciała, to sama rzucę ...
Siva nagle wpadł na genialny pomysł.
- Ej ludzie ! Chodźmy do lodziarni ! Jest upał na 40 stopni !
- Masz rację Kocie. Chodźmy.
No i nasza genialna czwórka poszła zdemolować lodziarnię ! Niestety Nathan usiadł między Alice a Seevem. O co on się obraził ? Nie rozumiem !
- Co zamówiliście ? - zapytała przyjaciółka
- Lody truskawkowe ! - krzyknął Siva
- Ale Ty nie lubisz truskawkowych. - zaśmiała się
- No to co. Chcę sprawdzić, czy dorównają Twojemu błyszczykowi.
- Idź Ty ! haha .Ej ? Nath ? Vicki ? Co Wy takie niemowy dzisiaj ? Chodzi o ten nałóg Vic ? Nath - zwróciła się do niego - Nie bądź na nią zły. Ona po prostu nie wiedziała co robi. To miał być jeden jedyny raz.
On ciągle się nie odzywał. Tylko patrzył w telefon, czasami się zaśmiał. Ale cały czas był zły.
Kiedy wyszliśmy, Ali i Seev oznajmili, że idą do parku. No cóż. Zostałam sam na sam z Nathanem. Musimy pogadać ! Vic, dasz radę !
- Nathan, musimy porozmawiać.
Zabrzmiało to jak Nathan, musimy pogadać. Nie możemy być już razem. Super, Vicki, jesteś genialna.
Spojrzał na mnie przestraszony.
- Ale nie chodzi mi o nasz związek.
Najważniejsze to komunikacja. -,-
- A więc ? O czym chcesz pogadać ?
- Najlepiej o tym, co dzisiaj się stało.
- Ile osób wie ?
Usiedliśmy na ławce na promenadzie i oglądaliśmy słońce przed południem.
- Niewiele.
- Ile ? - niepokoił się
- Trzy ? Może cztery.
- Od jak dawna ?
- Nie wiem... już przed wyjazdem się zaczęło.
- Jakim ? Do Dublinu ?! - wstał i złapał się za głowę
- Spokojnie. Usiądź.
Spostrzegłam, że jakiś fotograf się nami zainteresował.
- Nie ma sensu się kłócić o byle co.
- Byle co ? To nie jest byle co !
Nic nie odpowiedziałam. Również wstałam i przytuliłam chłopaka. Chwile zwlekał, lecz później też mnie objął. Zamknęłam oczy i pozwoliłam, aby otulił mnie zapach jego perfum.
TYMCZASEM W HOTELU
Tom lekko skacowany obudził się na podłodze w swoim pokoju. Kiedy tylko otwarł oczy, miał dziwny grymas na twarzy.
- Trawa ?! Boże, co się wczoraj działo ?! - powiedział sam do siebie
- No wiesz. Mam pare zdjęć, jeśli chcesz zobaczyć.
Dobiegł go radosny dźwięk głosu Kelsey. Spojrzał na nią. Grzebała coś w laptopie na łóżku. Kiedy podszedł zobaczył na tt zdjęcie, gdzie je trawę. Podpis brzmiał `@TomTheWanted jak tam kolacja ? Dobra była ? ; )`.
- Kels ? Zabiję Cię za to zdjęcie.
- Oj tam, oj tam. Wiem, że tego nie zrobisz.
- No w sumie masz rację.
Podszedł do niej i dał buziaka na dzień dobry . ^^
______________________________________________________________________
A więc :D
Mamy 83 , jak mnie niektóre osoby prosiły .
A i jeszcze ważna informacja .
Trochę mi to zajmie, ale jestem pewna, że już jutro będzie zmieniona dziewczyna Toma :D
- Vicki ?!
Szybko zgasiłam papierosa i odpowiedziałam
- Co ?
- Co Ty robisz ?- teraz stali obok niego już wszyscy
- Vic ? - spytała Alice - Ty palisz ? Znowu ?
- Jak to znowu ? - wtrącił Nath - Ja o tym nie wiedziałem ?!
- Miałam rzucić !
- Ale tego nie zrobiłaś ! - zbiegł po schodach i poszedł w kierunku centrum
- Gdzie idziesz ?
- Kupić jakieś plastry, tabletki, cokolwiek.
- Po co ? - do rozmowy włączył się Siva
- Żeby moja dziewczyna przestała palić. - uśmiechnął się ironicznie i poszedł dalej
My oczywiście ruszyliśmy za nim. Chłopacy przodem. Ja i Ali na tyłach.
- Co Ci odbiło ? Przy Nathanie ? - spytała przyjaciółka
- Nie wiedziałam, że stoi za mną. - założyłam ręce na klatce piersiowej
- Mogłaś tego nie robić.
- Ale nie mogłam się powstrzymać.
- Rozumiem. - stanęłyśmy i przytuliłyśmy się - Czasami trudno jest powstrzymać nałóg, bez którego nie możemy żyć. - wyszeptała
- Czasami trudno powiedzieć prawdę, jeśli się z nią nie zgadzamy.
Wzięłyśmy się za ręce i poszłyśmy dalej. Nath zupełnie mnie ignorował. Patrzył na mnie z góry i gdy tylko mijaliśmy jakąś aptekę, wchodził i pytał o różne rzeczy. Po co mu to ? Jak będę chciała, to sama rzucę ...
Siva nagle wpadł na genialny pomysł.
- Ej ludzie ! Chodźmy do lodziarni ! Jest upał na 40 stopni !
- Masz rację Kocie. Chodźmy.
No i nasza genialna czwórka poszła zdemolować lodziarnię ! Niestety Nathan usiadł między Alice a Seevem. O co on się obraził ? Nie rozumiem !
- Co zamówiliście ? - zapytała przyjaciółka
- Lody truskawkowe ! - krzyknął Siva
- Ale Ty nie lubisz truskawkowych. - zaśmiała się
- No to co. Chcę sprawdzić, czy dorównają Twojemu błyszczykowi.
- Idź Ty ! haha .Ej ? Nath ? Vicki ? Co Wy takie niemowy dzisiaj ? Chodzi o ten nałóg Vic ? Nath - zwróciła się do niego - Nie bądź na nią zły. Ona po prostu nie wiedziała co robi. To miał być jeden jedyny raz.
On ciągle się nie odzywał. Tylko patrzył w telefon, czasami się zaśmiał. Ale cały czas był zły.
Kiedy wyszliśmy, Ali i Seev oznajmili, że idą do parku. No cóż. Zostałam sam na sam z Nathanem. Musimy pogadać ! Vic, dasz radę !
- Nathan, musimy porozmawiać.
Zabrzmiało to jak Nathan, musimy pogadać. Nie możemy być już razem. Super, Vicki, jesteś genialna.
Spojrzał na mnie przestraszony.
- Ale nie chodzi mi o nasz związek.
Najważniejsze to komunikacja. -,-
- A więc ? O czym chcesz pogadać ?
- Najlepiej o tym, co dzisiaj się stało.
- Ile osób wie ?
Usiedliśmy na ławce na promenadzie i oglądaliśmy słońce przed południem.
- Niewiele.
- Ile ? - niepokoił się
- Trzy ? Może cztery.
- Od jak dawna ?
- Nie wiem... już przed wyjazdem się zaczęło.
- Jakim ? Do Dublinu ?! - wstał i złapał się za głowę
- Spokojnie. Usiądź.
Spostrzegłam, że jakiś fotograf się nami zainteresował.
- Nie ma sensu się kłócić o byle co.
- Byle co ? To nie jest byle co !
Nic nie odpowiedziałam. Również wstałam i przytuliłam chłopaka. Chwile zwlekał, lecz później też mnie objął. Zamknęłam oczy i pozwoliłam, aby otulił mnie zapach jego perfum.
TYMCZASEM W HOTELU
Tom lekko skacowany obudził się na podłodze w swoim pokoju. Kiedy tylko otwarł oczy, miał dziwny grymas na twarzy.
- Trawa ?! Boże, co się wczoraj działo ?! - powiedział sam do siebie
- No wiesz. Mam pare zdjęć, jeśli chcesz zobaczyć.
Dobiegł go radosny dźwięk głosu Kelsey. Spojrzał na nią. Grzebała coś w laptopie na łóżku. Kiedy podszedł zobaczył na tt zdjęcie, gdzie je trawę. Podpis brzmiał `@TomTheWanted jak tam kolacja ? Dobra była ? ; )`.
- Kels ? Zabiję Cię za to zdjęcie.
- Oj tam, oj tam. Wiem, że tego nie zrobisz.
- No w sumie masz rację.
Podszedł do niej i dał buziaka na dzień dobry . ^^
______________________________________________________________________
A więc :D
Mamy 83 , jak mnie niektóre osoby prosiły .
A i jeszcze ważna informacja .
Trochę mi to zajmie, ale jestem pewna, że już jutro będzie zmieniona dziewczyna Toma :D
wtorek, 2 października 2012
Kto pamięta ? ; )
Wiecie, że panuje pewna zasada :D
5 komentarzy = nowy rozdział.
Sorry za upomnienie, ale mam świetne pomysły i wszyscy mnie poganiają, ale pod rozdziałem są tylko 3 komentarze !
Mam nadzieję, że to się niedługo zmieni :P
I dzięki, że znów tu jesteście.
Wow,... jak tak patrzę na liczbę wyświetleń .... O.o
Ale cieszę się ! <3
Jak dziecko :D
Kooochaaaam Was ! <3
Buziaki ; *
5 komentarzy = nowy rozdział.
Sorry za upomnienie, ale mam świetne pomysły i wszyscy mnie poganiają, ale pod rozdziałem są tylko 3 komentarze !
Mam nadzieję, że to się niedługo zmieni :P
I dzięki, że znów tu jesteście.
Wow,... jak tak patrzę na liczbę wyświetleń .... O.o
Ale cieszę się ! <3
Jak dziecko :D
Kooochaaaam Was ! <3
Buziaki ; *
Subskrybuj:
Posty (Atom)